piątek, 28 lutego 2020

Romski doktorat


Bez dłuższych wstępów i od razu koncentrując się na tym co najistotniejsze – kolejna polska Romni obroniła doktorat.

We wtorek, 25 lutego tego roku na Uniwersytecie Wrocławskim (Instytut Filologii Polskiej) rozprawę doktorską „Wizerunek kobiet romskich w literaturze polskiej i romskiej w latach 1956-2016. Studium porównawcze” napisaną pod przewodnictwem naukowym prof. Justyny Bajdy i recenzowaną przez prof. Piotra Borka i prof. Marcina Szewczyka obroniła mgr Justyna Matkowska.


Wysoka naukowa jakość rozprawy została potwierdzona przez obydwu recenzentów, a spełnianie wymogów dotyczących rozpraw doktorskich określonych w art. 13 ust 1 ustawy z dnia 14 marca 2003 r. o stopniach i tytule naukowym oraz o stopniach i tytule w zakresie sztuki zostało docenione przez komisję doktorską, która jednogłośnie pozytywnie przyjęła rozprawę.
Grono, które pojawiło się na obronie było niewielkie (kilkanaście osób), jednak znalazły się wśród nich osoby najważniejsze – rodzina i bliscy znajomi.


Justyna Matkowska przeanalizowała polskojęzyczną literaturę romską i nieromską z lat 1956-2016 mówiącą o Romnia i przedstawiającą ich wizerunek.
Merytorycznie praca jest bardzo spójna, jej konstrukcja logiczna, spostrzeżenia i wnioski trafne i uzasadnione. Na poziomie panowania nad słowem i pisanym językiem polskim oraz wyrażania myśli naukowej należy ją oceniać wysoko. W niewymiernej i niesparametryzowanej ocenie można by powiedzieć, że całość czyta się bardzo dobrze, a same treści mogą wzbudzać zainteresowanie także u osób dobrze znających temat.
Autorka potrafiła nie tylko na poziomie jednostkowym (i przyczynkarskim) analizować warsztatowo pojedyncze utwory literackie lub ich fragmenty. Jej zdolność badawcza obejmuje umiejętne osadzanie tych mikroanaliz i mikrointerpretacji w szerszym kontekście kulturowym i po części (koniecznym w  przypadku omawiania twórczości Romów i o Romach) społecznym. Na poziomie kulturowym jest to nie tylko osadzenie w powszechnie dostępnej naukowej rzeczywistości poznawczej, ale także w kulturowej rzeczywistości romskiej, z wyraźnym podkreślaniem odniesień do romanipen i rdzeniowych wzorów kulturowych.
Praca ta bezsprzecznie mieści się w dyscyplinie bada literaturoznawczych, jednak śmiało, choć miejscami i intensywnie, sięga do zakresu badań językoznawczych, antropologicznych, kulturowych, ogólnospołecznych, a także historycznych. Nie da się jednak badać dorobku twórczości literackiej o Romach i pisanej przez Romów, bez tak szerokich odniesień, ponieważ takie badania byłoby zbyt ograniczone, akademicko nieudolne i nieniosące niewątpliwie znajdującej się w tej rozprawie wartości dodanej. Rozprawa ta pierwszy w polskiej nauce tak mocno wiąże przekaz literacki i jego uzasadnienie oraz jego interpretację z romanipen i rozumieniem romskiego punktu widzenia, dając całkowicie nowy obraz znanych często dzieł, jednak jak dotąd nigdy nie analizowanych w takiej skali, ani w ramach takiego klucza i układu odniesienia.
W rzeczywistości to romanipen jest w tej pracy głównym narzędziem badawczym wykorzystanym do analizy porównawczej literatury. Miejscami sprawia nawet (mylne) wrażenie, jakby to on była metodologią badawczą. W sumie rozprawa jest przez to literacką analiza oddziaływania romanipen na literaturę. Przez to nie tylko zostaje osiągnięty cel rozprawy, a teza zweryfikowana, ale praca ma unikalny charakter.
Na uwagę zasługuje przyjęty w tytule zakres dat 1956-2016. Wiąże się on zarówno z publikowanym w tym czasie literackim materiałem badanym w rozprawie, a nie analizowanym wcześniej w takim ujęciu kulturowym jakie jest w rozprawie reprezentowane, jak i z szansą na jakąkolwiek polską literaturę romską, która wcześniej (przed wydaniem pierwszego tomiku poezji Bronisławy Wajs właśnie w 1956 roku) po prostu nie istniała.
Cel pracy został jasno sformułowany i mówi o „wydobyciu perspektywy postrzegania wizerunku kobiet romskich w różnych sytuacjach kulturowych (kultury romskiej i polskiej)” lub inaczej to formułując omawia „w jaki sposób uwikłane w kulturowe wzory postrzeganie Romnia oddziaływało na wyobraźnię artystyczną Polaków i Romów oraz dyskurs literacki”, uzupełniając go o wyjaśnienia dotyczące wyraźnej dominanty kontekstu kultury romskiej „w uzasadnionych przypadkach także z odniesieniami do kultury polskiej”. Osiągnięcie tego celu opiera się na „zestawieniu odnalezionych w literaturze wizerunków  kobiet  romskich  i  ustaleniu  procesu  kształtowania  się  ich  reprezentacji w twórczości romskiej i polskiej”. Związana z tym teza mówiła natomiast o „roli literatury w utrwalaniu stereotypowych, mityzowanych i idealizowanych wyobrażeń, a także stopniu trwałości bądź zmienności porównywanych wizerunków przedstawicielek kultury romskiej w tekstach literackich”.
Z celem pracy bezpośrednio wiąże się jej wartość dodana i to co można określić jako novum doktorskie. Jest nim przeprowadzenie analizy przede wszystkim z punktu widzenia kultury romskiej i to w takim stopniu, że można by wręcz mówić o tej pracy, jako o poszukiwaniu literackich tropów eksplikacji romanipen w polskiej i romskiej poezji i prozie odnoszących się do Romnia. Rozprawa, niejako przy okazji, staje się cennym i bardzo uporządkowanym źródłem informacji na temat tego systemu wewnętrznej kontroli i regulacji społecznej. Romanipen to jeden z najbardziej pragmatycznych (o ile nie najbardziej pragmatyczny) i  w rzeczywistości – w lévi-straussowskim ujęciu antropologiczno-strukturalnym – najmniej represyjnych systemów regulacyjnych. Co więcej – pomimo swej trwałości – w ramach skuteczności i związku z realiami życia, dopasowuje się do zewnętrznych warunków świata w jakim  żyją Romowie. Jest precyzyjnie ukierunkowany na przetrwanie grupy i podporządkowanie temu jednostek wchodzących w jej skład, chroni je jednak na równi z ogółem, nawet jeśli jest uciążliwy (w szczególności dla kobiet). Wszystko te cechy są widoczne w poszczególnych fragmentach rozprawy. Justyna Matkowska każdorazowo – nawet jeśli nie czyni tego literalnie – odwołuje się do zasad wynikających z romanipen, a on sam staje się osią rozważań literackich, podstawą oceny i wartościowania wizerunku Romnia oraz punktem odniesienia jednostkowych analiz. Autorka wyraźnie podkreśla zakres swoich analiz, zaznaczając, że teksty nie będą poddawane analizie krytycznoliterackiej.
Pierwszy (z dwóch rozdziałów), to bardzo spójne i zarazem wielowątkowe opracowanie odnoszące się do miejsca romskich kobiet w świecie Romów, do zawiłości skądinąd prostego romanipen i jego znaczenia dla życiowych ról Romnia. W koejnych częściach pierwszego rozdziału Justyna Matkowska, omawiając poszczególne zagadnienie określone w ich tytułach, przywołuje wiele bardzo istotnych etnicznie i kulturowo treści. Z jednej strony wpływają one na sytuację i literacki wizerunek romskich kobiet, z drugiej natomiast są zagadnieniami niefunkcjonującymi w powszechnej świadomości społecznej, a zdarza się, że i różnodziedzinowi badacze tematyki romskiej o nich zapominają. Wśród wielu podstawowych elementów, kluczowe w tym przypadku wydaje się być osadzenie rzeczywistości romskiej w romanipen i charakterystyka sposobu lokowania tego składnika romskiej rzeczywistości kulturowej dokonana przez autorkę: „treść  kodu  kulturowego  to przede wszystkim połączenie braterstwa i pochodzenia, wartości moralnych, wizji świata i sposobu życia wyrażających się w zasadniczym dla budowania wspólnoty elemencie, jakim jest język”.
W części analitycznej (drugi rozdział) Justyna Matkowska nie skorzystała z gotowego i wprowadzonego jeszcze przez Ficowskiego uproszczonego podziału wizerunku Romów w trzech głównych typologiach (przestępcza, operetkowa i demoniczna). Opracowała natomiast własny klucz kategoryzacyjny, w jakimś stopniu odwołujący się do powyższych typologii, jednak bardziej jednoznaczny i korzystający aż z sześciu pól semantycznych. Z tego podziału wyłania się wizerunek romskich kobiet, które w powiązaniu z poszczególnymi kategoriami okazują się być: sprawcze, kontrolujące, tradycyjne, postępowe, wielowykluczone, tajemnicze, pracujące. Wszystkie te elementy znajdują się w wykorzystanej do analizy literaturze, a ponadto wszystkie znajdują odzwierciedlenie w zagadnieniach kulturowych opisanych w pierwszym rozdziale, będąc przy tym składnikami romanipen.
Możliwą pułapką, której autorka uniknęła, jest nadmierna koncentracja na osobie Bronisławy Wajs. Z jednej strony odniesienia do jej tekstów pojawiają się w poszczególnych podrozdziałach, a z drugiej poświęcona jest jej odrębna cześć drugiego rozdziału. Jest to jednak wykonane w sposób bardzo zrównoważony, podrozdział ma charakter odrębnej analizy wizerunkowej, niemalże czyniąc z największej romskiej poetki odrębną kategorię badawczą, co prowadziło do poszukiwania i analizowania papuszowych tropów w literaturze stworzonej przez innych autorów. Jakiekolwiek odwołania do jej biografii są opisane w ścisłym związku z twórczością i z widocznym w niej wizerunkiem romskich kobiet, analizowanym pod kątem kulturowej romskości.
W rozprawie znajduje się wiele istotnych z punktu widzenia kultury i tożsamości Romów wniosków i stwierdzeń, które świadczą o wyjątkowym i analitycznym podejściu autorki do romskiej kultury. Jest nim choćby zdanie „Niewinność i czystość rytualna są dla kobiety ekwiwalentami tożsamości kulturowej”, co wynika wprost z pełnego rozumienia romanipen, a jednocześnie może i powinno stanowić podstawę do skoncentrowanego na znaczeniu tego zdania badaniu o charakterze kulturowym, być może antropologicznym, czy nawet społecznym i co jednocześnie jest w rozprawie ważnym elementem analizy literatury. Bardzo interesujące są także wnioski wynikające  z analizy wizerunku romskiej kobiety jako Wędrowczyni. Dla nie-Romów mieści się on w kategorii powszechnego postrzegania romskich kobiet, wizerunku mitycznego i zarazem tajemniczego. Justyna Matkowska wskazuje jednak na jego inną rolę – bardzo ważną dla Romów: „kreowany przede wszystkim na potrzeby Romów jako wspólnoty kulturowej, ich pamięci zbiorowej i w celu zachowania tożsamości przyszłych pokoleń. Był niepotrzebny, dopóki codzienne życie w drodze było powszechnym doświadczeniem społeczności”. W innym miejscu natomiast autorka pisze: „Kobiecość, a jednocześnie romskość łączą się z tajemniczością i przenikliwością”. To wydaje się być dość oczywistą konkluzją, jednak Justyna Matkowska nie odnosi tego wyłącznie do przedstawicieli społeczeństwa większościowego, ale dość zaskakująco takie postrzeganie romskich kobiet przypisuje także Romom.
Na koniec trzeba przytoczyć dwie konkluzje, które pojawiły się w rozprawie. Pierwsza odnosi się do twórczości nie-Romów: „Narracja tych utworów była najczęściej niezgodna z tym, w jaki sposób Romowie   postrzegają   samych   siebie.   Sztuka   stała   się   narzędziem   promowania i  utrwalania,  a  także  ukazywania  zdominowanego  przez  siłę  stereotypów wizerunku przedstawicieli społeczności romskiej.”, druga natomiast do twórczości romskiej: „Ponadto poprzez sztukę artyści romscy podejmują walkę ze stereotypami, uprzedzeniami i antycyganizmem.”.
W rozprawie jest wiele ważnych wniosków, a na szczególną uwagę zasługuje choćby to, że wizerunek romskiej kobiety przedstawiany w nie-romskiej literaturze odbiega od jej ideału obowiązującego w romskiej wspólnocie, albo to że Romowie w swojej twórczości prawie w ogóle nie korzystają z polskiego bogatego dorobku literackiego.
Rozprawę kończy prowokacyjne pytanie, inspirujące do szerszych badań łączących analizę literatury z badaniami społecznymi: „Czy tradycyjny świat cygańskiego tabu, honoru, patriarchatu i konserwatywnych wartości przetrwa już tylko w (literackim) micie?”.

Podsumowując, rozprawa dr Justy Matkowskiej nie tylko jest sukcesem kolejnej młodej romskiej badawczyni (i promotorki - prof. Justyny Bajdy), ale także ważnym wkładem w polskie badania romologiczne. Teraz należy oczekiwać, na jej książkowe – nieco przeredagowane – wydanie.



wtorek, 18 lutego 2020

VI raport


W artykule 31 ustęp 3 ustawy z dnia 6 stycznia 2005 r. o mniejszościach narodowych i etnicznych oraz o języku regionalnym (strona 18), zapisano:
Minister właściwy do spraw wyznań religijnych oraz mniejszości narodowych i etnicznych przygotowuje, nie rzadziej niż raz na dwa lata, raport dotyczący sytuacji mniejszości w Rzeczypospolitej Polskiej, uwzględniając informacje, o których mowa w ust.1. Raport podlega zaopiniowaniu przez Komisję Wspólną.


Dlatego też bez większego problemu, na stronie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji w dziale Mniejszości Narodowe i Etniczne (Prawo/Ustawa o mniejszościach narodowych i etnicznych oraz o języku regionalnym/Raporty ustawowe) na dole strony pod pierwszym raportem z 2007 roku można znaleźć „Szósty raport dotyczący sytuacji mniejszości narodowych i etnicznych oraz języka regionalnego w Rzeczypospolitej Polskiej” z 2017, sygnowany rokiem 2019 i jak dotąd nieprzyjęty przez Komisję Wspólną. Obejmuje on lata 2015-2016. Już tu pojawia się pytanie, kiedy zostanie opracowany i przyjęty raport z 2019 roku, za lata 2017 i 2018. Zapewne w przyszłości.
Raport mówi o wszystkich polskich uznanych w  świetle polskiego prawa mniejszościach, choć oczywiście najbardziej interesujące jest to, jak opisywana jest mniejszość romska. Oczywiście większość danych liczbowych pochodzi ze spisu powszechnego (odległego od opisywanego w raporcie zaledwie o 4-5 lat, lub sięgając do pełniejszego metodologicznie spisu powszechnego z 2002 roku – 13-14 lat).
Szczególną uwagę zwracają dwa błędy ortograficzne, jednak w przypadku pomijania wielkich liter w nazwie Rzeczpospolita Polska przez Ministerstwo, ortograficzny aspekt tego błędu jest chyba najmniejszym problemem.

http://mniejszosci.narodowe.mswia.gov.pl/mne/prawo/ustawa-o-mniejszosciac/raporty-ustawowe

Biorąc pod uwagę jak bardzo w  języku jest zakodowana dyskryminacja i jak uciążliwa jest – obok codziennej – dyskryminacja systemowa, warto zwrócić uwagę na jedno ze sformułowań i możliwy jego odbiór. W raporcie, przy okazji podawanie różnorodnych danych dotyczących mniejszości, w wielu miejscach (co niewątpliwie jest pozytywnym zjawiskiem) pojawia się informacja, że należy ją traktować odrębnie i indywidualnie. Jednak na stronie 10 raportu można przeczytać: Zwłaszcza wśród mniejszości romskiej (35,74 %) wyraźny jest znacznie niższy niż wśród pozostałej części społeczeństwa odsetek osób pozostających w formalnych związkach małżeńskich. I z formalnego (polskoprawnoadministracyjnego) punktu widzenia wszystko się zgadza. Jednak należy podstawić pytanie, czy ten raport będzie czytany wyłącznie przez osoby znające meandry romskiego prawa zwyczajowego i znaczenie oraz pierwszeństwo ich własnych norm kulturowych, czy też przeczytać może go każdy? Pozostawiając bez odpowiedzi to retoryczne pytanie, z takiego sformułowania wynika, że Romowie rzadko żyją w małżeństwach. Dlaczego? No może dlatego, że są tak operetkowo-romantycznie oderwani od rzeczywistości; a może dlatego, że są rozpustni, albo są dzikusami i nie wiedzą, że jest coś takiego jak małżeństwo. Oczywiście to skrajne sposoby podejścia do takiej sytuacji. Jednak dla Romów romski ślub jest o wiele bardziej potwierdzony formalnie niż ten, który jest brany pod uwagę w oficjalnym spisie ludności. Jednak dla jednej małej mniejszości nie ma co komplikować ogólnopolskich badań. Jednak akurat w tym raporcie, można było albo inaczej to sformułować, albo nieco wyjaśnić (choćby w przypisie).
Wśród wielu bardzo przydatnych i interesujących informacji pojawiło się także wyraźne wskazanie na to, że Jednym z czynników utrudniających integrację Romów, ale również hamujących wchodzenie Romów na rynek pracy, jest ich stereotypowy i zazwyczaj negatywny wizerunek, rozpowszechniony wśród nie-romskiej większości (strony 36-37). Z tego w oczywisty sposób wynika dyskryminacja. Nie o to jednak w tym przypadku chodzi. Konstatacja słuszna, jednak propozycje jej zmiany, to łączenie działań dostarczających rzetelnych informacji na temat Romów z podtrzymywaniem ich tożsamości etnicznej. Czyli znowu dni kultury, koncerty, wystawy, plenery, warsztaty. Raz, że takie działania gromadzą raczej wyłącznie już przekonanych, lub tych którzy przyszli pobujać się przy romskiej muzyce i niczym więcej nie będą zainteresowani. Pamiętając, że raport dotyczy okresu 2015-2016, należy jednak pomyśleć o innych sposobach dotarcia do niechcących być przekonanymi. Być może należałoby przeprowadzić analizę zmiany do jakiej doszło w  Polsce w ciągu ostatnich kilkudziesięciu wobec osób z niepełnosprawnością. Oczywiście nigdy nie były one na pozycji potencjalnego kozła ofiarnego, zatem pułap wyjściowy stosunku do tej grupy osób był zupełnie inny. Jednak do powszechnej zmiany doszło. Dla młodzieży wręcz nie do pomyślenia są obecnie jakiekolwiek żarty z tej grupy, co jeszcze w latach 90. ubiegłego wieku nie było niczym szczególnie nieakceptowalnym. Bez względu na to jednak, w jakim kierunku powinny iść mechanizmy destereotypizacji Romów, dotychczasowe formy działań w tym zakresie przynoszą słabsze skutki niż aktywność na rzecz podniesienia poziomu wykształcenia wśród Romów.
Bardzo ważne zdanie znalazło się w podsumowaniu omawiania tego zagadnienia: Wzrost aktywności obywatelskiej Romów jest ściśle powiązany ze skutecznym rozwiązywaniem najważniejszych problemów tej społeczności. I dotyczy to aktywności nie tylko w ramach organizacji pozarządowych, ale także aktywności zawodowej i udziału w edukacji. I to przed wszystkim Romnia. Jednak obecnie znacząca pomoc państwa polskiego dla rodzin wielodzietnych i kobiet wychowujących wiele dzieci, pośrednio wpływają na obniżenie aktywności pozadomowej kobiet. W tym także przedstawicielek mniejszości.
Jeszcze jeden fragment zwraca szczególna uwagę: Szeroki wachlarz działań służących umacnianiu ducha tolerancji oraz dialogu międzykulturowego jest podejmowany na szczeblu lokalnym przez jednostki samorządu terytorialnego. Brzmi to bardzo ironicznie, jeśli weźmie się pod uwagę, że w jednym z raportowanych lat rozpoczęła się znana sprawa prób przesiedlenia Romów z Limanowej do innej gminy. Najczęściej (nie zawsze) niestety samorząd terytorialny nie do końca wie co czyni.
Pomimo koncentracji na problematyce dotyczącej Romów, raport jest bardzo interesujący także w przypadku innych mniejszości i warto się z nim zapoznać w całości. To zaledwie 148 stron (+ załączniki).
Jednak nie mniej warto zapoznać się z krytyczną (choć i pozytywną) opinią na jego temat, przygotowaną przez Prezesa Stowarzyszenia Romów w Polsce – Romana Kwiatkowskiego. Aby nie odciągać od przeczytania jak zawsze trafnej wypowiedzi, wystarczy wspomnieć dostrzeżony przez niego błąd, zgodnie z którym według raportu najliczniejszą grupą Romów w Polsce są Romowie Karpaccy, podczas gdy jest to wciąż (i zapewne długo tak pozostanie) – Polska Roma.

http://stowarzyszenie.romowie.net/-699.html

Bardzo niepokojące jest przyjmowanie raportu z aż takim opóźnieniem. Już w samą podstawową procedurę jego powstawania jest wpisane (zrozumiałe) opóźnienie, jednak sygnowanie raportu datą o 3 lata odległą od opisywanych zjawisk i przyjmowanie go dodatkowo w kolejnym roku sprawia, że jego wartość ma wymiar niemalże wyłącznie historyczny. W rzeczywistości jest to jedyny regularny, a przede wszystkim rządowy (ministerialny), dokument opisujący sytuację mniejszości narodowych i etnicznych w Polsce. Zatem z założenia jest to dokument cenny i użyteczny. I tak jest w rzeczywistości. Jest to bardzo dobry materiał wyjściowy do opracowania zagadnienia jaki jest zakres postrzegania Romów przez polski rządowy system instytucjonalny. Jednak 3-letni odstęp czasu pomiędzy „dzieje się” a „mówimy o tym”, to jednak przesada. Podobnie zresztą jest także ze spisem powszechnym i oficjalnymi danymi liczebności Romów w Polsce. Wciąż jedynymi względnie wiarygodnymi danymi są te, które pochodzę ze spisu 2002 (wynika to z metodologii pozyskiwania danych w spisie z 2011 rok), a biorąc pod uwagę wejście Polski do Unii Europejskiej i strefy Schengen, trudno uwierzyć, że struktura demograficzna mniejszości romskiej (12731 osób, w 2011 – 16723 osób) w Polsce nie uległa od tego czasu zmianie. Pomimo tego, że co roku powstają nowe opracowania na temat Romów (kulturowe, społeczne, naukowe), to w zakresie faktograficznym (liczbowym) korzystają z opracowań GUS i dokumentów rządowych. Pojawiające się w nich błędy lub mało aktualne dane, wpływają na ich jakość i ostatecznie także wiarygodność. Podobnym problemem jest to także dla opracowywanych programów i strategii lokalnych, a także sprawozdawczego informowania instytucji ponad- i międzynarodowych. Może to mieć szczególne znaczenie dla instytucji Unii Europejskiej, które są na etapie opracowywania kolejnego etapu ogólnounijnej, romskiej strategii, uwzględniających przy tego typu pracach informacje o lokalnej (krajowej) sytuacji Romów.



sobota, 8 lutego 2020

Viki


Viki Gabor tu, Viki Gabor tam. O taka polska młoda gwiazda. Gwiazda – tak, młoda – tak, polska… No właśnie. A przecież jej wygrana w konkursie Eurowizja Junior 2019 to w sumie taka była miła i dobra dla wszystkich Polaków wiadomość. Ale jednak nie. Bo przecież „nie jest Polką”.

https://www.instagram.com/vikigaborofficial/?hl=pl

To z zawiści? Z zazdrości? Polactwa? Bo rzeczywistość musi skrzeczeć i trzeszczeć (Reality Bites)? Bo nie może być o tak po prostu? Bez ciągłej walki, szukania problemów i wrogów?
Już o niej niedawno coś było, ale jeszcze raz kilka słów przypomnienia. Viki Gabor jest Romni. Ale nie to jest problemem. Mieszkała natomiast przez jakiś czas (7 lat) w Wielkie Brytanii. I jeszcze na dodatek nie urodziła się w Polsce, tylko w Niemczech. To, że mieszka w Nowej Hucie, że pięknie (naprawdę) mówi po polsku, że jej rodzice są Polakami, którzy na jakiś czas z Polski wyemigrowali i wrócili do Polski – nie ma znaczenia. Zgodnie z wpisami (powtarzanymi w wielu mediach) polskich użytkowników internetu jest „szwabką”, „cyganką”, „Cyganką z Niemiec”, objawem „multi-kulti” i generalnie czymś nie do zaakceptowania dla Prawdziwych Polaków (w skrócie PePe, albo „Pe do kwadratu”). No i generalnie powinniśmy się tego wstydzić.
Pięknie, soczyście i zarazem konkretnie zostało tu ujęte (jak zawsze zresztą) przez Stowarzyszenie Romów w Polsce. Nie sposób nie zgodzić się z tak sformułowaną analityczną opinią:

niezwłocznie odezwały się demony zła, rasizmu i ksenofobii, szczególnie w Internecie. Dla niektórych ludzi reprezentowanie Polski zarezerwowane winno być tylko dla etnicznych Polaków. Nieważne czy chodzi o rywalizację na niwie kulturalnej, sportowej, czy jakiejkolwiek innej. Inna sytuacja stanowi podważenie racji stanu naszego kraju. Polska ma być tylko dla obywateli narodowości polskiej, obywatele reprezentujący mniejszości narodowe, czy etniczne mogą być co najwyżej tolerowani

http://stowarzyszenie.romowie.net/W-dniu-wczorajszym-tj.-26-listopada-2019-r.-opublikowalismy-na-naszej-stronie-oswiadczenie-zwiazane-ze-zwyciestwem-Wiktorii-Viki-Gabor-d-697.html

Zatem tylko etniczni Polacy. No to koniecznie trzeba przypomnieć jeden drobny szczegół. Oczywiście w wielu polskich rodzinach prowadzone są amatorskie i dokładne badania genealogiczne i wielu Polaków zna dzieje swoich przodków choćby do początku XIX wieku. Czasem sięgają i dalej. Wiedzą też, w jakim procencie są Polakami czyli np. który z pra lub prapradziadków Polakiem nie był. Ale wielu, to nie znaczy wszyscy ani większość. To zaledwie kilak procent polskich rodzin. Większość Polaków nie wie, jakie są ich etniczne korzenie. I to choćby w czwartym pokoleniu. Bo na pytanie kim był twój pradziadek potrafią odpowiedzieć „nie wiem, ale na pewno był Polakiem”. A był? Bo? Bo tak chcemy? A jeśli nie był? Bo to wyjdzie z badań genetycznych (coraz tańsze, coraz powszechniejsze). A jak wyjdzie to co? Ktokolwiek posypie głowę popiołem jeśli okaże się że pod koniec XIX wieku całą jego rodzina przyjechała do Polski na przykład z terenów Czech? I co jeśli tak będzie z rodziną któregoś z krzykaczy wrzeszczących „szwabka, „cyganka”… Nic nie będzie. Dalej będzie wrzask o multi-kulti i inne takie tam… A czy na pewno pamiętam (prawda, którą do znudzenia warto powtórzyć po raz kolejny), że Romowie mają wyraźnie (w ramach poszczególnych grup) udokumentowany rok (lub wiek) przyjazdu do Polski? Niektórzy są tu od 700 lat, niektórzy 400, jakaś cześć 150. Kto z nas – głównonurtowej, białej społeczności ma bezwzględną pewność, że także nasi przodkowie tak długo byli w Polsce? Niewielu. Kto najgłośniej krzyczy „łapać złodzieja”? Czyżby inni złodzieje?
A nawet jeśli Viki jest posiadającą polskie obywatelstwo i taką tożsamość „cyganką” (w rzeczywistości przede wszystkim „Cyganką”, a zasadniczo i poprawnie „Romni”)? To co z tego?  Czy przyszło nam żyć w jednolitym etnicznie państwie narodowym? Nie. Prawie. Po drugiej wojnie światowej Polska stałą się o wiele bardziej jednolita etnicznie (na poziomie 98%) niż było to przed wojną (78%). Tym samym Polska stała się najbardziej jednolitym etnicznie państwem w Europie. Jednak te przedwojenne 22% to byli Polacy innego pochodzenia. I tak samo obecnie ten niewielki procent niepolskich mieszkańców Polski, to dalej są Polacy innego pochodzenia (romskiego, czeskiego, karaimskiego…).
A jak to jest z tą historią Viki? Rodzice wyjechali z Polski do Wielkie Brytanii z małą Viki. To naprawdę straszne. Jak mogli (nieważne czy w latach 90. XX wieku, czy już w XXI wiek)? Zapewne tak samo jak może milion lub więcej Polaków mieszkających w  Wielkie Brytanii. Czy ktoś odmawia im bycia Polakami? No jednak nie. Ale oni nie są Romami. No a gdyby byli i wyjechaliby z Polski, to przestali być Polakami? Tak? Nie.
I to urodzenie się Viki właśnie w Niemczech. No jak można? Toż Niemcy to największy wróg Polski. I każdy kto tam mieszka na pewno staje się też wrogiem Polski. Historia (nie ta o Wielkiej Lechii i niezłomności starożytnych Lechitów walczących z dinozaurami) mówi o ciągłych walkach i konfliktach Polski z Rosją. Natomiast po Grunwaldzie granica Polski i państewek niemieckich była zasadniczo bardzo długo granicą spokojną. Oczywiście były i zabory i ogromna tragedia narodów Europy podczas II wojny światowej. Wywołanej nie przez nikogo innego, jak przez Niemców pod przywództwem austriackiego niespełnionego malarza. Już były w Polsce czasy, rządy i retoryka, które nie z Rosji, ale z Niemców czyniły największych wrogów Polski.
No właśnie kwestia urodzenia. Jeśli z tego powodu Viki jest nazywana w ten sposób, czy to sugeruje że znaczenia ma nie krew i pochodzenia a miejsce urodzenia? No to w takim razie należy uznać, że trzecie pokolenie rumuńskich Romów mieszkających w Polsce, to Polacy. Jeśli tak, to świetnie, tylko trzeba to usankcjonować. I będzie wtedy można dla Romów z Wrocławia, Poznania, Gdańska zrobić więcej. Bo na razie są uznawania dalej za obywateli Rumunii, bo nie ma znaczenia miejsce gdzie się urodzili, ale to z jakich rodziców. Zatem albo tak albo tak. Albo Viki albo rumuńscy Romowie. Ktoś Polakiem będzie. Chyba że chodzi o to, aby decydować indywidualnie i to tak jak się chce. A jeśli nie spełni to kryteriów i norm międzynarodowych? A kto się będzie tym przejmował? Czy jakiś ONZ albo Rada Europy wojsko nam przyśle?
Straszno już było. Teraz jest smutno. Będzie jeszcze straszno i straszniej, bo już na pewno nie zdziwnie i zdziwniej. A w tym konkretnym przypadku gdyby Viki nie była Romni, to poziom ataku, hejterstwa i negatywnych skojarzeń byłby mniejszy albo żaden. No na przykład gdyby była błękitnooką blondyneczką. No na przykład z polskiej rodziny pochodzenia czeskiego. Czechów lubimy. Byłoby dobrze.
Jednak nie zawsze jest tak jak się chce. Dlatego Viki Gabor jest Romni. Romni zdolną, sądząc po wypowiedziach medialnych – myślącą i na swój wiek mądrą. Ale Romowie bywali i jak widać dalej są łatwym celem ataków. Łatwo uczynić z nich kozły ofiarne. Bo zawsze muszą być. Bo nigdy wina nie będzie leżała po stronie Prawdziwych Polaków. A tak w sumie, to jaki był problem w tym, aby to archetypiczna Prawdziwa nieletnia Polka wygrała Eurowizję Junior 2019? Przecież jest to możliwe. Trzeba jednak pracy, samozaparcia, zdolności, talent, poświęceń… I sukces jest już w zasięgu ręki. Na przykład rok wcześniej przecież tak było.
Jest w Polsce grupa ludzi, którzy by nie dali jej głównej nagrody. Tak samo jak zapewne ta sama grupa nie dałaby nagrody Nobla Oldze Tokarczuk. Nie dali-BY. Ale na szczęście to nie oni decydują. Nie oni dają, nie oni przyznają, nie oni oceniają, nie oni doceniają.
Cały czas jest taka jedna nadziej, że te wszystkie wpisy w internecie, to z głupoty, z niewiedzy, z nudów, że piszący to mają 11, może 14 lat i akurat mieli taki nastrój, że był to durny żart, że zrobili to dla beki, bo mogą, bo tak wymyślili. To taka nadzieja. Jednak może się ona okazać całkiem płonna. Może jednak ci, którzy to napisali są dorośli. Może nawet wierzą w to, co napisali. I wtedy – bez względu na to jak wielu lub niewielu jest ich w Polsce – naprawdę robi się strasznie i straszniej. I to, że zarówno Rzecznik Praw Obywatelskich, jak i prokuratura zainteresowali się tą sprawą, nic nie zmienia. Problem jest.

https://www.youtube.com/channel/UCiBh5_UvGDpxIu2JHs7rqEA

To jest fakt: w 2019 roku zwyciężczynią Eurowizji Junior została 12-letnia Polka romskiego pochodzenia. Można z nim dyskutować, bo czemu nie. Można z nim walczyć, pluć na niego, zaprzeczać, zamykać oczy, chować głowę pod poduszkę, tupać i powtarzać tysiąc razy nie nie nie i wylać wiadra werbalnych pomyj… Ale to nic nie zmieni. Polka.