niedziela, 28 października 2018

Antycyganizm dla opornych


Dla opornych dla opornych… To znaczy dla takich, którzy stawiają świadomy opór, czy też konstrukcja ich rozumu jest taka, że trzeba bardzo powoli i dokładnie tłumaczyć aby cokolwiek pojęli? Czy może jednak tak naprawdę nie dla opornych, tylko „for Dummies”?, bo tylko polska specyfika (i względy marketingowe) sprawiła, że tytuły znanej serii poradników kiedyś używały określenia „dla opornych”, a obecnie „dla bystrzaków”. Jakoś w Polsce nie chce działać mechanizm, który wymaga najpierw do przyznania się, że czegoś nie wiemy i dlatego możemy się czegoś nowego nauczyć. Wolimy usłyszeć (przeczytać), że jesteśmy bystrzy i dlatego poszerzymy naszą wiedzę.

http://www.errc.org/news/a-beginners-guide-to-antigypsyism

W rzeczywistości nie ma takiego poradnika, który uczyłby jak nie być uprzedzonym w stosunku do Romów. Ukształtowanie stosunku do „innych” to wynik splotu wielu okoliczności i doświadczeń, które nie tyle trudno zidentyfikować, ile wyliczyć, bo wpływa na to w praktyce naszego życia „wszystko”. Można zatem powiedzieć, że są to konteksty (historyczne, kulturowe, polityczne, społeczne, sytuacyjne). To, co można zrobić – wymaga to jednak choć niewielkiej otwartości i chęci ze strony „opornego” – to uwrażliwić na niektóre kwestie. W taki sposób opracowane są liczne przewodniki (niestety żaden z nich nie jest wydany po polsku, ani dostosowany do polskiej sytuacji) związane z wrażliwością kulturową (czy też etniczną) opracowywane (główne w państwach anglojęzycznych) na potrzeby służby zdrowia. Jednak nawet jeśli gdziekolwiek istnieją, dotyczą one sytuacji zawodowych, a zasięg ich odziaływania i wiedza o nich nie przekracza najczęściej murów placówek medycznych. Uwrażliwienie całego społeczeństwa wydaje się być tak samo nierealne, jak przekonanie że „inny” nie jest (albo przynajmniej nie musi) być tym złym.
W końcu to nasza naszość jest najbardziej nasza, natura ludzka nie toleruje inności, a kultura (i efekty rozwoju cywilizacyjnego) naprawdę jest źródłem cierpień. Tak? Nie.

https://memy.jeja.pl/177869,rasizm.html

W rzeczywistości, aby nie było antycyganizmu, aby nie był on ostatnią (oby) najbardziej powszechnie tolerowaną w cywilizowanej Europie formą rasizmu nie potrzeba żadnych szczegółowych poradników. Wystarczy sięgnąć do dominującego w Europie paradygmatu religijnego i przeczytać jedno z najważniejszych zdań jakie pojawia się w „Nowym Testamencie” (Mk 12, 29-31). Cała reszta to tylko komentarze. Jednak kreatywność ludzka i umiejętność interpretacyjna nie zna granic. Bezwarunkowe zdanie o miłości bliźniego zderza się ze stwierdzeniami „no ale jednak są jakieś granice” albo „no kto jak kto, ale cyganie nie są moimi bliźnimi”. Generalnie – zgodnie z dominującym podejściem społecznym – na miłość bliźniego trzeba sobie zasłużyć. Odbiega to od podstaw religii chrześcijańskich (i zawężając – religii rzymsko-katolickiej), jednak zgodnie ze społecznym dowodem słuszności – większość nie może się przecież mylić. Tak? Nie.

Odwołując się do przywołanego powyżej nieistniejącego „przewodnika dla opornych” podstawą rzeczą na którą autor zwraca uwagę, jest  kwestia nazywania. W rzeczywistości nie chodzi tu o to, aby całkowicie wyprzeć z języka (polskiego) określenie „Cygan”. W opracowaniach naukowych (które powinny być precyzyjne, możliwie obiektywne i odtwarzające jakąkolwiek prawdę historyczną), trudno mówić o różnych grupach „Romów”, którzy wyszli z północnych Indii kilkaset lat temu. Zresztą uwarunkowań i wątpliwości dotyczące nazywania Romów mają o wiele szerszy charakter i nie dotyczą jedynie historii, ani jedynie opracowań naukowych. Oczywiście w ramach odczarowywania złej rzeczywistości społecznej i językowej w żadnej sferze dyskursu publicznego (także i tego, który przejawia się indywidulaną aktywnością w mediach społecznościowych) nie powinna pojawiać się nazwa „Cygan”. Tak naprawdę – jak zawsze kiedy sfera językowa ma wpłynąć na rzeczywistość społeczną i zmianę sposoby myślenia o kimś – chodzi tu jednak o intencję mówiącego. Tak długo jednak, jak w świadomości przynajmniej części społeczeństwa „Cygan” (w odróżnieniu od „Roma”) będzie kojarzył się w jakikolwiek sposób negatywnie – pozostaje upierać się w ramach anty-antycyganizmu – przy określeniu „Romowie”.
Autor owego nieistniejącego przewodnika zwraca uwagę na szczególne formy antycyganizmu, które w najszerszej świadomości społecznej nie są nimi i taka ich identyfikacja może zaskakiwać. Jednak należy przyznać mu tu rację, choćby dlatego, że taka pozornie przesadzona nadwrażliwość i tak w pełni nie zadziała, a na wiele elementów naszej rzeczywistości po prostu nie zwracamy uwagi, choć powinniśmy. Dla przykładu: dawno temu – podczas realizacji jednego z romskich projektów w ramach EQUOL – do biura projektu zadzwoniła nauczycielka chcąca włączyć się do realizowanych działań, chwaląc się przy tym, że proromskim osiągnięciem jej szkoły jest stworzenie klasy wyłącznie dla romskich dzieci (sic!). Z drugiej strony wiarygodność zasad przytaczanych przez autora wiąże się z czerpaniem ze skutecznych wzorów wypracowanych w USA przez ostatni kilkadziesiąt lat. Bez względu na to jak sytuacja Afroamerykanów (i innych czarnych przebywających w USA) może być oceniana obecnie, to zmiana do jakiej doszło w tym państwie na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat jest gigantyczna i pod względem rasizmu – pozytywnie porażająca.
Autor uczula nas zatem na to, aby nie przebierać się za „Cyganów”, aby nie mówić o sobie Cygan, bo dużo podróżuję albo byłem na północy Indii i jestem zafascynowany tamtejszą kulturą. Podążając tym tropem, w Polsce należałoby zrezygnować z cygańskich zespołów pieśni i tańca, sosu cygańskiego, śledzia po cygańsku (to tyko przykłady) i mówić o romskich zespołach, romskim sosie i śledziu po romsku. Szkoda takich nazw? No niby trochę szkoda. Przesadzone? Tak? Nie.
To jednak tylko powierzchniowe (nie powierzchowne) składniki całego kompleksu tego co nazywamy antycyganizmem. Bardzo różni się on od pojawiającego się polskiego rasizmu wobec czarnych lub muzułmanów, natomiast jest w jakimś stopniu podobny do antysemityzmu. W obydwu przypadkach mamy do czynienia z grupami, które od bardzo dawna żyją w polskim społeczeństwie i które stały się jego częścią. Nie ma zatem Polaków i Romów, ale są Polacy, którzy są Romami, albo Romowie, którzy są Polakami. Obydwie grupy (Romowie i Żydzi) zachowały przez setki lat i pomimo prześladowań własne elementy kultury i tradycję. Przez cały ten czas były one niepojęte dla większości Polaków, którzy nie rozumieli przyczyn takiego a nie innego postępowania i zachowań Romów, odbiegającego od powszechnie przyjętego standardu. Stąd przede wszystkim pochodzi większość stereotypów, czy też miejskich (i wiejskich) legend związanych z tą grupą. Tam gdzie brak wiedzy, rodzą się domysły, teorie spiskowe i ostatecznie oskarżenia. Wiedza na temat czegoś lub kogoś zwiększa akceptację, bo tłumaczy niejasne bez niej mechanizmy postępowania, uzasadnia i wyjaśnia szczególne zwyczaje lub takie a nie inne nawyki kulturowe. Tak jednak jest zazwyczaj i jedynie do pewnego poziomu. Z budowanej setki lat w oparciu o niewiedzę i lęk przed obcym/innym niechęci bardzo trudno jest wyjść.
Problemem podstawowym związanym z Romami jest fundamentalny sposób myślenia o nich, nie jako o nieco innych mieszkańcach Europy, ale o zewnętrznym problemie, który pojawia się tu i teraz. Wiąże się to także ze świadomościowym sposobem traktowania wszystkich Romów (mieszkających w Europie od XIV wieku) jako i jak migrantów, którzy właśnie dopiero co przybyli do Europy i stwarzają problemy. Z tego powstają takie hasła jak „romski problem” czy choćby „kwestia romska” kojarząca się niewątpliwie z niemalże skuteczną próbą rozwiązania przez Niemców podczas II wojny światowej „kwestii żydowskiej”. I choć skutki współczesnej sytuacji i obecnego traktowania Romów nie są takie jak podczas II wojny światowej, to setki lat obecności Romów w Europie, to jednocześnie setki lat jednostkowych prześladowań, jednostkowych oskarżeń, ciągłej dyskryminacji i spychania na margines życia i społeczeńtwa. A obecnie? Nie jest to rzeczywistość wszystkich Romów, ale jest to rzeczywistość, w której  Romowie są akceptowani podczas kolorowych festiwali i w wyobrażonym świecie romantycznego i swobodnego wędrowania, jednak w codzienności XXI wieku, w pracy, szkole, na ulicy, w warunkach mieszkaniowych, w naszym codziennym stosunku do nich, w fizycznych murach budowanych nawet w Polsce  aby się od nich odgrodzić – już jednak nie. Gdzie wśród nas – prawdziwych demokratycznych, chrześcijańskich Europejczyków – zrozumienie dla drugiego człowieka, dla skutków tego co nasi przodkowie (nie wszyscy i nie każdy) robili tym „innym”, gdzie zrozumienie, że są oni w znacznym stopniu ukształtowani przez pozostawanie na marginesie naszego nurtu społecznego, gospodarczego i kulturowego przez kilkaset lat?
Istniejący antycyganizam potwierdza się w codzienności, w drobiazgach, w całym systemie funkcjonowania państwa i społeczeństw Europy, niemalże bez udziału jednostek. Oczywiście najbardziej intensywny jest tam, gdzie żyje jakaś grupa Romów, która pozostaje w jakiejś postaci konfliktu z sąsiadami. Często konfliktu wynikającego z tego, że są inni, że różniąc się od średniej dostają pieniądze z pomocy społecznej, że nie są prawdziwymi Polakami i jako tacy nie zasługują na… na nic. Wystarczy pomyśleć o nie bardzo drastycznej, ale podsycanej nieustannie sytuacji w Puławach.
Czy pozostawanie Romów na marginesie życia społeczeństw Europy jest ich wyborem? Czy z własnego wyboru nie chcą mieć pracy? To najczęstsza retoryka – bo oni nie chcą pracować. A kto przełamie kilkusetletnie stereotypy i zatrudni Roma? Kto zmieni to, co jest utrwalone w naszych głównonurtowych głowach? Czy jednostkowe przypadki źle pracujących Polaków (albo mężczyzn, albo kobiet, albo 28-latków, albo 35-latków, albo…) będą przytaczane i powtarzane w internecie jako przykłady tego, że nie ma sensu zatrudniać Polaka (albo mężczyzny, albo kobiety, albo 28-latka, albo 35-latka, albo…)? Nie. A jeśli do takiej sytuacji dojdzie w przypadku Roma? Antyreklama (powtarzana i upowszechniana) zapewniona. Bo my wierzymy, że jakakolwiek zła, niekomfortowa, sprzeczna z prawem sytuacja, której sprawca będzie Rom, nie wynika z osoby lub sytuacji, ale konkretnie, centralnie i ze stuprocentową pewnością z tego że właśnie jest Romem. „Bo przecież babcia mi mówiła że z nimi tak jest, a jej mówiła jej babcia, a jej…”.

Jakoś tak w naszej rzeczywistości antycyganizm ma się dobrze. No niby jest piętnowany, ale i gładko akceptowany. „Bo to przecież Cyganie, a wiadomo jacy oni są”. Tak. Wiadomo. To tacy samy ludzie jak inni mieszkańcy Polski. Robią to co potrafią. Chcą żyć i dobrze przeżyć swoje życie. Mają rodziny, pracę, ambicje i możliwości społeczne na miarę tego jak traktuje ich reszta społeczeństwa.
Nie sposób nie zacytować tego, co już na tym blogu zostało przywołane. Bardzo mądre i prawdziwe słowa polskiej Romni z Puław:
Ludzie, opamiętajcie się. Jesteśmy takimi samymi obywatelami tego świata i mamy prawo być szanowani przez was. Nie jesteśmy gorsi, nie jesteśmy lepsi. Jesteśmy ludźmi takimi ja wy, ale jeżeli chcecie od nas akceptacji, chcecie, żebyśmy żyli i funkcjonowali tak jak wy, dajcie nam na to szansę.


czwartek, 18 października 2018

Hucznie i na bogato


I tak właśnie ma być. Hucznie i na bogato. Bo można. Bo tak trzeba. Bo „kocham życie aż do łez. Pokochać życie to nie grzech”. Zatem Bogdan Trojanek i Królewska Fundacja Romów.

http://www.krolewskafundacja.org.pl



Z tego, że ma być hucznie i na bogato, wynika właściwie wszystko. Przede wszystkim optymizm dotyczący tego, że wszystko da się zrobić, że można wiele zrealizować, że na pewno się uda. I to akurat coś bardzo pozytywnego. Jednak czy na pewno da się tak cokolwiek realizować w sformalizowanych strukturach państwa? Bo one są potrzebne do tego, aby jakąkolwiek działalność dla Romów sfinansować.

https://www.facebook.com/KrolewskaFundacjaRomow


Bogdan Trojanek jest postacią nietuzinkową, aktywną, ekspresyjną i choć wiele jego pomysłów jest zbyt radykalnych dla systemu państwa (a czasem i dla Romów), w którym przyszło mu żyć, to warto im się przyglądać, bo w jakimś stopniu przekazuje w ten sposób romski punkt widzenia, nawet jeśli jest on przynajmniej po części dopasowany do sformalizowanego systemu administracyjnego i prawnego państwa. Co prawda trudno zgodzić się w pełni z tym co pisze na stronie fundacji: „reprezentuję wszystkich Romów”. Romowie są zbyt zróżnicowani, a wewnętrzne interesy poszczególnych ich grup nie zawsze są takie same. Zresztą problem reprezentacji (wszystkich albo przynajmniej wielu) Romów jest problemem zarówno politycznym, jak i kulturowym i odzwierciedla się na wielu płaszczyznach. Jednak biorąc naprawdę mądre i wiarygodne deklaracje pod jakimi podpisuje się Bogdan Trojanek (np. „To ja mam służyć Romom, a nie oni mi”) na stronie internetowej, można słowa o reprezentacji potraktować jako swoistą (nieretoryczną) deklarację wsparcia a nie roszczenia iście królewskie. Przy tym wszystkim trzeba też pamiętać o tym, że Bogdan Trojanek, podobnie jak Don Vasyl, zrobił bardzo dużo dobrego dla Romów poprzez swoją muzykę i jej upowszechnianie. No chyba, że przyjmiemy że propagowanie nieprawdziwego, bo jedynie kolorowo-romantyczno-sentymentalnego wizerunku Romów w społeczeństwie większościowym nie czyni dobra, ale utrwala szkodliwy, bo stereotypowy wizerunek tej grupy.

https://www.youtube.com/watch?v=D1ZrBaD3J-w

W sierpniu i wrześniu 2018 roku Bogdan Trojanek, reprezentując Królewską Fundację Romów i afiliując się swoim członkostwem w Komisji Wspólnej Rządu, Mniejszości Narodowych i Etnicznych, zaproponował w liście otwartym (skoro został opublikowany na facebooku, to stał się listem otwartym, podobnie jak i reszta korespondencji związanej z tą sprawą) do Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej zmiany w strukturze zasad przyznawania środków PO WER 2014-2020 Działanie 2.7 „Zwiększanie szans na zatrudnienie osób szczególnie zagrożonych wykluczeniem społecznym” skierowanych do Romów w ramach typu projektów „Kompleksowe działania na rzecz poprawy wykształcenia i zatrudnienia członków społeczności romskiej, a także działania na rzecz likwidacji barier, które utrudniają zatrudnienie Romów i integrację ze społecznością większościową” uffff….. W polskiej obsłudze środków strukturalnych wiele się zmieniło na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat, jednak z pewnością ani filolog ani pragmatyk nie czuwają nad nazewnictwem.

Zmiany proponowane przez Bogdana Trojanka są bardzo konkretne i w przypadku ich wprowadzenia z pewnością cel jaki mu przyświecał byłby osiągnięty. Najpierw jednak niewielkie odniesienie do listy projektów wybranych do dofinansowania w konkursie z PO WER dotyczącym wspierania Romów. To co najważniejsze, to kto jest beneficjentem, czyli kto będzie projekt dla Romów realizował. Wśród 11 instytucji jest Radomskie Stowarzyszenie Romów "Romano Waśt" (Pomocna Dłoń) z Radomia, jest znana z aktywności dotyczącej Romów Fundacja Integracji Społecznej Prom z Wrocławia… Poza tym są (na przykład) takie instytucje, organizacje i firmy jak Wyższa Szkoła Ubezpieczeń, Centrum Wspierania Biznesu, Doradztwo Społeczne i Gospodarcze, Szkolny Związek Sportowy, Mediator Group, Emic Lab. I gdzie tu Romowie? Gdzie „nic o nas bez nas”? Co prawda może się wydawać, że Centrum Wspierania Biznesu lepiej zajmie się wsparciem Romów chcących się edukować, podnosić kwalifikacje i pracować, niż jakieś naprawdę niewielkie stowarzyszenie romskie, jednak specyfika kulturowa (związana choćby z możliwością dotarcia do Romów z rekrutacją i zachętą do udziału w projekcie) jest kluczowa. Nie znaczy to, że nieromscy beneficjenci źle zrealizują projekt. Ponadto – w ramach zasad ustalanych po realizacji dawnego komponentu romskiego  PO KL – z pewnością partnerami tych nieromskich organizacji i instytucji są zrzeszeni w jakimś NGO Romowie, jednak to nie te organizacje są głównym beneficjentem projektów, a finansowanie nie wspiera wyłącznie Romów lub romskich organizacji. Nie mają one ani wystarczającego ani zaplecza, ani kapitału – tak osobowego, jak i finansowego. Według Bogdana Trojanka, jedynie trzy polskie romskie organizacje z Krakowa, Radomia i Szczecinka posiadają wystarczające możliwości i zaplecze do tego aby zgodnie z zasadami PO WER środki pozyskać.

Celem wszystkich postulatów zawartych we wspomnianym liście jest zwiększenie udziału organizacji romskich w możliwości skutecznego aplikowania o środki z funduszy strukturalnych przeznaczonych na edukację, zatrudnienie i w efekcie integrację Romów. Propozycje zmian obejmują kwestie organizacyjno-finansowe. Konkretnie i kolejno dotyczą: zmiany trybu aplikowania z konkursowego na pozakonkursowy, zniesienia zakazu cross-financingu, podniesienie poziomu wkładu własnego w środkach trwałych, podnieść poziom dofinansowania projektu do 100%, znieść obowiązek wkładu własnego pod postacią wydatków kwalifikowanych, określić minimalną wartość projektu na 20.000 zł. Podsumowując – każdy by tak chciał. Bo to bardzo wygodne i atrakcyjne finansowanie by było. Bogdan Trojanek wskazał na główne problemy i niewygody, związane z aplikowaniem o środki finansowe i to nie tylko z funduszy strukturalnych. Czy mogłoby to podnieść poziom uromowienia grupy jednostek aplikujących o środki z PO WER działanie 2.7? Mogłoby. Jednak wiązałoby się także z oporem społecznym i poczuciem nierównego traktowania. Ponadto wygląda to na cofnięcie się w czasie do lat 90. i przypominają się projekty realizowane ze środków PHARE, cpf, a także EQUOL. Ale to było kiedyś, a jeśli chodzi o ocenę tamtego okresu i ówczesnego finansowania, to było naprawdę na bogato.

Pozostawiając rozważania o powrocie do przyszłości, czy wprowadzenie takich postulatów jest w ogóle możliwe? Na to pytanie, bez głębszego zastanowienia można łatwo odpowiedzieć. Nie. Zresztą odpowiedź ministerstwa właściwie nie pozostawia złudzeń. Zmiany (po uważnym wsłuchaniu się w opinie, a przede wszystkim po ocenie realizacji dotychczasowych projektów i administracyjno-biurokratycznych rozważaniach dotyczących tego co lepsze-dobre-wygodniejsze-sprawniejsze), będą możliwe dopiero przy przeglądzie śródokresowym w 2019 roku. Nie należy się przy tym spodziewać, że będą one mogły uwzględnić śmiałe postulaty prezesa Królewskiej Fundacji Romów.

Gdyby nasza administracja i system biurokratyczny były bardziej anarchistyczne (choć uporządkowane) i mniej dyktatorskie niż są, a sprawa Romów jako  kwestia społeczna byłaby dla nas warta pewnych szczególnych rozwiązań, można by ewentualnie wprowadzić dodatkowe warunki i spełnić choćby część postulatów Bogdana Trojanka. Warunkami musiałoby być to, aby beneficjentem była organizacja romska i aby do realizacji i obsługi projektu większość osób była pochodzenia romskiego.

Jednak nawet i w takiej sytuacji problemem pozostanie to, że skoro takim organizacjom brak zaplecza, brak kapitału ludzkiego, to czy na pewno łagodniejsze zapisy pozwolą tak aplikacyjnie ubogim stowarzyszeniom i fundacjom na realizację projektów i założeń PO WER? Nie można mieć wątpliwości, że w systemie oceny wydatkowania funduszy strukturalnych w dalszym ciągu najważniejsze pozostają wskaźniki i ich osiągnięcie na jak najwyższym poziomie. I nikt nie zdecyduje się na to aby jakimikolwiek zmianami zaryzykować klęską w tym zakresie. Co prawda Bogdan Trojanek wskazując na słabość w obszarze zasobów ludzkich (głównie chodzi o młodych Romów), proponuje (służąc chętnie swoją pomocą organizacyjną i gotowym projektem) realizację projektu (natychmiastowego, finansowanego w całości ze środków UE w trybie pozakonkursowym) adaptacji społeczno-zawodowej Romów, który budowałby młodą, ale specjalistyczną kadrę w tej grupie, jednak propozycja ta nie ma żadnych szans na realizację. Bo jest wizją zbyt śmiałą, zbyt rewolucyjną dla administracji rządowej, bo „się nie da”, bo dla systemu biurokratycznego nie jest tak naprawdę potrzebna. I dlatego też, że nikt nie uwierzy, że wizja nawet najsłynniejszego Trojanka będzie bardziej efektywna niż założenia unijnej strategii na rzecz integracji Romów.


Wydaje się, że jeśli chodzi o celowe wspieranie finansowe Romów, Bogdan Trojanek stoi na innym stanowisku niż Roman Kwiatkowski. O ile ten drugi postrzega w nich przede wszystkim przyczynę do zazdrości i dodatkowej niechęci wobec Romów, to prezes Królewskiej Fundacji Romów jest pełen optymizmu, który wiąże się z jego wiara w możliwość osiągania szybkich i widocznych rezultatów. Bo jeśli zostaną przeznaczone środki na romską edukację, podnoszeni kwalifikacji i zatrudnienie i w wyniku ich wykorzystania Romowie się wyedukują, podniosą kwalifikacje i znajdą zatrudnienie, to nie tylko dadzą dobry przykład i pokażą że Romowie i się uczą i pracują, a dodatkowo i w efekcie w większym stopniu zintegrują się ze społecznością większościową, ale i akceptacja ogólnospołeczna Romów wzrośnie. I to jest właśnie ten bogaty i huczny optymizm. Czy realistyczny? Niestety nie, bo rzeczywistość jest raczej skromna i raczej uboga.






poniedziałek, 8 października 2018

Komisja w Puławach


19 września 2018 roku w Urzędzie Miasta Puławy w Puławach odbyło się 78. (wyjazdowe) posiedzenie sejmowej Komisji Mniejszości Narodowych i Etnicznych (MNE). Dotyczyło ono rozpatrzenia Informacji Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji na temat realizacji Programu integracji społeczności romskiej w Polsce na lata 2014-2020 w województwie lubelskim, ze szczególnym uwzględnieniem miasta Puławy. Dodatkowo komisja dzień wcześniej podczas wizyty w Lubelskim Urzędzie Wojewódzkim w Lublinie rozpatrywała Informację Ministra Edukacji Narodowej na temat stanu edukacji mniejszości narodowych i etnicznych z terenu województwa lubelskiego. Z zasady posiedzenia wyjazdowa są rzadkością. W 2018 roku było ono jedyne spośród 13 zaplanowanych posiedzeń. Dodatkowo komisja wizytowała 2 sierpnia 2018 roku w Oświęcimiu uroczystości związane z Dniem Pamięci o Zagładzie Romów i Sinti.
Cóż się takiego stało w Puławach, że Komisja wybrała się do tego miasta aby na otwartym publicznym posiedzeniu rozpatrywać kwestie związane z realizacją programu wsparcia Romów? Otóż wszystko sprowadza się do tego, że społeczność nieromska ma poczucie ogromnej niesprawiedliwości społecznej w stosunku do tego jak według nich traktowani są w Puławach Romowie, których w sumie jest 240. W jakimś stopniu poczucie to jest podtrzymywane przez jednego z bezkompromisowych radnych (być może wkrótce burmistrza) – Pawła Maja. Jego walka z nierównym (zbyt dobrym) traktowaniem Romów sięga przynajmniej 2014 roku.

http://romowie.blogspot.com/2015/02/tym-razem-puawy-na-poczatku-tego-roku.html

Sięgając do encyklopedii PWN, sprawiedliwość społeczna wiąże się z takimi postulatami jak: wyeliminowanie ze stosunków między ludźmi krzywdy, wyzysku, ucisku i przemocy, dyskryminacji rasowej, płciowej, religijnej lub politycznej, zniesienie niezasłużonego uprzywilejowania społecznego, zapewnienie wszystkim równości szans i równouprawnienia, uniemożliwienie życia kosztem innych. Nurty lewicowe wiążą to pojęcie z zasadą równości społecznej. I w taki właśnie sposób rozumieją ją (jednostronnie) mieszkańcy Puław. Chodzi im przede wszystkim o to, aby Romowie nie otrzymywali od rządu lub jakichkolwiek instytucji większej pomocy – przede wszystkim materialnej – niż nieromscy mieszkańcy miasta. W tym przypadku nie dotyczy to jednak wyłącznie niefinansowego wsparcia realizowanego w ramach rządowego programu integracji Romów, ale także pomocy jaką otrzymują oni z ośrodków pomocy społecznej. Stanowisko zaskakująco zbieżne z opinią prezesa StowarzyszeniaRomów w Polsce - Romana Kwiatkowskiego. Puławy stanowią doskonały przykład tego, co przed czym przestrzega – że dodatkowe środki przeznaczane na pomoc Romom budują zazdrość (niech będzie, że poczucie niesprawiedliwości społecznej) części nieromskiego społeczeństwa .
Czy jednak sprawiedliwość społeczna powinna polegać na tym że każdy ma tyle samo? Albo że każdy dostaje tyle samo? Św. Paweł mówił „kto nie chce pracować niech też nie je”. Wielka Rewolucja Październikowa posługiwała się zdeformowaną wersją tego hasło: „kto nie pracuje niech też nie je”. Czy każdemu należy dać według potrzeb? Czy może według zasług? A od każdego należy wymagać według możliwości, czy też może według oczekiwań? Pytania zdawałoby się niemalże filozoficzne, jednak w rzeczywistości mają one bardzo praktyczny wymiar. Odpowiedzi na nie umożliwiają uzyskanie odpowiedzi na to, jaki ustrój panuje w danym państwie, czy jest to państwo opiekuńcze, jaki jest stosunek państwa i społeczeństwa do mniejszości, do osób nieradzących sobie w życiu i do tych, którzy osiągnęli jakiś sukces.

Powracając jednak do posiedzenia komisji sejmowej, pełen zapis spotkania można znaleźć na jej stronie internetowej i naprawdę warto z tego pełnego zapisu skorzystać. Można oczywiście ograniczyć się do obejrzenia wybiórczo zmontowanego materiału wideo autorstwa Darka Nadolskiego, który w 2015 roku opublikował materiał „Puławy – boimy się tu żyć”, i nie są to jedyne jego nagrania dotyczące Romów w Puławach. Reprezentuje on bardzo otwartą formę dziennikarstwa – trochę reportażową trochę (albo jednak więcej niż trochę) jednak zawierającą konkretne tezy. I trudno powiedzieć, aby były t tezy przyjazne Romom.

https://www.youtube.com/watch?v=W6yLJQBVLNk

Trzeba jednak przyznać, że ten konkretny materiał pokazuje większość najbardziej istotnych fragmentów spotkania z komisją. Spotkania, w którym wzięli udział zarówno radni, liczni przedstawiciele instytucji samorządowych i rządowych, mieszkańcy Puław, jak też i Romowie.
Nie chodzi tu o to aby streszczać całość materiału wideo i dostępnej transkrypcji spotkania. Warto jednak zwrócić uwagę na kilak rzeczy. Przede wszystkim wielkie uznanie dla przewodniczącej komisji – Danuty Pietraszewskiej, za świetne panowanie nad dyskusją (co prawda niepokazana w materiale wideo część spotkania zamieniła się w dość dynamiczną walkę słowną sięgającą do pytań o przynależność partyjną, jednak udało się tę sytuację dość szybko uspokoić). To jednak temat poboczny. Ważne jest to co zostało powiedziane na temat Romów, co oni mówili i jak jest sytuacja w Puławach na ulicy Romów 11. Z pewnością instytucją chcącą pomagać Romom jest Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej. Jak każdy z takich ośrodków pomagając komukolwiek musi dobrze znać sytuację potrzebujących. Włączając w to i wywiad środowiskowy i wizyty w miejscu zamieszkania. Podczas spotkania, to właśnie dyrektorka MOPSu, przytaczając konkretne fakty broniła Romów, choćby przed zarzutami, że nie płaca za mieszkania. W rzeczywistości nie płacili, ale od dłuższego czasu już płacą, zmniejszając sukcesywnie zadłużenie. Niewątpliwie przyczynił się do tego program 500+, który dla wielu romskich rodzin stał siębardzo ważnym składnikiem budżetu. Podczas spotkania bardzo konkretne i bezkompromisowe stanowisko przedstawił wspomniany radny – Paweł Maj, który prawdopodobnie bardzo dobrze wypełnia swoje obowiązki i jest dobrym radnym. Jednak nie chce albo nie potrafi zrozumieć całościowej sytuacji Romów w Europie, w Polsce i w Pławach i dla niego jakiekolwiek programy pomocy Romom nie mają sensu i oczekuje od nich przede wszystkim całkowitej asymilacji i poddania się dyktaturze większości. Odrzuca także całkowicie (podobnie jak zapewne większość mieszańców Puław i szerzej - Polaków) myśl o tym, że nie jest łatwo dostać prace będąc Romem, nawet posiadając względnie wysokie lub choćby liczne kwalifikacje. I o tym z kolei mówiły na tym spotkaniu Romni. To w sumie najbardziej interesująca część zarówno materiału wideo, jak i pełnego tekstowego sprawozdania. Rzadko można spotkać przedstawione tak konkretnie i w sumie spokojnie argumenty oraz przykłady z romskiego życia. Syn jednej z ich umówił się telefonicznie na pracę, jednak gdy pojechał na miejsce i okazało się, że jest Romem, pracy już nie było. Jednak najmądrzejszą wypowiedzią było to co ze łzami płynącymi po twarzy powiedziała jedna z romskich mieszkanek Puław:
Ludzie, opamiętajcie się. Jesteśmy takimi samymi obywatelami tego świata i mamy prawo być szanowani przez was. Nie jesteśmy gorsi, nie jesteśmy lepsi. Jesteśmy ludźmi takimi ja wy, ale jeżeli chcecie od nas akceptacji, chcecie, żebyśmy żyli i funkcjonowali tak jak wy, dajcie nam na to szansę. Ludzie kochani, mieszacie nas z błotem, robicie z nas szumowiny, robicie z naszych rodzin rodziny patologiczne, gdzie tutaj nigdzie nie zostało to stwierdzone ani nigdzie nie zostało to udokumentowane, ani udowodnione. Dlaczego uciekacie się do takich sposobów? Jeżeli chcecie, żebyśmy pracowali, żebyśmy zarabiali, żebyśmy nie żyli na garnuszku ośrodka pomocy społecznej, dajcie nam szansę żyć godnie. Do kogo mamy iść po zatrudnienie? 

Nikt uczciwie nie może twierdzić, że Romowie są święci, że wszyscy Romowie starają się o pracę, że wszyscy chcą się integrować. Jednak bez otwartości społeczeństwa większościowego nie ma na to żadnej szansy. Pracę trzeba dać, aby ktoś (w tym przypadku Romowie) mógł ją dostać i wykonywać. Bez przezwyciężenia utrwalonych w społeczeństwa stereotypów nie ma żadnej szansy na to sytuacja się zmieniła. I nie dotyczy to wyłącznie zatrudnienia. Jak powiedziała dyrektorka MOPSu, romska świetlica to otwarta dla wszystkich Placówka Wsparcia Dziennego „Aktywatorium”. I w niej – choć były takie próby – nie da się połączyć zajęć dla romskich i nieromskich dzieci. Nie da się, bo przeszkadza temu utrwalona niechęć pomiędzy obydwiema grupami.

Kto nie chce pracować, niech nie je?