sobota, 28 lipca 2018

Romowie we Włoszech


Temat z ostatnich miesięcy. W dobrym „momencie” rozpoczęty przez wicepremiara i ministra spraw wewnętrznych we włoskim rządzie, a przy tym (a jakże) lidera prawicowej Ligi Północnej  - Matteo Salviniego. Idealnie, bo tuż przez pełnym sezonem turystycznym. Takie zwrócenie uwagi na niedogodności podczas podróżowania po Włoszech i jednocześnie wskazanie winnych. Wybielająca soft power w ramach dyplomacji publicznej, aby międzynarodowe niezadowolenie i krytyka były mniejsze.

Jednak można też i zacząć inaczej. Oto zdjęcia z romskiego obozu w Rzymie, prawdopodobnie z 2015 roku, autor - Giuseppe Chiantera

https://giuseppechiantera.viewbook.com/album/salone

I inna seria i inny fotograf - Robin Hammond. Tutaj 2008 rok i obóz z okolic Naples.

https://www.theguardian.com/world/gallery/2008/aug/17/roma.italy

W obydwu cyklach zdjęć widać wiele wspólnych rzeczy. Jedną z nich jest różnorodność. Inną – próba zwykłego życia. Takich wspólnych elementów jest wiele.

Romowie do Włoch dotarli pierwszy raz bardzo dawno, i to bezpośrednio z byłych terenów Cesarstwa Bizantyjskiego. Jednak jak się okazuje są to tylko przypuszczenia, bo pierwszy raz Cyganie zostali wspomniani w dokumentach z terenów Włoch dopiero w 1422 roku, co sugerowałoby raczej nie drogę morską lub nadbrzeżną, ale od-północną, z Niemiec lub nawet Francji. Pod koniec XX i na początku XXI wieku Włochy były jednym z oczywistych kierunków migracji Romów z Bałkanów, a przede wszystkim z Rumunii. Oczywistym ze względu na odległość, klimat, a także historyczne „związki” Rumunii i Włoch, przejawiające się przede wszystkim w micie założycielskim, docenianym i eksplorowanym przez Włochów, którzy w tym czasie licznie przybywali do Rumunii.
Generalnie we Włoszech jest bardzo dużo różnorodnych grup romskich („rdzenni” włoscy Sinti i Caminanti oraz migracyjni – bałkańscy, rumuńscy, bułgarscy i polscy), którzy przybyli na teren tego państwa w na przestrzeni wieków i którzy żyją w bardzo różnych warunkach. Trudno przy tym mówić o jednej spójnej „romskiej” tożsamości wszystkich Romów zamieszkujących Włochy. Jedynie zewnętrznie można ich postrzegać jako jedną grupę, natomiast w rzeczywistości są oni od siebie bardzo odlegli kulturowo. Niewątpliwie jednak w najgorszej sytuacji są właśnie przedstawiciele najnowszych fal migracyjnych, żyjący w często rozległych obozach (jest ich we Włoszech 150, z czego przynajmniej 1/4 można określić jako „nielegalne”) o różnym poziomie zorganizowania na obrzeżach włoskich miast. Jednak mieszka w nich jedynie 26% Romów połowa spośród ich mieszkańców ma obywatelstwo włoskie. Na początku XX wieku szacowano, że Romów we Włoszech jest około 150 tysięcy, choć dane te mogą się różnić od rzeczywistości jak często bywa to w przypadku prób zliczenia przedstawicieli tej grupy (od 110 do 180 tysięcy osób).
Włoska strategia w ramach ogólnoeuropejskiej strategii Unii Europejskiej została przyjęta w 2012 roku i na poziomie ogólnym spełniała wszystkie kryteria odnoszące się do unijnych założeń.

https://adsdatabase.ohchr.org/IssueLibrary/Roma Strategy Italy.pdf

Także odnosząc się do włoskiej konstytucji – zapewnia ona równość wszystkim obywatelom, a znaczenie i wartość języków (i ich nauki) grup etnicznych jest zagwarantowane we włoskim prawie. Jednak we Włoszech nie wszystko działa tak dobrze, jak jest opisane w dokumentach. Głównym problemem Włoch jest znaczna liczba Romów, niebędących obywatelami tego państwa. Szacuje się, że spośród całej ich populacji (110-180 tysięcy), zaledwie 70 tysięcy jest Włochami. Pozostali przybyli na Półwysep Apeniński w ciągu ostatnich 25 lat. Prawdopodobnie aż 90 tysięcy nie jest obywatelami Unii Europejskiej, ponieważ pochodzą z państw powstałych po rozpadzie Jugosławii.
Do zaognienia sytuacji we Włoszech doszło równolegle ze wzmożonymi prześladowaniami Romów we Francji, po brutalnym morderstwie Włoszki w październiku 2007 roku, o które podejrzewano rumuńskiego Roma. Od tego momentu Romowie we Włoszech spotykali się nie tylko z brutalnymi atakami ze strony służb mundurowych, ale i obywateli tego kraju. Pojawiało się niewiele głosów broniących Romów, choć świadkowie wysiedleń (przenoszących Romów do monitorowanych, zamkniętych osiedli – jak we Francji) określali je jako działania dyskryminacyjne, a środowiska katolickie i organizacje międzynarodowe broniły Romów (w tym także Parlament Europejski, krytykujący Włochy akty bezpośredniej dyskryminacji ze względu na rasę i pochodzenie etniczne). W tym czasie Włochy przeprowadziły (siłami policyjnymi) etniczny spis Romów, zbierając przy okazji od każdego Roma powyżej 14. roku życia odciski palców, tłumacząc, że jest to element walki z przestępczością. W 2013 roku raport Amnesty International mówił o dyskryminowaniu Romów w kwestiach mieszkaniowych. W 2014 roku Komisja Europejska zwracała uwagę Włochom, że włoskie osiedla dla Romów ograniczają ich prawa.

https://strajk.eu/wlochy-skrajna-prawica-proponuje-zalozenie-kartoteki-romow-jak-zydow-w-1938/

W czerwcu 2018 roku Matteo Salvini (znany z wcześniejszych wypowiedzi o zrównaniu z ziemią nielegalnych skupisk/obozów romskich) zapowiedział przeprowadzenie etnicznego spisu Romów (choć jest to niezgodne z włoskim prawem i zawsze bywa wielowątkowo problematyczne) i wydalenia tych, którzy przebywają we Włoszech nielegalnie. Jak sam stwierdził włoscy Romowie niestety będą musieli zostać. Dodał też, że myśli o dzieciach uczonych jak kraść i nie szanować prawa. Włoskie NGO zwracają uwagę, że część spośród Romów jest bezpaństwowcami. Pojawia się także pytanie, co z Romami posiadającymi obywatelstwo innych państw Unii Europejskiej, którzy przez określony czas i/lub na określonych warunkach mogą przebywać w innym państwie legalnie. Organizacje pozarządowe porównują takie działania do tego co miało miejsce podczas faszystowskich rządów w tym kraju.
Innym pomysłem ugrupowania Salviniego jest wprowadzenie ustawy specjalnej, pozwalającej na odebranie dzieci rodzinom romskim, jeśli nie uczęszczają one do szkoły. Na razie to pozostaje to jednak w fazie planów.
Zapowiedzi ministra znalazły odzwierciedlenie w rzeczywistości 26 lipca władze Rzymu przeprowadziły akcję wysiedlenia 150 Romów podrzymskiego "Camping River". W zatrzymaniu tej akcji nie pomogła nawet interwencja Europejskiego Trybunału Praw Człowieka.

https://twitter.com/matteosalvinimi/status/1022383238571077636/photo/1

W pewnym stopniu trudno się dziwić, że Włochy, będące jednym z  celów migrantów przepływających Morze Śródziemne i mające podtrzymywane przez populistyczny rząd poczucie, że reszta państw europejskich pozostawiła je same z tym problemem, radykalizują politykę wobec migrantów. Tym bardziej, że było to zapowiedziane w kampanii wyborczej. Jednak podobnie jak zawsze – zaczyna się od tych, którzy są najmniej zorganizowani i których najłatwiej uczynić bezwzględnie pokazowym kozłem ofiarnym oraz ze względu na umowy z państwami europejskimi – wydalić (co jest o wiele trudniejsze w przypadku imigrantów z Afryki, właśnie ze względu na brak takich umów). 
Nie pierwszy raz są to Romowie. Tym bardziej, że włoskiemu, populistycznemu rządowi chodzi o szybki i widoczny skutek (choć mało efektywny w dłuższej perspektywie czasu, ale to takie działania są cechą działań rządów populistycznych), a to najłatwiej uzyskać uderzając właśnie w Romów.



środa, 18 lipca 2018

Prosto na talerz


Niewątpliwie jednym z najważniejszych elementów każdej kultury jest jedzenie. I nie chodzi tu wyłącznie o to, że jest stałym składnikiem przetrwania jednostkowego i gatunkowego, ale o to, że przygotowywanie i spożywanie posiłków powiązane jest z szeroką grupą zachowań i związków (także miedzy-) kulturowych. Zatem podstawą jest sam dobór potraw, ich pochodzenie, sposób przygotowywania, to jak są podawane, w jakich okolicznościach (i towarzystwie) spożywane) i kto je przygotowuje. Z różnego typu uwikłań kulturowych wynikają nazwy takich dań jak: placki po węgiersku, ruskie pierogi, barszcz ukraiński, czy choćby wydawałoby się rdzennie polskie potrawy: wigilijny karp (zaledwie od kilkudziesięciu lat na naszych stołach) albo kotlet schabowy (który przywędrował do nas z Włoch za sprawą Austriaków). Sięgając do stereotypów dotyczących Romów mamy także śledzie po cygańsku, szynkę cygańską albo cygański chleb. Niewątpliwie jednak istnieją zarówno potrawy naprawdę rdzennie polskie (np. niedoceniana przez szefów kuchni zupa szczawiowa), jak i potrawy i tradycje kulinarne charakterystyczne dla kultury romskiej.

Trudnego, ale niewątpliwie interesującego i przyjemnego zadania opisania tradycji kulinarnych Romów podjęły się dwie autorki: Magdalena Kwiecińska i Monika Szewczyk w książce „Prosto z garnka. Tradycje kulinarne Romów”.

https://www.academia.edu/35836510/Prosto_z_garnka.Tradycje_kulinarne_Rom%C3%B3w.pdf

Przygotowana przez nie publikacja nie jest (a może jednak jest, ale nie „tylko”?) książką kucharską.  O wiele ważniejsze, a właściwie stanowiące podstawę do pokazania zbioru przepisów jest objaśnienie wszystkich (albo przynajmniej większości) uwarunkowań wewnątrzkulturowych związanych z niemalże każdym aspektem jedzenia u Romów. Jak mówiła Monika Szewczyk – to właśnie w kuchni i gotowaniu najsilniej przetrwały i są najwyraźniej widoczne wszystkie romskie zasady (jak choćby te wynikające z romanipen). I tak rzeczywiście się dzieje, choć nie zawsze (nie u każdej z grup romskich) ich pochodzenie jest w pełni uświadomione, bo nawet u Romów pamięć kulturowa zmienia się i często gubi stałe – jak by się wydawało – elementy.
Nie ma sensu powielać lub szczegółowo streszczać świetnie opracowanej części „teoretycznej” tej książki. To trzeba dokładnie przeczytać, bo pozwala ona zrozumieć o wiele więcej, niż jedynie to, co wiążę się z romską kuchnią i gotowaniem. Mówi ona o dominacie składników potraw i ogólnej charakterystyce romskiego jedzenia, o znaczeniu wspólnych posiłków, o wynikających z zasad czystości sposobach ich przygotowywania i o wielu innych ważnych z kulturowo-kulinarnego punktu widzenia kwestiach. Ten w sumie niedługi wstęp do przepisów jest o wiele ważniejszy i bardziej efektywny jeśli chodzi o przekazania podstaw romskiej kultury, niż niejedna pokaźna publikacja naukowa lub wysokofinansowana akcja informacyjna o kulturze romskiej.
Nie sposób tu jednak nie przywołać choćby kilku smacznych przepisów. Przepisów zebranych od przedstawicieli aż sześciu romskich grup (rumuńskich grup Lautari i Kełderaszy, górskich Amare Roma z Polski i ze Słowacji, a także Polska Roma oraz Lowarów) pochodzących z Polski i ze Słowacji. W przepisach widoczne jest niewątpliwe coś co można nazwać synkretyzmem lub eklektyzmem kulinarnym, który chyba nie jest zaskoczeniem dla nikogo, kto zna choć trochę romską kulturę i co jest także charakterystyczne dla wielu wędrujących (nawet kiedyś w przeszłości) grup narodowych i etnicznych. Świadczą o tym romskie przepisy między innymi na sarmale, musakę, mamałygę, haluszki, zupę szczawiową, czy choćby ciorbę de burtę. Wszystkie te potrawy są żywymi (a właściwie aktualnymi) dowodami pokazującymi drogę przodków współczesnych Romów do ich obecnego miejsca zamieszkania.


Wśród 33 przepisów szczególnie zachwycające (choć jest to podejście subiektywne i akurat chyba całkiem chwilowe) są przepisy na potrawy mączne, a przede wszystkim chleby. Co prawda nie mniej smaczne wydają się kluski, zupy, mięsa, jednak nie chodzi przecież o powielanie przepisów z książki, do której warto sięgnąć i przygotować  każdą z omówionych w niej potraw.
Pierwsza z mącznych potraw, to najbardziej odbiegająca od chleba bokhola, czyli proste placuszki smażone na głębokim tłuszczu, lokujące się gdzieś pomiędzy langoszami a racuchami. Jednak spulchniaczem jest w tym przypadku proszek do pieczenia, a właściwie przede wszystkim soda oczyszczona.


Kolejna potrawa to już prawdziwy chleb (chleb maro), tym razem na drożdżach, z mąki pszennej, a jedynym jak się wydaje urozmaicającym go dodatkiem jest żółtko którym jest smarowany przed upieczeniem. Nie zna radości z jedzenia dobrze wyrośniętego chleba, kto go nie zagniótł i nie upiekł samodzielnie, albo korzystał jedynie z maszyn do pieczenia chleba.


Następny chleb (chleb w popiele), to jedna z jak się wydaje najciekawszych potraw w tym zbiorze przepisów. Do jego upieczenia musimy mieć ognisko. Grill (na szczęście) nie wystarczy. Oczywiście można zaryzykować wersję w piekarniku, choć nie będzie to już to… Jego podstawą spulchniającą jest soda oczyszczona. A ciekawostkami (poza ogniskiem), które tworzą jego wyjątkowość jest wśród składników mak (niewiele) oraz pokrojona w drobną kostkę słonina (dużo) wymieszana z ciastem.


Ostatni z chlebów, to marikla na kwaśnym mleku. Choć jest to potrwa prosta i mogła powstać u każdej z wędrujących grup etnicznych lub narodowych, to jednak w tym romskim przypadku można snuć historyczno-kulturowe przypuszczenia, że wywodzi się z przepisów przyniesionych z Indii (roti, paratha, kulćha) lub choćby z Armenii (lawasz). Są to po prostu podpłomyki, spulchniane sodą oczyszczoną z dodatkiem kwaśnego (zsiadłego) mleka. Piecze się je na blasze lub dobrze rozgrzanej suchej patelni.


Warto upiec któryś z powyższych chlebków, warto ugotować którąś z innych potraw opisanych w tej książce. Prosta w przygotowaniu jest zupa truskawkowa ze śmietaną na wywarze z kury, aż chce się spróbować przyrządzić duszone mięs z mariklą, a biały rosół może być świetną odmianą na niedzielny obiad.
Dla tych, którzy potrafią przypalić nawet wodę w czajniku elektrycznym, a jednak chcieliby spróbować romskiej kuchni, pewną nadzieję daje herbata po cygańsku, czyli czarna herbata z owocami.


Dobrze jest dla każdej kultury, kiedy zagadnienia kulinarne jakiejś grupy odzwierciedlają się w innych dziedzinach jej życia i twórczości, tworząc wewnętrzne związki kulturowe. Tak też jest w przypadku Romów i jedzenia. Niech za przykład takiego wewnątrzkulturowego umacniania się służy jedna z romskich przyśpiewek cytowanych w książce.

O czerwonym barszczyku
Tutaj, tutaj grają tu Romowie,
A dzieci śpiewają.
Mokre, mokre moje dzieci są,
Coś ciepłego dam im jeść
Naleję im do misek,
Tego czerwonego, kwaśnego
Na kurce gotowanego barszczyku.
Oj dobry! oj dobry! oj dobry on.


niedziela, 8 lipca 2018

1775 i 2013. Jedzenie i mieszkanie


Badania między- ponad- wielo- interdyscyplinarne są bardzo interesujące i w rzeczywistości wydaje się, że nie sposób – przy obecnym poziomie rozwoju nauki (w tym także nauk „nie science”) – uciec przed takim podejściem. Zresztą nie jest to raczej znak „naszych czasów”, bo nawet ci, których uznajemy za aksjomatycznych twórców, czy też prekursorów obecnego systemu logicznego myślenia naukowego nie byli wyłącznie matematykami, filozofami, retorami, ale zajmowali się wieloma tematami i określonymi już w starożytności greckiej dziedzinami nauki. Obecnie wiele dyscyplin naukowych stara się wyraźnie wyodrębniać od innych, strzegąc zazdrośnie własnej domeny i stawiając wyraźne mury metodologiczne, czy też tematyczne. Jednak o wiele częściej sztywne podziały na dyscypliny wiążą się z administracyjnymi decyzjami i takimiż udogodnieniami, a różne organizacje i rządy dość arbitralnie wprowadzają jedyne słuszne i obowiązujące systemu podziału nauki.
O ile można jedynie podziwiać umiejętność badacza do skupienia się na jednej dyscyplinie i niejednokrotnie na zgłębianiu jednego zagadnienia, to w wielu przypadkach (tematów lub nawet dyscyplin) bywa to trudne. Tak też jest w przypadku cyganologii, czy też romologii, które instynktownie można w ogólny sposób od siebie oddzielić. Pierwsza z nich jest bardziej etnograficzna i historyczna, druga natomiast zawiera w sobie silniejszy pierwiastek społeczny i polityczny. Nie ma przy tym znaczenia, że ani jedna, ani druga nie jest wpisana sztywno w żaden oficjalny system podziału nauki. Obydwie sięgają do wielu innych dyscyplin, ponieważ ich zasięg jest określony przez zainteresowanie konkretną grupą ludzi i wszystkim co jest z nimi związane.
Oczywiście żaden z romologów nie jest w stanie zająć się każdym aspektem istnienia Romów, w większości przypadków każdy z naukowców wychodzi ze swojej dyscypliny i koncentruje się na tej grupie etnicznej w jakimś konkretnym ujęciu. Przy próbach opisywania szerszej perspektywy i głębszej analizy i interpretacji okołoromskich zjawisk bolesny i trudny do przezwyciężenia bywa dla autora brak wiedzy i umiejętności metodologicznych z innych dyscyplin. Dla wielu naukowców podjęcie tematyki romskiej jest jedynie epizodem w rozwoju naukowym lub kejsowo traktowanym tematem do opisu. Jednak właśnie takie opracowania bywają bardzo cenne, bo w efekcie ich powstania poszerza się zakres ogólnej choć specjalistycznej wiedzy o Romach. Przykładem takiego opracowania jest choćby artykuł „Health of the world’s Roma population”  opublikowany w „The Lancet” w 2006 roku.

https://www.thelancet.com/journals/lancet/article/PIIS0140-6736(06)68746-1/abstract

Natomiast w Polsce tego typu różnorodne badania publikowane są w związku z ukierunkowaniem tematycznym poszczególnych numerów „Studia Romologica”, a także w serii publikacji pod redakcją i przewodnictwem prof. Piotra Borka. W tym drugim przypadku wielodyscyplinarność wiąże się przede wszystkim z badaniami literackimi, jednak jest to nie mniej cenne niż analizy ekonomiczne lub prawne. Także i w Polsce czasem pojawiają się także opracowania takie jak „Sytuacjaprawna i społeczna Romów w Europie” z 2011 roku, kiedy to naukowcy związani z konkretną dyscypliną podejmują w ramach swojego zakresu badań tematykę romską i przygotowują cenne i specjalistyczne opracowanie.

Tego typu opracowaniem jest bardzo interesujący – choćby już na poziomie samego pomysłu przeprowadzenia analizy – artykuł „Roma Housing and Eating in 1775 and 2013: A Comparison” z 2018 roku opublikowany w „International Journal of Environmental Research and Public Health”.

https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC5923630/

Wśród trzech autorów jedna z autorek jest związana z tematyką romologiczną (Uniwersytet w Nitrze), a pozostali specjalizują się w tematyce medycznej. Ostatecznie z takiej współpracy powstał bardzo interesujący artykuł. Jego podstawą jest porównanie (niewymierne ze względu na różnorodne i nieporównywalne źródło pochodzenia danych, co jednak nie umniejsza jego wartości poznawczej) informacji/danych dotyczących warunków życia Romów z regionu Tatr (okolice Popradu) w zakresie wyżywienia i mieszkania w oparciu o informacje z czasopisma z 1775 roku (Augustini, A.B.; Hortis, S. Von dem Heutigen Zustande, Sonderbaren Sitten und Lebensart, Wie Auch von DenenÜbrigen Eigenschaften und Umständen der Zigeuner in Ungarn) i wywiadów z 2013 roku przeprowadzonych z grupą 70 osób. Ważnym czynnikiem uwzględnianym w badaniach jest zróżnicowanie przynależności do klas społecznych. Ogólna wymowa artykułu wiąże przeprowadzone badania z kwestiami zdrowotnymi, zarówno w ujęciu historycznym, jak i współczesnym. Ważnym czynnikiem przywoływanym na każdym etapie badania i porównania są kwestie kulturowe, determinujące opisywaną sytuację. Całość artykułu jest opracowana zgodnie ze strukturą IMRAD.
Interesującym zagadnieniem poruszonym w tekście jest kwestia wskazana przez Iana Hncocka, który przy całej swojej rzetelności badawczej niejednokrotnie balansuje na granicy przekazu ideologizującego (choć nie w takim stopniu jak czynił to pod koniec swojego życia wielki badacz – Vania de-Gila Jan Kochanowski). W zakresie nawyków żywieniowych i ogólnie kultury romskiej domaga się on porzucenia myślenia o niej jako o kulturze biedy, co jednak wydaje się być wciąż mało uzasadnione. Bezsprzecznie jednak większość autorów zgadza się z tym, że ogólne nawyki żywieniowe Romów w historii (i współcześnie) były (i są) o wiele mniej zdrowe niż w przypadku reszty społeczeństwa, co może także być jedną z wielu przyczyn potwierdzone ich gorszego stanu zdrowia. W podobny sposób na stan zdrowia Romów wpływają gorsze warunki mieszkaniowe – w szczególności te, które wiążą się z kwestiami sanitarnymi. Autorzy przytaczają informacje o różnicy przewidywanej średniej długości życia Romów i nieromskich Słowaków i różnica ta w przypadku kobiet to 12 lat, a w przypadku mężczyzn 9 lat.
Sięgając do pojedynczych kwestii poruszonych w artykule (warto zapoznać się z nim w całości), szczególnie interesujące są opisy życia Romów w XVIII wieku. Zgodnie z opisem współczesnych badaczy opracowanie Augustiniego było rzetelne, choć ze współczesnego punktu widzenia można je w jakimś stopniu uznać za osadzone w stereotypach. Jednak autor rozróżniał odmienny status społeczny poszczególnych rodzin romskich. Przykładem tego jest to jak pisał o części Romów – że „czasem jedzą chleb”, co jest zrozumiałe, ponieważ nie było ich stać na jego kupno, a w warunkach mieszkaniowych w jakich żyli nie byli w stanie go sami upiec. Nie przeszkadzało im to jednak wypiekać w paleniskach wyrobów mącznych, które jednak chlebem nie były. Współczesna sytuacja żywieniowa biednych Romów związana jest z warunkami mieszkaniowymi. Brak przyłączy prądowych sprawia, że często akumulatory samochodowe stanowią podstawę zasilania. Na nich jednak trudno utrzymać sprawnie i nieprzerwanie działające lodówki. Wystarczy przeprowadzić eksperyment myślowy, aby zrozumieć jak bardzo zmieniłby się system naszego wyżywienia w przypadku braku możliwości nie tylko mrożenia, ale choćby przechowywania żywności w chłodzie.
Autorzy podkreślają, że ogólny stosunek do jedzenie i ogólne nawyki żywieniowe Romów z XVIII i XXI wieku nie różnią się aż tak bardzo i tak naprawdę są porównywalne z tymi jakie są charakterystyczne dla większości populacji żyjącej na tym samym poziomie ekonomicznym. To, co zauważalne, to szczególne podejście Romów do gościnności i rodzinności, które mają znaczenie dla kwestii jedzenia jako takiego i spożywania wspólnych posiłków. Ponownie zatem widoczna i decydująca o specyfice zachowań jest kwestia szczególnie ważnych dla wspólnoty specyficznych czynników kultury romskiej. Jeden z elementów zmiany jest wyraźnie podkreślany przez autorów – z czasem wśród Romów  z okolicy Popradu zniknął zakaz (istniejący w ramach zasad czystości) jedzenia końskiego mięsa.
O wiele większe zmiany zaszły w zakresie romskiego mieszkalnictwa. Jednak w tym przypadku warto sięgnąć do tekstu artykułu, ze względu na większą ilość danych na ten temat.

Badania dotyczące kwestii jedzenia są równie wielodyscyplinarne jak romologia. Nie są także niestety bardzo rozwinięte w Polsce – głównie ze względu na ponaddyscyplinarność. Pojedyncze opracowania naukowe z tego zakresu bywają jednak bardzo interesujące i mogą być wykorzystane w wielu dyscyplinach.