wtorek, 28 sierpnia 2018

Wirtualna Biblioteka Romska


To naprawdę świetny pomysł aby stworzyć taką bibliotekę. Nie tylko zawierającą teksty w języku romani, ale także publikacje w innych językach, jednak wszystkie dotyczące Romów i wszystkie dostępne w wersjach elektronicznych przez internet. To świetny pomysł. Jednak…

https://romani.humanities.manchester.ac.uk/virtuallibrary/

Biblioteka jest elementem większego projektu. Jest zbiorem zasobów powstałych w jego ramach i w toku jego realizacji.

https://romani.humanities.manchester.ac.uk/virtuallibrary/images/RomIdent%20public%20report.pdf

Współtwórcami, partnerami i współwykonawcami projektu ( i wirtualnej biblioteki), są trzy uniwersytety: w Aarhus, w Manchesterze i w Grazu.


Dwa ostatnie realizowały projekt w związku ze swoją działalnością badawczą (głównie językoznawczą) dotyczącą Romów, której efekty są bardzo dobrze opracowane na ich stronach internetowych (Graz, Manchester), będących źródłem naprawdę cennych informacji.


Zasadniczo projekt był realizowany w latach 2010-2013 i jego pełna nazwa brzmiała The Role of Language in the Transnational Formation of Romani Identity. Jego ogólnym celem było zbadanie, w jaki sposób język romski wpływa na tworzenie nowych form tożsamości romskiej. Te nowe formy tożsamości mają innych charakter niż utrwalone historycznie, bo wiążą się z aspektem instytucjonalnym i z nowymi formami jej manifestacji. Rzeczywiście w przeszłości język jako stały element wspólnotowej i rodzinnej kultury romskiej był jednym z najważniejszych elementów tożsamości, choć na przykład w Hiszpanii tamtejszym Cyganom udało się zachować swoją kulturę i odrębność, choć doszło do wymuszonego niemal całkowitego zaniku używania własnego języka. Jednak świadczy to nie o małym znaczeniu języka dla podtrzymania tożsamości, a o sile i znaczeniu innych elementów kulturowych, gotowych przejąć jego rolę. Nowa tożsamość ma bardzo ważny aspekt instytucjonalny, w ramach dopasowywania się Romów do zmieniającej się rzeczywistości. O ile im samym, we własnych wspólnotach wystarczyłby język oraz inne elementy kulturowe, to kontakty z nieromskim światem wymuszają pojawienie się tożsamości w aspekcie instytucjonalnym, jako tej, która przez ten świat będzie dostrzegana i uznawana. Podobnie jest z jej nowymi formami, które dodatkowo wspierają tożsamość Romów coraz częściej i coraz bardziej uwikłanych w życie poza zamkniętym romskim światem i wspólnotą.
Nie oznacza to jednak umniejszania znaczenia języka romskiego. Założenia projektu brały pod uwagę to, że dla romskich (nowoczesnych) liderów (aktywistów) język stał się swoistą osią, wokół której budowano wspólnotową lojalność. Co więcej, ich działania zmierzały do kodyfikacji, zapisu, upowszechniania nauki, uznania przez polityków i rządy oraz ochrony języka, a on sam miał stać się elementem narzędzi komunikacji w aktywizmie politycznym i kulturalnym.
Badacze w ramach projektu zadali pięć grup interesujących pytań, na które w mniejszym lub większym stopniu udało się im znaleźć odpowiedzi zawarte w krótkim sprawozdaniu z jego realizacji. Pierwsze dotyczyło konkretnej roli jaką język romski odgrywa w budowaniu zmodernizowanej tożsamości romskiej i jaki aspekt jego istnienia i funkcjonowania jest dla niej najistotniejszy. Biorąc pod uwagę przypadek hiszpańskich Romów, to bardzo interesujący aspekt badania znaczenia języka dla zachowania i kształtowania tożsamości. Kolejne odnosiło się do postaw i warunków społecznych jako czynników, które mogą wspierać budowanie tożsamości lub rozwijać jednolitość. W tym przypadku trzeba brać pod uwagę różnorodność poszczególnych grup romskich, a także olbrzymiej różnorodności językowej pomiędzy nimi. Fraser pisał bodaj o 150 wyodrębnionych romskich grupach językowych. Romowie pomimo starań o zachowanie odrębności językowej nie mieli nigdy problemu (a także możliwości przeciwstawieniu się temu) z zaakceptowaniem ewolucji własnego języka i łatwo adaptowali przydatne słowa używane przez ludność regionów, w których zamieszkiwali, co jest jednym z bardzo ważnych i stałych elementów różnicowania się języka romani. Trzecie pytanie odnosiło się do roli nowych technologii w wykorzystaniu i kształtowaniu języka. To pytanie można by zadać w stosunku do każdego języka, choć w każdym przypadku wyniki badań byłyby różne. Nowe technologie (przede wszystkim używanie języka pisanego w internecie - w znacznej mierze w mediach społecznościowych), wpływają nie tylko na samą strukturę języka i sposób formułowania wypowiedzi, ale mają szersze skutki społeczne, wynikające z tego jak jest kształtowany dyskurs realizowany w konkretnym języku. Czwarte pytanie jest rozbudowane i zawiera pytania szczegółowe. Jednak jego ogólny wydźwięk wiąże się z określeniem znaczenia inicjatyw (proromskich i projęzykowych) ogólnoeuropejskich i reakcją na nie – zarówno ze strony Romów, jak i instytucji oraz organizacji poziomu lokalnego (władze, NGO). W tym zakresie uda się zawsze wykazać osiąganie sukcesów (widoczne jest to w sprawozdaniach z różnych projektów i działań dotyczących tego obszaru), jednak realia społeczne najczęściej są inne. Ostatnie pytanie jest pytaniem ogólnym i odnosi się do sfery szerszych wniosków. Przyjmuje ono (chyba niezasadnie, bo przecież nic co romskie nie jest modelowe) modelowy charakter romskiej sytuacji i przemian tożsamości w pluralistycznym i transnarodowym kontekście i odpowiedź na nie ma skutkować lepszym zrozumieniem kształtowania innych tego typu tożsamości (transnarodowych i diasporycznych) w erze globalizacji.
Poza opisem projektu i odesłaniem do sprawozdania, na stronie Romani Virtual Library – są tu także oczywiście konieczne i mało ważne didaskalia, czyli krótkie informacje dotyczące partnerów, sponsorów, osób zaangażowanych w projekt – znajduje się także dział publikacji (niestety niezawierający żadnych publikacji) oraz zakładka  z ogólnymi informacjami o zapisie języka romani (writing romani). Autorzy projektu przypomnieli, że do XIX wieku nie było żadnych zasad zapisu tego języka, że w latach 60. i 70. XX wieku podjęto pojedyncze próby ustalenia zasad pisowni (Finlandia, Czechosłowacja, Jugosławia i Węgry) i ze u końca XX wieku doszło do szerszego ożywienia w tym zakresie, dzięki dostępowi Romów do produkcji i dystrybucji własnych tekstów – początkowo w formie drukowanej, a następnie także w internecie. Biorąc pod uwagę różnorodność wymowy oraz specyfikę krajową i regionalną poszczególnych odmian języka romskiego doprowadziło to do wzrostu różnorodności sposobów ich zapisu. Dlatego też nie ma już chyba szansy na to aby udało się wprowadzić jednolity sposób transkrypcji. Przeszkadza to przede wszystkim międzynarodowym aktywistom romskim dążącym do tego typu ujednolicenia i standaryzacji. Z jednej strony ułatwiłyby one komunikację, a z drugiej mogłyby się stać elementem budowania bardzo szerokiej i nowoczesnej romskiej  tożsamości – już całkiem nowocześnie ponadnarodowej.

https://romani.humanities.manchester.ac.uk/virtuallibrary/library.html

Najważniejszym elementem strony Wirtualnej Biblioteki Romskiej jest naturalnie sama biblioteka, na której zasoby powołują się badacze w swoim sprawozdaniu. I tu niestety pojawi się pewne rozczarowanie. Zasadniczo publikacje w niej „zawarte” dzielą się na trzy grupy – materiały instytucjonalne (Rada Europy, Unia Europejska), opracowania związane z projektem i przygotowane na jego potrzeby lub w ramach innej działalności naukowej dotyczącej Romów partnerów projektu (one powinny chyba znaleźć się w zakładce publikacje) oraz publikacje książkowe (najczęściej edukacyjne, często w języku romskim). Dokumenty z pierwszej grupy można pobrać także ze stron instytucji, a znajdujące się w katalogu linki częściowo są nieaktualne. Publikacje z drugiej grupy są interesującym choć niespójnym zbiorem publikacji naukowych. Niestety w przypadku trzeciej grupy jedyną rzeczą jaką do jakiej można mieć dostęp, to – w przypadku każdej z nich – pojedyncza, zdawałoby się przypadkowa strona zeskanowana i zamieszczona pod linkującą metryczką książki. Sens zamieszczania takich pojedynczych skanów jest bardzo wątpliwy i właściwie niewiele wnosi. Tym bardziej, że na podstawie niepełnych metryczek dotyczących tych publikacji (np. bez roku i miejsca wydania), nie można nawet przeprowadzić najbardziej podstawowych badań bibliometrycznych. No ale jednak sztuka jest sztuka (w wojsku i w projektach), a biblioteka wirtualna jest dzięki temu jeszcze bardziej wirtualna. O wiele większy sens ma niewirtualny (zatem dostępny wyłącznie na miejscu) zbiór zgormadzony w Centrum DokumentacjiRomskiej Legnickiej Biblioteki Publicznej.

Powracając do kończącego pierwszy akapit „jednak…”, choć już sposób gromadzenia zasobów pozostawia wiele do życzenia. Właściwie wyszło jak zawsze. I nie jest to tylko polska skaza. Skończył się projekt (w 2013 roku) i finansowanie, sprawozdanie przygotowano. To właściwie gromadzić dalej materiałów i publikacji nie ma sensu. I jak się okazuje nie jest to tylko polski problem (jak w przypadku radomskiego „Kwartalnika romskiego” i „Cygańskiej wyspy”). Jeszcze w 2014 roku Yaron Matras dołożył swoje trzy teksty, ale na tym się skończyło. Nie ma tam nic nowszego. Dobrze, że choć strona i zawarte na niej materiały są i działają, że jest dostęp do przynajmniej części materiałów „zgromadzonych” w bibliotece.



sobota, 18 sierpnia 2018

Kolejna w końcu odkryta cała prawda o Cyganach


W przypadku tekstów takich jak Kulturowe „wzbogacenie” Europy; część III – Cyganie autorstwa a303 (Marcin Malik) zamieszczonego we wrześniu 2017 roku na portalu wolna-polska.pl (pierwotna publikacja: salon24), pewnym dylematem jest to, czy pisać o nich podając wszelkie dane i zarazem w jakiś sposób promując (potencjalne generowanie ruchu na stronie z artykułem) zarówno portal, jak tekst i autora, czy też pisać jedynie ogólnikowo i bez konkretnych odniesień, co zasadniczo ma mniejszy sens. Trudno także jest omówić tekst odnosząc się wyłącznie do jego treści i nie narażając się na oskarżenie o krytykę osoby, jej poglądów lub samego portalu. Jednak wydaje się, że słusznym jest nie pozostawić tego typu wypowiedzi w publicznej przestrzeni internetu bez komentarza lub innej formy (jednak konkretnego) odniesienia. Szczególnie w przypadku gdy nie są to opinie wygłaszana w mediach społecznościowych, ale ukazują się one jako artykuły na portalach.

https://wolna-polska.pl/wiadomosci/kulturowe-wzbogacenie-europy-czesc-iii-cyganie-2017-09

Cudzysłów w tytule artykułu ma sugerować ironię i wskazanie na to, że „wzbogacanie” w rzeczywistości jest zubażaniem Europy i idąc dalej (być może to tylko jednak subiektywna interpretacja) jej niszczeniem, destrukcją stosunków społecznych, populacji i cywilizacji – jak należy się domyślać „rdzennych” Europejczyków. Tym bardziej, że o ile część III serii artykułów jest poświęcona Romom, to dwie pierwsze odnoszą się do Muzułmanów i Murzynów (Czarnych). Przyjmując (i tak zbyt daleko idące założenie), że obecni mieszkańcy Europy (na czele ze Słowianami) są jej rdzennymi mieszkańcami i znikąd nie przybyli, dylematem nie do rozstrzygnięcia pozostaje wcześniejsza niż migrującego tu Homo Sapiens Sapiens obecność na naszym subkontynencie Neandertalczyka. Argument na pograniczu absurdu, jednak skoro inni mogą…
Artykuł został opublikowany na portalu w kategorii „dziennikarstwo śledcze”. Można by zatem oczekiwać, że nie tylko ujawnione w nim informacje będą bardzo istotne dla opinii społeczne, ale i generalnie trudno dostępne dla mniej wnikliwych badaczy, a z pewnością do nie tak dociekliwego w ogóle społeczeństwa. Co więcej – w trakcie dochodzeń dziennikarstwa śledczego dziennikarz zazwyczaj wyręcza w roli docierania do prawdy służby policyjne, które po ujawnieniu informacji powinny natychmiast zareagować . Inną istotną cechą dziennikarstwa śledczego jest dogłębne drążenie tematu, weryfikacja informacji i zdobytych danych w różnych źródłach. W omawianym artykule zabrakło bodaj każdego z tych elementów. Jednak kto albo co (poza właściwą dorosłym ludziom umiejętnością używania prawidłowych wyrazów na opisywanie rzeczywistości) zabroni skategoryzować ten artykuł właśnie jako „dziennikarstwo śledcze”?
Nie znaczy to oczywiście, że (chyba przypadkiem) kilka informacji zawartych w tym tekście jest prawdziwych. Jednak w całości tekst oparty jest przede wszystkim na braku wiedzy, plotkach, wyolbrzymieniach, obiegowych poglądach i oczywiście intensyfikowanych stereotypach. Pozornie miło na przykład, że autor mówi o Romach jako o narodzie, jednak czyni to wyłącznie po to aby wskazać na ich (złą) odrębność i nie nazywać ich mniejszością/grupą etniczną (która mogłaby mieć jakiekolwiek prawa).
Przykładem tego jest choćby główne zdjęcie ilustrujące artykuł. Występuje ono w internecie nie aż tak często i to przede wszystkim na polskich (i czasem niemieckich) stronach internetowych. Zawsze towarzyszy negatywnym tekstom dotyczącym Romów. takie wrażenie ma wywołać nie tylko stojący na pierwszym planie brzuchaty (okropne!) i wytatuowany (straszne!) ciemnowłosy (zgroza!) mężczyzna, ale i pozostałe postacie oraz otoczenie. W sumie główny bohater tego zdjęcia mógłby być polskim prawnikiem na wakacjach gdzieś na południu Europy. Jednak domyślnie jest to oczywiście typowy i zły Cygan.

Jednak i tak najbardziej interesująca i przerażająca zarazem  pozostaje sama treść artykułu.
„Cyga­nie nigdy nie powiedzą prawdy. Hindusi, którzy sami są mistrzami kłamstwa nie mogli już dłużej wytrzymać z Cyganami dlatego wyrzucili ich z Indii w VI wieku, po czym stopniowo ich wyrzucali aż do XI wieku.”
Sprawdzone – Romowie mówią prawdę. Z pewnością nie częściej niż każda inna osoba, ale czy rzadziej – trudno powiedzieć. Z pewnością jednak nie „nigdy”. Zastanawiające jest także zdanie mówiące o Hindusach jako mistrzach kłamstwa. Aby dotrzeć do tej prawdy rzeczywiście trzeba było przeprowadzić dogłębne badania. Interesujące jest to, że autor pisze o stopniowym wyrzucaniu Romów z Indii przez 500 lat i o tym, że Hindusi nie mogli z nimi wytrzymać. Generalnie badacze mają poważny problem z dotarciem do jakichkolwiek źródeł mówiących o opuszczeniu Indii przez Romów, a jednak a303 pisze o tym - jak się wydaje - z całkowitą pewnością.
„najwięcej czasu spędzili w Egipcie”
I tu sięgamy do utrwalonej w nazwie (Gitano (hiszp.), Gitan (fr.), Gitani (wł.), Gypsy (ang.)) średniowiecznej legendy o tym, że Romowie są pielgrzymami z Małego Egiptu (czyli Azji Mniejszej – Izmiru i wybrzeża Epiru). W rzeczywistości te grupy przodków współczesnych grup pokrewnych Romom, które dotarły do Egiptu, nigdy nie poszły dalej do Europy i ich potomkowie zamieszkują na północy Afryki do dziś http://romowie.blogspot.com/2015/04/romowie-ktorzy-zostali-po-drodze.html.
„Nazwanie Cygana Rumunem byłoby wielkim komplementem.”
Jakoś to mało przekonujące. Trudno jest uwierzyć, że ktokolwiek z np. Polskiej Romy lub Sinti uznałby takie nazwanie za coś pozytywnego. Właściwie dlaczego miałby być to komplement?
„populacja Cyganów to kryminalne, żałosne i zupełnie niepotrzebne 10mln”
I tu punkt widzenia wygrywa. Kryminalność – niepotwierdzona (poza konkretnymi środowiskami – podobnie jak w przypadku każdej innej grupy), żałosność – chyba trudna do zmierzenia i także konkretnego określenia. A niepotrzebność? Można by to rozważać na wiele sposobów, jednak aż się samo rzuca z pamięci to co zostało zapisane w „Statuta Seymu Warszawskiego, Roku pańskiego 1557”: „Cygani, albo ludzie niepotrzebni…”.
„czym tak naprawdę jest Cygaństwo i jak obrzydliwą ma naturę”
Tu podobna kategoria jak żałosność czyli obrzydliwość. I to w odniesieniu do Cygaństwa. Trudno jest to i zmierzyć i odnieść konkretnie, tym bardziej, że nie wiadomo czy Cygańskość to ogół wszystkich Romów, czy też chodzi o romskość. Odniesienie do natury odsyła nas do poglądów łączących przynależność narodową (i nie tylko) z konkretnymi cechami i to w sposób niepodważalny i wiarygodny. Np. wszyscy Szkoci są skąpi, rudzi złośliwi, a Niemcy kochają porządek. I to wszystko wynika z natury. Autor pisze więcej o naturze Romów w kontekście ich przestępczości, która według niego stanowi jedyną podstawę ich funkcjonowania.
„Cyganie są najgorzej wyedukowanym narodem na świecie”
Kolejna prawda, z którą trudno się zgodzić w jakikolwiek sposób. Można by sięgać do badań dotyczących edukacji i analfabetyzmu. Jednak może jako dobre odbicie tego twierdzenia wystarczy przywołać postać dr Gerarda Gerlińskiego, który w 2017 roku wraz zespołem współpracowników dokonał jednego z najważniejszych odkryć w dziedzinie paleontologii i historii gatunku ludzkiego.
„Sztokholm jest przepełniony Cyganami dlatego że Cyganie mogą miesięcznie z samego żebrania wy­ciągnąć około $1000”
Być może możliwe. Jednak chyba najważniejszym pytaniem jest to, skąd autor tekstu o tym wie? Czy rozmawiał z Romami? Ale przecież wspominał, że nie mówią nigdy prawdy. Czyżby obserwował żebrzących Romów i sprawdzał (jak?) ile dostają pieniędzy? A może zastosował obserwację uczestniczącą, przebrał się za Roma i przez miesiąc sprawdzał jak to jest z tym romskim żebraniem w Sztokholmie?

To zaledwie mała próbka dyskusji z tym, co pojawia się w tekście Malika. Z większością rewelacji i odkryć dokonanych przez autora w rzeczywistości trudno dyskutować, ze względu na otaczające je opary absurdu i trudną do zrozumienia retorykę i system rozumowania:
„Cyganie nie wychodzą na spacer ale na żer”
„Cygaństwo to globalna zorganizowana siatka przestępcza w którą są zamieszane nawet dzieci.”
„Cyganie to kryminogenna pasożytnicza zakała, której dalsze rozmnażanie w Europie ja osobiście kla­syfikuję jako zbrodnię przeciwko Białej cywilizacji”
„Ile jeszcze dowodów potrzeba aby usunąć cygański rak z powierzchni Europy raz na zawsze?”
„Któż to wie ile chorób przez nich powstało?”
„niech Bóg błogosławi „rasistów” za trzeźwą ocenę sytuacji”
„Poza tym u Cyganów sezon rozrodczy jest niezwykle intensywny i w zasadzie nigdy się nie kończy.”
„Następnie pieniądze te są przesyłane do Rumunii za które Cyganie budują pałace.”
„U Cyganów kobiety nie mają żadnych praw a mężczyzna może nawet zabić żonę i jest to w pełni akceptowane w cygańskiej społeczności.”
 
Jednak naprawdę przerażające jest to, co autor uznaje za „chrześcijańską łaskę”, rozwiązującą ostatecznie kwestię romską.
„dobrym rozwiązaniem byłaby masowa sterylizacja Cyganów a następnie zakwaterowanie ich w specjalnie zaprojektowanych placówkach w których Cyganie mogliby się skoncentrować na pracy w przemyśle rolniczym, budowlanym, wydobywczym i tekstylnym.”
„Dodatkowo każdy Cygan musiałby podpisać zezwolenie na użycie jego ciała po śmierci – na zadość-uczynienie za krzywdy. Mówiąc to mam na myśli, że bardzo się ostatnio zainteresowałem przerabianiem cygańskich nieboszczyków na węgiel i paliwo, gdyż o ile mi wiadomo z mięsa, kości i tłuszczu jesteśmy w stanie stworzyć substytut benzyny.”
„Uważam moje pomysły za korzystne ekonomicznie, korzystne społecznie, ekologiczne, humanitarne oraz także rozwiązujące odwieczny problem cygańskiej przestępczości.”

Tam gdzie kończy się rozum, tam budzą się demony.



środa, 8 sierpnia 2018

„Sekrety cygańskich wróżb”


I po takim tytule zdawałoby się, że już wszystko będzie wiadomo, że będzie można zanurzyć się w tajemnicze otchłanie tego co najprawdziwsze i co dociera do najgłębszej prawdy. Być może będzie można w końcu na nagabywanie starej (lub nie) Romni odpowiedzieć, to daj ja ci powróżę i powiem co cię czeka.


Jednak książka Jerzego Ficowskiego „Pod berłem króla pikowego. Sekrety cygańskich wróżb” ma nieco inny charakter i nawet przytacza podobną do powyższej sytuację, jaka zdarzyła się jednemu z Polaków, który interesował się chiromancją i wiedząc cokolwiek na jej temat wprowadził chcącą mu powróżyć Cygankę w konsternację i doprowadził do ucieczki.


Jerzy Ficowski napisał tę książkę w stylu, który trudno jest jednoznacznie dookreślić, ale który lokuje tę opowieść (czy też opracowanie) gdzieś w okolicach i pomiędzy lekko poetycką publicystyką a naukowością popularną sięgającą do zagadnień oczywiście etnologicznych, kulturowych, historycznych, a także i psychologicznych. Czyli właściwie to jak zawsze u niego. Każdy z 10 rozdziałów tej książki patrzy na romskie wróżbiarstwo nieco z innego punktu widzenia, zatem ta jej ogólna przyporządkowująca charakterystyka jest bardzo ograniczona i niepełna.
Niemalże do każdego z omawianych zagadnień Jerzy Ficowski wyszukał relacje świadków wróżbiarstwa lub sytuacji z nim związanych, które dobrze ilustrują główną myśl towarzyszącą każdej z części. Relacje pochodzą z różnych źródeł, z różnych czasów (i z XVIII i z XIX i z XX wieku) i mają bardzo różny charakter. Czasem służą jakby nieśmiałemu potwierdzeniu, że część romskich wróżbiarek ma jakąś tajemniczą moc (tu Ficowski jest w stanie uwierzyć w moc sugestii i nawet hipnozę, a jednak w śladowe nawet elementy telepatii - nie), a czasem aby je całkowicie zdyskredytować (bo pomyliły osoby, którym miały coś przepowiedzieć, wywiedziawszy się wcześniej o wszystko) lub wyjaśnić jak naprawdę wyglądają cygańskie wróżby.
To na co Jerzy Ficowski w wielu miejscach zwraca uwagę i co wiąże się nawet z jego własnym właściwie zabawnym doświadczeniem opisanym w książce, to fakt, że wróżbiarstwo u Cyganów zawsze był usługą zewnętrzną. Pozornie bez problemu jest to zrozumiałe. W końcu chyba od zawsze Cyganki były identyfikowane jako wróżbiarki i z taką profesją kojarzyły się na przestrzeni wieków. Zatem ta forma zarobkowania jest im przypisana i zawsze świadczyły tego typu usługi nie-Romom. Jednak wróżbiarstwo jest usługą całkowicie zewnętrzną i „na wynos”. Romowie nie wróżą Romom. Nawet opisane w książce znane i potrafiące naprawdę coś wywróżyć Cyganki nie wróżyły swoim pobratymcom. Po prostu nikt z Romów w takie wróżenie nie wierzył. Ponadto wszelkiego rodzaju niewielkie artefakty (trupek - mułoro, diabełek - bengoro, kostka – kokało, włochaty krzyż – truszuł  bałenca, żelazo - sastry) towarzyszące i wróżbom i niektórym działaniom (np. odczyniającym uroki lub złą przyszłość), dla Romów nie mają żadnego znaczenia. Nikt z Romów nie wierzy w ich moc i zawsze były przygotowywane tylko na potrzebę mamienia nie-Romów. Ficowski wyjaśnia to nawet poprzez odwołanie się do kodeksu Mageripen, ze względu na wpisane we wróżby oszustwo, a tego w romskiej wspólnocie nie można robić i skutkuje ono skalaniem zgodnie z zasadami powyższego niepisanego kodeksu.
Wśród swoich opowieści Ficowski mówi o tym, że bezwzględną rzadkością byli wróżący Romowie. To był zawsze fach Cyganek i pojedyncze przypadki wróżących Romów zostały przez autora skrzętnie zgromadzone i opisane.


Jak autor pisze motyw cygańskiej wróżby obecny jest w prozie i poezji europejskiej od wieków. Jednak o ile jego pojawianie się w utworach literackich można uznać za oczywiste, to o wiele bardziej interesujące są zebrane opowieści (i każda prawdziwa) o znanych z historii postaciach, którym wróżyły Cyganki, przepowiadając trafnie (lub nie) świetlaną (lub nie) przyszłość. Należeli do nich między innymi: książę Józef Poniatowski, Napoleon Bonaparte, Józef Piłsudski, Charles de Gaulle, arcyksiążę Ferdynand,  a przyczyną decyzji Hitlera o eksterminacji wszystkich Romów była wróżba jaką przygotowała dla niego Cyganka Marta…
Ficowski opisując historię cygańskiego wróżbiarstwa w Polsce, podkreśla znaczenie przybycie do Polski Kalderaszy. Ci Cyganie byli w porównaniu z rodzimymi polskimi o wiele bardzo barwni, głośni, wyraźniejsi. Kolorowe stroje kobiet przyciągały uwagę i wszystkie chętnie wróżyły. Zasiedziali polscy cyganie wyglądali przy nich marnie. Jednak jak najbardziej barwny i bogaty strój Cyganek stał się od tego czasu ich ubraniem roboczym, bez którego nie ruszały do wróżbiarskiej pracy. I nawet po odejściu z Polski najbogatszych rodów przybyłych z południa kotlarzy, cygańskie wróżbiarstwo przeżywało swój swoisty renesans.


Nie można zapominać, że cygańskie wróżbiarstwo było (i jeszcze jest) pracą zarobkową. Dobrze przygotowana Cyganka, potrafiła w krótkiej nawet rozmowie wybadać klientkę (lub klienta), tak że i przepowiednie czasem były trafne. Oczywiście nie zawsze się tak działo zrobić, ale jednak zawsze za trafną czy nietrafną usługę wróżbiarską trzeba było zapłacić. Cyganki najchętniej wróżyły z ręki, ale też i zajmowały się innymi formami magicznych działań, jak choćby tarotem. Inną z nich – opisaną przez Ficowskiego z licznymi przykładami i relacjami świadków – było odgadywanie imion. Zadziwiające, że zgodnie z przytoczonymi opowieściami, bywało ono często bardzo skuteczne. Na wróżące cygańskie kobiety trzeba było jednak bardzo uważać. Miały one bowiem wiele możliwości przeklęcia osoby, która nie chciała zapłacić, lub po prostu nie chciała wróżby. Oczywiście takie przekleństwa były zawsze bardziej skuteczne, gdy ktoś wróżby chciał. W tym przypadku wiara czyniła cuda i samospełniająca się przepowiednia działała. Nic zatem dziwnego, że mądrość ludowa znalazła wiele sposobów na to, jak ustrzec się przed cygańską magią, klątwami i rzucanymi urokami. Dwa przepisy są bardzo proste i łatwo je stosować. Oczywiście jeśli się w klątwy i uroki wierzy. Przede wszystkim nie można dać się obejść Cyganowi lub Cygance naokoło. Drugi sposób, to zatknięcie w niebezpiecznej (czynienia klątwy) sytuacji środkowego palca prawej ręki za pas.
Choć Romowie sobie nie wróżą, to jednak ich świat jest pełen tradycyjnej magii, drobnych rytuałów i obrzędów utrwalonych w pamięci kulturowej. Przede wszystkim należą do nich wszelkiego rodzaju przysięgi rytualne. Nie tylko potrzebne są do tego odpowiednio sformułowane wypowiadane na głos zdania, ale czasem zapalona świeca, a nawet – ludzka czaszka. Do najciekawszych rytuałów i obrzędów magicznych należą te, które wiążą się z nowo narodzonymi dziećmi. Chłopcy często od dzieciństwa noszą bajero – amulet pod postacią woreczka, w którym jest „ziółko” i kawałek żelaza. Ma on zapewnić zdrowie i siłę.

To tylko niewielka część wiedzy i mądrości zawartej w tej późnej, bo wydanej dopiero w 1990 roku książce Ficowskiego. Jest z pewnością jedną z ciekawszych publikacji tego autora, choć niestety – jak już zostało napisane na początku – nie uczy jak stać się tak dobrą wróżbitką lub wróżbitą jak bywają Romni.