piątek, 28 czerwca 2019

UN Woman


Organizacja Narodów Zjednoczonych działa o wiele sprawniej niż poprzedzająca ją Liga Narodów, choć jej działalność odbiega od szczytnych założeń bycia „światowym rządem” lub nawet sprawnie działającym, efektywnym, skutecznym i wiarygodnym narzędziem rozwiązywania problemów dotyczących każdego państwa w naszym świecie. Nie znaczy to jednak, że jest organizacją zbędną, która nie podejmuje sensownych działań w wielu wrażliwych obszarach. O ile ogólny wizerunek ONZ w dalszym ciągu może się kojarzyć ze wspomnianą mityczną globalną władzą, to praktyczna działalność tej organizacji wiąże się z konkretnymi, ściśle ukierunkowanymi tematycznie i zakresowo agendami.

http://eca.unwomen.org

ONZ Kobiety (dosłowne i prawidłowe, choć chyba nie do końca dobrze brzmiące tłumaczenie nazwy UN Woman na język polski), to agenda ONZ koncentrująca się w swojej aktywności na równości płci i upodmiotowieniem kobiet (United Nations Entity for Gender Equality and the Empowerment of Women).  Została powołana, aby przyspieszyć postęp w zaspokajaniu potrzeb kobiet na całym świecie. Koncentruje się ona na tych miejscach i konkretnych wydarzeniach, które w szczególnie bolesny sposób związane są z odmawianiem kobietom takich samych praw, jakie przysługuje  męskiej części populacji lub tych, w których sytuacja kobiet jest szczególnie trudna. Nie znaczy to jednak, że nie obejmuje swoja aktywnością wszystkich kobiet i każdej (także nieco łagodniejszej) formie nierówności ze względu na płeć.


Ze względu na zakres swojego zainteresowania  i podejmowanych działań, w naturalny sposób UN Woman zajmuje się także romskimi kobietami. Jak pokazały polskie badania z tego roku dotyczące preferencji wyborczych i politycznych oraz społecznych polskich wyborców, statystycznie kobiety są o wiele mniej radykalne, mniej ufają prostym i natychmiastowym rozwiązaniom, są bardziej przywiązane do stabilnego życia i nierewolucyjnej codzienności. Być może wynika to z kwestii biologicznych i większej dbałości o życie, a być kobiety są po prostu bardziej rozsądne do mężczyzn. W przypadku Romni (co najmniej podwójnie i na dwóch płaszczyznach wykluczonych), to one w środowisku romskim są czynnikiem zmian i to w nich należy pokładać nadzieję na zdroworozsądkową, ewolucyjną zmianę, poprawiającą sytuację Romów w świecie. Jednocześnie to na nich, żyjących w typowo patriarchalnym systemie romskiej rzeczywistości, spoczywa więcej codziennych, bytowych obowiązków i to one wyjątkowo boleśnie odczuwają przynależność do mniejszościowej i dyskryminowanej grupy.

Sięgając do aktywności UN Woman (podsekcja: Europe and Central Asia) w zakresie wspierania Romni, można wyróżnić koncentrację na kilku wybranych obszarach geograficznych oraz linii działania. Geograficznie aktywność ta szczególnie koncentruje się na Bałkanach (Albania, Kosowo i Serbia), Mołdawii, Turcji oraz Ukrainie. Taki dobór państw chyba nie dziwi specjalnie. Sytuacja kobiet na ubogich i uwikłanych w konflikty etniczne terenach bałkańskich i dodatkowo w państwach, w których występuje powszechnie religia muzułmańska (o wiele intensywniej niż jakakolwiek chyba forma chrześcijaństwa przypisująca kobiecie odmienne miejsce w życiu społecznym niż mężczyznom) nie jest najlepsza. Ponadto część państw bałkańskich (oraz Turcja i Mołdawia) w mniejszym stopniu jest zanurzona w europejskim paradygmacie kulturowym, na co składa się bardzo wiele elementów, wykraczających poza przywołane ubóstwo oraz religię. Dodatkowo są to państwa, w których kwestie etniczne traktowane są bardzo poważanie (a właściwie rygorystycznie) i jak pokazała historia najnowsza (w przypadku Bałkanów) skutkowało to konfliktami zbrojnymi i czystkami etnicznymi. Nic zatem dziwnego że problemy mogące dotyczyć Romów (a w szczególności Romni) są na tych obszarach bardzo wyraźne, często przyjmują drastyczne i brutalne formy ekspresji, a wykluczeni i dyskryminacja nakładają się na siebie wielozakresowymi piętrami, dając efekt, który w  nowoczesnej i oświeconej Europie zaskakuje. W grupie państw, na którą ukierunkowana jest aktywność UN Woman znajduje się także wspomniana Ukraina. Być może powinno to dziwić – szczególnie biorąc pod uwagę przytoczone wyjaśnienia uzasadniające koncentrację na wybranych państwach, ze względu na różne czynniki. Jednak nie należy zapominać o serii wydarzeń z Ukrainy sprzed roku. Ponadto Ukraina, będąca zarówno terytorialnie, jak i ludnościowo dużym państwem, nie jest bogata, rozwój poszczególnych jej regionów jest bardzo zróżnicowany, podobnie zresztą jak skład etniczny i narodowościowy jej ludności. Także biorąc pod uwagę stopień jej europeizacji (ponownie – mocno zróżnicowany) i współdzielenia wartości charakterystycznych dla europejskiego humanizmu i demokracji, nieustający i nieoficjalny konflikt zbrojny z Rosją, a także związane z tym ciągłe pozostawanie państwa i narodu ukraińskiego in statu nascendi, można łatwo zrozumieć, jak trudna może być (i jest) sytuacja Romów w tym państwie.
Zakres aktywności UN Woman obejmuje standardowe działania podejmowane najczęściej przez różnorodne organizacje pozarządowe lub międzynarodowe, choć oczywiście konkretne formy jego realizacji są autorsko i indywidualnie przypisane do tego konkretnego podmiotu. Sięgając do aktywności realizowanej od początku 2018 roku (wcześniej także były podejmowane działania, jednak wyraźnie widać wzmocnienie aktywności UN Woman w stosunku do Romni właśnie od tego roku), obejmuje ona opracowywanie i publikowanie raportów (krajowych i regionalnych). Najczęściej mają one charakter diagnostyczny, co w oczywisty sposób daje podstawę do monitorowania wprowadzanych zmian. Do najbardziej interesujących (wszystkie należy uznać za wartościowe) należy dwujęzyczna (rumuńsko-rosyjska) publikacja o mołdawskich Romni, które odniosły (jakiś) sukces, wydany po albańsku raport o kobietach z grup dyskryminowanych (np. Romowie, LGBT), a także wydany po angielsku i ukraińsku raport o prawach romskich kobiet na Ukrainie. Inne publikacje o Romni dotyczą przedwczesnych małżeństw (Kosowo), handlu ludźmi (Czarnogóra) oraz przemocy (Bałkany i Turcja).

http://www2.unwomen.org/-/media/field%20office%20eca/attachments/publications/country/moldova/roma%20women%20success%20stories%20final.pdf?la=en&vs=2106  http://www2.unwomen.org/-/media/field%20office%20eca/attachments/publications/2018/report%20access%20to%20services%20for%20women%20from%20disadvantaged%20communities.pdf?la=en&vs=133   http://www2.unwomen.org/-/media/field%20office%20eca/attachments/publications/country/ukraine/roma_eng_final-compressed.pdf?la=en&vs=3401

W zakresie pozostałej niepublikacyjnej aktywności tematy te powtarzają się i są uzupełnione o ogólne kwestie praw człowieka, równości, politycznej i ekonomicznej partycypacji oraz zrównoważonego rozwoju. Na szczególną uwagę zasługują wszelkiego rodzaju programy wspierające Romni w poszczególnych obszarach. Znacząca część tych działań była zapoczątkowana jeszcze przed omawianym tu półtorarocznym ostatnim okresem, jednak i w 2018 roku znalazły się takie formy aktywności i wsparcia jak: Wsparcie kobiet romskich w określaniu ich potrzeb, dochodzeniu swoich praw i zwiększaniu dostępu do usług dla osób, które doświadczyły przemocy, Wspieranie tworzenia i wzmacniania praw i platform społeczeństwa obywatelskiego romskich i pro-romskich kobiet,  konferencja Wykorzystanie praw kobiet romskich na Ukrainie oraz będące jej skutkiem tegoroczne spotkanie eksperckie mające na celu wypracowanie konkretnych środków mających na celu zakończenie dyskryminacji kobiet romskich.

Ostatnia z wybranych do przytoczenia form aktywności to krótkie materiały wideo. Pierwszy dotyczy Albanii i ukazuje  problemy z jakimi stykają się tamtejsze Romni. Ponad połowa z nich wychodzi za mąż nie mając 18 lat (najwcześniej w wieku 13-14 lat), a 60% romskich kobiet w tym kraju doświadcza przemocy domowej. Ponadto w Albanii panuje bardzo intensywna dyskryminacja społeczeństwa dominującego w stosunku do Romów. Jest to obraz sprzeczny z marketingowym wizerunkiem turystycznej i otwartej na inność Albanii, jednak jest spójny z uwarunkowaniami historycznymi i pokazuje prawdziwy wycinek albańskiej rzeczywistości.

https://www.youtube.com/watch?v=bt7PXk4lXoY

Dwa pozostałe przytaczane tu filmy dotyczą Ukrainy. Pierwszy zawiera wypowiedzi pięciu Romni na temat ich sytuacji  w państwie, drugi przedstawia poszerzoną wypowiedź jednej z nich.

https://www.youtube.com/watch?v=XUUavH2k5bA

https://www.youtube.com/watch?v=XPy8hkSZaxk

Mówią o krzyżującej się dyskryminacji (płeć, pochodzenie etniczne i status społeczny), problemach z dokumentami tożsamości, marginalizacji, przemocy, codziennej i systemowej dyskryminacji, atakach na Romów.

Biorąc pod uwagę ogólny wizerunek ONZ, działanie agendy „Kobiety” wydaje się być bardzo intensywne i konkretne, nawet jeśli bierze się pod uwagę wyłącznie aktywność dotyczącą romskich kobiet. O ile można mówić o tym, że istnienie antycyganizmu jest wstydem dla całej Europy (Zachodniej i każdej innej), to sytuacja w jakiej znajdują się często kobiety w (europejskich) państwach bałkańskich, albo (europejskiej) Mołdawii i na (europejskiej) Ukrainie, jest o wiele gorsza. Wyraźnie można jednak dostrzec, że pomimo (w ostatnim czasie) większej widoczności w Europie ruchów antyrównościowych i antymniejszościowych, w państwach europejskich pozostające poza Unią Europejską dochodzi do powolnych zmian i budzenia się świadomości swoich praw. Zarówno wśród mniejszości, jak i wśród pochodzących z nich kobiet.



wtorek, 18 czerwca 2019

Romowie jako elected EP Members


Wybory do Parlamentu Europejskiego są bardzo ważne. Tak ważne, że średnio mają o połowę mniejszą frekwencję, niż wybory do krajowych parlamentów państw członkowskich Unii Europejskiej. W Polsce, w kolejnych latach (2004, 2009, 2014), było to odpowiednio i całkiem adekwatnie do naszego zaangażowania w walkę o lepsze jutro: 20,87%; 24,53% oraz 23,83%. Trochę wyniki wstydliwe, bo całkiem znikome, ale z drugiej strony – kto organizuje wybory w ciepłe dni, kiedy wszyscy (poza magazynierami, których nie stać na jakiekolwiek wyjazdy) starają się uciec od skwaru miasta/miasteczka/wsi i jeśli trafiają na głosowania, to tylko jeśli lokal wyborczy jest czynny wieczorem podczas powrotu do domu i jest całkiem po drodze? Zresztą i tych (ponoć) przysłowiowych magazynierów może to dotknąć, bo jak się okazało pracownik naukowy państwowej uczelni może zarabiać (przy podobnym stażu pracy i specjalistycznych kursach odpowiadającym kolejnym latom edukacji) mniej od niego o około 100 zł.


W tym roku w Polsce doszło do prawdziwego sprężenia się wyborców (45,68%) i pełnej gotowości aby walczyć o lepsze jutro dla… swoich kandydatów. Nie ma bowiem co się oszukiwać w tym jaka jest rola Parlamentu Europejskiego w Unii Europejskiej. Jest na przede wszystkim mniejsza niż się powszechnie oczekuje, a na pewno jest inna.
Nie jest to – jak to w przypadku polskiego Sejmu często bywa – forum do całkiem bezpardonowej i przekraczającej granice wszystkiego co wiąże się z dobrym smakiem lub takim też wychowaniem, werbalnej walki z przeciwnikami i wrogami. Choć w skrajnych sytuacjach prawie tak się może zdarzyć, jak pokazały wystąpienia dwóch Romni przeciwko Salviniemu.
Parlament jest co prawda ważnym składnikiem procesu decyzyjnego Unii Europejskiej, wielokrotnie wielu autorów zachwyca się pomysłowością (niewchodzących w życie i mających charakter niewiążących i doradczych opinii) inicjatyw tej instytucji, jednak jego rola jest nieporównywalna z krajowymi organami władzy ustawodawczej. Oczywiście przez lata od jego powstania, jego rola rośnie i rośnie i rośnie i gdyby tak rzeczywiście rosła, jak jest to przedstawiane opinii publicznej, to byłby już dawno najważniejszą instytucją Unii Europejskiej. A nie jest.
Zresztą i sama praca europosła wygląda inaczej niż w polskim Sejmie. Decyzje i przyjmowane dokumenty nie mają charakteru politycznego, większość kwestii jest przygotowywane i dyskutowana nie podczas samych obrad, ale w trakcie prac w komisjach i ustaleniach poza salą w indywidualnych lub grupowych rozmowach. Niejednokrotnie także – jeszcze przed głosowaniem – wiadomo jaki będzie wynik. Wiąże się to z trybem pracy i nie jest zjawiskiem ani ukrywanym, ani wymagającym napiętnowania, tylko zwykłą praktyką sprawnego działania. Oczywiście inne są także pensje i diety europosłów i wypłacane są w innej niż w Polsce walucie. Nie należy się zatem dziwić, że podczas ostatnich wyborów do Parlamentu Europejskiego pojawiały się głosy o oddelegowywaniu w nagrodę „na europosła” „do Brukseli” (Strasburga). Tym bardziej, że jak pokazały wydarzenia z 2007 roku, będąc polskim europosłem można wiele – np. opublikować książkę zawierającą co najmniej wątpliwe, a w ocenie innych wręcz rasistowskie treści i firmować ją logotypem Parlamentu Europejskiego oraz starać się o refundację z jego środków druku publikacji. Zresztą nie była to jedyna wątpliwa publikacja tak wydana przez ówczesnego europosła Macieja, ojca Romana, znanego w polskim środowisku naukowym dendrologów. Przywołana publikacja nosiła tytuł „Wojna cywilizacji w Europie” i autor wśród innych rewelacyjnych nienaukowych odkryć  twierdził, że polscy Romowie nie należą do narodu polskiego. Będą europosłem można także nie rozmawiać z nikim w kuluarach, nie brać udziału w posiedzeniach swoich komisji, pomijać posiedzenia europarlamentu i przebywać głównie w Polce, często i chętnie udzielając wywiadów i komentarzy. To akurat wyraźnie zostało pokazane podczas ostatniej kadencji. Można jednak także zaangażować się naprawdę w prace komisji i w ogóle Parlamentu Europejskiego i aktywnie dbać o  interesy grup, które się reprezentuje. Można także współorganizować romski tydzień, jak miało to miejsce – z inicjatywy części europarlamentarzystów – w 2019 roku.

https://www.csee-etuce.org/en/news/archive/3049-eu-roma-week-2019-sdgs-are-closely-linked-to-the-needs-of-roma-communities

Przy takiej ogólnej wizji wyborów do Parlamentu Europejskiego oraz trybu i warunków w jakich pracują europosłowie można w końcu spojrzeć na potencjał Romów, do tego aby mogli zostać europarlamentarzystami.
Od razu warto podkreślić, że wśród 52 polskich europosłów (chyba) nie znalazł się żaden Rom. Co więcej, także wśród wszystkich polskich 866 kandydatów do Parlamentu Europejskiego nie było (chyba) żadnego Roma. Dla porównania – na Słowacji kandydowało ponad 20 Romów, a w Republice Czeskiej – 4. Polski przykład nie pokazuje jednak niedostatku reprezentacji mniejszości romskiej, ani w tych wyborach, ani w takiej roli.
W rzeczywistości bowiem Romów w Polsce jest niewielu, bez względu na to, które dane i z jakich źródeł ktokolwiek zechciałby uznać za prawdziwe. Lekko i niedokładnie licząc Romów w Polsce jest od 7 do 30 tysięcy, co nie osiąga nawet jednej dziesiątej procenta polskiej populacji, a raczej oscyluje w okolicach pięciu setnych procenta. Biorąc pod uwagę, że każdy kandydat na europosła reprezentował statystycznie 44 tysiące mieszkańców Polski, widoczne jest, że na taką wyłączną romską reprezentację nie uzbierało by się Romów. Przy jakichkolwiek wyborach pojawi się zatem problem, kto miałby na tych romskich kandydatów głosować. W przypadku tegorocznych wyborów do Parlamentu Europejskiego najmniejsza potrzebna liczba głosów do zostania europosłem (w tym przypadku – europosłanką) wynosiła 40 737 głosów. No to tylu Romów w Polsce nie mamy. Więc się nie da. I to właściwie w żadnych wyborach poza samorządowymi/lokalnymi, choć i pozaromska sława nie gwarantuje sukcesu. Tak też było z Don Vasylem w 2018 roku. Głosów było malutko.
Dodatkowe problemy wiążą się z zagęszczeniem Romów w jednym okręgu wyborczym – to jest potrzebne do tego aby romski kandydat otrzymał skumulowaną siłę poparcia. I znowu – Romów nie jest tak wielu. I nie są w rzeczywistości bardzo skupieni w żadnym regionie Polski, nawet jeśli mieszkańcy jakiejś miejscowości twierdzą, że (parafrazując) Cyganów tu jak mrówków. Przyjmując jednak, że ich liczebność w Polsce byłaby wystarczająca do tego, aby skutecznie poprzeć kandydata, wystarczyłoby na samo głosowanie przenieść się do konkretnego okręgu wyborczego. W to można uwierzyć – dla kogoś z nawet bardzo bardzo bardzo dalekiej rodziny Romowie mogliby wybrać się w taką wewnątrzkrajową podróż. A nawet i podróż zagraniczną. Przecież w wyborach do Parlamentu Europejskiego, będąc obywatelem Unii Europejskiej, można głosować w kraju aktualnego pobytu. Tu jednak pojawiają się dwa problemy – wewnętrzny i zewnętrzny. Pierwszym z nich jest choćby daleka, ale jednak rodzina. I na taką identyfikację można liczyć w ramach poszczególnych grup romskich (w Polsce – w sumie siedmiu, choć większościowa reprezentacja przynależy Polskiej Romie i Cyganom Karpackim). Pomiędzy grupami – albo zupełnie nie, albo raczej nie. Problem zewnętrzny, to konieczność wizyty w urzędzie i załatwienia niewielkiej sprawy urzędowej umożliwiającej głosowanie poza miejscem zamieszkania. To jednak nie koniec problemów. Nawet w jednej romskiej grupie bardzo trudno byłoby wyznaczyć (i tylko i jednocześnie aż) jednego kandydata, którego zechcieliby poprzeć wszyscy. Wewnętrzne niesnaski i osobiste niechęci potrafią zrujnować najlepszy plan i najbardziej szczytną ideę – jak to w rodzinie. A jak to jest, a właściwie jak było u Romów, można poczytać u Jerzego Ficowskiego w jego opisie organizacyjnych i elekcyjnych perypetii romskich królów Polski okresu międzywojennego.
Ponadto pojawia się problem, występujący zawsze w przypadku jakiejkolwiek reprezentacji Romów. Z jednej strony musiałaby być to osoba poważana wśród Romów, godna swoją romskością, a z drugiej strony ktoś, kto na tyle dobrze orientuje się w pozaromskim świecie, w polityce, działalności administracyjnej, że mógłby i chciałby kandydować do Parlamentu Europejskiego. Coraz częściej zdarza się, że te dwa warunki bywają spełniane przez jedną osobę, jednak jest to raczej początek drogi do pełnego zrównoważenia zewnętrznego i zewnętrznego poważania i znaczenia konkretnej osoby.
Są to jednak jak na razie jedynie teoretyczne – przynajmniej w polskiej sytuacji – rozważania. Skoro ponad połowie Polaków nie wystarczyło obywatelskiej odpowiedzialności do tego, aby zagłosować w wyborach do Parlamentu Europejskiego, to niby dlaczego miałoby zależeć na udziale w tych wyborach niewielkiej romskiej mniejszości, której wiara w to, że ich głos ma znaczenia jest jeszcze mniejsza. A w przypadku chęci głosowania na kandydata będącego Romem – trudno odmówić im słuszności.
Ponadto należy brać pod uwagę jeszcze jeden element. Mianowicie – o ile nie jest to działanie w ramach propartyjnej dyscypliny wyborczej, mającej utrzymać istniejący porządek rzeczy (jak podczas ostatnich wyborów w Korei Północnej) – każde głosowania i udział w nim może prowadzić do jakiejś zmiany. A po co ruszać to, co jest? Dla większości Romów nie ma lepszej władzy niż obecny polski rząd. Romskie rodziny bez większych problemów mogą korzystać z „Programu wsparcia dla rodziców „Rodzina 500+”, wiek emerytalny jest obniżony, 13 emerytura już przyszła, a na horyzoncie świta emerytura dla matek „Mama 4+”. Po co to zmieniać? Trzeba korzystać. Jednak i tu Romowie są mądrzejsi pamięcią historyczną swojego trudnego przetrwania podczas wędrówki. Wiedzą, że tak dobrze, to nie jest na zawsze. Ale jak długo dają – trzeba brać. A jak w końcu zaczną bić, to wtedy trzeba będzie uciekać.
 

W nowym składzie Parlamentu Europejskiego – który po latach nie będzie aż tak zdominowany przez chadeków i lewicę, jednak nie będzie także tak wypełniony eurosceptykami, by mogli oni ogłaszać nawet małe zwycięstwo – zasiądzie troje Romów.
W przypadku dwojga z nich będzie to przedłużenie elekcji. Romeo Franz z Niemiec koncentruje się na celach wyznaczonych przez swoją partię (Zieloni) i nie prowadzi szczególnie ukierunkowanych na Romów działań. Równoważy to Lívia Járóka z Węgier. Od lat jest bardzo aktywna zarówno w kwestiach dotyczących równości kobiet, jak i Romów. Trzecim romskim europosłem jest nowowybrany, pierwszy eurodeputowany Rom ze Słowacji – Peter Pollák. Czy będzie się angażował w sprawy Romów – tego jeszcze nie wiadomo, choć zapewne nie będzie w tym zakresie tak aktywny jak była pochodząca ze Szwecji Romni – Soraya Post, która niestety nie została ponownie wybrana.

Na zakończenie można sobie zadać pytanie, które jest jednym z zadań roboczych konferencji Empowering Roma through participation: After the EU elections, what’s next for Roma?, która odbędzie się w czerwcu w Brukseli: czy wynik wyborów do Parlamentu Europejskiego będzie miał wpływ na sytuację Romów w państwach członkowskich? Zapewne nie. Ale zobaczymy.



sobota, 8 czerwca 2019

„Romscy chłopcy”


Przy okazji omawiania problemów dotyczących różnorodnych wymiarów dyskryminacji, przytacza się często przykład jasnowłosych, niebieskookich mężczyzn mieszkających w Europie, jako przedstawicieli najmniej dyskryminowanej grupy w historii ludzkości. W ramach dyskursu postkolonialnego jest to także często element obarczania odpowiedzialnością i wzbudzania poczucia winy za historyczne zdominowanie świata przez Europejczyków. Pozostawiając problematykę postkolonialną na marginesie, sięgając do innych czynników dominacji można poszerzyć katalog cech przypisywanych tej prymarnej grupie o dodatkowe elementy wiążące się z dyskryminacją. Zatem taki niebieskooki Europejczyk powinien z pewnością być jeszcze chrześcijaninem i osobą heteroseksualną, bez żadnej niepełnosprawności, należący do narodu tytularnego.  
I tyle o dominacji. Jednak o wiele ważniejszą i dotyczącą bezpośrednio, choć w różnym stopniu, każdego przedstawiciela jakiejkolwiek mniejszości (czy to etnicznej lub narodowej, czy jakiejkolwiek będącej przeciwieństwem cech przypisanych dominującemu Europejczykowi), jest ich dyskryminacja (codzienna, systemowa, kozło-ofiarna). Dostrzegając (zgodnie z rdzeniowymi europejskimi wartościami) najwyższą wartość (i miarę wszechrzeczy) w człowieczeństwie, trudno ją zaakceptować nawet przynależąc do jednoznacznie zdefiniowanej grupy prymarnej. Jeszcze większym problemem jest sytuacja, gdy przedstawiciele mniejszości na przykład narodowych lub etnicznych jednocześnie należą do innej mniejszościowej/dyskryminowanej grupy. Banalnym (choć jedynie ze względu na jego powszechność, a nie wagę i znaczenie problemu) przykładem są Romni,   których wielopiętrowa dyskryminacja jest poważnym wewnętrznym i zewnętrznym problemem społeczności romskiej. Tym bardziej, że to właśnie romskie kobiety są jedyną szansą na ewolucyjną zmianę tej społeczności, potencjalnie pozwalającą zachowawszy rdzeniowe wartości kulturowe, dopasować się do zmieniającej głównonurtowej rzeczywistości, w jakimś stopniu zintegrować się, przełamać stereotypy i w ostatecznej konsekwencji tego procesu zmniejszyć dyskryminację Romów.
Jednak płeć nie jest jedynym czynnikiem, który może powodować co najmniej podwójny wymiar dyskryminacji. Dość szczęśliwie dla Romów, nie maja oni problemu z przyjmowaniem religii dominującej lub choćby akceptowalnej w państwie, w którym przebywają. O ile ogólny system wierzeń jest wpisany w ich wartości rdzeniowe, to już konkretne przejawy religijności i przypisanie do konkretnego wyznania – nie. Prawdziwym problemem jest jednak sytuacja, gdy Rom lub Romni są homoseksualistami. W takim przypadku poziomy dyskryminacji nakładają się. Do dyskryminacji zewnętrznej ze względu na przynależność etniczną dołącza dyskryminacja ze względu na orientację seksualną oraz pojawia się także dodatkowa dyskryminacja wewnętrzna. W przypadku mężczyzn nie mniejsza niż dyskryminacja wobec Romni, a nawet Romni homoseksualnych. Zagadnienie to jest bardzo trudne dla romskiej społeczności, zdeterminowanej rygorami czystości rytualnej i dualnym podziałem świata. Sytuacji romskich osób homoseksualnych nie ułatwia tradycyjne, dominujące znaczenie rodziny i wielopokoleniowego życia.
W 2018 roku miała miejsce premiera pierwszego hiszpańskiego filmu fabularnego gatunku queer, którego akcja toczy się w romskiej społeczności „Carmen y Lola”, którego reżyserką i scenarzystką jest Arantxa Echevarría i który opowiada historię dwóch młodych Romni.
https://www.imdb.com/title/tt7485508/videoplayer/vi4290296601?ref_=tt_ov_vi

Jednak o wiele bardzo wymownym i problemowym filmem, jest fabularyzowany dokument produkcji czeskiej z 2009 roku, „Roma Boys, příběh lásky” w reżyserii Rozálie Kohoutovej.

https://vimeo.com/25854654

Ten paradokument jest sfilmowaną opowieścią scenarzysty i narratora (grającego samego siebie  - Davida Tišera) o filmowym scenariuszu filmu dokumentalnego, który chciałby nakręcić, a zamiast tego – ze względu na to jak Romowie traktują homoseksualistów – musi tworzyć paradokument z wynajętymi aktorami. Podsumowuje to słowami: „Romowie ciągle płaczą nad tym, jak są dyskryminowani.  Ale nie zdają sobie sprawy, że nawet oni dyskryminują ”.
Film ten to „historia dwóch romskich chłopców i ich wzajemnej miłości”. Poprzez osobistą historię Davida ukazuje on tabu jakim jest objęty homoseksualizm w społeczności romskiej. Specyficzny styl opowieści – opartej o własny scenariusz głównego bohatera – oscylujący pomiędzy opowiadaniem dokumentalnym i narracyjnym dobrze uwypukla trzy wymiary dyskryminacji jakie go spotykają. David studiuje w Pradze i jest działaczem na rzecz praw Romów. Jego znajomi wiedza o jego homoseksualizmie i akceptują to. Przez internet poznaje Marka, który pochodzi z bardzo tradycyjnej rodziny mieszkającej poza Pragą. Mark konfrontuje własną rzeczywistość z rzeczywistością tradycyjnej społeczności romskiej. Jak się można spodziewać w takiej sytuacji – dochodzi do konfliktu, nikt nie okazuje mu zrozumienia. Po pobiciu przez rodzinę Mark staje przed trudnym wyborem pomiędzy własną seksualnością a romską rodzinną tradycją i kulturą.

https://vimeo.com/25854654

Film ma trzy zakończenia, choć nie jest oczywiste, które z nich jest prawdziwe. Być może przez to że jest otwartym narracyjnie paradokumentem sprawia że jest on bardziej prawdziwy niż gdyby był w pełni filmem dokumentalnym. W rzeczywistości – opisanej w narracyjnym skrócie w tyłówce filmu – cała historia miała szczęśliwe dla bohaterów zakończenie. Obydwaj mieszkają w Pradze, a homoseksualizm Davida został zaakceptowany przez jego rodzinę.
David Tišer aktywnie działa na rzecz Romów, co w 2018 roku zostało to docenione przez Muzeum Kultury Romskiej, które przyznało mu nagrodę za wkład w kulturę romską. Jest dyrektorem stowarzyszenia ARA ART wspierającego Romów LGBTQIA i założycielem europejskiego ruchu Romów LGBTQIA. Jest członkiem Komitetu Praw Mniejszości Seksualnych przy Rządowej Radzie Praw Człowieka. Ponadto pracuje jako nauczyciel i reżyser oraz aktor teatralny. Ukończył studia romologiczne na Uniwersytecie Karola w Pradze.
Film otrzymał nagrodę dla najlepszego filmu dokumentalnego na Famu Fest oraz nagrodę dla najlepszego filmu czeskiego na Fresh Film Fest.

Homoseksualizm wśród Romów pozostaje tematem tabu, porównywalnym z sytuacja, gdy okazuje się, że homoseksualistą jest osoba pochodząca z polskiej, tradycyjnie katolickiej i bardzo religijnej rodziny.  Młodzi Romowie LGBT najczęściej albo są wykluczanie ze swojej społeczności i rodziny, która uznaje homoseksualizm za chorobę, albo muszą zaprzeczać swojej orientacji seksualnej i ją ukrywać, podporządkowując się zasadom życia zgodnym z patriarchalnym systemem społecznym.