sobota, 28 marca 2020

Mówimy w internecie


Tak się jakoś świat poukładał, że w ostatnim czasie niewątpliwie więcej osób korzysta z komunikacji elektronicznej przez internę i czyni to o wiele częściej niż dotąd. W znacznej części przypadków chodzi tu o prace zdalną, jednak aktywność ta dotyczy także różnych rozrywek, czytania tego co piszą inni i czasem także pisania.
Tym bardziej ważne wydaje się intensywniejsze zwracanie uwagi na to, przy pomocy czego przede wszystkim porozumiewamy się przez internet. Czyli o słowo i język jakim się posługujemy. Oczywiście żyjemy w kulturze obrazkowej (także obrazków ruchomych), jednak większość komunikacji elektronicznej to komunikacja językowa. Większości użytkowników łatwiej jest cokolwiek napisać, niż stworzyć grafikę lub oraz ruchomy (czyli film). O popularności i używalności słów w intrenecie bardzo dobrze świadczy YouTube. Może nie sam portal, czy nawet jego formuła, ale nagromadzenie licznych komentarzy, jakie pojawiają się pod zamieszczanymi na nim filmami. Przykład YouTuba jest ponadto bardzo interesujący, że to właśnie komentarze na tym portalu (spośród wszystkich najbardziej popularnych mediów społecznościowych) bywają najbardziej bezlitosne, bezkompromisowe, chamskie i najłatwiej wpadają w kategorię mowy nienawiści.
Co prawda coraz częściej – chyba za sprawą kopiowania zachowań polskich polityków – mówi się wszystko co tylko się chce, obrażając i szkalując innych, a potem wyjaśnia się, że to była jedynie opinia i nikt nie miał zamiaru nikogo obrażać (a każdy kto uważa inaczej zostanie oskarżony o zniesławienie), zatem wszystko jest w porządku. W rzeczywistości to jednak tak nie działa. Jak się coś powie, to nie da się tego cofnąć. W świecie rzeczywistym nie ma komputerowej funkcji „undo” (cofnij zmiany). Co więcej, w takich wypowiedziach mogą zostać użyte nawet groźby karalne. Jednak jeśli nie namawiają one innych do przemocy, to i one mogą zostać potraktowane jako jedynie „nieszkodliwe” gdybanie. To nie jest ani logiczne, ani normalne. To obłudna gra i chyba wszyscy łatwo dostrzegają jak fałszywe są te zapewnienia o tym, że nie chciało się nikogo obrazić. Bo jak to jest? Jest jakaś jednostka chorobowa zbliżona do zespołu Gillesa de la Tourette'a, przy której kompulsywnie trzeba siąść do mediów społecznościowych i kogoś sobie przez chwilę ponienawidzić? Jednak dla jednych jest to jawne oszustwo i kpienie z prawa, a dla innych spryt, za który należy się szacunek.
Kilka lat temu szwajcarski sąd federalny uznał za współwinnego obywatela, który zalajkował nienawistny post (zawierający mowę nienawiści) na facebooku. 

http://www.businessinsider.com/afp-man-guilty-of-libel-over-facebook-likes-swiss-court-2017-5

Biorąc pod uwagę jak wielką dowolność odczuwa wielu użytkowników internetu w mówieniu tego co im przyjdzie do głowy i wylewania swoich frustracji pod postacią mowy nienawiści do kogoś/kogokolwiek/jakiejś grupy, to działanie szwajcarskiego sądu jest nie tylko racjonalne, ale i sensowne. W końcu w przestrzeni pozakomputerowo-internetowej jednak o wiele bardziej ludzie panują nad językiem, bo to przestrzeń publiczna. Jednak jak tym razem stwierdził polski Sąd Najwyższy w sprawie IV KK 296/17 „treści publikowane w internecie, choć fizycznie rzeczywiście znajdują się na dyskach twardych, to jednak tworzą >>pewną przestrzeń<<, a jeśli są dostępne na stronie internetowej, na którą każdy bez ograniczeń może wejść, to tym samym przestrzeń taką należy uznać za miejsce publiczne”. Czyli miejsce publiczne, a co za tym idzie i przestrzeń i przekaz jest publiczny.
Zasadniczo mowa nienawiści ma się dobrze, pojawi się często i w obecnej rzeczywistości społecznej wcale nie dotyczy tylko dyskryminowanych grup mniejszościowych. Bo można sobie nienawidzić kogoś za cokolwiek (choćby za to, że ktoś jest z Leżajska). I nawet przez chwilę, a potem już nie. Jednak w  przypadku każdej grupy mniejszościowej (w tym oczywiście Romów) taka mowa nienawiści będzie zawsze wiązała się z ich pochodzeniem etnicznym. A to jest o wiele gorsze.
Może i dziwnie brzmi takie wartościowanie dyskryminacji i stopniowanie mocy nienawiści i jej wyrazu pod postacią mowy nienawiści, jednak jakakolwiek dyskryminacja w stosunku do grup odmiennych zawsze będzie się wiązała z ich przynależnością do mniejszości. A ponieważ z natury (i każdej definicji) mniejszości wynika, że jest to grupa niewielka, a przynajmniej mniejsza niż reszta społeczeństwa to wygląda jakby większy i silniejszy pastwił się nad słabszym. A tak nie można. Ponadto ogromne znaczenie dla takiego podejścia ma także historia Europy i w sumie świata. Nie raz bowiem zdarzało się, że niechęć i nienawiść do jakiejś grupy lub nawet jej niewielkiej części prowadziła do rozszerzenia takiego nastawienia na całą grupę, umocnienia negatywnego stosunku do niej większości i ostatecznie do ludobójstwa. Dlatego zakaz mowy nienawiści nie jest już dawno jakimkolwiek składnikiem nieistniejącej już poprawności politycznej, ale zwykłym mechanizmem zapobiegawczym. Nawet nie będąc ofiarą ludobójstwa, ale wierząc w rdzennie europejskie idee humanizmu, demokracji, równości ludzi (tylko dlatego, że każdy z nich jest człowiekiem) nikt chyba nie chce żyć w czasach kiedy do czegoś takiego dochodzi. Tak jak nie chce brać w tym udziału, choćby poprzez bierną przynależność do społeczeństwa, które ludobójstwa dokonało. Być może jest to zbytnia wiara w cywilizację i postęp społeczny, jednak albo wierzy się w wartości systemowe w jakich się funkcjonuje i oczekuje się ich spełniania wobec siebie, dopełniając ich także wobec innych, albo nie. A jeśli nie, to jest to albo anarchia, albo tyrania, albo dyktatura, albo każda inna forma władzy nad ludźmi, która odrzuca europejską spuściznę wartości każdego człowieka i jego życia.
W 2019 roku Roman Kwiatkowski, za pośrednictwem stromy Stowarzyszenia Romów w Polsce wyda oświadczenie dotyczące wzmożenia działań prokuratury i policji przeciwko mowie nienawiści w domenie publicznej, w tym w Internecie. Kończy się ono zdaniem: „Stowarzyszenie liczy na generalną zmianę w podejściu przez Prokuraturę do zgłaszanych zawiadomień o możliwości popełnienia przestępstwa z mowy nienawiści, także zawiadomień dotyczących naszej mniejszości.”

http://stowarzyszenie.romowie.net/-661.html

I o cóż w tym chodzi? Najprościej o to, że przypadki mowy nienawiści są lekceważone zarówno przez prokuraturę, jak i policję, choć „Prokurator Generalny zaleca podejmowanie czynności z urzędu”. Warto zwrócić od razu uwagę na początek i koniec oświadczenia wydanego przez prezesa jednej z dwóch największych polskich organizacji pozarządowych zrzeszających Romów. Po pierwsze jest to sformułowanie „w domenie publicznej, w tym w Internecie”. Jest to potwierdzenie, przywołanego już wcześniej twierdzenia, że interet (oczywiście nie cały) jest przestrzenią publiczną, a nie prywatną i to, co w niej się pojawia powinno być jako wypowiedzi publiczne traktowane. Po drugie „także zawiadomień dotyczących naszej mniejszości”, czyli mniejszości romskiej. Wskazuje to na szerszą niż tylko romska perspektywę i systemowe pojmowanie działań jakie podejmują albo powinny podejmować odpowiednie służby. To także swoisty wyraz wrażliwości poza-własno-mniejszościowej i rozumienie, że mowa nienawiści dotyczy nie tylko Romów, a jak długo będzie ona obecna w przestrzeni publicznej wobec jakiejkolwiek grupy, to będzie jednoznaczna ze społeczna zgodą na to, aby bywała skierowana tak że wobec innych mniejszości. W treści oświadczenia Roman Kwiatkowski powołuje się na kilkadziesiąt zgłoszeń do prokuratury dokonanych przez Stowarzyszenie na przestrzeni kilku lat, które zawsze kończyły się odmową wszczęcia postępowania. Każdorazowym uzasadnieniem był „brak znamion czynu zabronionego”, co według autora oświadczenia stoi w sprzeczności z wydanymi przez Prokuratora Generalnego w 2014 roku wytycznymi „w zakresie prowadzenia postępowań o przestępstwa z nienawiści” (dokument ten zmieniono w 2015 roku, jednak zmiana była proceduralna i nie zmieniała ogólnego sensu tego dokumentu). Jednocześnie Roman Kwiatkowski powołuje się na kolejne wytyczne dotyczące przestępstw dokonywanych z wykorzystaniem Internetu (w rzeczywistości chodzi o listę zasad do których należy się stosować w sprawach związanych z przestępstwami z nienawiści dokonywanymi z wykorzystaniem internetu) i przytacza je w celu wyraźnego wypunktowania poszczególnych elementów procedury.
Na dokumenty te powołuj się także Rzecznik Praw Obywatelskich w liście skierowanm do Prokuratora Generalnego Zbigniewa Ziobro (30 przykładów spraw "mowy nienawiści", w których działania prokuratury budzą wątpliwości). Ponadto przywołuje tam także orzecznictwo Trybunału Praw Człowieka i podkreśla, że wśród obowiązków, jakie ciążą na organach ścigania, znajduje się także ustalenie motywów sprawcy. Nie mniej ważna jest określenie, jaką rolę w jego działaniu odgrywały uprzedzenia w stosunku do konkretnej grupy społecznej (mniejszościowej).
Podstawą przywołanych wytycznych jest jednak z pewnością dostrzeganie w mowie nienawiści znamion czynu zabronionego i podejmowanie czynności z urzędu, a nie jedynie na wniosek obywateli. I właśnie do działania zgodnego z takim podejściem wzywa w swoim oświadczeniu Roman Kwiatkowski. Ważnym skutkiem wynikającym ze  skutecznego ścigania przypadków mowy nienawiści i karaniem jej sprawców jest wzmocnienie potępienie takich zachowań w społeczeństwie, co jest jedną z najważniejszych kwestii w Polsce. Niestety polską debatę publiczną (w szczególności polityczną) trudno uznać za wzorcową, co niestety mocno wpływa na zwiększenie społecznej akceptacji dla tego typu aktów przemocy językowej.

A na koniec kilka przykładów komentarzy pod informacją prasową na temat ratownika zaatakowanego nożem przez pacjenta z podejrzeniem koronawirusa. Oczywiście należy zrozumieć internautów. Bo emocje, bo strach. Ale czy na pewno? A przemoc słowna pozostaje przemocą. I część z nich bardzo przypomina niektóre wypowiedzi na temat Romów.

 
 





środa, 18 marca 2020

Romowie w służbie epidemiologii


Poszukiwanie winnych czegokolwiek co zdarza się w rzeczywistości, to nie tylko domena policji i służb specjalnych. Nasz konstrukcja psychologiczna sprawia, że bardzo chętnie i łatwo zawsze staramy się znaleźć coś lub kogoś winnego naszych życiowych i codziennych niepowodzeń oraz niekomfortowych sytuacji w jakich zdarza się nam znaleźć. W ten sposób odsuwamy od siebie winę, a znalezienie kogoś lub czegoś odpowiedzialnego sprawia, że czujemy się nieco lepiej.
Na poziomie społecznym mechanizm ten wygląda nieco inaczej i znajdywanie winnego, czyli kozła ofiarnego, poprawia co prawda społeczne samopoczucie, jednak nie chodzi o przeniesienie winy, a o znalezienie tego kto sprowadził nieszczęścia na społeczeństwo. To wspomaga przetrwanie społeczeństwa i tworzy nową rzeczywistość. Wyładowanie negatywnych emocji daje ujście agresji, prowadzi do oczyszczenia się społeczeństwa i sprawia że się ono zmienia. To bardzo pierwotny instynkt stadny i funkcjonował w większości społeczeństw pierwotnych, które zawsze znajdywały głębokie uzasadnienie dla wszelkiego rodzaju mordów rytualnych i związanej z kozłem ofiarnym przemocy. Oczywiście wszystko zmieniało się gdy przyszło chrześcijaństwo, które nie tylko jest religią miłości, ale w swojej dogmatyce inaczej traktuje baranka ofiarnego, niż miało to miejsce w prostszych i inaczej skonstruowanych systemach władzy, organizacji społecznej i religii.
W historii kozłem ofiarnym mógł być każdy. Oczywiście sprzyjało temu wiele warunków. Wystarczyło być innym, obcym, niezrozumiałym, wykształconym, mieć inny kolor skóry, zwyczaje, religię, ubiór, przyzwyczajenia lub zachowanie. Zbiór tych wspomagaczy jest bardzo szeroki i jednocześnie całkiem nieograniczony. Wystarczy czasem byle pretekst. Oczywiście w historii Europy najczęstszymi i najbardziej powszechnymi kozłami ofiarnymi były konkretne grupy przybyszów. Chrześcijaństwo co prawda ideologicznie zmieniło podejście do kozła ofiarnego, jednak praktyka społeczna nie nadążała za religijną podstawą. Dlatego też o sprowadzenie Czarnej śmierci w XIV-wiecznej Europie oskarżano nie tylko układ gwiazd i planet, ale także Żydów i Romów. Religijne zachowania Żydów były dla większości niezrozumiałe, a że przy okazji ich śmierci ginęły także księgi z zapisanymi długami sprawców, było tylko wartością dodaną. W przypadku Romów była to kwestia tego, że wyraźnie odróżniali się od reszty średniowiecznego społeczeństwa, a ponadto byli ludem tajemnym, który przecież parał się magią. To co pozwalało im zarabiać i przetrwać w społeczeństwie stawało się przyczyną ataków na nich. Można natomiast przypuszczać, że Romowie być może chorowali nieco rzadziej. To oczywiście jedynie poszlaka, jednak mająca swoje kulturowe uzasadnienie. Wyraźny podział romskiego świata na czyste i nieczyste (prawdopodobnie wyniesiony jeszcze z Indii) skutkował szczególnym podejściem do czystości fizycznej, czystości ubrań i drobnych codziennych zachowań, które z pewnością odbiegały od powszechnej mało higienicznej codzienności mieszkańców ówczesnej Europy. A to mogło zmniejszać szanse na zachorowanie. Niestety danych porównawczych dotyczących zachorowań Romów nie ma.
Zbiorowa zemsta na zbiorowych kozłach ofiarnych jest już historia. Cywilizacja i rozum zwyciężyły. Teraz aby wybijać całe narody potrzeba nie wskazania winy, ale jakiejś ideologii i nikt już poważnie nie bierze pod uwagę obarczania jakiejkolwiek konkretnej grupy winą za społeczne nieszczęścia i katastrofy. Jednak to, że wszyscy (albo prawie wszyscy) dostrzegą absurd takich prób, nie znaczy to, że nie są one podejmowane. W przypadku Romów czymś takim bywa powtarzające się lokalnie wskazywanie ich jako winnych temu, że Polacy dostają za mało pieniędzy z pomocy społecznej lub od rządu, bo za dużo jest przeznaczane dla tej mniejszości. Nie skutkuje to jednak na szczęście żadnymi zorganizowanymi działaniami, choć w internetach zachęty do takich działań bywają liczne.
W ostatnim czasie wystarczyło być Chińczykiem (lub Azjatą) na lotnisku, aby wszyscy biegli w drugi koniec hali odlotów. To co prawda raczej forma ostracyzmu, niż ukierunkowana rytualna przemoc, jednak obarczanie winą i odpowiedzialnością się z tym wiąże. Obecnie sytuacja się odwraca i to raczej Europejczyk w Chinach jest skazany na podobne traktowanie. Internetowa mowa nienawiści i wskazywanie kozła ofiarnego zdarzyło się także w ostatnim czasie w stolicy Podkarpacia. Tym razem winni byli wszyscy mieszkańcy Leżajska, co znalazło wyraz w internetowym zagrzewaniu się do przemocy: Przed chwilą widziałem samochód z rejestracją RLE w Rzeszowie! Chciałem mu rozwalić lusterko kopniakiem albo chociaż napluć na szybę ale odjechał; Należy odizolować miasto, obstawić wojskiem i policją a do chcących się dostać do miasta strzelać; Widzicie jakimi jesteście idiotami w tym Leżajsku?. Nie bez „winy” okazali się także potencjalni uchodźcy, którzy w rzeczywistości o ile już do Polski trafili, to raczej starali się z niej wyjechać: Kwestia czasu kiedy uchodźcy z Włoch i Niemiec sprowadzą do nas ten syf. Dobrze, że przynajmniej polski episkopat wyraźnie powiedział, że Pandemia nie jest karą zesłaną przez Boga.

https://www.sciencemag.org/news/2014/02/black-death-left-mark-human-genome

Jaki jednak wkład – poza fizycznymi przejawami czystości rytualnej – mają Romowie do badań nad epidemiami? Nie chodzi w tym przypadku o żadnego romskiego naukowca, ani o walkę z koronawirusem. Kilka lat temu przeprowadzono natomiast ważne dla rozwoju epidemiologii badania, które wiązały się ze wspomnianą już średniowieczną czarną śmiercią, zmianami w kodzie genetycznym i odpornością organizmu ludzkiego. A gdzie tu Romowie? Romowie w tym przypadku byli idealną grupą kontrolną. Średniowieczna dżuma dotknęła przede wszystkim Europę. W Azji praktycznie je nie było. Dlatego też badacze analizowali DNA trzech populacji: Rumunów, rumuńskich Romów i mieszkańców północno-zachodnich Indii, skąd po V wieku wyszli przodkowie współczesnych (w tym rumuńskich) Romów. Ważnym elementem badań było to, że Romowie w bardzo małym stopniu mieszali się z mieszkańcami terenów na które przybywali, żyjąc w izolacji od nich. Dzięki temu badania można było przeprowadzić na dwóch sąsiadujących ze sobą (fizyczni i geograficznie) grupach o różnym kodzie genetycznym, które ponadto nie wymieniały pomiędzy sobą genów. Sama struktura koncepcyjna badania była prosta – należało szukać tych samych cech kodu genetycznego, które występowały u obydwu europejskich grup, a nie występowały u kontrolnej grupy z Indii. Naukowe podstawy pozwalające na wyróżnienie konkretnych cech, które wskazały na zmiany kodu wynikające z przejścia przez populację średniowiecznej epidemii, pozostają poza zakresem rozumienia laików, jednak można się z nimi zapoznać w oryginalnym tekście artykułu naukowego opisującego badanie. W uproszczeniu ogólne wnioski wskazały na to, że rzeczywiście zmiany w kodzie genetycznym się pojawiły i że dotyczyły między innymi wzmocnienia specyficznych elementów odporności w europejskiej populacji. Taki wynik badań wpływa i ma znaczenie na badanie odporności w przypadku innych chorób (np. HIV/AIDS).

W średniowieczu Romowie podczas plagi nie pomogli ówczesnej Europie poprzez upowszechnienie swojego podejścia do czystości fizycznej. Zresztą sami wówczas snie wiedzieli, że ich rytualne zachowanie mogło działać zapobiegawczo. Dopiero XIX wiek przyniósł zrozumienie jakie czynniki są odpowiedzialne za epidemii jak się one przenoszą. Jednak specyficzna historia tego narodu i ich wędrowna przeszłość wspomogła genetyczne badania epidemiologiczne.



niedziela, 8 marca 2020

EFS+ i Romowie


Rok 2020 jest ostatnim rokiem działania zarówno polskiej strategii rządowej dla Romów, jak i strategii Unii Europejskiej. Oczywiście programowo są ze sobą powiązane i nie ma pomiędzy nimi na poziomie założeń sprzeczności. Sama realizacja i urzeczywistnianie szczytnych założeń obydwu tych wskazówek do działań bywa różna, jednak nie zależy to wyłącznie od tego co zostało przyjęta i potwierdzone na poziomie tworzenia polityki, ale raczej od pomysłowości i zaangażowania tych, którzy całkiem lokalnie i samorządowo tworzą konkretne sposoby wspierania społeczności romskich. Oczywiście ciężar odpowiedzialności spoczywa w tym zakresie także na Romach i reprezentujących ich organizacjach pozarządowych.
Zarówno nowa polska strategia, jak i nowa unijna strategia są już przygotowywane i biorąc pod uwagę polskie i europejskie doświadczenia w dotychczasowej ich realizacji, jest szansa na to, że obydwie będą sensowne. Ponoć nawet (choć każdy niewierny nie tylko Tomasz uwierzy jak zobaczy) w polskiej strategii zaplanowano środki nie mniejsze niż te, które – przy stanowczym, ale spóźnionym proteście niektórych polskich środowisk – były przyznane na lata 2014-2020. Ze strategią unijną sprawa jest nieco bardziej skomplikowana, bo w niej konkretnie przypisanych środków jako takich niby nie ma, ale poprzez odniesienia, wskazania, strategie okołospołeczne i wszelkie unijno-administracyjne powiązania i tak znaczne środki dla Romów są przeznaczane.

Przy konstrukcji tych strategii i planów finansowania ich realizacji trzeba niewątpliwie pamiętać, że choć w romskim dyskursie w Polsce i Europie coraz większe znaczenie ma walka z dyskryminacją i antycyganizmem, mocno skoncentrowana na relacjach społeczeństwa dominującego z europejskimi Romami, to jednak romscy obywatele państwa członkowskich częściej żyją w gorszych warunkach niż większość społeczeństwa. To przypomina o spójności społecznej, ekonomicznej i terytorialnej, której elementem jest nie tylko wyrównywanie szans, ale  po prostu najzwyklejsza poprawa sytuacji życiowej. I nie, nie da się jej poprawić po prostu poprzez zatrudnienie Romów i nie, nie dlatego że nie chce im się pracować, ale dlatego że większość pracodawców nie chce ich zatrudniać w związku z ich przynależnością etniczną i utrwalonymi stereotypami. Dlatego też ważne są fundusze, które nie są wyłącznie skierowane na walkę z dyskryminacją, ale łączą w sobie wiele elementów, lub nawet bezpośrednio dotyczą wyłącznie sytuacji materialnej Romów. Taką rolę najlepiej wypełniały fundusze strukturalne.




Kiedyś (w poprzedniej perspektywie finansowej) funkcjonowała „komponent romski” PO KL i choć dwie niezależne oceny nie uznały go za bezwzględny sukces, to w pewnym stopniu i tak spełnił swoje zadanie. Kolejnym krokiem (w następnym okresie programowania) było mniej ukierunkowane bezpośrednio na Romów POWER 2.7, które w ramach „Zwiększenia możliwości  zatrudnienia  osób  w  szczególnym  stopniu  zagrożonych wykluczeniem społecznym”, uwzględniało „Integrację i przeciwdziałanie dyskryminacji  osób zagrożonych wykluczeniem społecznym (m.in. Romów, osób pozbawionych wolności, osób niepełnosprawnych)”. Nie ma tu znaczenia, że Romowie trafili do jednej grupy z osobami pozbawionymi wolności i osobami z niepełnosprawnością, ponieważ istotny był sam fakt możliwości (nieco mniej ukierunkowanego niż wcześniej) wykorzystania instrumentów finansowych na rzecz zmniejszenia dysproporcji społecznych i ekonomicznych tej mniejszości. Na ostateczną ocenę efektywności tego działania wobec Romów trzeba jeszcze poczekać, ale już należy koncentrować się na przyszłym Europejskim Funduszu Społecznym Plus (EFS+), który ma być lepszy, sprawniejszy i jednak być może przy okazji (w ramach niewielkiego procenta działań i funduszy) bardziej wprost jednoznacznie skierowany do Romów. 


https://www.euromanet.eu


Organizacją (a właściwie siecią współpracy międzynarodowej), która od początku swojego istnienia (2007 rok) koncentruje się w swojej aktywności na wspieraniu efektywnego korzystania przez Romów z funduszy strukturalnych Unii Europejskiej jest EURoma. Oczywiście nadrzędne cele nie dotyczą bezpośrednio samych funduszy i wiążą się z promowaniem włączenia społecznego, równymi szansami i zwalczaniem dyskryminacji społeczności romskiej. Pomimo swojego hiszpańskiego pochodzenia i takiego formalnego osadzenia, EURoma działa na płaszczyźnie ogólnoeuropejskiej, a jej współpraca z instytucjami Unii Europejskiej skutkuje choćby jej wpływem na kształt przyszłej romskiej strategii. Publikowane przez nią opracowania są bardzo pragmatyczne i mają ścisły związek z europejską i romską rzeczywistością, czego świetnym przykładem jest choćby „Promoting the use of ESI Funds for Roma inclusion”.


https://www.euromanet.eu/publications/euroma-pub/promoting-the-use-of-esi-funds-for-roma-inclusion-a-glance-at-euromas-eight-years-of-work-and-how-roma-inclusion-is-considered-in-the-2014-2020-programming-period/


Jak widać z tego EFS (a także EFS+) nie są jedynymi funduszami strukturalnymi, których wykorzystanie na rzecz Romów promuje EURoma. Jednak w tym konkretnym przypadku chodzi o stanowisko tej organizacji w sprawie umiejscowienia tematyki Romów w strategicznych dokumentach przygotowujących wprowadzenie „2021-2027 ESF+”.


https://www.euromanet.eu/wp-content/uploads/2019/12/EUROMA-Position-Paper_ESF-Roma-inclusion-and-equality.pdf


W rzeczywistości postulaty EURoma bardzo ściśle wiążą się z kierunkiem w jakim podąża ogólna myśl związana z realizacją EFS. Ważnym ich elementem jest natomiast wprowadzenie (zrealizowane na poziomie projektowania dokumentów Komisji Europejskiej i Parlamentu Europejskiego) bezpośredniego odniesienia do Romów, nawet jeśli przyjmuje ono formę jedynie ich marginalnego wskazania, jak choćby w dokumentach na lata 2014-2020: „integracji społeczno-gospodarczej zmarginalizowanych społeczności, takich jak Romowie”. Dzięki temu EURoma staje się swoistym kontrolorem społecznym (albo przynajmniej prawie pozarządowym), pilnie śledzącym stan prac Komisji Europejskiej i Parlamentu Europejskiego w zakresie konstruowania zgodnych z prospójnościowymi i prospołecznymi  założeniami programowych dokumentów politycznych, które mają płynnie współdziałać z wynikającymi z nich instrumentami finansowymi. To, że zainteresowanie EURoma dotyczy wyłącznie Romów, niewiele zmienia, ponieważ skrupulatnemu przeglądowi poddawane są obecnie wszystkie składniki prac i przyszłych dokumentów dotyczących EFS+. Znajduje to odzwierciedlenie w części punktów będących postulatami EURoma wobec podstawy politycznej działań jakie w ramach funduszu społecznego mają być realizowane w latach 2021-2017.

Wśród nich znalazło się kilka, bezpośrednio i wprost odnoszących się do Romów. Inne czynią to nieco bardziej pośrednio, wpływając tym samym także na inne grupy beneficjentów aktywności EFS+. Przede wszystkim jest to wyraźne powiązanie integracji Romów z głównym nurtem polityki w zakresie EFS+, co niewątpliwie podnosiłoby ich widoczność dokumentach i potencjalnie także poszczególnych działaniach, a ponadto byłoby elementem bezbolesnego wprowadzania instytucjonalnej wrażliwości etnicznej. Kolejny punkt dotyczy podkreślania istnienia i potrzeb grupy unijnych mobilnych romskich obywateli (EU Mobile Roma Citizens (sic!)). Dotyczy to wszystkich Romów migrujących i nieprzebywających na terenie swojego (z obywatelstwa) państwa członkowskiego. Istnieje oczywiście niebezpieczeństwo, że państwa członkowskie – w ramach wolności interpretacji i zasady subsydiarności – ukierunkują działania w ramach EFS+ wyłącznie na swoich obywateli. Tak też jest w Polsce, choćby w przypadku rumuńskich Romów zamieszkujących we Wrocławiu (choć nie tylko), którzy z EFS (i polskiej strategii) są wyłączeni. Ważnym postulatem EURoma jest także zwiększenie środków na zwalczanie dyskryminacji. W tym przypadku miałaby ona ściśle się wiązać z integracją społeczną i ekonomiczną. Pomysł nie nowy i nie do końca się sprawdzający (jak pokazała dotychczasowa praktyka), jednak do EFS+ trudno wprowadzić go w innej postaci, ze względu na podstawy działania Funduszu Społecznego. Kolejna kwestia dotyczy zwiększenia zasobów na włączenie społeczne i walkę z ubóstwem. Ten punkt nie dotyczy tylko mniejszości romskiej w Europie, choć stanowią oni znaczną cześć zdefiniowanej przez ten postulat grupy. Ostatnie zagadnienie z tej grupy dotyczy wyznaczenia konkretnych zasobów na rzecz aktywizacji i finansowania zawodowego niepracującej i nieuczącej się młodzieży w wieku 15-29 lat. Ponownie nie jest to punkt dotyczący wyłącznie Romów, jednak w znaczącym stopniu wielu z ich spełnia wskazany w nim warunek. Pozostałe postulaty mają nieco innych charter, odnoszą się do kwestii programowych, ogólnych i nie są tak praktyczne jak powyższe.



Europejski Fundusz Społeczny (także wersji plus) jest ważnym składnikiem budowania unijnej spójności, wyrównywania (zawsze w górę) szans i poziomu organizacji europejskiej rzeczywistości społecznej i ekonomicznej. Dobrze, że ten element polityki Unii Europejskiej nie ulega znacznemu osłabieniu, ponieważ bez względu na ostateczną skuteczność działań realizowanych pod szyldem funduszy strukturalnych, i tak przynosi on pozytywne skutki społeczne i ekonomiczne. W tym mieszczą się także skutki dla europejskich Romów, którzy dzięki wyraźnemu ukierunkowywaniu na nich części aktywności (i funduszy) w ramach EFS, mają jakąkolwiek szansę w nich uczestniczyć. To z kolei pozwala zwiększyć możliwości powolnego włączania ich w główny nurt życia społeczno-ekonomicznego Europy, co pośrednio i na poziomie wymiernych efektów jest ściśle związane z budowaniem spójności w tym zakresie.