piątek, 28 lipca 2017

Początki, początki…


Bo to było tak, że na początku Romowie wyszli z Indii. Mniej więcej i prawie na pewno wiadomo kiedy i dokładnie skąd. Jednak nawet uwzględniając jednoznaczne pod wieloma względami badania genetyczne, to trudno jest na ich podstawie odtworzyć szczegóły tej kulturotwórczej podróży.

http://onlinelibrary.wiley.com/doi/10.1111/j.1529-8817.2005.00222.x/full

Pomimo tego zasadnicza trasa jest uznana, przyjęta i potwierdzona, choć wiele wątpliwości pozostaje. Znamy ogół, a konkrety pozostają w sferze domysłów, poszlak, szczątkowych danych i wciąż czekają na nowe fakty.

http://romafacts.uni-graz.at/index.php/history/pre-european-history-first-migration-from-central-india-to-byzantium/from-india-to-europe

Wiemy jednak na pewno którędy ówcześni Cyganie weszli do Europy – wprost z Bizancjum, wykorzystując do tego tereny obecnej Turcji, choć początki ich obecności na Bałkanach pozostają wciąż tajemnicą i nie wiemy ostatecznie, czy pojawili się tam w XI czy też XII wieku. Zasadniczo można by uznać, że jest to bez większego znaczenia dla współczesnej ich sytuacji (poza możliwością potencjalnych obchodów 1000-lecia Romów w Europie i możliwością formułowania stwierdzeń, że są „tutaj” od 800 lub prawie 1000 lat). Jednak ponieważ chodzi o budowanie gmachu wiedzy, a nauka nie cierpli dziur i braku, to pytanie pozostaje otwarte i wciąż czekamy na nowe odkrycia.

Wiemy także jaką drogą Cyganie po raz pierwszy dotarli do Polski. Generalnie od południa. Jednak szczegóły pozostają już – podobnie jak z drogą do Europy, pewną tajemnicą.
Niewątpliwie najważniejszym dziełem, z którego można zaczerpnąć wiedze na ten temat pozostaje dzieło prof. Lecha Mroza „Dzieje Cyganów – Romów w Rzeczypospolitej XV-XVIII”.


Tu nie ma właściwie miejsca na dyskusję. Istnieją konkretne dokumenty, w których pojawiają się konkretne osoby i to przypisane do konkretnych dat. Są one wynikiem przeogromnej pracy badacza analizującego zbiory archiwalne.
Jest zatem w Krakowie w 1401 roku (tę datę można przyjąć za datę pierwszej zanotowanej obecności Cyganów w Polsce) Micolay Czigan, który wnosi opłatę za dzierżawę ziemi. Od 1405 do 1426 roku w dokumentach lwowskich pojawiają się regularne zapisy mówiące o podatkach uiszczanych przez Piotra Cygana za tereny przy rynku (zatem drogie i eksponowane). Z 1418 roku pochodzą zapisy mówiące o pokojowcu króla Władysława II – także Cyganie. Kolejnych lat dotycząc inne dokumenty, potwierdzające obecność w okolicach Sanok chłopa – Cygana, a Mikołaj Cygan był przez wiele lat sanockim wojewodą. To tylko część zgormadzonej przez badacza dokumentacji.
Fakty te wskazują dość jednoznacznie na konkretny kierunek przyjścia owych „Cyganów” z kierunku węgierskiego, szlakiem najpierw z Siedmiogrodu do Budy, a następnie przez Nowy (i Stary) Sącz (dolinę Popradu) do Krakowa, a następnie między innymi do Lwowa (a także i na północ od Warszawy). Aby wdrożyć się w gospodarkę ówczesnej Polski, swoją wędrówkę musieliby rozpocząć jeszcze w XIV wieku, o czym pośrednio świadczą dokumenty mówiące o nich nie jako o nowoprzybyłych, ale jako rzetelnych partnerach w interesach, handlowcach, a nawet szlachcie. W kolejnych latach ta grupa/rodzina/fala migracyjna musiałaby się całkowicie roztopić w polskim społeczeństwie, dokonać pełnej asymilacji, a pozostałością po jej obecności jest występujące najczęściej na południu Polski nazwisko Cygan. Tym bardziej, że w późniejszych latach o Cyganach mówi się w Polsce raczej jako o Filistynach, ewentualnie dodatkowo przywołując pochodzącą z ówczesnych Węgier nazwę Cyganie.
Z takiej podstawy wynika, że pierwsi Romowie bardzo różnili się od kolejnych fal cygańskich migracji, które dotarły do Polski od strony Śląska, Niemiec, a także ponownie – od południa.
Generalnie brzmi to bardzo dobrze, mamy konkretną datę, dokumenty są dostępne w archiwach, nazwiska/nazwania w tamtym czasie wiązały się ściśle z pochodzeniem lub wykonywanym zawodem.
Co jednak jeśli nazwisko/nazwanie Cygan – wbrew średniowiecznej praktyce – jednak nie pochodzi od przynależności etnicznej? Co jeśli Angus Fraser miał rację, identyfikując na początku czwartego rozdziału polskiego wydania „Dziejów Cyganów”, zarówno nazwisko, jak i nazwy miejscowości pojawiające się w północno-zachodnim Siedmiogrodzie nie z Cyganami, tylko z zamieszkującymi te tereny od IX wieku szlacheckim rodem Zygan? Być może należałoby przeanalizować jego XVI-wieczną genealogię i być może znalazłby się tam jakiś „Mikołaj (albo i Piotr) co poszedł na północ”.
Pojawienie się w 1401 roku w Krakowie zorientowanego w rzeczywistości Królestwa Polskiego Mikołaja Cygana, którego było stać na wynajem terenu i płacenie podatków, a także na późniejsze uczestnictwo w życiu miejskim musiałoby się wiązać z jego przybyciem z Węgier pod koniec XIV wieku, czyli błyskawicznie po rozprzestrzenieniu się Cyganów poza północne Bałkany. Ponadto musiałby po drodze (być może w Siedmiogrodzie) mocno wdrożyć się w średniowieczną rzeczywistość ekonomiczną i społeczną, wykraczającą poza koczowniczą wędrówkę ku północy.

Zatem jeśli owi mieszkańcy południowych miast Polski noszący nazwisko Czigan, nie byli przodkami Romów, czy znaczy to, że dotarli oni do Polski później? Czy to znaczy, że pierwszą poważną falą migracyjną byli przodkowie Polskiej Romy, uciekający z Niemiec do Polski przed serią kumulujących się antycygańskich edyktów (od XV do końca XVI wieku)?
Nie. Przecież w jakiś sposób do Polski dotarli przodkowie Romów Karpackich. I w tym miejscu pojawiają się koncepcje z XIX wieku, powielone i omówione przez Jerzego Ficowskiego. W tym przypadku najlepiej sięgnąć do jego najbardziej surowej, jednak przez to także najcenniejszej pierwszej publikacji.


Być może Cyganie dotarli do Polski jeszcze w XIV wieku wraz z osadnikami wołoskimi, wędrując po zewnętrznym łuku Karpat, wzdłuż szlaku wołoskiego, który pokrywał się z ówczesnym ważnym szlakiem handlowym znad Morza Czarnego do Skandynawii, poczynając do Naddunajskiej Wołoszczyzny, przez Besarabię (w tym czasie zależną do Polski), między Prutem i Dniestrem. W takiej sytuacji granice ówczesnego Królestwa Polskiego pierwszy Cyganie przekraczaliby między Czerniowcami a Kołomyją, docierając w późniejszym czasie na południowe tereny obecnej Polski. Wciąż wraz z Wołochami.
Czemu jednak mieliby tłumnie wywędrować z Wołoszczyzny, a następnie z Mołdawii? Czemu akurat wtedy? Czemu tym szlakiem?


Przede wszystkim uciekając przed niewolnictwem, któremu byli poddawani na terenach Rumunii. Początkowo w Hospodarstwie Wołoskim, a następnie w Hospodarstwie Mołdawskim. Ponadto Turcy Osmańscy coraz głębiej wdzierali się na północ Bałkanów, a nomadyzm romski był jedną ze strategii przetrwania i wiązał się z ucieczką przed zawieruchą wojenną (tak jak to było z ich przybyciem do Bizancjum i wyjściem z niego w Europę). Szlak wołoski – jako szlak handlowy ku północy – był częściowo szlakiem znanym i przetartym. Ponadto Cyganie mogli po prostu towarzyszyć Wołochom w ich wędrówce. Być może już wówczas byli cennymi współpracownikami, znającymi się choćby na kowalstwie, czy leczeniu zwierzą. Z pewnością już wtedy zapewniali rozrywkę (muzyka i wróżbiarstwo). Ten szlak cygańskiej wędrówki znajduje częściowe i wciąż poszlakowe potwierdzenie w nazwach i rozmieszczeniu osad cygańskich oraz specyficznych wyrobów kowalskich właśnie na szlaku wołoskim.
Jeden z argumentów przeciwko tej teorii mówi o tym, że związki polskich Romów Karpackich z ich pobratymcami zza południowej strony Karpat jest bardzo silny. Jednak czy nie mogło dojść do częściowego zasiedlenia tych terenów zarówno od północy (tereny od przełęczy Łupkowskiej do szlaku doliny Popradu nie są zbyt uciążliwe w przekroczeniu łuku Karpat), jak i wtórnie od południa i wymieszania dwóch nieobcych sobie żywiołów cygańskich?
Do tego jeszcze dochodzi brak dokumentów (w przeciwieństwie do tych z Krakowa i Lwowa). Jednak tak samo brakuje dokumentów potwierdzających tworzenie się wydzielonych i charakterystycznych grup tego regionu – Bojków i Łemków. A Romowie – o ile rzeczywiście dotarli w XIV/XV wieku większą (lub mniejszą) falą migracyjną wraz z Wołochami – to właśnie na terenach zajętych przez te dwa mieszane ludy rusińskie mieliby początkowo zamieszkiwać, stając się z czasem Cyganami najdawniej osiadłymi w tej części Europy – Romami Górskimi (Bergitka Roma).

To oczywiście rozważania poszlakowe, pełne wątpliwości, mające szczątkowe oparcie w dokumentach. Jednak dowodów innego rodzaju nie będzie, choć być może jeszcze znajdzie się ich więcej.



wtorek, 18 lipca 2017

Całkiem bez miejsca


Romowie są dumni z NIEposiadania własnego państwa i pomimo kilku historycznych prób w XX wieku, a właściwie pomysłów na jego stworzenie, udało im się przed tą straszną perspektywą uciec. Jako naród (etniczny, a niepaństwowy i nieterytorialny), posiadają jednak wspólne symbole, własną etniczną flagę i hymn.
Takie niepaństwowe podejście Romów zostało wyrażone w najważniejszym (i zarazem chyba jednym o takim znaczeniu i formie) romskim dokumencie - Declaration of a Roma Nation z 2001 roku.

http://www.hartford-hwp.com/archives/60/132.html

Nieterytorialność tej grupy (narodu) wiąże się jednocześnie z silnym poczuciem przynależności do wspólnoty, a także z bardzo mocną identyfikacją ze swoim miejscem i państwem, w którym żyją. Dlatego też polscy Romowie z pełną odpowiedzialnością za te słowa mówią:
Jestem Romem. Jestem Polakiem.
lub  
Jestem Polakiem. Jestem Romem.

Romowie w znakomitej większości i wbrew temu co chciałyby stereotypy i mityczno-fantastyczno-folklorystyczno-romantyczne wizje, od dawna nie są już wspólnotą wędrującą, choć w dalszym ciągu mają wyższy poziom łatwości decyzji o wyruszeniu gdzieś daleko (za chlebem, dla bezpieczeństwa, lepszego życia lub po prostu aby odwiedzić rodzinę), niż większość z nas – nieromskich większościowych członków społeczeństwa. Oczywiście wielu spośród nas współuczestniczy w nowoczesnym nomadyzmie, jednak jest on inny niż romskie podejście do przestrzeni (i czasu).

http://hatalska.com/2017/02/02/wedrowcy-raport-o-wspolczesnych-nomadach

Zatem Romowie nie mają państwa, łatwiej podejmują decyzję o wyruszeniu gdzie daleko, jednak podobnie jak my wszyscy potrzebują swojego miejsca. Miejsca z którym mogą się identyfikować, w którym mogą żyć, pracować (tak, tak – o ile zdołają dostać pracę) i o którym będą myśleli że jest ich domem. Nawet jeśli będzie to jedynie i aż hajmat, a nie faterland.

Jak jednak wygląd sytuacja tych Romów (a w rzeczywistości nie tylko Romów, jak pokazała polityka Trumpa i do czego dąży „Europa”), którzy przez kilka lat mieli możliwość życia w innym państwie, niż to z którego przybyli (i zapewne w którym się urodzili), a następnie „się zawracają”. Łatwo jest bowiem powiedzieć „idź sobie do siebie”, odstawić kogoś do granicy i… I najlepiej nie myśleć co dalej.
Nie zawsze taki powrót musi być bolesny, jednak bardzo zależy to od stabilności politycznej państwa i od wielu innych warunków i okoliczności. Przykładowo Romowie wyjeżdżający z Polski po 2004 roku najczęściej mieliby do czego wracać, część rodziny (licznej) w dalszym ciągu mieszka tam gdzie mieszkała, znajomi pozostali, wiadomo jak szukać pracy i jak radzić sobie w polskiej rzeczywistości. Polska nie jest państwem biednym (pomimo dystansu pkb do innych państw europejskich) i jak dotąd nie przetaczają się przez nasz kraj fale zbrojnych wewnętrznych lub zewnętrznych konfliktów.

Romowie uciekali z Bałkanów Zachodnich (przede wszystkim z Serbii) do państw Europy Zachodniej i Skandynawii w latach 90. XX wieku (ze względu na wojnę) i w późniejszym czasie. Właściwie zróżnicowany co prawda, ale strumień uciekinierów nie wygasł. Zintensyfikował się nieco w 2009 roku, kiedy to zniesiono obowiązek wizowy. Jednak już wcześniej – w 2007 roku, Serbia podpisała umowę o readmisji. Skutkowało to ostatecznie w 2011 roku masowymi wymuszonymi powrotami Romów do Serbii.

http://www.kirs.gov.rs/articles/aboutread.php?lang=ENG

Państwo to było sukcesywnie okrawane z kolejnych jego części, nie jest przy tym bogate, i może się wydawać, że jego głównym źródłem dochodu narodowego jest autostrada do Grecji. Dzięki amerykańskim filmom fabularnym (nie udało się znaleźć wiarygodnych materiałów na filmy dokumentalne) pokazującym jak to źli Serbowie masowo mordowali biednych Albańczyków, także wizerunek na arenie międzynarodowej tego państwa nie wypada najlepiej. Wewnętrzna polityka Serbii także odbiega od standardów do jakich jesteśmy przyzwyczajeni żyjąc w państwie demokratycznym, będącym członkiem Unii Europejskiej, a ponadto po prostu nie posiadała i nie posiada zdolności ekonomiczno-finansowej do przyjęcia z powrotem tak licznej grupy Romów.
Po powrocie do Serbii znacznej części Romów odmawiano wydania dokumentów. W konsekwencji tego oraz wielu lat życia w państwach Europy Zachodniej powracający Romowie zetknęli się z problemami w zakresie opieki zdrowotnej, edukacji, mieszkania i rynku pracy. Nie dotykało to wyłącznie Romów, ale wszystkich powracających, jednak w ich przypadku dochodziło do skumulowania i wzmocnienia problemów, które i tak zarówno w Serbii, jak i w całej Europie są przypadłością tej grupy etnicznej. Sytuacja w wielu regionach Serbii stała się naprawdę trudna i właściwie nie było dla Romów miejsca. Przykładowo do Suboticy nieprzygotowanej na tak liczny powrót, przyjechało 12 tysięcy Romów.
W gorszej sytuacji są Romowie (z trzech różnych grup południowobałkańskich), którzy zostali zmuszeni do powrotu do Kosowa, które w 2009 roku podpisało analogiczne dokumenty o readmisji jak Serbia. W przypadków większości Romów, państwo to jeszcze nie istniało, gdy wyjeżdżali z terenów które dziś obejmuje. Bez związku z tworzonym przesłodzonym międzynarodowym wizerunkiem tego młodego państwa, nie jest to dobre miejsce dla mieszkania jeśli nie jest się etnicznym Albańczykiem. Aktywna dyskryminacja i akty przemocy z jakimi spotykają się w nim Romowie są codziennością, co w połączeniu z biedą i podobnymi problemami z jakimi powracający zetknęli się w Serbii sprawia, że sytuacja Romów w Albanii jest bardzo zła.

Wszystko to dotyczy wydarzeń sprzed kilku lat, jednak w dalszym ciągu obywatel Serbii i Kosowa – w tym wielu Romów (nawet do 80% - dane z 2015 roku), stara się o uzyskanie możliwości stałego pobytu i azylu w państwach Europy Zachodniej (głównie w Niemczech). Nie można im go udzielić i są oni odsyłani do państw z których przybyli.
Serbia od 2009 roku przyjmuje kolejne plany reintegracji powracających, jednak nie są one na tyle skuteczne, aby problemy dotykające powracających Romów zostały rozwiązane. Brakuje nie tylko środków finansowych, ale i opracowanych metod działania, czy realnie skutecznych działań wykraczających poza deklaracje składane na piśmie przez władze.

Nic zatem dziwnego, że działania mające poprawić sytuację powracających Romów podejmowały i w dalszym ciągu podejmują miedzy innymi serbskie organizacje pozarządowe, ONZ (UNDP), rząd niemiecki, rząd szwedzki. Międzynarodowych działań w tym zakresie jest więcej. Część z nich obejmuje nie tylko pomoc finansową, ale także badania i próby stworzenia strategii, mogących nie tylko poprawić losy powracających, ale i bardziej ogólnie – zmienić sytuację Romów w państwach bałkańskich. Nie można bowiem zapominać o tym, że sytuacja Romów powracających do Serbii, Kosowa i innych państw tego regionu, odzwierciedla problemy niemalże wszystkich tamtejszych Romów.
Temu właśnie ma służyć grupa trzech programów ogłoszona 29 marca 2017 roku przez Unię Europejską, Program Narodów Zjednoczonych ds. Rozwoju (UNDP), Bak Światowy i Radę Europy, wspierających integrację Romów na Bałkanach Zachodnich i w Turcji.

www.eurasia.undp.org/content/rbec/en/home/presscenter/pressreleases/2017/03/29/in-brussels-support-for-roma-integration-gets-a-boost.html

Oby w  końcu skutecznie.


sobota, 8 lipca 2017

25 i Romowie


Niedawno, niedawno temu, i wcale nie w odległej galaktyce, ani też za siedmioma morzami i siedmioma górami, tylko w Krakowie, spotkało się troje naukowców – autorów trzech ważnych polskojęzycznych książek romologicznych i stworzyło wspólnie kolejną publikację.

https://www.wuj.pl/page,produkt,prodid,2065,strona,Wplyw_aktywnosci_finansowej_Unii_Europejskiej,katid,26.html  http://scholar.com.pl/sklep.php?md=products&id_p=2138  http://romowie.blogspot.com/2015/07/etniczna-mobilizacja-romow.html

Trójautorska publikacja wpisuje się jednocześnie w kilka nurtów badań romologicznych, spośród których pierwszy – zapisany w tytule, wiąże się z refleksją nad tym, co Romom dało „25 lat wolności”, czyli co nie-Romowie zrobili w tym czasie dla Romów i jak sami Romowie wykorzystali szansę demokratycznej zmiany w europejskich państwach byłego bloku socjalistycznego.

https://www.wuj.pl/page,produkt,prodid,2952,strona,Kierunek__przyszlosc,katid,50.html

Drugim istotnym kierunkiem – także podkreślonym w tytule – jest perspektywa przyszłości tej mniejszości, która coraz częściej zaczyna pojawiać się w europejskich refleksjach. Wciąż nieśmiało i w bardzo różnorodny sposób, jednak – ze względu na znaczącą dominantę w rzeczywistości europejskiej funkcjonowania Unii Europejskiej i jej rytmu finansowo-strategiczno-programowego – coraz wyraźniej. Wiąże się to oczywiście nie tylko z pytaniem o przyszłość po(i nowoczesnego) kształtu tożsamości romskiej, czy miejsca Romów w Europie i w jej społeczeństwach, poddawanych naciskowi nie(raso)kaukaskich migrantów. Ze względu na kontekst Unii Europejskiej istotne w tym zakresie są także takie zagadnienia jak będą wyglądały kwestie wspierania finansowego integracji Romów i tego jak Unia Europejska oceni własną strategię ramową, a także jej realizację przez państwa członkowskie, co będzie miało wpływ na decyzję o jej ewentualnym kontynuowaniu i ostatecznym kształcie. Ściśle określona perspektywa w tym obszarze sięga bowiem tylko do 2020 roku.

Publikacja jest efektem/wiąże się/została przygotowana w ramach projektu o takim samym tytule, realizowanego od 2014 roku w ramach komponentu „pamięci europejskiej” unijnego programu „Europa dla obywateli”, przez krakowską fundację Dialog Pheniben, która w zakresie swojej szerokiej działalności wydaje między innymi kwartalnik społeczno-kulturalny „Dialog-Pheniben”.

http://europadlaobywateli.pl/wp-content/uploads/2017/01/Mapa-Projekt%C3%B3w-EdO-2014-2016_Statystyki_www.pdf

Założenia projektu znalazły swoje źródło, w fragmencie exposé pierwszego premiera wolnej Polski – Tadeusza  Mazowieckiego, który powiedział, że Polska to także ojczyzna mniejszości narodowych. W ramach projektu zrealizowano wiele różnorodnych działań (w tym artystycznych i skierowanych między innymi do dzieci) oraz przygotowano filmy, w których wypowiadali się europejscy aktywni romscy liderzy. Znalazło to zresztą swoje odzwierciedlenie w książce.

http://dialogpheniben.pl/project/projekt-03/

Często różne nieszczęścia dotykają publikacji poprojektowych. Bywają złe, słabe, błędne, pisane na siłę, niemerytoryczne… Tak jednak NIE JEST w przypadku książki autorstwa Sławomir Kapralski, Małgorzata Kołaczek, Joanna Talewicz-Kwiatkowska.

Niewątpliwie jest to publikacja naukowa, która chyba w najmądrzejszy sposób zastosowała dziesiątą z „10 Common Basic Principles forRoma Inclusion” (przywołanych w książce jako 10 Wspólnych Zasad Podstawowych), mówiącą w uproszczeniu o współudziale Romów i odsyłającą do hasła „nic o nas bez nas”. Być może nawet po raz pierwszy w polskiej romologicznej rzeczywistości, ci spośród Romów zaangażowanych w powstanie tej publikacji, którzy są naukowcami przygotowali do niej wkład naukowy, a ci którzy są romskimi liderami wzbogacili ją nie poprzez sztucznie kreowane teksty mające być tekstami naukowymi (a nimi nie będącymi), ale poprzez bardzo dobrze przeprowadzone wywiady, stanowiące bardzo ważny merytoryczny składnik tej publikacji. Oczywiście wynika to w znacznym stopniu z kształtu projektu, który był realizowany dając podstawę do tego opracowania, jednak pozwoliło to uniknąć niewątpliwie nienaturalnego kategoryzowania tekstów (w tym przypadku formułowanych w wywiadach jako odpowiedzi na pytania) autorstwa znanych i aktywnych Romów. A trzeba przyznać, że grono to jest znakomite.

Nie chodzi tu o streszczanie całej publikacji, jednak trzeba zaznaczyć, że poza wywiadami z liderami, autorzy opracowali trzy rozdziały. Ostatni z nich jest silnie i interpretacyjno-wnioskowo związany z wypowiedziami liderów i w znacznym stopniu odnosi się do przyszłości Romów, pierwsze dwa przedstawiają perspektywę historyczną. Jeden stawia śmiałą, ale w pełni uzasadnioną tezę o wspomagającej sprawczości komunizmu i nazizmu w obszarze wzmocnienia powstania i rozwoju międzynarodowego ruchu Romów, drugi zaś koncentruje się na politologiczno-instytucjonalnym aspekcie mobilizacji Romów na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat.

To jednak nie wszystko, gdyż można stwierdzić, że ta trójautorska publikacja autorów ma jednak ich więcej. I nie dotyczy to jedynie wywiadów z liderami. Przedmowę do publikacji przygotował prof. Lech Mróz, a wprowadzenie opracował dr Márton Rövid. Dzięki temu ta bardzo interesująca publikacja została wzbogacona o dwa świetne teksty naukowe – obydwa ściśle związane z romską mobilizacją (narodową, etniczną, tożsamościową, instytucjonalną).

W efekcie książka jest jednocześnie i swoiście nierówna i bardzo spójna merytorycznie. Jeśli – jak się może wydawać – odchodzi w tekstach od ścisłego zakresu tematycznego określonego w tytule, to jest to jedynie odejście pozorne. Jest monograficzną jednolitą całością, jednak aby to móc ocenić i odczuć, nie należy jej składników interpretować odrębnie, lecz odbierać je w całości, najlepiej czytając całość „na raz”. Warto.

Pełna (naukowa) wersja recenzji książki prof. Sławomira Kapralskiego, dr Małgorzaty Kołaczek oraz dr Joanny Talewicz-Kwiatkowskiej „Kierunek: przyszłość. 25 lat wolności a Romowie”, ukaże się w tegorocznym wydaniu rocznika „Studia Romologica”.