piątek, 28 grudnia 2018

Wyrywkowo dwa tysiące osiemnasty


Chcąc, czy też tego nie chcąc – koniec roku wiąże się z podsumowaniami. Oczywiście najwięcej ich można znaleźć w mediach, często są poparte wizualizacjami i w ten sposób utrwalają łatwo to, co może w przyszłości kojarzyć się z konkretnym rokiem. Nie da się przed nimi uciec, a nasza własna końcoroczna refleksja i tak często ma charakter podsumowania roku.
Zatem dziś – nieco wyrywkowe – podsumowanie tego, co w tematyce romskiej zdominowało media w każdym z miesięcy kończącego się roku. Można by w taki sam sposób prześledzić internetowe media demotywatoropodobne i starać się znaleźć klucz pojawiania się kolejnych haseł o „żarciu gruzu” albo nawet sięgnąć do „wykopu”, gdzie młodzi (głównie) Polacy pałają słusznym (często w swej bezrozumności i mentalności Kalego) gniewem nad absurdami współczesnego świata i jego niesprawiedliwością, którą oni potrafiliby naprawić. Jednak wydaje się, że najpełniejszy obraz dominujących tematów wypływa z konkretnych i różnorodnych tytułów internetowo-prasowych, skutecznie pozycjonowanych przez Google.

Styczeń
To przede wszystkim czas obchodów 76 rocznicy (5-12 stycznia 1942 roku) likwidacji mikroobozu w Łodzi. Mikro pod względem powierzchni (jeden niewielki kwartał ulic z kilkoma kamienicami), choć na pewno nie liczby ulokowanych tam Romów  (ponad 5 tysięcy osób). W styczniu 1942 roku wszystkich wywieziono do obozu zagłady w Chełmie nad Nerem i wszystkich (4,3 tysiąca osób w tym 2,6  tysiąca dzieci) zamordowano.

https://www.deon.pl/wiadomosci/polska/art,29218,lodz-obchody-76-rocznicy-likwidacji-obozu-romow-nazisci-zamordowali-tam-ponad-2600-dzieci.html

Drugim tematem jest o wiele bardziej aktualnie współczesne zagadnienie związane z podrzucaniem sobie Romów pomiędzy gminami jak gorącego ziemniaka. Dotyczy to Czchowa, do której to gminy mieli się przeprowadzić Romowie z Limanowej , ponieważ zakupiono im tam dom. Czchów bronił się zarządzeniami przed tym ruchem małej migracji jak mógł. W styczniu Naczelny Sąd Administracyjny uchylił przyjęte przez samorząd czchowski ograniczające możliwość takiego przesiedlenia uchwały. Odrębną sprawą jest to, czy z rządowego programu integracji należy kupować Romom domy w innej gminie i czy aby takie rozśrodkowywanie Romów nie jest jednak naprawdę najbardziej prointegracyjnym działaniem.

Luty
Ten miesiąc to ponownie tematy martyrologii, choć znalazły mały oddźwięk w prasie. 26 lutego 1943 roku do Auschwitz II-Birkenau dotarł pierwszy transport Romów do powstałego tam cygańskiego obozu rodzinnego.

https://dzieje.pl/aktualnosci/rocznica-utworzenia-przez-niemcow-tzw-obozu-cyganskiego-w-kl-auschiwtz-ii-birkenau

Luty trzeba uznać za medialnie mało miesiąc. Stąd do kluczowych okołoromskich wydarzeń z tego miesiąca urasta (zresztą słusznie, bo książka ważna) promocja książki „Między wędrówką a osiedleniem – Cyganie w Polsce w latach 1946-1964” dra Piotra Krzyżanowskiego z gorzowskiej Akademii. Gorzów Wielkopolski jest silnym romskim ośrodkiem – głównie za sprawą Edwarda Dębickiego.

Marzec
Gorący miesiąc. Przede wszystkim potwierdzenie, że istnieją źli Cyganie, a nie tylko biedni Romowie. I to w Puławach, które ostatnio – pomimo małej liczby Romów zamieszkujących w tym mieście – urastają do znaczącego centrum „problemów z Romami”. Zupełnie nieskomplikowana sytuacja konfliktu i pobicia miejscowych przez Romów w pizzerii w Puławach.

https://www.dziennikwschodni.pl/pulawy/awantura-w-pizzerii-cyganie-pobili-kucharzy-obawiamy-sie-o-swoje-zycie,n,1000214805.html

I drugi temat – w sumie chyba dość po ludzku obrzydliwy. W Poznaniu lekarka odmówiła zbadania córki rumuńskiej Romni, pomimo tego, że dziewczynka uczy się w polskiej szkole, ma PESEL (system komputerowy zawiódł) i była możliwość kontraktu telefonicznego ze szkołą. Tym razem to przypadek biednych Romów i prawdziwej królowej dramatu, którą okazała się lekarka i która ostatecznie dziecko zbadała.

https://wiadomosci.wp.pl/lekarka-z-poznania-wyrzucila-romki-z-gabinetunienawidze-cyganow-6228647679408257a

Kwiecień
To przede wszystkim miesiąc, w którym 8 kwietnia obchodzony jest Międzynarodowy Dzień Romów. I jakieś szczątkowe informacje na ten temat nawet się w prasie pojawiły.

http://plock.wyborcza.pl/plock/7,35681,23243402,romen-porwal-do-tanca-byly-wiersze-papuszy-i-liczna-widownia.html

Jednak w tym miesiącu dla mediów najważniejsi byli znowu źli Cyganie i znowu Poznań. Sprawa dotyczyły bójki grupy 50 Romów w jednym z tamtejszych centrów handlowych. Co ciekawe cała awantura skończyła się bez żadnego zatrzymanego, w jednej chwili, gdy przyjechało 11 radiowozów. W sumie Romowie mieli zapewne sprawy do załatwienia między sobą, a nie z policją. Poza tym w prasie pojawiło się dużo artykułów związanych z atakiem ukraińskiej organizacji C41 na romski obóz w Kijowie.

Maj
Ten miesiąc został zdominowany (nie tylko w Polsce) doniesieniami o dalszym ciągu tragicznych wydarzeń na Ukrainie i kolejnych atakach na romskie osady i obozowiska.

https://pl.sputniknews.com/swiat/201805117939657-sputnik-ukraina-lwow-cyganie/

Właściwie poza pojedynczymi i głównie zagranicznymi doniesieniami można by uznać, że polscy Romowie wyjechali gdzieś daleko na wakacje, albo dziennikarze mieli bardziej interesujące tematy (przynajmniej w Polsce). Jedynie Wirtualna Polska sięgnęła do tematu zabrzańskich Romów i ich niełatwej (nie tylko ze względu na pseudokibiców) sytuacji.

https://dzienniknarodowy.pl/cyganiezabr/

Czerwiec
To już czas festiwali (także romskich i cygańskich), zatem to one dominowały w prasie. Przede wszystkim najświetniejszych i najbardziej znany Romane Dyvas (Międzynarodowe Spotkania Zespołów Cygańskich).

https://gazetalubuska.pl/miedzynarodowe-spotkania-zespolow-cyganskich-romane-dyvesa-2018-koncert-7-czerwca-zaczyna-dni-gorzowa-2018-program/ar/13227712

Jednak wyraźniej przebiły się z szumu medialnego także dwie inne sprawy, które są raczej kontynuacją wcześniejszych wydarzeń albo istniejącej sytuacji. Przede wszystkim w czerwcu postawiono zarzuty sprawcom wspomnianego wcześniej pobicia kucharzy z Puław. Ponadto mocniej wypozycjonowała się kwestia słynnych Romów z Maszkowic. Tym razem jednak w kontekście problemów zatwierdzonej likwidacji ich osady.

Lipiec
W lipcu się działo. Przede wszystkim rozkwit festiwali, bratania się i pozytywnych relacji. I na pierwsze miejsce wysuwa się Gypsy Carnaval Muzyki i Tańca Romów w Mrągowie.

http://mragowo24.info/news/6079-graj-piekny-cyganie-do-uslyszenia-w-mragowie

Do tego mnóstwo drobnych pozytywnych działań, jak choćby wadowickie spotkanie plenerowe "My, Romowie z Wadowic" zorganizowane przy "Zaułku Mieszczańskim". I tu warto poczytać pozytywne komentarze.
Do tego informacje o corocznym, tym razem już 19. Międzynarodowym Taborze Pamięci Romów. Kto był, to wie, kto nie był – niech żałuje.

https://gazetakrakowska.pl/kolorowe-cyganskie-wozy-ponownie-na-ulicach-tarnowa-wyruszyl-tabor-pamieci-romow/ar/13368270

Jednak rzeczywistość skrzeczy, są źli Cyganie i ponownie – bardzo mocno – w prasie zaznaczył się dalszy ciąg sprawy pobicia kucharzy. W przywołanym artykule zwraca uwagę nazywanie Romów Cyganami. Co jest z tymi Puławami?

http://pulawy.naszemiasto.pl/artykul/pobili-dwoch-mezczyzn-grozili-im-smiercia-pieciu-cyganow-z,4567108,art,t,id,tm.html

Sierpień
W tym miesiącu powrót do historycznej refleksji. 2 sierpnia Niemcy zlikwidowali rodzinny obóz cygański w Auschwitz II-Birkenau. Smutna to rocznica i smutne obchody.

www.radiomaryja.pl/informacje/74-lata-temu-niemcy-zlikwidowali-tzw-zigeunerlager-w-birkenau/

Inne tematy dotyczące Romów pojawiające się w tym miesiącu w prasie, to tematy typowo wakacyjne. Są zatem problemy z handlem Romów w Zakopanym http://24tp.pl/n/50404 , Są festiwale i zabawy – jak choćby w Iławie z Bogdanem Trojankiem podczas Gypsy Carnaval, w Połczynie-Zdroju podczas Ogólnopolskiej Biesiady Cygańsko-Słowiańskiej „Muzyka bez granic” (także z Bogdanem Trojankiem).
I jeszcze jedna warta odwiedzenia Gorzowa Wielkopolskiego rzecz – otwarcie romskiej restauracji „U Babci Nonci”. To obecnie jedyne miejsce w Polsce ( i jedno z dosłownie z kilku w Europie), gdzie można spróbować tradycyjnej romskiej kuchni. A z tym niej jest aż tak łatwo. Chyba, że zostanie się zaproszonym do romskiego domu (rzadkość, ale warta polecenia ze wszech miar) lub zaczyta się (i potem pogotuje) w prześwietnej publikacji „Prosto z garnka. Tradycje kulinarne Romów”.

Wrzesień
To niewątpliwie miesiąc Don Vasyla. Przede wszystkim wybijające się w medialnych informacjach jego koncerty – w Żukowie, w Gostyninie. Jednak to nie wszystko i wcale nie najważniejsze w przypadku tego najbardziej znanego w Polsce Roma. Don Vasyl zdecydował się na start w wyborach samorządowych. Jego hasłami wyborczymi były: „Kompetencja i skuteczność” oraz „Jestem Polakiem i śpiewam dla Polski”.  W tym przypadku te kilka komentarzy internautów pod artykułem – bezcenne. Don Vasyl rzeczywiście w wyborach samorządowych wystartował, ale nie miał żadnych szans z konkurencją.

https://pomorska.pl/don-vasyl-czyli-popularny-krol-cyganow-startuje-w-wyborach-samorzadowych/ar/13580804

I jeszcze sądowy drobiazg – za szerzenie nienawistnych komentarzy w internecie wobec Romów, sąd postawił zarzuty trzem mieszkańcom Świebodzic. Dobrze, że czasem ktoś usiłuje cywilizować internet, w którym przecież wszystko można (można?).

Październik
To chyba miesiąc strachu. Strachu, ponieważ w Puławach prezydentem została bezkompromisowy w swoich sądach i działaniach w stosunku do Romów, dotychczasowy radny. Zobaczymy jak będzie, ale Puławy chyba nie znikną tak szybko z mediów.

https://www.dziennikwschodni.pl/pulawy/nie-wiem-czego-mieliby-sie-obawiac-pulawscy-cyganie-rozmowa-z-nowym-prezydentem-pulaw-pawlem-majem,n,1000230933.html

W Zabrzu zbudowano polski mur oddzielający Romów od nie-Romów, a czeski prezydent obraził wszystkich czeskich Romów.

Listopad
Początek miesiąca to zaduma, groby bliskich i obchody ich pamięci. Zgodnie z tradycją. A romska tradycja to uczczenie pamięci nie przez nerwowe (dla rozgrzewki) przytupywanie nad grobami, ale wypicie wódki, być może posiłek. Jak co roku ten zwyczaj znalazł odzwierciedlenie w prasie.

https://gazetawroclawska.pl/z-kieliszkiem-wodki-nad-grobem-tak-swietuja-romowie-zdjecia/ar/13631078

W listopadzie zatrzymano także pięciu Romów, którzy ponoć terroryzowali jedno z leszniańskich osiedli. Chętnie doniosło o tym kilkaprawicowych portali.
I to właściwie w listopadzie tyle, no może poza przestraszonymi Romami z Zabrza o których pisze prasa. Przestraszonymi, bo mająich na zimę eksmitować.

Grudzień
W grudniu niewiele, jednake ważnych rzeczy. TVP wzięło się za Maszkowice i przygotowało materiał w ramach reporterskiej audycji Alarm!. Dziwnie i szczególnie to sfilmowane. Do tego niewielka informacja z okolic Limanowej, że Romowie, dla których miał być kupiony dom (ze względu na warunki w jakich żyją), jednak go nie dostaną. Pierwsza wylicytowała go lokalna gmina. Czyżby zabezpieczenie przed sytuacją jaka miała miejsce w Czchowie?
I dobra i jednocześnie ważna informacja. Policja będzie wiedziała co i jak robić. W grudniu policjanci ze szkół policyjnych szkolili się na temat specyfiki romskiej mniejszości etnicznej. To dobrze. Choć zapewne praktyka operacyjna i tak będzie daleko od tego czego się nauczyli.

https://wmeritum.pl/policja-romowie-polin/257532

Czy to dobry rok dla polskich Romów? O taki o i tyle. Mogło być gorzej. Jak choćby na Ukrainie. Co prasę interesowało? Jak zawsze – zgodnie ze stereotypami. Procesy. Tańce i śpiew. Dyskryminacja. Dziwne zachowania. Kilka tematów o życiu. Nic nowego. Czy tak wygląda życie Romów? Nie. To tak jakby odtwarzać życie każdego innego narodu z informacji prasowych. Albo jeszcze ciekawiej – z reklam.
Lepszego 2019 roku wszystkim.



wtorek, 18 grudnia 2018

Konkretni przodkowie, konkretne miejsca


Zgodnie z tym, co Edmund Wnuk-Lipiński pisał w swoim „Świecie międzyepoki”, wraz z postępem regionalnych ruchów integracyjnych, które w mniejszym czy większym stopniu wiążą się z globalizacją i z różną intensywnością są charakterystyczne dla współczesnego świat, rośnie także poczucie pewnego zagrożenia dotyczącego naszej tożsamości i przynależności grupowej. Naturalne mechanizmy społeczne potrafią temu na poziomie jednostkowym zaradzić, a jednym z ratunków jest ucieczka w przeszłości (do tyłu), co między innymi przejawi się zwiększonym zainteresowaniem swoim (także długoterminowym) pochodzeniem i przodkami. Podobny mechanizm powinien zachodzić w przypadku Romów, a jeśli nie zachodzi lub jego skala jest zbyt mała (pamiętając o tym, że jednym z najbardziej wnikliwych badaczy romskiej przeszłości i języka jest romski naukowiec – Marcel Courthiade), to w końcu na szczęście przecież są nie-romscy naukowcy, którzy tematem się interesują i badają historię romskiego pochodzenia.
Większość autorów jest obecnie zgodna co do tego, że terenami, z których Romowie wyruszyli w swojej wielkiej wędrówce w kierunku zachodnim są północno-zachodnie prowincje indyjskie.
Na wyjście pra-Cyganów z Indii pierwsze były dowody językowe. Zasługę w tym zakresie przypisuje się Istvánowi Vályiemu, który jako pierwszy dostrzegł podobieństwo pomiędzy mową „indyjskich” studentów i Cyganów na Węgrzech. Jednak historia jest raczej mało wiarygodna a możliwe jej realne warianty przedstawia zarówno Ian Hancock, jak i Marcel Courthiade. Nie zmienia to jednak tego, że to właśnie od XVIII wieku większość badań naukowych nad miejscem pochodzenia Romów podążała w tym kierunku. Początkowo były to badania językoznawcze, następnie dołączyły nieliczne i mało efektywne badania antropologiczne, a także historyczne (opierające się głównie na relacjach sąsiadów Cyganów) oraz bardzo wiarygodne i przy wystarczającej próbie badawczej także skuteczne – badania genetyczne.
O wiele trudniejsze od ogólnej identyfikacji miejsca rozpoczęcia przez Romów swojej wędrówki, jest wytyczenie bardziej szczegółowego zasięgu miejsca pochodzenia przodków współczesnych Romów, odpowiedź na pytanie o ich miejsce w kastowym społeczeństwie indyjskim, przyczyny migracji, konkretne wydarzenia i kierunek wędrówek zarówno przed, jak i po ich wejściu do Europy. Co ciekawe – badania językowe opierają się na indoeuropejskiej przynależności języka Rromani, podczas gdy badania genetyczne określają dominującą romską haplogrupę jako H1a, która wiąże ich pochodzenie z ludami drawidyjskimi zamieszkującymi obecnie południe Indii, a także sięgając do bardzo zamierzchłych czasów – z Kulturą harappańską, rozwijająca się w okresie 3300–1300 p.n.e. w dolinie Indusu.
Nawet najnowsze badania genetyczne (przeprowadzane i opisane kolejny raz, przy odmiennie dobranej próbie badawczej, nieco innych założeniach metodologicznych i analizie innych elementów DNA), potwierdzają wcześniejsze (sprzed 300 lat) językowe wyniki ogólne, obalając przy tym istniejące nowe teorie (powstałe w wyniku innych badań genetycznych) o możliwości pochodzenia przodków Romów z Indii Południowych), dodatkowo przesuwając miejsce ich pochodzenia nieco na zachód, z jednoczesnym wyłączeniem dotychczas także branego pod uwagę Kaszmiru.

https://bmcgenet.biomedcentral.com/articles/10.1186/s12863-017-0547-x

Jednak badania genetyczne mogą być o wiele bardziej szczegółowe niż inne i dlatego wniosek przedstawiony w tym artykule mówi o tym, że Indie Północno-Zachodnie mogły odgrywać ważną rolę w pochodzeniu przodków Romów, jednak źródłem ich pochodzenia może być również obszar Pakistanu. Wynika to ze zbieżności badanego historycznego czynnika genetycznego pomiędzy Romami a mieszkańcami indyjskiego Pendżabu, Radżastanu i Gujaratym, a także pakistańskich grup etnicznych Balochi, Brahui, Burusho, Kalash, Makrani, Pasztun i Sindhi.

https://media.springernature.com/full/springer-static/image/art%3A10.1186%2Fs12863-017-0547-x/MediaObjects/12863_2017_547_Fig1_HTML.gif

Poza wprowadzeniem nowej metody badawczej, ten wniosek jest najbardziej interesującym wynikiem badań przedstawionych w tym artykule. O ile można było podejrzewać, że granice państwowe nie wpływają na zakres różnicowania genetycznego i w przygranicznych regionach Pakistanu będą się pojawiały częściowo takie wyniki jak w północno-zachodnich prowincjach indyjskich, to aż tak znaczące (pod względem obszaru) wskazanie na Pakistan jest czymś zupełnie nowym. Co więcej – Romowie pod względem badanych czynników genetycznych lokują się gdzieś pomiędzy mieszkańcami Europy a mieszkańcami Azji południowej, a grupą im najbliższą okazują właśnie Pakistańczycy (poza mieszkańcami wspomnianych prowincji Indii).
Natomiast jeśli chodzi o europejski czynnik romski, to z badań wynika, że pojawił się on pomiędzy 750 a 935 lat temu i wiązał się ściśle z przechodzeniem przodków Romów przez obszary Anatolii i Bałkanów.

https://media.springernature.com/full/springer-static/image/art%3A10.1186%2Fs12863-017-0547-x/MediaObjects/12863_2017_547_Fig7_HTML.gif

Pomimo analizy danych uzyskanych z badań Romów w powiązaniu z danymi większości głównych grup w świecie, z tej analizy nie uzyskano żadnych nowych, interesujących i przełomowych informacji. Natomiast w zakresie porównań, warto byłoby przeprowadzić analogiczne badania w tych grupach, które nie dotarły do Europy, ale których przodkowie wyszli z kolebki Cyganów razem z pozostałymi. Po pierwsze – w zależności od tego, na terenie którego  z czternastu państw w których zamieszkuje lud Domari  (Domowie), można by zbadać pojawianie się współczynnika europejskiego i być może nieco precyzyjniej określić, czy pochodzi on z okresu pobytu Cyganów w Anatolii, czy też z czasu ich pobytu w Europie i to daleko na północ od Bałkanów, bo także i w Polsce, na co wskazują – choć także nie rozstrzygająco – starsze badania. Po drugie można by zbadać (np. Domów z Egiptu lub z innych jak najdalszych do Europy państw, czyli w tym przypadku np. z Tadżykistan, Uzbekistan, Kirgistan oraz Zjednoczonych Emiratów Arabskich), czy intensywność i czas (o ile w ogóle by wystąpił) genetycznego wpływu mieszkańców tych obszarów pokrywa się w jakikolwiek sposób z wpływem czynnika europejskiego u Romów mieszkających w Europie. Ostatecznie można by także sprawdzić – zgodnie z badaniami i intencją autorów przytoczonego artykułu – stopień genetycznego pokrewieństwa Romów z mieszkańcami Azji południowej. Gdyby pokrywał się on w tym zakresie z wynikami Romów europejskich – uzyskano by kolejne potwierdzenie tego, że ludy te rozpoczęły wędrówkę z innymi Cyganami i przynależą do ich historycznej najbliższej rodziny.
Rozważając dodatkowo kwestię czynnika europejskiego w genomie Romów, trudno się zgodzić z wnioskami autorów artykułu, którzy sięgając – jak już zostało napisane – do 1250 roku (lub nawet do 1080 roku) twierdzą że europejski wkład w romski genom pochodzi od wszystkich obecnie identyfikowanych środkowoeuropejskich grup narodowych. Oczywiście w XI-XIII wieku ich pojedynczy lub grupowi przedstawiciele mogli tam przebywać, jednak z pewnością (i ograniczonym zaufaniem do tego twierdzenia) Romowie nie zdołali wówczas jeszcze dotrzeć na tereny Węgier, Polski, Czech, Słowacji czy Ukrainy. Wniosek zbyt daleko idący, zatem wymagający badań i potwierdzenia, wiąże się z czynnikiem kulturowym. Jeśli w tamtym czasie doszło do tak różnorodnego (choć wciąż środkowoeuropejskiego) wpływu genetycznego, to być może wiązało się to (z częściowo potwierdzaną w badaniach historycznych i pojedynczych relacjach) z większą otwartością Romów na inne grupy.
Natomiast odnosząc się do pakistańskich przodków Romów, i doceniając tę informację, można także zaproponować odmienną interpretację tych wyników. Być może w Pakistanie – tak jak później w przypadku Domari – doszło do pierwszego odłączenia się jakiejś części Cyganów, którzy wywędrowali z indyjskich prowincji.  Różnica kulturowa na tych terenach byłaby na tyle niewielka, że ta pierwsza pozostająca po drodze grupa rozpłynęła się wśród ludności tubylczej, nawet dominując ją genetycznie i wpływając przez to na obecnie uzyskane wyniki badań. Takie rozwiązanie nie jest bardzo prawdopodobne, jednak możliwe i wskazanie na nie pokazuje jak złożona i jak bardzo nieznana jest współczesnym historia Romów aż do początków ich opisywania w Europie.



sobota, 8 grudnia 2018

Wydawnictwa z Tarnowa


Z publikacjami na temat Romów jest tak, że pojedyncze książki lub artykuły pojawiają się w różnych wydawnictwach, czasem dość przypadkowo i niespodziewanie. Dotyczy to przede wszystkim tekstów naukowych, ale i tych, które mieszczą się w kategorii literatury faktu, wydawnictw artystycznych lub beletrystki. Na stałe – mogąc się pochwalić względnie pokaźnym dorobkiem wydawniczym – z tematyką romską związane są trzy ośrodki: Związek Romów Polskich, Stowarzyszenie Romów w Polsce oraz Muzeum Okręgowe w Tarnowie. Każdy z tych wydawców ma swoją specyfikę i publikacje każdego wnoszą każdorazowo znaczący wkład do lepszego poznania historii i kultury Romów.

Koncentrując się na wydawnictwach Muzeum Okręgowego w Tarnowie o tematyce romskiej, trzeba wspomnieć o tym, że romski kierunek aktywności Muzeum wiąże się z osobą Adama Bartosza, który w 1979 roku zdołał uruchomić wystawę „Cyganie w kulturze polskiej”, będącą początkiem stałej kolekcji cyganianów w tarnowskim Muzeum. To wydarzenie wiązało się także z rozpoczęciem dotyczącej Romów działalności wydawniczej Muzeum. Nie sposób jednak szczegółowo opisać całej historii romologicznych wydawnictwa Muzeum. W sumie ukazało się w jego ramach ponad 30 publikacji o tej tematyce.
Jak w przypadku każdego muzeum, ważną grupą wydawnictw są publikacje katalogujące zbiory. Pierwszym z nich jest „Katalog zbiorów cyganologicznych Muzeum Okręgowego w Tarnowie” z 2007 roku był redagowany przez Adama Bartosza. W zamierzeniu wydawcy miał się także ukazać drugi tom tego katalogu – zawierający pocztówki i grafika z czasopism. Nigdy jednak nie został wydany.


Katalog rozpoczyna się od autorskiego omówienia historii zbiorów romskich, ukazującego żmudną drogę tworzenia tej znanej w całej Europie kolekcji. Zawiera 381 pozycji – świetnie opisanych i ilustrowanych dobrej jakości fotografiami. Podzielony został na dwa główne rozdziały i kilka części. W pierwszym – Kultura materialna – znalazły się: Przedmioty użytkowe, Instrumenty muzyczne, Rekwizyty magiczne, Przedmioty dekoracyjne i zabawki, Ubiór i ozdoby. W drugim natomiast – Tematyka romska w sztuce – tytuły części to: Malarstwo, Rysunek, Grafika, Obrazy wykonane w innych technikach oraz Inne przedstawienie Romów. W większości publikacji romologicznych Muzeum pojawiają się trzy języki (polski, romski oraz angielski). W tym przypadku jest to język polski i angielski.
Kolejny, mniejszy objętościowo katalog pochodzi z 2009 roku i jest to „Romani Art. Katalog wystawowy artystów romskich”. Został on wydany we współpracy z Romskim Stowarzyszeniem Oświatowym HARANGOS. Autorem opracowania jest Marcin Tas. Wstępem opatrzył go Adam Bartosz. Tym razem w katalogu znalazły się reprodukcje malarstwa, rzeźby i rysunku trojga romskich autorów – Małgorzaty Mirgi-Tas, Bogumiły Delimaty oraz Krzysztofa Gila. Te barwne prace – w połączeniu z opisem sylwetek artystów – świetnie ilustrują ich romskie pasje i ukazują wieloaspektowy świat romskiej rzeczywistości.


W ramach serii „Biblioteki romskiej” ukazało się kilka tomików wierszy romskich artystów. Pierwszym nienumerownym jeszcze wydawnictwem był zbiór Teresy Mirgi, „Wiersze i pieśni” z 2006 roku. Drugim – z 2007 roku – pierwszy pokonkursowy tomik „O złote piór Papuszy” (Międzynarodowy Konkurs Poezji Romskiej im. Papuszy „O Złote Pióro Papuszy”). W tym samym roku ukazał się także „Kto nas ocali” Jana Mirgi. W 2010 roku Muzeum wydało kolejny pokonkursowy „O złote piór Papuszy”. Część z prezentowanej w nim poezji jest wyłącznie w języku polskim, cześć w języku rromani, a niektóre zostały przedstawione w wersji dwujęzycznej. Wiersze te z literackiego punktu widzenia można oceniać bardzo różnie, jednak świetnie ukazują romski świat (tak romantyczno-nostalgiczny, jak i ten osadzony w ekonomii dnia codziennego) i romski punkt widzenia na życie, współczesną Polskę i Europę.


Kontynuacją tego wydawnictwa były autorskie tomy poezji „Gorzka miłość” Izoldy Kwiek z 2011 roku, dwujęzyczny „Romano drom. Romska droga” Stanisława Stahiro Stankiewicza z tego samego roku oraz „Róża pustyni” nieżyjącego już Karola Parno Gierlińskiego z 2012 roku.
Pozostając w kręgu sztuki – choć w innym jej wymiarze – trzeba powiedzieć o albumie czarno-białych zdjęć autorstwa znanego holenderskiego fotografa, Franka Roosendaala, „Moving People. People who move me…”. To zbiór fotograficznych uważnych obserwacji dokonanych przez artystę podczas trzech (2008-2010) edycji muzealnego Taboru Pamięci Romów, wydany w 2011 roku. Starając się jak najkrócej opisać ten bardzo smacznie wydany zbiór kilkudziesięciu fotografii, należy przywołać takie słowa, jak: autentyczność, życie, piękno.


Niektóre romologiczne wydawnictwa Muzeum są kierowane także do dzieci. Tak jest w przypadku „Romano abecadło” (2011) i „Mietek na wojnie” (2013) – obydwa autorstwa Natalii Gancarz, z ilustracjami Diany Karpowicz. Oba opracowane zostały w zbliżonej szacie graficznej i formie lokalizującej się pomiędzy ilustrowaną historyjką dla dzieci a artystycznym komiksem. Kolorowe „Abecadło” przyjmuje jako odbiorcę romskie dzieci i poprzez rymowaną prostą historyjkę, wprowadza je w tajniki romskiego alfabetu i wielu romskich słów. „Mietek na wojnie” jest o wiele poważniejszy i jedynie komiksowa forma sprawia, że można uznać tę książkę za kierowaną do dzieci.


Swoistym – jednak już naukowym – uzupełnieniem tego wydawnictwa jest publikacja Marcela Courthiade’a „Alfabet odpowiedni dla języka cygańskiego oparty na naukowych podstawach. O pisowni języka rromani” z 2012 roku. Jest to najlepsze polskojęzyczne opracowanie dotyczące języka romskiego, rozstrzygające w swojej szczegółowości, choć trudne w odbiorze dla przeciętnego, niebędącego językoznawcą czytelnika.
Ważnym wydawnictwem Muzeum jest także „611 lat Romów w Polsce” Adama Bartosza z 2012 roku. Bogata szata graficzna, szczegółowy dobór dat znaczących dla obecności Romów w Polsce, odniesienia chronologiczne do politycznej i społecznej sytuacji w Polsce sprawiają, że publikacja ta stanowi świetną ilustrację dawnych i nowych dziejów mniejszości romskiej w Polsce. Autor tworząc chronologię, odwoływał się do związanych z Romami wydarzeń zarówno politycznych, jak i gospodarczych, do świata sztuki oraz wydarzeń związanych z obecnością Romów w społecznej rzeczywistości Polski.
W 2014 roku ukazała się – bogato ilustrowana zdjęciami oraz reprodukcjami dokumentów – faktograficzna książka „Tarnowscy Romowie” Adama Bartosza i Natalii Gancarz, związana z jubileuszem 50-lecia tarnowskiego „Centrum Kultury Romów”. Publikacja ta jest kroniką i świadectwem życia i aktywności tarnowskich Romów. Stanowi ważne świadectwo obecności (począwszy od XIX-wiecznego pierwszego osiedlenia) Romów w tym mieście i ukazuje ich ścisłe związki z działaniami Muzeum.


Wydawnictwem, na które koniecznie trzeba zwrócić, uwagę jest książka z 2015 roku – „Małopolski szlak martyrologii Romów” Adama Bartosza. Omawia ona zarówno historię martyrologii Romów podczas II wojny światowej, jak też specyfikę miejsc poświęconych pamięci zagłady Romów na terenie Małopolski, a także w innych miejscach Polski. Jest to o tyle ważne wydawnictwo, że po raz pierwszy opublikowano tak dokładny opis (ilustrowany licznymi zdjęciami) miejsc związanych z Samudaripen, a wciąż można mówić o tym zagadnieniu, że jest przywracane ludzkiej pamięci.
Niewątpliwie ważnym wydawniczym elementem romologicznego dorobku Muzeum była także książka „Unia Europejska i Romowie. System wobec kultury etnicznej”.

https://depot.ceon.pl/handle/123456789/11117

Dla wydawnictw romologicznych Muzeum z pewnością przełomowym był rok 2007 – biorąc pod uwagę proces twórczy i wysiłek organizacyjny (a wydawniczo – 2008 rok). Wówczas bowiem ukazał się pierwszy tom rocznika naukowego „Studia Romologica” (jednego z czterech wydawanych w świecie czasopism naukowych dotyczących Romów).
Czasopismo to w bardzo krótkim czasie zgromadziło wokół siebie – tak w gronie redakcji, recenzentów i przede wszystkim autorów – grupę polskich romologów, podejmujących temat z punktu widzenia wielu dziedzin nauki. Jednak szybko zbudowana renoma „Studiów” – bazująca w znacznej mierze na wieloletnim dorobku Muzeum – pozwoliła zgromadzić także wielu specjalistów zagranicznych, regularnie wspierających swoją pracą naukową działanie czasopisma (między innymi są to: Marcel Courthiade, Elena Marushiakova, Vesselin Popov).
Kolejne tomy były poświęcone: sądowi cygańskiemu, edukacji, zagładzie Romów podczas II wojny światowej, stosunkowi Romów do religii, migracjom, muzyce, romskim kobietom, polityce i organizacjom, sztuce i estetyce romskiej, Romom w literaturze i filmie, kolekcjom romskim. Każdy z nich podzielony jest na część tematyczną, artykuły i opracowania, materiały, recenzje – opinie oraz informacje – wydarzenia. Wydawnictwo można uznać za trójjęzyczne – choć teksty są publikowane w języku polski, to streszczenia każdorazowo są zamieszczane w języku angielskim oraz rromani.

Niemalże wszystkie romologiczne publikacje Muzeum finansowane są przez administrację centralną – przede wszystkim przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji. Jak wynika z powyższych opisów – są one bardzo różnorodne (począwszy od katalogów, poprzez opracowania popularne, tomy wierszy, a na wydawnictwach dla dzieci i publikacjach naukowych skończywszy). Ich zakres – pod każdym względem – w połączniu z jakością opracowań i liczebnością jest niewątpliwie imponujący.



środa, 28 listopada 2018

Bo oni tacy są




Stereotypy są nam potrzebne. Nasz mózg ma skłonność do szufladkowania i upraszczania rzeczywistości. W ten sposób oddalamy się od istoty rzeczy (świata platońskich idei), ale jednocześnie jest to naturalny mechanizm pozwalający na prostszą (choć oszukańczą) kategoryzację i porządkowanie naszego świata. Choć stereotypy są jedynie bardzo zgrubnym szkicem upraszczającym rzeczywistość, to właśnie w nich odzwierciedla się hierarchiczny system naszych wartości i sposób myślenia o świecie oraz porządku jaki w nim panuje. Dzięki takim ich cechom dają nam one (całkowicie) złudne poczucie bezpieczeństwo, swojskości i normalności. To one artykułują interesy grup narodowych, społecznych i ideologicznych, przez co łatwo stają się instrumentami propagandy, kanalizując agresję i usprawiedliwiając działania podejmowane tak na poziomie międzynarodowym, jak i całkiem lokalnym.

Przed takimi funkcjami, działaniami i wykorzystywaniem stereotypów bardzo trudno jest uciec i zmiana ich roli i wpływu na życie ludzi jeszcze długo nie ma szansy nastąpić. Nawet jeśli są one – ze względu na szkody jakie mogą przynosić (i przynoszą) – czymś powszechnie ocenianym negatywnie, trudno jest je likwidować nie tylko ze względu na ich pierwotny percepcyjno-porządkujący charakter, ale także przez to, że bywają niejawnie umacniane, a ich istnienie często jest w taki sposób utrwalane.

To, co jednak można zrobić ze stereotypami bez rewolucyjnych zmian ludzi, to ich oswojenie i zrozumienie zarówno tego jak powstają, jak i tego do czego są lub mogą być wykorzystywane. Podstawą do tego jest konieczność autorefleksji i zrozumienia, że nie odzwierciedlają rzeczywistości. Istotne, choć nie mające znaczenia w tym przypadku, jest to, czy opierają się na jednostkowych przypadkach, czy też są jedynie projekcją podejrzeń i błędnie zinternacjonalizowanych oczekiwań w stosunku do konkretnej grupy. Uogólniają bowiem bezlitośnie dotyczące jej śladowe podobieństwa i cechy (pozornie) wspólne, łącząc je wspólnym mianownikiem.

W przypadku Romów stereotypy mają dwojaką naturę. Z jednej strony część z nich jest całkowicie fałszywa i są one w tym przypadku konstruowane bądź na podstawie wygodnych legend jakie sami w historii tworzyli w ramach strategii przetrwania (możliwe także, że po prostu nie zaprzeczali temu co społeczeństwo większościowe wymyślało na ich temat), bądź na podstawie przypisywania im cech obcego i innego, a w takim przypadku wyobraźnia (nie tylko ludowa) ludzka nie ma granic. Z drugiej natomiast strony opierają się one na typowym rozciągnięciu jednostkowych (lub mikrogrupowych) zachowań popartych często negatywnym doświadczeniem jednostek lub lokalnych grup należących do większościowego społeczeństwa. O wiele bardziej atrakcyjna i łatwiej upowszechnialna jest negatywna informacja, niż taka, która będzie opisywała (w rzeczywistości nudne w odbiorze) sukcesu romskich dzieci w szkole. Tak ja nie wszyscy Romowie żyją na granicy ubóstwa (w Europie jest to średnio około 30%), tak też nie wszyscy Romowie spełniają stereotypowe oczekiwania większości społeczeństwa. Nie każdy z nich od urodzenia jest tancerzem i muzykiem, nie każda romska dziewczynka po osiągnięciu odpowiedniego wieku będzie umiała wróżyć, a być może nigdy w życiu (poza pierwszą komunią i ślubem) nie założy bogato zdobionej sukni. To samo dotyczy tych najbardziej negatywnych stereotypów na ich temat, które funkcjonują w większości (lub wszystkich) społeczeństw europejskich. Analizując sytuację związaną z tymi stereotypami należy pamiętać o tym, że pomimo włączenia się w główny nurt życia społecznego i ekonomicznego wielu Romów, pozostają oni w większości poza kulturą (i społeczeństwem) większościowym i często są wychowywani z innym nastawieniem do własnej kultury, tradycji i wartości, a ich doświadczenia społeczne różnią się od większościowych. 


https://www.sciencedirect.com/science/article/abs/pii/S0147176716302851?via%3Dihub


Bardzo interesująca skala (typy antyromskich stereotypów) wspomagająca badania stereotypów dotyczących Romów została wypracowana przez grupę badaczek w 2017 roku:

- jawne uprzedzenia,

- niezasłużone korzyści,

- różnice kulturowe.

Po dopasowaniu tego narzędzia do polskich warunków, zostało ono wykorzystane w bardzo dokładnie opisanym metodologicznie badaniu, służącym szczegółowej i wieloaspektowej analizie stereotypów dotyczących Romów opublikowanej przez Centrum Badań nad Uprzedzeniami.


http://cbu.psychologia.pl/uploads/f_bulska/Raport_Romowie_Ariadna_PDF.pdf


Badanie dotyczyło dwóch ważnych kwestii. Pierwszą było zbadania najbardziej powszechnie występujących w Polsce stereotypów w stosunku do Romów, drugą natomiast skorelowanie takiego stereotypowego podejścia z akceptacją różnych form przemocy w stosunku do tej grupy. Autorka analizy uwzględnia w tym zakresie także przemoc słowną, co motywuje (słusznie i w oparciu o dokumenty Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji) tym, że Romowie są trzecią grupą (pod względem częstotliwości) w stosunku do której w Polsce popełniane są przestępstwa z nienawiści.

Wyniki łączące stereotypowe przekonania na temat Romów (według autorki badania kategoryzowane na pozytywne i negatywne) łączyły się z większym poziomem akceptacji dla różnorodnych form przemocy w stosunku do Romów, a także z popieraniem przymusowej asymilacji tej grupy. Jedynie w przypadku osób reprezentujących stereotypowe podejście w zakresie różnic kulturowych (czynnik pozytywny) pojawiło się nieco inne podejście do Romów, czyli akceptacja działań pozytywnych, niskie poparcie dla przymusowej asymilacji oraz brak zgody na przemoc.

Ten ostatni trop wydaje się wskazywać na to, że grupa stereotypów kulturowych – reprezentowana w sposób mniej lub bardziej świadomy i jawny przez większość polskiego społeczeństwa (55,6% poparcia dla stwierdzenia: „Muzyka i taniec to coś, co romskie dzieci wysysają z mlekiem matki”) – może być traktowana jako stereotypy pozytywne. Jednak w dalszym ciągu należy je traktować jako stereotypy, które zbyt upraszczają romską rzeczywistość. Co więcej – tu trudno zgodzić się z autorką tego świetnego raportu – przynoszą one więcej szkody niż potencjalnego pożytku, gdyż trzeba brać pod uwagę, że każde wyjście Romów poza ten pozytywny romantyczno-folklorystyczny stereotyp może automatycznie wywołać w tej grupie większościowej zmianę nastawienia i wzbudzenie niechęci do Romów. W jakimś stopniu można tu przywoływać sytuację Czarnych w USA po II wojnie światowej, kiedy przedstawiciele tej grupy powracali z Europy i pomimo doceniania ich jako żołnierzy i równego traktowania podczas działań wojennych, trafiali ponownie do przepełnionej rasizmem amerykańskiej rzeczywistości. Innym przykładem może być docenianie muzyków, śpiewaków i tancerzy wywodzących się z tej grupy, jednak akceptacja ich przez większość społeczeństwa ograniczała się wyłącznie do tego wąskiego zakresu ich życia i działalności, przez co nie niosło to szerszych skutków na płaszczyźnie społecznej i zniesienia amerykańskiej segregacji rasowej. Dlatego też akceptacja i traktowanie jako pozytywnych kulturowych stereotypów wobec Romów jest akceptowaniem mniejszego zła, które jednak utrwala zmarginalizowany wizerunek tej grupy. Skutkuje to pozwoleniem na ich obecność i widoczność w społeczeństwie tak długo, jak długo spełniają nasze oczekiwania, jak długo wpasowują się w romantyczno-folklorystyczny wizerunek jaki im przypisujemy.

W kategorii jawnych uprzedzeń antyromskich najczęstszym popieranym zdaniem było: „Romowie nie lubią pracować, są leniwi” (44,1%), a największy sprzeciw wzbudzało stwierdzenie „To dobrze, że istnieją miejsca, do których Romowie nie mają wstępu” (33,5%). Najmniejsze poparcie wśród badanych Polaków znalazła grupa stereotypów wpisująca się w kategorię niezasłużonych korzyści. Jednak to one są najczęstszą przyczyną konfliktów lokalnych (jak choćby w Puławach) lub prób politycznego wykorzystania wspierania Romów (jak w przypadku ataku „Gazety Polskiej”). Ponadto to właśnie na te kwestię zwraca szczególną uwagę Roman Kwiatkowski, a wyniki tego badania zdają się nie potwierdzać jego tezy. W tej kategorii największe poparcie wśród badanych miało zdanie „Romowie dostają więcej pieniędzy od rządu, niż powinni” (32,7%), a największy sprzeciw wzbudzało: „Faktyczna rasowa dyskryminacja w Polsce przejawia się faworyzowaniem Romów przez instytucja państwowe”.

Raport w całości jest bardzo interesujący i, tu zostały przytoczony jedynie jego niewielki fragment i wybrane pojedyncze dane. Z pewnością jego nowatorstwo opiera się w znacznym stopniu na dobrze dobranej skali grup stereotypów i dobrze dobranym zdaniom testowym. Jego niewątpliwą zaleta jest także jego aktualność i znaczne dostosowanie do aktualnej sytuacji Romów w Polsce.



Powracając do stereotypów i ich roli, znaczenia, szkodliwości… trudno jest je zmieniać. Trzeba edukować. Jednak jak robić to w kolejny raz reformowanej szkole, kiedy w programach nauczania przedmiotów podczas których można by mówić o takich kwestiach, odzwierciedla się raczej interes narodowy, niż pozytywne nastawienie do jakichkolwiek grup mniejszościowych. Zresztą tak naprawdę trudno jest znaleźć przedmiot podczas którego takie treści miałyby być przekazywane. Wiedza o kulturze zniknie już za rok, a Wiedza o społeczeństwie ma zupełnie inne cele.






niedziela, 18 listopada 2018

38 lat temu


Znowu bazowanie na „starym” i dość ważnym tekście, jednak w tym przypadku nie chodzi o sam tekst i jego merytoryczną zawartość – choćby przez to, że należy on do gatunku naukowego sprawozdań z.., który choć ważny dla czasopism i prawdziwego życia naukowego (bo się spotykamy i naukowo wymieniliśmy się ważnymi informacjami), to jednak w ostatnich nastu latach stracił on na znaczeniu – lecz o przytoczenie i szczątkowe porównania podstawowych danych i informacji sprzed 38 lat z względnie aktualną sytuacją Romów w kilu europejskich państwach i w ogóle w Europie. Oczywiście nie bez znaczenia jest osoba autora (Adam Bartosz) tego prostego sprawozdania ze spotkania cyganologów (żadnych tam romologów) w węgierskiej miejscowości Leányfalu. Autora uważnego, ze wszech miar romologicznego (czy też raczej cyganologicznego), który w 1980 roku (gdy miało miejsce spotkanie, choć sprawozdanie było publikowane dwa lata później na łamach czasopisma „Polska Sztuka Ludowa – Konteksty”), był świeżo (w 1979 roku) po uruchomieniu wystawy „Cyganie w kulturze polskiej”. Była ona – jak sam to określił w  tekście artykułu – zalążkiem kolekcji cyganologicznej, która stała się początkiem stałej kolekcji cyganianów (czy też cyganariów) w Muzeum Okręgowym w Tarnowie. Funkcjonująca do dziś stała ekspozycja (Romowie. Historia i kultura) przyjęła swój kształt w 1990 roku w związku z odbywającego się w Serocku pod Warszawą IV Kongresu Romów.
W spotkaniu uczestniczyli przedstawiciele 8 państw, miało ono charakter półformalny, a dobór grupy dyskutantów wynikał z praktyki cyganologicznej (publikacje, kontakt naukowy z organizatorem). Skład grupy odzwierciedlał utrzymującą się do dziś – nawet w jeszcze szerszym wymiarze – wielodyscyplinarność romologii, gdyż brali w nim udział między innymi etnografowie, socjologowie, językoznawcy stosowani i przedstawiciel zawodów nieakademickich. Obecnie podczas tego typu spotkania aby móc stwierdzić, że grupa pod względem zakresu merytorycznego jest pełna, powinna zostać ona uzupełniona o prawników, ekonomistów, politologów, a także specjalistów z dziedziny mediów i komunikacji społecznej. Reprezentacja 8 państw (Polska, Niemcy, Czechosłowacja, Finlandia, Węgry, Wielka Brytania, Francja, Włochy) była zatem w jakimś stopniu przypadkowa, przynajmniej w zakresie potrzeby podejmowania tematyki romskiej w związku z sytuacją Romów. W obecnych analizach dotyczących wielu państw europejskich, dobieranych ze względu na wrażliwość ze względu na sytuację Romów nie pojawiają się Niemcy oraz Finlandia, a Wielka Brytania oraz Francja bywają przytaczane jako przykłady szczególnych sytuacji i takich tez rozwiązań. Polska także już nie trafia do tego typu przeglądów (przez co brakuje często interesujących danych, które są pozyskiwane przy tego typu badaniach) choć na początku XXI wieku jeszcze na takiej „wrażliwej” liście była. Wiąże się to przede wszystkim z bardzo małym odsetkiem Romów w polskim społeczeństwie oraz stosunkowo dobrą ich sytuacją – nawet jeśli w Polsce panuje odmienne subiektywne poczucie w tym zakresie.
Pierwszym zagadnieniem poruszonym w sprawozdaniu jest kwestia związana z identyfikacją Romów i wyznaczaniem przez nich linii podziałów. Do tej pory ważną rzeczą – choć nabierającą znaczenia z zewnętrznego punktów widzenia – jest traktowanie Romów jako homogenicznej i jednolitej grupy. To z kolei wiąże się ze stereotypami i tym że „każdy” i „wszyscy” Romowie są tacy a nie inni. Co ciekawe – naukowcy zauważyli, że Romowie za o wiele ważniejszy uznają podziały pomiędzy nimi samymi (zarówno kulturowe, jak konkretnie językowe i obyczajowe), niż koncentrują się na podziale Romowie i nie-Romowie (gadzio).  Nawet w Polsce przy homogeniczności społeczeństwa podziały przebiegały wewnętrznie w związku z różniącymi się systemami hierarchii i Romanipen. Co ciekawe przedstawiciel Włoch wskazywał na znaczne rozdrobnienie różnojęzycznych grup romskich, a możliwość ich zjednoczenia widział w ukształtowaniu się romskiej inteligencji. W Niemczech główny podział przebiegał (i to nie uległo zmianie) na linii Sinti – Romowie, a w Finlandii miejscowi i zasiedziali od setek lat Romowie, opierając się na typowo (w Finlandii) cygańskich cechach (muzyka i taniec), separowali się od nowoprzybyłych Kalderaszy. W dyskusji zwrócono także uwagę na kwestię tego, że romski świat (co wynika z zasad Romanipen) jest światem (często niewykluczających) podziałów i poza poszczególne ich grupy rozciąga się także wyodrębniająco w dół czyli na klany i rodziny. Oczywiście najwyraźniejsza granica istnieje wobec świata nie-Romów, jednak jak bardzo trafnie choć prosto określił przedstawiciel Wielkiej Brytanii – podział ten nie tylko jest (obiektywny bo jest), ale także instytucjonalny (w wymiarze kategorii instytucji społecznych, a nie konkretnych instytucji reprezentujących system administracyjny).
Interesująco została także omówiona kwestia muzyki, która także wiąże się z podziałami. Główny i najwyraźniejszy podział to różnica pomiędzy muzyką Romów z poszczególnych państw. Uczestnicy spotkania mówili zatem nie o muzyce Romów, ale o muzyce Romów z (na przykład) Węgier lub muzyce Romów z Rumunii. Ponadto – w związku z potrzebą zachowywania dla siebie i własnej wspólnoty tego co naprawdę cygańskie – mówiono o tym, że muzyka Romów dla nie-Romów jest zupełnie inna niż ta, która jest grana dla swoich, a opór przed jej prezentacją innym jest znaczny. Koncentrując się na tej różnicy można się w tym miejscu odwołać do polskich, hucznych, barwnych i bogatych festiwali w  Ciechocinku lub Gorzowie Wielkopolskim i z drugiej strony postawić obozowisku Taboru Pamięci Romów w Szczurowej i chwile, gdy przy wieczornym ognisku ktoś zaczyna śpiewać lub grać na gitarze, albo gdy w ciągu dnia dość niepodziewanie pojawia się niewystęp taneczny.
Obecnie dość rzadko mówi się o przyczynach manifestacji bogactwa przez Romów (często przyjmującego różne specyficzne formy – jak choćby umieszczania znaków Mercedesa jako zwieńczenia wieżyczek w rumuńskich romskich „pałacach”), jednak może ona mieć przyczynę w społecznej kompensacji i chęci pokazania tego co najlepsze i doceniane przez resztę społeczeństwa. To samo dotyczy folkloru i romskiej egzotyki. Cyganolodzy zauważyli także zanik wielu tradycyjnych elementów romskiej kultury takich jak pojedyncze zasady tabu lub nawet język. W miejsce tego zaczęły się natomiast pojawiać składniki kultury głównonurtowej, jednak nie aplikowane wprost i bez zmiany, a raczej zmodyfikowane, tak że należy je raczej określić jako naśladownictwo, a właściwie imitacja.
Kolejne wypowiedzi dotyczyły sytuacji społecznej Romów w poszczególnych państwach i głownie ograniczały się do wskazywania na powstawanie pojedynczych organizacji lub działań od-rządowych odnoszących się do Romów. Co ciekawe w przypadku Francji już wtedy mówiono o odgórnej organizacji miejsc obozowych, co po kilkudziesięciu latach doprowadziło do organizowania zamkniętych wiosek asymilacyjnych (czy też według nowszej i bardziej „poprawnej” oraz lepiej traktowanej na płaszczyźnie europejskiej wersji – integracyjnych). Polska na tle innych państw wypadła bardzo dobrze. Nie tylko ze względu na przywołaną aktywność naukową prof. Lecha Mroza, ale także (choć nie tylko), za sprawą stałego osadzenia tematyki romskiej w rządowym zainteresowaniu Romami w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych (i tak jest do tej pory). Oczywiście źródłem takiej lokalizacji zainteresowania państwa była kwestia sprawowania kontroli nad wędrującymi Romami i realizacja akcji ich osiedlania. Jednak ostatecznie na przełomie XX i XXI wieku przyniosło to dobre rezultaty, ponieważ polski program (początkowo pilotażowy) dotyczący integracji Romów był i jest jednym z organizacyjnie najlepszych (trudno tu mówić o pełnej efektywności) w Europie, nie tylko wpisując się w unijną strategię integracji Romów, ale po części także (ze względu na dobrą praktykę), będąc jednym z wielu wzorów służących jej opracowaniu. Warto zwrócić uwagę na to, że zgodnie zresztą z dominującym na początku lat 80. dyskursem w zakresie tej tematyki, większość cyganologów częściej mówiła (nie krytykując jej) o docelowej asymilacji, a nie integracji. Nie miała się ona przy tym wiązać z odrzuceniem tradycji i wartości kulturowych a jedynie z dopasowaniem się do społeczeństwa większościowego. Jedynie przedstawiciel Węgier – w części dotyczącej edukacji – stwierdził, że nie wolno Romów asymilować, a właśnie integrować, choć powoływał się na potrzebę likwidacji (sic!) części nieakceptowanych społecznie komponentów ich kultury, przy podkreślaniu i uwypuklaniu tych „słusznych”.

Czytając to sprawozdanie trzeba zrozumieć moment jego powstania i to co autor mógł napisać. Choć lata 80. w Polsce różniły się pod względem ideologicznym i represyjnym od lat 60. i 70., to jednak Adam Bartosz nie mógł powoływać się w tekście choćby na przymusową akcje zatrzymania romskich taborów i kulturowe i społeczne spustoszenie, jakiego dokonała. Podobne ograniczenia dotyczyły także streszczenia tego, co mówili przedstawiciele innych państw. Zarówno zachodnich, jak i socjalistycznych. Nie jest to zatem pełne (choć dalej interesujące) sprawozdanie ze spotkania. Jak było naprawdę należałoby zapytać – odwołując się do jego pamięci – autora…



czwartek, 8 listopada 2018

Prewencyjny wyrok

Otwieram rozprawę w sprawie karnej wszczętej przeciw Arpadowi Kissowi i jego trzem wspólnikom oskarżony o zbrodnie dokonane z premedytacją i z pobudek zasługujących na szczególne potępienie z zagrożeniem życia wielu osób a także o popełnienie szeregu innych przestępstw.

Tymi słowami rozpoczyna się proces sądowy ukazany w filmie z 2013 roku „Wyrok na Węgrzech” w reżyserii Eszter Hajdu. W surowej formie pokazuje on przebieg procesu czterech oskarżonych o ataki na Romów, które miały miejsce od lipca 2008 roku do sierpnia 2009 roku w północno-wschodniej części Węgier w dziewięciu miejscowościach. W ich wyniku sześć osób straciło życie, a pięć zostało rannych. Wśród zabitych było pięcioletnie dziecko i jego ojciec. Ataki były prowadzone przez obrzucanie domów koktajlami Mołotowa i strzelanie do ludzi z broni palnej.

https://opinie.wp.pl/eszter-hajdu-5-letnia-ofiara-rasistowskiej-zbrodni-miala-w-ciele-metalowe-strzaly-6016710641656449a

Proces prawicowych ekstremistów trwał ponad dwa lata: rozpoczął się 25 marca 2011 roku, a zakończył 6 sierpnia 2013 roku. Skazani dwukrotnie odwoływali się od wyroku skazującego trzech spośród nich na karę dożywotniego pozbawienia wolności, a pomocnika w tych zbrodniach na 13 lat więzienia. Opierające się na wskazywaniu niedociągnięć proceduralnych podczas wcześniejszych procesów apelacje do sądów wyższych instancji nie przyniosły skutków i wyroki zostały podtrzymane.

https://444.hu/2016/01/12/eletfogytiglant-kaptak-a-romagyilkossagok-vadlottjai

Podczas London Open City Film Festival film ten otrzymał z rąk Pawła Pawlikowskiego nagrodę w kategorii najlepszego filmu. Polski twórca powiedział:
„Wyrok na Węgrzech” jest czystym dokumentem obserwacyjnym, a mimo to ma wszystkie cechy wielkiego dramatu: fascynujące postacie, zwroty akcji, zwroty i momenty horroru, a nawet komedii. Przedstawiając charakterystyczne cechy węgierskiego systemu prawnego, udaje mu się uchwycić rasizm, z jakim boryka się społeczność romska na Węgrzech.
Na wniosek prezesa Stowarzyszenia Romów w Polsce – Romana Kwiatkowskiego – Eszter Hajdu otrzymała Europejską Nagrodę Praw Obywatelskich Sinti i Romów. Jest ona przyznawana począwszy od 2007 roku  wybitnym osobistościom zaangażowanym w problematykę dyskryminacji społeczności Romów i Sinti w Europie.

http://www.stowarzyszenie.romowie.net/Uroczystosc-wreczenia-Europejskiej-Nagrody-Praw-Obywatelskich-Sinti-i-Romow--488.html

Powracając jednak do słów Pawlikowskiego o obserwacyjnym charakterze filmu. Tak, z pewnością sprawia on takie wrażenie, co świadczy przede wszystkim o kunszcie reżyserki. 167 dni procesu zostały przez nią pokazane w sposób tak pozornie zimy i surowy, że można uznać, że była to czysta obserwacja. Jednak chyba nie do końca jest tak w rzeczywistości. Na język filmu składa się wiele elementów, a większość odbiorców nie zwraca uwagi na formalne detale, które w rzeczywistości budują dopiero pełna opowieść i wpływają na widza. Tak też jest w przypadku tego filmu. Eszter Hajdu nie pokazywała złych, wykrzywionych twarzy oskarżonych, mówią oni składnie, są względnie uprzejmi, spokojnie bronią swoich racji. Także Romowie nie są tu gloryfikowani. Na pewno są emocjonalni (w szczególności dotyczy to rodzin zabitych) i to do tego stopnia, że sędzia musi ich uciszać, uspakajać, a nawet podczas procesu nakładać kary finansowe.
Jednak to właśnie taki obraz oskarżonych i Romów połączony z warstwą formalną filmu i kreacją postaci sędziego zawiera główny ładunek emocjonalny filmu, sterujący odbiorcą i narzucający opowiedzenie się po stronie Romów. Oczywiście podstawą do takiego ukierunkowania widza jest sama zbrodnia – morderstwo dziecka i rodzin przesłuchiwanych świadków. Jednak to mogłoby nie wystarczyć.
Film będąc filmem dokumentalnym ma przy tym charakter (fabularnego) dramatu sądowego, ale i nasuwa skojarzenia z kreacyjnym gatunkiem court show. Oczywiście w filmie dokumentalnym mogą się pojawić drobne elementy inscenizacji (nie zawsze kamera będzie wszędzie na czas) i nie zmienia to charakteru filmu. Tak też jest w przypadku „Wyroku na Węgrzech”. Jednak dziwnie kreacyjne wrażenie w przypadku tego filmu pojawia się już w związku z wyglądem sali sądowej. To sala amfiteatralna – jak stary typ sali wykładowej, lub takiej jaką można zobaczyć w filmach o chirurgach przeprowadzających pokazowe operacje (lub sekcje). Co więcej oskarżeni siedzą nieoddzieleni, tuż za plecami mówiących świadków i mają możliwość zadawania im pytań. Także praca kamery (kamer) buduje odczucie inscenizacji. Montaż jest dynamiczny, choć poprzez częste zmiany punktu widzenia nie odrywa odbiorcy od emocji przesłuchiwanych. Kamery są prawie cały czas nieruchome, poza nieznacznymi ruchami kamery zaopatrzonej w obiektyw zmiennoogniskowy mającymi na celu utrzymanie twarzy pokazywanej postaci w kadrze. Nie jest to zabieg dynamizujący przekaz, ale takie zbliżenia dobrze indywidualizują każdą z postaci. Główny punkt widzenia jest odległy od centrum akcji, z widowni z boku, co pozwala pokazywać w częstych zbliżeniach niemalże wszystkie osoby dramatu, a także zapewnia możliwość wykorzystania szerokiej perspektywy. Bardzo interesującym zabiegiem jest częste wykorzystywanie ujęć z niewielkiego aparatu fotograficznego stojącego przed sędzią na wprost przesłuchiwanych świadków. Kamera i kadry wykorzystywane poza salą sądową (przykładowo: jedna z sesji sądu jest sesją wizji lokalnej w terenie, pojedyncze krótkie przerywniki pokazują wprowadzeniu świadka lub komentarze Romów, ich niecodzienną codzienność będącą skutkiem morderstw) są zupełnie odmienne. Jest ona ruchoma, wszystkie ujęcia są realizowane z ręki, co podkreśla chaos emocji, tak różnych od tych z sali sądowej, gdzie emocje i tak się pojawiają, choć kamera pozostaje statyczna.


Bardzo interesująco jest pokazana postać samego sędziego. To żywy człowiek  nieuciekający przed emocjami i ich okazywaniem (choć dyscyplinuje zarówno Romów, jak i oskarżonych). Już sam sposób wprowadzenia go do filmu (na początku) wiele mówi o przekazie zawartym w filmie. Samotna postać ubrana w cywilny strój wsiada do windy i zjeżdża nią w dół, w mrok. Na końcu filmu zostaje sam na sali rozpraw i dopiero po chwili także wychodzi, zamykając drzwi i pozostawiając na chwilę w kadrze pustą salę. Te dwie sceny tworzą klamrę otwierającą i zamykająca zarówno film, jak i sądowe wydarzenia w nim ukazane. Sędzia reprezentuje tu nie tylko surowy wymiar sprawiedliwości (nakłada kary sądowe na Romów, ucisza ich), ale i każdego z Węgrów (i każdego z widzów), który byłby zmuszony tak szczegółowo zagłębić się w romską codzienność i w tragedię, która ich spotkało.


W ramach wymiaru sprawiedliwości procedury są powolne, trzeba rozważyć każdy szczegół, skupić się na dowodach, procedurach, przeprowadzić całą sprawę tak, aby z pełną odpowiedzialnością można było uznać oskarżonych za winnych. W jednym z momentów przedstawianych w filmie sędzia krzyczy nawet na Romni, że on jeszcze nie wie czy oskarżeni są winni, ze trzeba doprowadzić sprawę do końca. Bo tak działa państwo i sprawiedliwy i niezależny sąd.  Niemalże śmiesznym (jednak na pewno nie wesołym), jest to, że oskarżeni odwoływali się w późniejszym czasie w oparciu o złe przeprowadzenie procedur, a pierwsze znaki takiego ich postępowania zostały pokazane już w „Wyroku na Węgrzech”. Dlaczego prawie zabawne? Bo oni sami – jak twierdzili – przyjęli na siebie rolę państwa, które nie dopełniło według nich obowiązku zrobienia porządku z Romami. Stali się błyskawicznie działającymi sędziami i katami. Bez żadnych procedur. Nużąca powtarzalność przesłuchań jest mało urozmaicana, chwilami tylko nabiera tempa treścią wypowiedzi, wtrąceniami, przerywnikami. Chodzi tu o pokazanie proceduralnej nudy dochodzenia do prawdy i tego aby pokazać jak żmudny jest to proces. Widz ma bowiem zbudować w sobie dystans do tych, którzy niesprawiedliwie zabijali.
Taki zapewne cel chciała osiągnąć autorka tego filmu, umieszczająca w tej pozornie obiektywnej formie przekazu konkretny przekaz perswazyjny. Co prawda to widz ma sam ocenić i zdecydować po której z dwóch stron zechce się opowiedzieć, jednak możliwość wyboru jest tylko pozorna.
Sędzia bardzo negatywnie odnosi się do tego jak w związku z tą sprawą działały wszystkie służby. Wynika to zarówno z przesłuchiwania ich, jak i wypowiedzi Romów: policja zadeptywała ślady pozostawionych w śniegu przez sprawców, lekarz rany postrzałowe opisał jako ślady po gwoździach, nie zauważył rany postrzałowej w czole dziecka, diagnoza przyczyny zgonu zastrzelonych brzmiała „zatrucie dymem”, policja potrzebowała prawie roku, aby uznać, że pomiędzy poszczególnymi atakami jakie miały miejsce w 2008 i 2009 roku istnieje powiązanie i że możliwe jest, iż maja one za podstawę rasizm w stosunku do Romów. Wyłania się z tego bardzo mroczna wizja tego stosunku państwa i Węgrów (nie wszystkich) do Romów.
A jak w tym wszystkim lokuje się sytuacja Romów na Węgrzech? Żle. Co wyniknęło z całej sprawy sądowej, ze skazania zabójców, z całego szumu medialnego? Nic.
No może nie jest to do końca i cała prawda. Z danych dostarczanych w dwóch kolejnych raportach (2008 i 2016 rok) Agencji Praw Podstawowych Unii Europejskiej zrealizowanych w  ramach EU-MIDIS wynika, że sytuacja Romów na Węgrzech nie jest aż taka zła. Wiele wskaźników (także tych dotyczących dyskryminacji) jest lepsza niż średnia dla wszystkich badanych państw. Dotyczy to nawet poczucia dyskryminacji ze względu na bycie Romem. 98% dzieci realizuje obowiązek szkoły, panuje stosunkowo niski poziom segregacji szkolnej, a całkowity brak wykształcenia dotyczy zaledwie 25% Romów. Sytuacja niemalże godna pozazdroszczenia. Jednak bardzo wysoki (około 80%) pozostaje procent niezgłaszania jakichkolwiek form dyskryminacji lub przestępstw wobec Romów. Nie znaczy to jednak, że nie ma takich sytuacji. Takie wyniki badań są zadziwiająco podobne do tych, jakie można by uzyskać jeszcze w latach 80. w większości ówczesnych państw socjalistycznych. Represyjno-nakazowa polityka wobec Romów sprawiała wówczas, że Romowie karnie chodzili do szkoły, oficjalnie dyskryminacji nie było, a dodatkowo Romowie – ze względu na brak zaufania do władz i systemu administracyjnego – nie zgłaszali jakichkolwiek zdarzeń. Czy tak może być na Węgrzech? Może. Populistyczne rządy Viktora Orbána nie sprzeciwiają się aktywności węgierskich nacjonalistów i prawicowych ekstremistów, co zwiększa poczucie zagrożenia Romów i jednocześnie daje pośrednie przyzwolenie na ich codzienną dyskryminację, utrwalając ich poczucie zagrożenia i zastraszenia. Być może jest to kolejna sytuacja, w której Romowie (jak nie raz w swojej europejskiej historii) starają się być jak najbardziej niewidoczni dla systemu.
Po procesie rząd starał się jak najszybciej zapomnieć o całej sprawie. Rodzinom ofiar (staraniem Zoltána Baloga – węgierskiego Sekretarz Stanu ds. Integracji Romów w latach 2010-2012) wypłacono jednorazowe odszkodowania, jednak nie zmieniło się nastawienie Węgrów do Romów. Co prawda od wydarzeń pokazanych w „Wyroku na Węgrzech” nie doszło na Węgrzech do kolejnych działań na taką skalę i z takimi skutkami. To w innych państwach działy się rzeczy po ludzku straszne: na Ukrainie, w Grecji,  w Bułgarii. Nie można także zapomnieć o systemowych działaniach we Włoszech i Francji. Na Węgrzech co jakiś czas zdarzają się terenowe seanse nienawiści, jak choćby w Devecser w 2012 roku, kiedy to węgierscy nacjonaliści z partii Jobbik zorganizowali marsz i protest przeciwko Romom.

A co z codzienną dyskryminacją i rasizmem na Węgrzech? A mają się całkiem dobrze. Nie bardzo ma kto i jak z nimi walczyć.