sobota, 28 września 2019

Coś pozytywnego


W dyskursie medialnym i społecznym wyraźnie widocznym jest negatywny stosunek do Romów. Oczywiście nie dotyczy to każdej grupy społecznej, jednak patrząc choćby na badania dotyczące niechęci (57%) i chęci (17%) do konkretnych grup narodowych (tu przynajmniej uznaje się Romów na naród a nie „jakąś grupę”, co jest spuścizną późnośredniowiecznego nastawienia do nich reprezentowanego wówczas w wielu państwach obecnej Europy Zachodniej), wyraźnie widać tego typu negatywną tendencję. Oczywiście o wiele chętniej tego typu opinie i wypowiedzi pojawiają się w mediach społecznościowych i w ogóle w internecie, niż podczas indywidulanych rozmów lub wystąpień na żywo skierowanych do większej grupy osób. Przy czym wypowiedzi w mediach społecznościowych i komentarzach zamieszczanych w internecie nie są anonimowe, bo nie o anonimowość w tym przypadku chodzi, ale mediospołecznościowe/internetowe zapośredniczenie przekazu prywatnego, który przefiltrowany przez media społecznościowe staje się przekazem publicznym o charakterze prywatnym (a może bardziej przekazem prywatnym o charakterze publicznym?), czego nie zawsze są świadomi (można chyba tu mówić albo o mechanizmie wyparcia, albo niewiedzy) ci, którzy tego typu wypowiedzi generują. Mówiąc, że wypowiedzi takie się pojawiają, trzeba mieć na myśli to, że to my je tworzymy. My, a nie oni. Bo owo „my” dotyczy Polaków i polskiego społeczeństwa w całości (tu trzeba mówić o odpowiedzialności zbiorowej skoro obarcza się nią wszystkich Romów), a nie wąskiej grupy, która koniecznie chce słowem zaszkodzić Romom. A właściwie „Cyganom”, bo to określenie niemalże zawsze automatycznie staje się elementem pragmatycznego wartościowania, określającego negatywne nastawienie do tej mniejszości (romskiego narodu).

Podejmując ilościowe badania nad negatywnym (wobec Romów) dyskursem medialnym, łatwo wpaść w pułapkę nadmiernych oczekiwań, które mają z założenia doprowadzić do wniosków, że w dyskursie tym (zarówno uwzględniając cały polskojęzyczny dyskurs, albo nawet węziej – cały polskojęzyczny dyskurs na temat Romów) udział wypowiedzi szkalujących, negatywnych, nienawistnych i złych w stosunku do Romów, będzie procentowo analogiczny do badań CBOS określających niechęć wobec tej grupy (zatem aż 57%). Tak jednak nie jest.
Po pierwsze dlatego, że w ogóle podejmowanie tematu Romów (czy to w prasie, czy w mediach audiowizualnych, czy w mediach społecznościowych) jest stosunkowo rzadkie. Co prawda jest ono zawsze wyraźne, jednak nie zawsze negatywnie. Wyrazistość tego przekazu wiąże się ze standardami działania prasy powiązanymi z oczekiwaniami odbiorców. Komunikaty pozytywne (dość przewrotnie: „dziś żaden Rom niczego nie ukradł, nikogo nie oszukał i nic nie chciał od nikogo”) mogłyby się pojawiać przez większość dni w roku (w odróżnieniu od niemożliwości generowania tego typu prawdziwych komunikatów przyjmujących za podmiot „Polaka” lub „polskiego katolika”), jednak nikogo by to nie interesowało, zgodnie z hasłem szkockiego instytutu badań mediów: „More bad news”.
Po drugie natomiast, pomimo łatwego do wygenerowania poczucia, związanego z pierwszą przyczyną, że o Romach ciągle się mówi źle, to jednak liczba negatywnych wypowiedzi w różnorodnych mediach na temat Romów nie osiąga udziału procentowego negatywnego nastawienia do tej grupy w badaniach CBOS. W wielu przypadkach wypowiedzi medialne są obojętne pod względem oceny tej grupy, wiele osób potrafi sformułować pozytywne zdania o nich (nie zawsze wywołujące jeszcze bardziej negatywną reakcję), a i w klasycznym przekazie dziennikarskim Romowie najczęściej nie są opisywani w sposób negatywny. O wiele częściej stają się przykładami ofiar bezdusznego systemu, polityki rządku, lokalnej polityki samorządowej, okoliczności lub uwarunkowań kulturowych. Podobnie jak mowa nienawiści stanowi jedynie (wciąż bardzo wyraźną przez swoją bezkompromisowość i napastliwość) niewielką część wypowiedzi pojawiających się we wszystkich mediach (nawet w granicach co najwyżej 1%), tak też jest i z atakami na Romów w mediach. Oczywiście nawet tak mała liczba przejawów negatywnego nastawiania odbiorców komunikacji medialnej może prowadzić do tragedii, ataków na Romów (werbalnych i fizycznych), zwiększania dyskryminacji i nie można lekceważyć takiego a nie innego stosunku społecznego to tej grupy, szczególnie jeśli przekaz trafia na podatny grunt, kogoś bardzo niezadowolonego lub wręcz „wściekłego”.  Jednak nie jest to kwestia liczby i równomiernego rozkładu w przekazie medialnym tego typu treści, ale właśnie ich kumulacji, intensywności i wyrazistości.
Najczęściej serie negatywnych wypowiedzi są rozpalane przez konkretne sytuacje (nie zdarzające się przy tym aż tak często) i to nie zawsze związane z okołoprzestępczym zachowaniem Romów, ale raczej ze stałymi punktami zapalnymi, których w Polsce jest kilka. W ostatnich latach są nimi Puławy, Maszkowice i Limanowa. W każdym z tych przypadków ważnym elementem niechętnych Romom zachowań i wypowiedzi jest niezadowolenie społeczne i poczucie takiejże niesprawiedliwości, bo Romowie mają na pewno lepiej niż „(prawdziwi) Polacy”, a dominującym przekazem jest to, że Romowie dostają wszystko za darmo, nie chcą pracować, a Polacy po nic nie wyciągają ręki i uczciwie i ciężko pracują na chleb swój powszedni. Uff… Nawet starając się nie przekraczać progu złośliwości nie sposób nie zapytać, kto chętnie zatrudni Roma, kto zamienia się z nimi na mieszkanie (albo życie) i czy większość komentujących Polaków na pewno nie będzie brało chętnie finansowych dodatków zawierających w swojej nazwie „+”: na dziecko, na wychowanie, na emeryturę, na firmę, na krowę, na koguta, na cokolwiek do czego ten plus zdoła się przyczepić, a właściwie do czego większość polskich partii zdoła go przyczepić w ramach festiwali obietnic i kupowania akceptacji społecznej dla swojego programu politycznego.

Ponownie i bezkompromisowo trzeba jednak podkreślić, że nie można lekceważyć (nawet) nielicznych i (jednak) wyraźnych i wpływających na odbiorców przekazów medialnych i pozamedialnych reprezentujących negatywne nastawienie do Romów i powielających stereotypu i wzmacniających uciążliwą codzienną (a czasem i systemową) ich dyskryminację.

Jak już zostało wspomniane o wiele mniej docierające do świadomości społecznej są pozytywne i obojętne pod względem wartościowania komunikaty dotycząc Romów. Jednak są one bardzo interesujące, tym bardziej gdy trafiają się w strumieniowych seriach festiwali nienawiści i niechęci pojawiających się pod materiałami prasowymi i audiowizualnymi zamieszczanymi w internecie pod postacią komentarzy. Interesująca jest także reakcja innych komentujących (najczęściej po prostu wulgarna lub proponująca zabranie Romów do siebie do domu) na takie pojedyncze (nieliczne) pozytywne (lub strofujące nienawistników) wypowiedzi. Wiążą się one z już przywołanymi sytuacjami w Puławach (gdzie być może – taka opinia pojawiła się w mediach internetowych – rozpalenie antyromskiego nastawienia było jedynie narzędziem uzyskania poparcia społecznego przez jednego z byłych radnych), Maszkowicach (gdzie panuje od zawsze bardzo złożona sytuacja społeczna i ekonomiczna koncentrująca się w ostatnim czasie na problemach mieszkaniowych i samowoli budowlanej) oraz Limanowej (także tutaj sytuacja jest skomplikowana, wielowątkowa, w ostatnich latach dotycząca przede wszystkim prób eksmisyjnego rozśrodkowania Romów do innych miejscowości i gmin).

Dobrym przykładem (wybór należałoby nazwać celowym lub po prostu tendencyjnym i pasującym, co jednak nie obniża jego wartości, ponieważ jest to sytuacja i komentarze prawdziwe) jest grupa komentarzy (na dziś 158) pod materiałem zamieszczonym na profilu Youtuba publicystykatvp „Dziś prawdziwych Cyganów nikt nie chce - Sprawa dla reportera” z maja 2017 roku. Już sam materiał jest bardzo interesujący, jednak w ramach „czegoś pozytywnego”, tym razem chodzi wyłącznie o komentarze i to te nieliczne – pozytywne. Co ciekawe, wszystkie komentarze zaczęły się pojawiać dopiero od listopada 2018 roku.

https://www.youtube.com/watch?v=aupucBfZjOI&lc=UgyAJ3PF9oxmFMy7O294AaABAg

Pomijając komentarze negatywne (choć warto je poczytać, bo to prawdziwy festiwal pretensji, obrażania i jest to chyba jeden z „najciekawszych” zbiorów wypowiedzi tego typu wobec Romów), można wśród wpisów znaleźć wypowiedzi o innym nacechowaniu. Swoją drogą można by zapytać, ile osób wśród tych oburzonych Romami przekroczyła wiek (choćby) 15 lat, bo nakręcanie negatywnych sytuacji „dla beki” albo „bo można” nie jest czymś niespotykanym, a ortografia niektórych wpisów wskazuje na dość swobodny do niej stosunek).
W sumie udało się zidentyfikować 28 pozytywnych/broniących komentarze. To daje 17% takich komentarzy. To bardzo dużo biorąc pod uwagę ogólny poziom i ukierunkowanie większości wypowiedzi oraz ogólną „atmosferę” jaka zapanowała „pod” zamieszczonym materiałem filmowym. Mają one różnorodny charakter. Część z nich pojawia się w ramach rozbudowanych mikrodyskusji prowadzonych pomiędzy komentującymi, tłumaczących sytuację Romów, w części znajdują się wypowiedzi dwóch osób deklarujących się jako Romowie, co jednak w jednym przypadku jest dość wątpliwe. Jednak nawet przyjmując, że tylko jeden komentujący jest Romem, to obecność jego wypowiedzi wśród 158 komentarzy i jego osoby wśród powiedzmy w sumie 100 osób wypowiadających się, jest przykładem całkiem porządnego włączenia cyfrowego Romów.
Poniżej zostało przytoczonych kilka komentarzy pozytywnych, każdy pisany przez inną osobę, które pokazują jaki stosunek do negatywnych zachowań werbalnych wobec Romów ma część (prawdopodobnie znaczna, ale mniej chętna do brania udziału w  tego typu beznadziejnych dyskusjach) spośród Polaków.

„Wasze komentarze to jedna podłość! Polak potrafi!!! Zazdrość i rasizm!”

„Jak czytam te komentarze to po prostu wstydzę się za Polaków…..”

„drodzy ludzie, dlaczego zawsze ten scheis rasizm kocha waszego następnego jak siebie w kółko rassimus nie ma znaczenia, czy biegun cygański czy afrykański jesteśmy po prostu ludźmi Jestem z Berlina i chciałbym pomóc rodzinie finansowo Życzę wam wszystkiego, co najlepsze w sercach za komentarze rasistowskie Bóg może wam wybaczyć”

„Europejczycy mówią,że Polacy kradną i piją. Polacy mówią,że Romowie nie pracują . Romowie mają wszystkich gdzieś, bo to jest naród koczowniczy i zwykły Gadzio nie zrozumie Roma.”

„Ja pierdole wybaczcie ostre słowo czytając wasze komentarze zygac się chce,i to Wy nazywacie siebie Polakami,mając pretensje do Romów,kto Was i gdzie wychował,pierdoleni rasiści,identycznie można Was porównać do Gestapo czy Wermachtu,pewnie jakby Adolf żył przyjąłby Was z otwartymi ramionami byście egzekucję wykonywali,ludzka bydlęca znieczulica w Polskim narodzie.”

Te wypowiedzi – bardzo różnorodne pod chyba kąxdym względem – dobrze charakteryzują podejście większości negatywnie komentujących. Polak Polakowi Polakiem, a Romowi – wilkiem. Wiele negatywnych wypowiedzi motywowana jest zazdrością, zawiścią, część całkowitym niezrozumieniem. Ale naprawdę dobrze, że pojawiają się także komentarze pozytwne, a właściwie negatywne wobec agresywnie komentujących. Naprawdę części użytkowników internetu łatwo jest zapomnieć, że ci „nie nasi” – w tym przypadku Romowie – też są po prostu ludźmi.
Bardzo intersującym jest poniższy komentarz, który opiera się na mniemaniach i niewiedzy, ale przesycony jest jednocześnie silną wiarą w to, że w przeszłości było inaczej.

„Moim zdaniem prawdziwych Romów już nie ma. Kiedyś potrafili zarządzić finansami, byli przykładni i odpowiedzialni. Natomiast teraz podchodzi to pod leniwych Rumunów, którzy żyją na koszt państwa i nie robią ABSOLUTNIE nic! Rozleniwili się przez politykę naszego kraju...... Wykorzystują swoje jakieś niby przywileje. To nie są Romowie z dawnych czasów, bogaci, pomysłowi i pracowici. To są już straceńcy. Zero pracy, zero wszystkiego, Tylko brać i leżec odłogiem cały dzień a wieczorami imprezować i budzić”

W rzeczywistości w przeszłości nie było dokładnie tak. Romowie często żyli w gorszych warunkach i byli ogólnie w gorszej sytuacji. W dalszym ciągu większość spośród nich wciąż jest przedsiębiorcza, pomysłowa, pracowita. Czasem także bogata, choć to już chyba raczej legendy. Tak jak legendą, choć być może zawierającą trochę prawdy, jest stwierdzenie o rozleniwieniu przez politykę kraju. Bo rzeczywiście oferowanie pomocy i finansowanie za nic i bez jakichkolwiek wymagań – rozleniwia. Bez względu na to czy jest to pomoc w ramach strategii Unii Europejskiej, polskiego programu wsparcia (integracji) Romów, czy kolejnego „plusa”.
Jeden z pozytywnie nastawionych do Romów komentujących wyjaśnił całkiem zgrabnie obecną sytuację polskich Romów, upatrując (i błędnie i nie) źródła wszystkich nieszczęść w zakazaniu przez władzę Polski Ludowej wędrowania Romom. Ostatecznie (poza ogromną traumą i gwałtownym wyrwaniem z dotychczasowego trybu życia) Romowie i tak musieli się zmienić. I tak musieli przestać handlować końmi i zająć się na przykłąd handlem samochodami.
Czasy się zmieniają i łatwiej teraz zaparkować pod blokiem samochód niż konia. Łatwiej też krytykować, niż czegoś się dowiedzieć na temat Romów i czasem (kiedy to słuszne) ich bronić.



środa, 18 września 2019

Romowie po wyborach


Mówienie o sytuacji Romów po nadchodzących wyborach jest w pewnym stopniu wróżeniem, bo rzeczywistość niesie ze sobą wciąż coś nowego, a pomysłowość polityków – jak się zawsze okazywało i co można obserwować szczególnie wyraźnie w Polsce ostatnich kilku lat – nie ma granic. W tym przypadku politycy to ci, którzy są, a właściwie mają ogromne szanse być przy władzy po narodowej decyzji, jaka będzie podjęta w październiku. Słabość i rozdrobnienie opozycji, a także marazm w jaki popadła po przegranych w 2015 roku wyborach w połączeniu z ich niepopulistycznym ukierunkowaniem, sprawiają że nawet zachowując w pełni liberalny optymizm, nie należy spodziewać się cudu.


Niepopulistycznego nastawienia opozycji nie zmienią sztucznie generowane i nieskuteczne pomysły na licytacyjne podbijania kwot i zakresu ich udostępniania w kolejnych obszarach obejmowanych protekcjonistycznymi praktykami państwa (a właściwie rządu) opiekuńczego, o profilu charakterystycznym dla państw demokratyczno-socjalnych a właściwie demokratyczno-socjalistycznych. Polscy obywatele nie tylko potrzebują wyraźnej i ciągle o sobie przypominającej polityki rządu i takich działań z jego strony, ale także oczekują ciągłego otrzymywania nowych (przede wszystkim finansowych) dodatków, prezentów i ulg. Pomysłowość i szczodrość obecnej władzy wobec największych grup społecznych i ekonomicznych („klasy” średnia i niższa) zapewnia im to, dlatego też ostateczną konkluzją jest to, że obecna partia rządząca co najmniej utrzyma swój dotychczasowy status parlamentarnej większości, lub też całkowicie zdominuje Sejm i Senat, uzyskując większość pozwalającą nawet na zmianę Konstytucji. Taki zresztą był nieukrywany nigdy cel jej dążeń.
Obecne dążenia i populistyczne decyzje rządu nie są jednak jedynie ukierunkowania na tworzenie państwa o charakterze socjalnym czy też nad wyraz opiekuńczym w stosunku do klas (ekonomicznie i społecznie) niższych i średnich. Większość działań, a także świadomych zaniechań (w pewnych obszarach) obecnego rządu wskazuje na wyraźne wzmacnianie tendencji narodowych, afirmujących rdzenną przynależność do polskiego narodu, nawet jeśli owa rdzenność to zaledwie tyle pokoleń, ile łatwo jest zapamiętać bez jakichkolwiek badań genologicznych. Jednym z narzędzi wzmacniania takiego kształtu powszechnego polskiego myślenia jest wprowadzanie wyraźnego podziału na „nas” i na „nich”, często powiązana z tworzeniem autostereotypu, krzywdzącego w  dłuższej perspektywie czasu świadomość narodową i mogącą (choć niekoniecznie) prowadzić do wewnętrznych i zewnętrznych konfliktów. W takiej sytuacji identyfikacja inności wiąże się z negatywnym nastawieniem do niej, odmawianiem pełni praw nadanych przez państwo, albo nawet pełni człowieczeństwa (a co za tym idzie odmawiania pełni praw człowieka, wynikających z faktu bycia człowiekiem). Zaniechania rządu pozwalają na konkretne i mieszczące się w zakresie pewnego poziomu bezkarności działania i aktywność, umożliwiającą ukierunkowanie gniewu. Dzieje się to dzięki identyfikację innego (wroga), bo staje się nim niemalże każdy, kto nie tylko nie współdzieli w takim stopniu jak „my” polskiej krwi i przodków, ale także jest odmienny pod jakimkolwiek dominującym (zgodnie z wytyczoną powszechną „normą”) względem. Jak chyba dość wyraźnie pokazuje obecna polska rzeczywistość może być to zatem odmienność wyznania, orientacji seksualnej, koloru skóry lub przynależności etnicznej. Nie oznacza to, że w polskiej rzeczywistości dochodzi do oficjalnego, usankcjonowanego i wyraźnie wspieranego przez rząd promowania otwartej wrogości w stosunku do reprezentantów takich grup. Jednak różnice są podkreślane, w niejednej sytuacji zaniechanie wiąże się z pozwoleniem na różnicującą identyfikację tych innych i odmiennych, a zachowania niektórych grup lub jednostek, które powinny zostać napiętnowane ze względu na ich otwarcie dyskryminacyjnych charakter, są albo lekceważone, albo uznawane za zdrowe przejawy normalnych zachowań większościowej reprezentacji Polaków. W konsekwencji, w przypadku jakiegokolwiek załamania się lub nawet naruszenia pozornej stabilności wzmacnianej przez promowany i rozpędzony konsumpcjonizm, bardzo łatwym może być albo przesunięcie potencjalnego niezadowolenia społecznego na którąkolwiek z grup mniejszościowych, bądź to – co jak historia pokazała nie raz jest nad wyraz skuteczne – wskazanie winnych, stających się w ten prosty sposób kozłem ofiarnym.
Jak zatem może być sytuacja Romów po wyborach, przy wzmocnieniu obecnego kierunku społecznego i ekonomicznego, a także – w  jakimś stopniu – ideologicznego?
Z jednej strony działania socjalne, wyraźnie ukierunkowane na rodzinę i tych, którzy w życiu sobie nie radzą lub nie chcą radzić. Z drugiej natomiast wzmocnienie czynnika polsko-narodowego i wyraźne wyróżnienie tych „innych”, których być może trzeba będzie kiedyś w jakiejś postaci złożyć na ołtarzu stabilności i Polski.

Podobnie jak w Europie, także w Polsce  Romowie w większości (absolutnie nie dotyczy to wszystkich Romów i trzeba pamiętać, że są oni zróżnicowani zarówno pod względem ekonomicznym, społecznym, kulturowym) pozostają w gorszej sytuacji ekonomicznej (i społecznej) niż przedstawiciele społeczeństwa większościowego. Są także bardziej narażeni na ubóstwo, a ze względu na swoją przynależność etniczną często mają problemy z zatrudnieniem, co wiąże się także z ich gorszym wykształceniem. Generalnie cała – powtarzana i opisywana wielokrotnie – charakterystyka ich sytuacji społeczno-ekonomicznej jest to wiele gorsza niż reszty społeczeństwa. W efekcie należą do klasy ekonomicznie co najmniej niższej i częściowo średniej. Z tego wprost wynika, że przynależą do grupy głównych beneficjentów socjalnych działań finansowych i wspierających podejmowanych przez obecny rząd. I tak w rzeczywistości jest. Nie są z tego wykluczani, choć w oczywisty sposób dotyczy to Romów posiadających polskie obywatelstwo, a nie tych, którzy do Polski przybyli w ramach migracji przez ostatnie 30 lat. Tym, co dodatkowo wzmacnia (niechcąco) ukierunkowanie polityki rządu na wspieranie Romów jest ważny składnik ich tożsamości kulturowej, którym jest rodzina. W tym przypadku – wielodzietna, co ponadto wiąże się często z zajmowaniem się przez Romni domem i porzucenie jakichkolwiek prób podjęcia przez nie pracy. W ten sposób Romowie stają się nie tylko celem wsparcia związanego z wychowywanymi dziećmi do osiągnięcia przez nie 18 roku życia, ale także i wsparcia o charakterze emerytalnym za wychowanie przynajmniej czwórki dzieci i niewypracowanie podstawowej standardowej emerytury. To jedynie dwa najwyraźniejsze przykłady pozytywnego wpływy polityki obecnego rządu na sytuację ekonomiczną Romów, natomiast można spodziewać się, że także wiele innych – skierowanych do wszystkich mieszkańców Polski – działań (także przyszłych) dotyczących sfery jakości życia i wzbudzania konsumpcji, doraźnie oddziałuje na tę mniejszość. Co więcej, można rozważać, czy dostrzegany negatywny wpływ na aktywność zawodową kobiet związany z programem 500+ wpływa równie intensywnie na Romni, które – często pomimo licznych kursów kwalifikacyjnych i zawodowych – i tak w wielu przypadkach nie pracowały, czy to ze względu na zajmowanie się domem, czy też ze względu na problemy z zatrudnieniem, wynikające bezpośrednio z ich przynależności etnicznej.

Jak jednak wygląda kwestia wpływu na sytuację Romów ze względu na wzmacnianie czynnika polsko-narodowego? W rzeczywistości wydaje się, że nijak. W ciągu ostatnich kilku lat nie doszło do żadnych większych, czy też szczególnie drastycznych działań ze strony grup zbyt dosłownie biorących do serca hasło „Polska dla PRAWDZIWYCH Polaków” w stosunku do polskich Romów. Tego typu działania – o ile w ogóle się pojawiały – były skierowane przeciwko Romom z Rumunii i nie miały tak drastycznego charakteru i przebiegu jak choćby wydarzenia z Kijowa z kwietnia 2018 roku. Nawet w najnowszej „Informacji o działalności Rzecznika Praw Obywatelskich orazo stanie przestrzegania wolności i praw człowieka i obywatela w roku 2018” Romowie zostali przywołani jedynie dwukrotnie i to w kontekście działań lokalnej administracji dotyczącej złego stanu budynków i samowoli budowlanej w romskiej osadzie w Maszkowicach oraz w kontekście wykorzystania środków z polskiego programu integracji Romów na ich wysiedlanie z Limanowej. Obydwie te sprawy są stare i ciągną się od dłuższego czasu, zwracając uwagę i wywołując aktywność RPO. Nie doszło do żadnych wydarzeń ani działań w  stosunku do Romów, które można by porównywać choćby w najmniejszym stopniu do tego, co robiła na Węgrzech prawicowa partia Jobbik. Niezbadanym ilościowo pozostaje natomiast w Polsce codzienna, pozornie drobna dyskryminacja, której uciążliwość dla zwykłego funkcjonowania jest ogromna. Wraz z tak a nie inaczej ukierunkowaną rządową polityką zaniechania, wzrasta wśród niektórych grup społecznych swoiste przyzwolenie na to, aby tego typu zachowania się pojawiały. Występują one zawsze – bez względu na politykę rządu, jednak są okoliczności, które wspomagają myślenie, że wszyscy którzy nie są całkiem z nami i nie są nami muszą ulec pod naciskiem narodu tytularnego i uznać jego racje oraz podporządkować się zachowaniom jego przedstawicieli. Szczególne znaczenie ma w tym przypadku rządowy dokument „Polityka migracyjna Polski” z czerwca 2019 roku, bardzo wyraźnie wskazujący na kierunek w jakim ma podążać Polska myśl o innych. Co prawda nie koncentruje się ona na Romach, lecz w znacznym stopniu na Muzułmanach i migrantach (przede wszystkim międzykulturowych), jednak Romowie – nawet przebywający od kilkudziesięciu pokoleń w Polsce) bywają traktowani jak migranci, a ich specyfika kulturowa pozostaje niezmiennie niezrozumiała dla większości Polaków.

Przyszła sytuacja Romów w Polsce może się w sumie wydawać całkiem dobra. Wsparcie rodziny, brak programowych działań dyskryminacyjnych skierowanych przeciwko tej mniejszości i jedynie uciążliwa, lecz nie niszcząca ich relacji z resztą społeczeństwa codzienna dyskryminacja (także instytucjonalna), do której i tak dochodzi z różną intensywnością w wielu państwach. Czyli prawie ideał.
Być może. Ale tylko jeśli nic się nie zmieni i nic nie zakłóci tego stanu dość chwiejnej równowagi. Co jednak, gdy dojdzie do jakiegokolwiek zachwiania rynku albo sytuacji politycznej? Kto będzie wtedy winien? Kto okaże się tym innym, przez którego polski sen o potędze się nie ziści? Romowie zapewne nie. Oni – prawie jak zawsze – odczują to przy okazji. I będą być może wcale nie głównym kozłem ofiarnym, tylko takim dodatkowym.



niedziela, 8 września 2019

Romskie jednorożce


Budowanie mitów założycielskich i tworzenie wspólnej i spójnej mitologii historycznej jest zawsze bardzo ważne dla każdego narodu i etnii. Najczęściej potrzebne jest to gdy grupa tworzy lub po latach odbudowuje swoją państwowość lub – jak w przypadku Ukrainy – stara się zintegrować zróżnicowaną pod różnymi względami wspólnotę w jeden organizm państwowy lub narodowy. Te wspólne mity pozostają mitami, nie zawsze są w pełni wiarygodne, często są odbierane przez najbliższych sąsiadów negatywnie, ze względu na różną interpretację faktów historycznych i odmienny stosunek do ważnych dla narodu postaci z przeszłości.
Mity takie są także ważne dla narodów pozostających w szczególnej sytuacji pod względem posiadania własnego terytorium i tych, których historia nie jest w pełni zapamiętana i musi być odtwarzana. Obydwa te warunki spełniają Romowie. Nie są oni – wbrew tezom pojawiającym się w dyskursie naukowym i podtrzymywanym w dyskursie dyskryminacyjnym – narodem bez przeszłości, lecz narodem, który nie miał możliwości zapamiętać swojej historii w sposób typowy dla społeczności europejskich. Wiąże się to zarówno z ich długotrwałą wędrówką z Indii do Europy, jak i z rdzeniowego kształtu ich kultury. Zarówno ze względu na jej aliterackość, jak i długotrwałe pozostawanie na marginesie głównego nurtu życia każdego państwo i każdej grupy narodowej z jaką mieli okazję spotkać się zarówno na drodze wędrówki do Europy, jak i podczas kilku wieków pobytu na jej obszarze.
Modernistyczna tożsamość romska – lepiej dopasowana do oczekiwań współczesnego pozaromskiego świata – nie koliduje z tożsamością tradycyjną i kulturowymi czynnikami integrującymi, a jedynie je uzupełnia i unowocześnia. Bardzo ważną rolę budowania nowej wspólnej tożsamości Romów ma obecnie zrekonstruowana wspólna pamięć o romskiej zagładzie podczas II wojnie światowej (Samudaripen), kiedy zginęła większa część ich europejskiej populacji. Nie tak dawno rolę taką pełniło potwierdzanie i utrwalanie w świadomości zarówno Romów, jak też i społeczeństw głównonurtowych indyjskiego pochodzenia Romów i podtrzymywanie jakiegokolwiek związku pomiędzy Indiami a Romami.
Jak już jednak zostało wspomniane, niektóre mity narodowe i etniczne nie mają zbyt mocnych podstaw historycznych. Czasem takie określenie jest zbyt delikatne i bywa, że z jakąkolwiek prawdą historyczną niektóre budowane mity nie mają żadnych związku. W takich sytuacjach ich funkcja nie zmienia się, jednak mogą wywoływać negatywne reakcje, jeśli przekraczają pewien trudny do konkretnego wyznaczenia poziom oderwania od rzeczywistości.

https://www.harappa.com/content/harappan-unicorn-eurasian-and-south-asian-perspectives

Postacią, która – poza licznymi i rzetelnymi pracami naukowymi z zakresu lingwistyki i etno-socjologii – stworzyła romskie mity o mało wiarygodnym naukowo charakterze, był Vania de-Gila (Jan Kochanowski), romski naukowiec polskiego pochodzenia, wykładający na wielu francuskich uniwersytetach i prowadzący swoje badania między innymi w Indiach. W swojej książce – wydanej w 2011 roku po polsku przez Związek Romów Polskich „Mówimy po romsku. Historia, kultura i język narodu romskiego” między innymi twierdził on, że Rama z eposu „Ramayana” miał być ojcem Remusa i Romulusa, co prowadzi do prostych wniosków zadających kłam „Eneidzie” i wskazujących na to, że jednak Romowie mają wiele wspólnego z cywilizacją rzymską i Romą.

http://www.romowie.com/old/modules.php?name=Content&pa=showpage&pid=61

Gdyby potraktować to jako naukową tezę, to pomimo wywołanego tym (i innymi także) pomysłem Jana Kochanowskiego zdziwienia, należałoby poszukiwać dowodów na jego potwierdzenie oraz dowodów na jego obalenie. Postawiona teza, oparta na jakichkolwiek naukowych podstawach nie może bowiem zostać odrzucona wyłącznie dlatego, że komukolwiek się wydaje, że nie może być prawdą. Pozostawiając jednak kwestię wiarygodności takiego pochodzenia Remusa i Romulusa, po takim wprowadzeniu można się głębiej zastanowić nad romskimi jednorożcami.

https://www.harappa.com/content/iconography-indus-unicorn-origins-and-legacy

Być może jest to budowanie kolejnego mitu, który w pośredni sposób wiąże się z Romami i ich najdawniejszą historią, jednak jest to proste postawienie pewnej tezy, którą może być bardzo trudno zweryfikować i która w sumie nie ma większego wpływu na naszą współczesność.
Pomimo tego, że wizerunek jednorożca pojawia się w wielu kulturach, to najstarsze ich podobizny pojawiają się na zachowanych i wykopanych przez archeologów pieczęciach pochodzących z cywilizacji dolnego Indusu (Kultury harappańskiej). Była to cywilizacja miejska i od jej odkrycia uznawano ją za jedną z najstarszych cywilizacji świata, ustępującą czasem swojego powstania jedynie cywilizacji sumeryjskiej i egipskiej. Lata jej rozkwitu wyznaczano na okres 2600-1700 p.n.e., wytyczając jej początek na 3500 rok p.n.e.

https://layah.org/aktualnosci/cywilizacja-doliny-indus-starsza-niz-egipska-sumeryjska

Obecne badania w oparciu o datowanie metodą aktywnego izotopu węgla C-14, wykazały jednak, że cywilizacja ta powstała nieco wcześniej i że w rzeczywistości istniała już od 5750 roku p.n.e. Zatem jest to niewątpliwie najstarsze źródło wizerunków jednorożców, skoro pochodzi z najstarszej znanej cywilizacji na Ziemi. Naukowcy zidentyfikowali nawet zwierzę, które mogło być pierwowzorem tych wizerunków jednorożca. Był nim olbrzymi nosorożec wysoki, smuklejszy i wyższy od współczesnych nosorożców, który wyginął pod koniec plejstocenu, zatem człowiek rozumny miał okazję się z nim zetknąć – przede wszystkim na terenie Azji Centralnej. Być może pamięć o nim przetrwała w ludzkiej świadomości, co skutkowało powstaniem harappańskich pieczęci.
Powracając zatem do cywilizacji dolnego Indusu – jak już zostało powiedziane – była to cywilizacja miejska. I to niemalże od samego początku. Ponadto jej miasta były bardzo precyzyjnie zaplanowane i zorganizowane na wysokim poziomie, z systemem dostarczania wody i odprowadzania nieczystości. Według badań archeologicznych cywilizacja ta nie doświadczyła żadnych znaczących dla jej trwania najazdów, ani wojen, nie rozwijała także wojennego rzemiosła. Miasta trwały, rozwijając się i zapewniając stabilność swoim mieszkańcom przez kilka tysięcy lat. Nawet przybycie Ariów około 1900 roku p.n.e. nie pozostawiło archeologicznych śladów wojny i być może przybycie ich na teren doliny dolnego Indusu miało charakter migracji asymiliacyjnej. Pomimo tego, w tym samym czasie cywilizacja ta zaczęła zanikać. Wśród wielu możliwych przyczyn najczęściej mówi się o przyczynach klimatycznych, które negatywnie wpłynęły na dobre dotąd warunki rolnicze tego obszaru. Być może było to przesunięcie się monsunu, być może było to wyschnięcie ważnej rzeki tego regionu – Saraswati, która w tamtym czasie wpadała do Morza Arabskiego w miejscu obecnego solniska Wielki Rann. Z tym mogło się wiązać pogorszenia warunków życia w miastach i wzrastające przeludnienie. Bez względu na konkretną przyczynę miasta zaczęły pustoszeć, ich mieszkańcy uciekali do małych rolniczych osad w okolicy, część prawdopodobnie wyemigrowała dalej, w stronę Gangesu i ostatecznie rok 1700 p.n.e. uznaje się za koniec tej cywilizacji.
A gdzie tu w tym wszystkim Romowie? Cywilizacja harappańska istniała na obszarze, który częściowo pokrywa się z domniemaną i prawdopodobną indyjską kolebką Romów. Oczywiście pomiędzy upadkiem tej cywilizacji, a wyjściem Romów z Indii minęło ponad 2000 lat. Jednak czy Cyganie wychodzący z Indii mogli być potomkami ludów tworzących tę rozwiniętą miejską cywilizację? Mogli. I w jakimś stopniu tę możliwość potwierdzają badania DNA.
Otóż najprawdopodobniej cywilizację dolnego Indusu tworzyły ludy drawidyjskie. Obecnie zamieszkują one przede wszystkim południowe Indie, co jest skutkiem przybycia Ariów i stopniowego spychania tej grupy etnicznej właśnie ku południowi. Biorąc pod uwagę to, że zgodnie z badaniami romskiego DNA występuje u nich i to jako dominująca haplogrupa H1a, przy braku typowej dla ludów indoeuropejskich haplogrupy R1, mają oni korzenie właśnie wśród ludów drawidyjskich. Doprowadziło to nawet do poszukiwania kolebki Romów nie na pograniczu pakistańsko-indyjskim, lecz na południu Indii.

Mogło jednak być też inaczej i Romowie wcale nie musieli migrować z południa Indii. Być może potomkowie twórców cywilizacji harappańskiej zamieszkiwali w rejonie, w którym kiedyś ona istniała. Być może nie zostali zepchnięcie wraz z innymi ludami drawidyjskimi na południe Indii. Być może pomimo upływu czasu pozostawali ze sobą w związku o charakterze plemiennym aż do VI wieku n.e. Być może wtedy ruszyli na wędrówkę w stronę Europy. Być może współcześnie Romowie są w prostej, choć wcale nie w pełni czystej linii, potomkami najstarszej cywilizacji świata, która przez kilka tysięcy lat była rozwiniętą na wysokim poziomie cywilizacją miejską. Być może współcześni Romowie mają zapisaną w bardzo długotrwałej pamięci grupowej niechęć do uczestniczenia w cywilizacji miejskiej i jej rozwijaniu. Być może tkwi w ich najgłębszej nieuświadomionej pamięci historycznej wiedza o tym, że to już było, że to już mieliśmy, że z tego zrezygnowaliśmy. Bo znudziło się to nam ponad 3000 lat temu, po 3000 tysiącach lat takiego rozwiniętego, cywilizowanego, miejskiego życia. I wiemy, że nie ono jest najważniejsze.

Tak powstają mity. Może nie założycielskie, może wcale nie aż tak potrzebne. Ale być może właśnie tak było. Jeśli tak, to jednorożce zawdzięczamy przodkom współczesnych Romów.