Cygański biznes rządu*
Wchodząc w retorykę przedstawioną w powyższych, a właściwie
w powyższym artykule kopiowanym przyjaźnie i promocyjnie, trzeba zwrócić uwagę
na jeden podstawowy fakt.
Podstawy funkcjonowania „Komponentu romskiego” Programu
Operacyjnego Kapitał Ludzki w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego w
Polsce na lata 2007-2013 zostały ustalone i zatwierdzone w 2006 roku, czyli
podczas poprzedniego epizodu rządów PiS w Polsce (2005-2007).
Posługując się zatem sposobem formułowania myśli przez autora
tekstu (choć należy to uznać jedynie za eksperyment myślowy i nie należy tego
czynić poza teoretycznymi rozważaniami, choćby dlatego, że – podobnie jak teza
zawarta w tytule oryginalnego artykułu opublikowanego w „Gazecie Polskiej” – nie
jest to prawdą, i w związku z tym, że tytuł ten odbiegałby od standardów jakiejkolwiek
rzetelności) równie dobrze można by sformułować o wiele bardziej prawdziwy tytuł:
„Cygański biznes Kaczyńskiego”
Poprzedni rząd (Tuska
i Kopacz) nie miał zatem wpływu na wysokość środków (owych podkreślanych 80
mln) przeznaczonych w ramach POKL na działania na rzecz wieloaspektowej integracji
Romów. Jeśli jakikolwiek rząd miał na to wpływ, był to rząd PiS.
Stykając się z tego typu artykułami prasowymi jak ten,
nasuwa się pytanie, jaka była intencja autora/redakcji, i jaki cel chcieli oni
osiągnąć.
Bez głębszej analizy można wskazać 3 grupy celów, które
można skonkretyzować w poniższych punktach:
1. Wskazanie na niegospodarność/powiązania byłych decydentów
2. Krytyka Unii Europejskiej
3. Wzbudzenie niechęci do Romów
Oczywiście zakłada to jakąkolwiek celowość działań autora a
nie prosty proces myślowy „oni dostali a my nie” i zazdrość (jeden z 7 grzechów
głównych), wyrażającą się zawiścią i powstaniem tego typu artykułu.
Jako wręcz niemożliwą i absurdalną należy odrzucić myśl
mówiącą o tym, że chodzi o przedmiotowe wykorzystanie mniejszości etnicznej do
zdyskredytowania Unii Europejskiej oraz polityków wskazanych w tytule. Mniejszości
w znacznym stopniu „niemej” medialnie i nieradzącej sobie ze współczesną
rzeczywistością. Mniejszości, której łatwo odmówić bycia „prawdziwymi Polakami”
– bez względu na to czy oni siebie za takich uważają. Byłoby to przecież zbyt
prymitywne.
Pierwszy punkt w pewnym stopniu został omówiony poprzez
wskazanie na to, kto tworzył rząd podczas zatwierdzania podstaw realizacji
POKL. Jednak zamieszczona w tytule artykułu – jak już wskazano – teza, sugeruje
możliwość uzyskania korzyści finansowych (powiązań finansowych?) lub
jakichkolwiek innych przez Kopacz i Tuska.
Jest to jednak tak absurdalne, że nie wymaga żadnego szerszego komentarza.
Drugi punkt związany z Unią Europejską może dotyczyć tego,
na jak beznadziejne i absurdalne cele wydawane są jej środki, zamiast
przeznaczyć je na cele dotyczące Polski i Polaków, jednak nie związane z tą
konkretną grupą etniczną. W rzeczywistości wydatkowanie tych środków wpasowuje
się dobrze, zarówno w cywilizacyjny, jak i rozwojowy paradygmat Unii
Europejskiej. Niestety, aby to zrozumieć, trzeba posiadać jakąkolwiek wiedzę na
jej temat wykraczającą poza doniesienia prasowe i nacechowane ideologicznie
hasła. Ideałem byłoby, znać (próbować rozumieć) przy tym specyfikę kultury
romskiej – determinującej w znacznym stopniu zachowanie i styl życia większości
Romów. Ponad poziomem ideału jest już wiedza o tym, że Unia Europejska wciąż
(od początku lat 90.) poszukuje drogi do tego, aby skutecznie włączyć Romów w
główny nurt życia państw członkowskich i ma pełną świadomość niskiego poziomu
skuteczności swoich działań i – jak dotąd godząc się na to – kosztowności
jakiejkolwiek próby pomocy Romom.
Trzeci punkt jest bolesny z dwóch powodów. Przede wszystkim,
biorąc pod uwagę komentarze internautów, wydaje się on być celem głównym.
Niewybredne dowcipy przeplatają się z prawdziwymi
opowieściami z życia „jacy to Romowie są naprawdę”, pojedynczymi hasłami
akceptacji dla nowego polskiego rządu i poparcia jego innej polityki. Ponadto cel ten związany jest ze wzmacnianiem
dyskryminacji Romów przez naród tytularny. A dyskryminacja we wszystkich
dziedzinach życia jest głównym problemem każdej społeczności romskiej.
Może nie należy być aż tak nieustępliwym w używaniu nazwy Romowie jak Ian Hancock, jednak w
przypadku oficjalnego (prasowego) dyskurs publicznego nie należy używać
określenia Cyganie, gdyż jest to
możliwe jedynie w przypadkach, w których zarówno nadawca, jak i odbiorca
rozumieją różnice pomiędzy tymi określeniami. Jednak autor artykułu
konsekwentnie odrzuca oficjalną nazwę tej mniejszości, co w kontekście całości
tekstu wydaje się być zabiegiem celowym, mającym za zadanie dyskredytowanie tej
grupy i wyrażenie pogardliwego stosunku do jej zinstytucjonalizowanych życzeń
co do sposobu jej nazywania.
W lidzie artykułu pojawia się cytat z informacji o wynikach kontroli Najwyższej Izby Kontroli „Działania administracji publicznej na rzecz ochrony praw mniejszości romskiej w Polsce”. Autor płynnie przytaczając informację mówiącą o tym, że 70% Romów jest bezrobotnych, sugeruje – wykorzystując
pragmatyczną presupozycję – że NIK zajmował się sprawą przywołanych ponad 80 mln zł. Skuteczność tej sugestii potwierdza pytanie
jednego z internautów o to, kiedy instytucja ta wniesie oskarżenie do
prokuratury.
W rzeczywistości raport ten dotyczył kontroli nie samego
wydatkowania funduszy przez beneficjentów w ramach projektów finansowanych z
funduszy europejskich, a działalność administracji publicznej w ramach
rządowego programu „Program na rzecz społeczności romskiej w Polsce 2004-2013”.
Ponadto w tym samym akapicie raportu, który mówi o siedemdziesięcioprocentowym
bezrobociu wśród Romów, wspomina się także o pozytywnych zjawiskach, jak choćby
o tym, że:
Wzrosła natomiast frekwencja
wśród uczniów realizujących obowiązek szkolny, co było wynikiem zatrudniania
asystentów edukacji romskiej.
A także o tym, co ze względu na tradycyjny charakter
społeczności romskiej jest kluczowe w przypadku jakichkolwiek działań
dotyczących jej, czyli o powolności zmian:
Jednak dziesięć lat, w
czasie których realizowano Program romski, okazało się zbyt krótkim okresem dla
osiągnięcia wszystkich założonych celów.
Zatem tak, jak w legendarnym Radiu Erewań – to prawda, że w
Moskwie na Placu Czerwonym rozdają samochody. Poza tym, że nie w Moskwie, a w
Leningradzie, nie na Placu Czerwonym, a przed Pałacem Zimowym, nie rozdają, a
kradną i nie samochody, a rowery.
Sama – bezwzględnie krytyczna – retoryka opisu
poszczególnych projektów realizowanych w unijnych funduszy przeniesiona w inne
dziedziny, pozwoliłaby autorowi na określenie kwartetu smyczkowego No. 15 Beethovena wodzeniem końskim włosiem po baranich
jelitach. Bez problemu udałoby się także w ten sposób wykazać, że Ziemia jest
płaska, bo nie tylko to każdy widzi, a Australijczycy z niej nie spadają.
Wybierając pojedyncze przykłady tego typu opisowej retoryki,
poza lidowym kuriozalne projekty jak
„Innowacyjni Romowie na rynku pracy” (bez względu na to gdzie autor widzi
ową kuriozalność), w tekście znajdują się takie określenia jak dziwacznej nazwie „Cooltura równych szans”
(zapewne w odróżnieniu np. od niedziwacznej: „Prawdziwy Kebab Prawdziwego
Polaka”), ogólnikową nazwą „Dialog szansą
na zmianę” (bo nazwa powinna być tak konkretna, jak np. „Telewizja Republika”
), czy przywoływanie – bez wyjaśnienia okoliczności i jej finału – sprawy szefa wrocławskiego Stowarzyszenia Romów Romani Bacht.
W pełnej wersji artykułu zamieszczonej w drukowanym wydania „Gazety
Polskiej” autor kontynuuje krytyczne
wskazywanie na poszczególne projekty, uwypuklając między innymi takie elementy, jak rekordziści (czyli najbardziej sprawnie
działające organizacje) funduszy, czy problem z czynnikiem terytorialnym. Na listę tak napiętnowanych trafił nawet Uniwersytet Łódzki ze
względu na realizację działań na obszarze Małopolski. Autor niejako na deser
wyszczególnił również jednostki samorządowe, które uczestniczyły w opisywanym wyrzucaniu pieniędzy w błoto.
We wszystkich tych przypadkach kluczowymi było wskazanie
kwot przeznaczanych na wsparcie wielokierunkowej integracji Romów.
Niebagatelnych z punktu widzenia jednostki, jednak w rzeczywistości adekwatnych
do przyjętego przez realizatorów projektów zakresu działań, zaakceptowanego w
procesie wyboru wniosków skierowanych do realizacji, zgodnie z podstawami przyjętymi przez rząd PiS w 2006 roku.
Związany z finansami jest także jeden z najbardziej interesujących
elementów artykułu – podtytuł ostatniej części wersji papierowej: Program 5000+ dla Romów.
Tym razem autor odnosi się nie do funduszy strukturalnych,
ale do następcy wspominanego już programu rządowego: „Program integracji
społeczności romskiej w Polsce na lata 2014-2020”.
Na podstawie prostego (w tym przypadku zbyt prostego)
wyliczenia autor stwierdził, że:
Oznacza to ok. 5000 zł
na jednego Cygana, łącznie z małymi dziećmi
Dziennikarz zapomniał jedynie dodać, że jest to kwota
przeznaczona na 6 lat.
Zatem w przeliczeniu na miesiąc jest to 65 zł.
Gdyby tak
liczyć rządowy projekt 500+, to powinien nosić nazwę 36000+.
Cel tekstu jest najprawdopodobniej
dyskredytująco-polityczny. Co prawda wszystkie jego elementy mają konstruować negatywne
podejście czytelnika do realizacji jakichkolwiek „romskich” działań i wskazywać
na ich bezsensowność, jednak pozostaje to w ścisłym powiązaniu z samą Unią Europejską oraz z poprzednim rządem Polski.
Generalnie artykuł jest pobieżny, w zakresie wiedzy o Romach
opiera się wyłącznie na stereotypach, dane (np. z raportu NIK) są wyrywane z
kontekstu i zestawiane z jednostkowymi informacjami w taki sposób, aby tworzyć
w umyśle odbiorcy zafałszowany obraz rzeczywistości.
Na stronach internetowych w komentarzach pod tekstem
artykułu, można dostrzec, że wywołuje negatywne reakcje wobec Romów. Zwiększa
niechęć do nich, oddziela ich od reszty społeczeństwa, intensyfikuje
wykluczenie i ostatecznie pogłębia dyskryminację.
Artykuł ten szkodzi Romom.
Artykuł ten szkodzi Romom.
* Podczas przygotowywania tego tekstu nie przekazano żadnych
środków finansowych ani za wersję papierową „Gazety Polskiej” ani za jej
prenumeratę w wersji elektronicznej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz