niedziela, 28 grudnia 2014

Te dziesięć…


W połowie grudnia wrocławskie stowarzyszenie Nomada opublikowało i udostępniło w języku polskim „10 Common Basic Principles for Roma Inclusion”.


http://www.roma.nomada.info.pl/images/Vademecum_rozszerzone_02.pdf

Zasady te zostały przyjęte na spotkaniu Europejskiej Platformy na Rzecz Integracji Romów w 2009 roku. Dwa miesiące później zostały zaakceptowane przez Radę Unii Europejskiej i stały się podstawą, zgodnie z którą zarówno państwa członkowskie UE, jak i jej instytucje powinny kształtować swoją politykę w stosunku do tej grupy etnicznej.
 

http://www.coe.int/t/dg4/youth/Source/Resources/Documents/2011_10_Common_Basic_Principles_Roma_Inclusion.pdf

Dobrze się stało, że zasady te zostały opublikowane w języku polskim w atrakcyjnej formie i że zostały udostępnione przez organizację, która intensywnie działa na rzecz Romów, przez co z pewnością zostaną one upowszechniane. 
Wydanie to jest tłumaczeniem broszury wydanej przez Biuro Publikacji Unii Europejskiej z 2011 roku.
Źle się stało, że tłumaczenie samego tytułu i zasad okazało się tłumaczeniem kreatywnym, oderwanym od dotychczas istniejącej rzeczywistości.
A skoro – w ramach zmiany rzeczywistości - staramy się mówić Rom a nie Cygan, to słowo ma znaczenia i siłę. Więc chyba należy zwracać uwagę na to, jak słowami się posługujemy.


Przede wszystkim sam tytuł: „10 Common Basic Principles for Roma Inclusion”. Dotychczas w polskiej praktyce pojawiały się nieco inne tłumaczenia. Nie były ostatecznie ujednolicone, ale proponowały je instytucje rządowe, zatem przy odrobinie dobrej woli można było uznać, że są odpowiednie:
„10 wspólnych podstawowych zasad dotyczących integracji Romow” – Ministerstwo Spraw Zagranicznych
„10 podstawowych wspólnych zasad włączenia Romów”– Ministerstwo Spraw Wewnętrznych
„10 zasad włączenia Romów” – Sejm RP (Biuro Analiz Sejmowych).
W niektórych źródłach pojawiał się także tytuł „10 wspólnych podstawowych zasad inkluzji Romów”.
Jednak oczywiście nasza naszość jest bardziejsza. Dlatego tym razem dostaliśmy:
„10 elementarnych zasad integracji Romów”.
Biorąc pod uwagę zasady postępowania przy tego typu tłumaczeniach, to w tym przypadku MSZ ma pierwszeństwo decyzji, choć nie w pełni można się zgodzić z tłumaczeniem inclusion jako integracji. Jednak podkreślenie wspólnych i podstawowych jest kluczowe dla tych zasad. W tłumaczeniu wydanym przez Nomadę zastosowano określenie elementarnych jako wzmocniony ekwiwalent podstawowości i uwspólnienia. Określenie to ma większą moc semantyczną niż podstawowe. Nawet nie trzeba już dodawać, że wspólne. Bo skoro elementarne, to zapewne powszechne. Na pewno. Tak powszechne jak powszechny jest europejski system ochrony praw człowieka. Choćby w państwach muzułmańskich. No ale nasza naszość jest w końcu bardziejsza.



http://orka.sejm.gov.pl/WydBAS.nsf/0/BFB5EAB911CE9A07C12579C20029307A/$file/Analiza_%20BAS_2012_70.pdf

Pozostawiając niemalże bez komentarza pisanie państwa członkowskie w błędnej – z punktu widzenia polskiej ortografii – wersji Państwa Członkowskie, co jest częstą praktyką w tłumaczeniach opracowań UE (bo przecież Member States), warto spojrzeć na tłumaczenie brzmienia nazw poszczególnych zasad. Tym bardziej, że – podobnie jak tytuł – w literaturze tematu (w tym sejmowej) pojawiało się już ich odmienne tłumaczenie.

Nie wszystkie punkty budzą wątpliwości, jednak w kilku przypadkach tłumaczenie jest specyficzne.
Zasada 1. Constructive, pragmatic and non-discriminatory policies
Konstruktywne, pragmatyczne i antydyskryminacyjne zasady postępowania
Bogactwo języka polskiego pozwala na rozróżnienie semantyczne pomiędzy przedrostkiem nie i przedrostkiem anty. I ma to znaczenie. Jedno oznacza wyłączenie zaprzeczenia, a drugie… No cóż. Zagrzewa do walki. Jest także różnica pomiędzy strategiami/politykami a zasadami postępowania, ale uznajmy, ze poziom zwracania uwagi na szczegół ma pewne granice.
Zasada 5. Awareness of the gender dimension
Świadomość wymiaru genderowego 

Aż piasek zgrzyta w zębach. Zatem chodzi o gender. Czyli nie ma szansy aby zasady te zaakceptował Kościół katolicki i ci spośród polskich katolików, którzy w pełni akceptują jego stanowisko. Jednak jakoś w opisie tej zasady nie pojawiają się kwestie poruszane przez ruchy genderowe. Natomiast jest wskazanie na bardzo trudną sytuację romskich kobiet ze względu na podwójne wykluczenie i ich szczególną rolę w społeczności romskiej. No ale skoro po angielsku piszą gender, to kalkujemy i w polskich realiach łączymy Romów z gender. To z pewnością zapewni sukces i akceptacje zasad przez społeczeństwo.
Zasada 6. Transfer of evidence-based policies
Wdrażanie sprawdzonych zasad działania
I ponownie – tłumaczenie nie dostrzega różnicy pomiędzy udokumentowanymi strategiami politycznymi a sprawdzonymi zasadami działania. Poszerzony opis tej zasady odwołuje się wyłącznie do udokumentowanych strategii. Nie mówiąc nic o ich „sprawdzalności”, a raczej budując sieć współpracy i wzajemnego uczenia się na błędach. Jakoś trudno wyobrazić sobie sprawdzone zasady działania wobec Romów, które jeszcze można by wdrażać. Bo jednak transfer to nie w pełni wykorzystywanie w praktyce.
Także w przypadku zasady 2 oraz 4 pojawiają się wątpliwości co do poziomu odzwierciedlania sensu zawartości opisu zasad, a w przypadku zasady 7 tłumaczenie wydawnictwa Nomady nie widzi różnicy pomiędzy Unią Europejską a Wspólnotą, jednak nie mają one aż takiego znaczenia jak wskazane powyżej punkty.

Całkiem odrębną kwestią jest to, w jakim stopniu zasady te naprawdę pomogą Romom. Generalnie na pewno stanowią podstawę zarówno kształtowania polityki UE wobec nich, jak i powinny pełnić taką samą funkcję na poziomie krajowym (również lokalnym).
W tym zakresie największe kontrowersje budzi Zasada 2 - Jednoznaczne, ale niewyłączne ukierunkowanie, która co prawda ma racjonalne uzasadnienie, jednak jest elementem deetnicyzacji europejskiego dylematu romskiego – wskazywanej jeszcze w 2008 roku przez Komisję Europejską jako działanie niepożądane, a obecnie stanowiącej już utrwalony składnik polityki wobec Romów.

Oceniając zatem wydawnictwo, ważną kwestią było precyzyjne i odzwierciedlające zawartość zasad tłumaczenie, bo mało kto sięgnie do pełnej treści a większość osób będzie się opierała przede wszystkim na tytułach zasad i własnym ich rozumieniu.
Takie czasy. Takie społeczeństwo. Szybkie i powierzchowne. Takie też tłumaczenie.
Ale dobrze, że jest – oby (choćby przez gender) nie popsuło więcej niż może naprawić.

czwartek, 18 grudnia 2014

Produktywizacja Romów


Produktywizacja zakłada uczynienie z czegoś/kogoś efektywnego (ze względu na zewnętrzny cel) składnika jakiegoś systemu. Pojęcie to wiąże się przede wszystkim z wydajnością pracy i tak należy rozumieć definicję wskazaną przez słownik PWN. Zgodnie z nią produktywny, to dający dobre efekty lub wytwarzający duże ilości czegoś.

Określenie to zrobiło całkiem niezłą karierę w latach 50. XX wieku w polskiej rzeczywistości czasów socjalizmu, propagandy sukcesu i pracy na rzecz ludowej ojczyzny.

W Polsce u końca lat 40. (podobnie jak miało to miejsce w średniowiecznej Europie) powoli ustał powojenny (niemalże nomadyczny) ruch polskiej ludności poszukującej nowego miejsca do zamieszkania, zaginionych członków rodzin, nowej stabilności. Romowie, którzy w większości jakoś nie kwapili się do porzucenia wędrownego trybu życia, nagle stali się o wiele bardziej widoczni, zaczęli kłuć w oczy swoją wizualną odrębnością i powoli przestawali (po raz kolejny w  swojej historii) pasować do uporządkowanej rzeczywistości.
Ostatecznie początek lat 50 to przyjęcie założenia, że Romowie mają stać się produktywnym składnikiem społeczeństwa. Pierwszym krokiem do tego miała być ich rejestracja (od 1950 roku), kolejnym osiedlanie – poprzez pomoc przy osiedlaniu (od 1952 roku), a dalej już tylko czekało przywiązanie do jednego miejsca, do jednej pracy i włączenie się w budowanie socjalistycznej Polski.
Władze zwracały szczególną uwagę na to, aby Romowie się osiedlali, drugim elementem było znalezienie im pracy (co w rzeczywistości odgórnie sterowanej lat 50 nie było problemem), trzecim egzekwowany przymus uczęszczania do szkoły (co niemalże zlikwidowało w ramach języka polskiego analfabetyzm wśród Cyganów) oraz propagowane wśród wszystkich mieszkańców Polski korzystanie z systemu opieki zdrowotnej i podniesienie codziennej higieny życia…
I tyle historii XX wieku. Państwowe działania z tego okresu wobec Romów opisane są w wielu źródłach, popartych dokumentami Milicji Obywatelskiej oraz innych służb państwowych.


 http://www.romowie.com/instytut/io2007_babicki.pdf

U końca pierwszego dziesięciolecia XXI wieku Unia Europejska postanawia w zintegrowany sposób pomóc Romom. Zapewnić im miejsce w społeczeństwie, sprawić aby stali się świadomymi i aktywnymi członkami społeczeństwa. Aby budowali wspólną Europę i wraz z innymi jej mieszkańcami dążyli do szczęścia i dobrobytu poprzez osiągniecie (albo choćby rozwijanie) spójności gospodarczej, społecznej i terytorialnej.
Jednocześnie Wspólnota koncentruje się w tej pomocy na czterech podstawowych sferach: mieszkalnictwo, zatrudnienie, szkolnictwo i zdrowie. To bardzo oryginalny pomysł. Jeśli do tego dołożymy jeszcze akceptowany – ale w wielu źródłach uznawany za wymuszony a nie stanowiący jedne z elementów rdzeniowych kultury – nomadyzm, to zaczyna wyglądać to zadziwiająco podobnie, do tego co działo się 60 lat wcześniej.
Oczywiście to nie te same metody. Nie ta sama mentalność władzy. Ale także i w tym przypadku Unia Europejska – podobnie jak PRL – nie może patrzeć (pozwolić) na to, aby tak liczna grupa obywateli pozostawała poza systemem pracy na rzecz… i budowania nowej lepszej rzeczywistości.
Zatem ponownie – produktywizacja Romów. Nazywana włączeniem w główny nurt życia społecznego, ale jednak sprowadzająca się do tego aby aktywność zawodowa (a także istnienie w społeczeństwie) członków tej społeczności przynosiła dobre (pożądane) efekty.

http://ec.europa.eu/justice/discrimination/roma/index_pl.htm

Nie sposób w tym miejscu nie sięgnąć także do przywoływanej często w tym kontekście przez Adama Bartosza – cesarzowej rzymsko-niemieckiej Marii Teresy i jej dekretów. Także przyjmujących za cel produktywizację Romów.
Przede wszystkim nakazała ona osiedlanie Cyganów. Drugim krokiem był nakaz porzucenia nazywania ich Cyganami, na rzecz nazwy „Nowy Węgier” (Unia Europejska konsekwentnie wyrzuca ze słownika nazwę „Cygan” na rzecz „Rom”). Młodzież otrzymała nakaz uczenia się (rzemiosła co prawda, ale co nauka to jednak nauka). Jej trzeci dekret zrównywał ich w sądzeniu (nie że od razu w prawach) z innymi obywatelami, odbierając te uprawnienia cygańskim wójtom. Czwarty dekret nakazywał małżeństwa mieszane, mające całkowicie rozproszyć czynnik etniczny w ogóle społeczeństwa.
Tu pojawia się jakieś niejasne skojarzenie z najnowszym trendem Unii Europejskiej marginalizacji odrębności etnicznej Romów i koncentracji na grupach zdefiniowanych ogólnymi wzorami zachowań i poziomem ekonomicznym życia.
Dekrety Marii Teresy to tylko – po części zbliżony w swoim zakresie do późniejszych prób władz PRL – przykład tego, co w tym czasie działo się w Europie i jak próbowano poradzić sobie z bezproduktywną częścią społeczeństwa.


http://rombase.uni-graz.at/cgi-bin/art.cgi?src=data/hist/modern/maria.en.xml

To historia ocenia i zarówno w działaniach cesarzowej, jak i państwa socjalistycznego wszyscy dostrzegają już od dawna prawdziwe – mało humanitarne cele, ale na pewno praktyczne i pragmatyczne – cele. Czy tak samo zostanie oceniona działalności Unia Europejskiej w ramach „romskiego dylematu”? Na to pytanie będzie można odpowiedzieć za jakiś czas.

Czy na pewno – bez względu na to czy będą to autorytarne rządy cesarskie, czy równie autorytarna ale socrealistyczna władza PRLu, czy tez biurokratyczno-demokratyczne skoordynowane sterowanie Unii Europejskiej – nie dałoby się zostawić jakiejś grupy (o choćby Romów) w spokoju? Czy naprawdę każdy musi dążyć do rozwoju, tworzenia i zdobywania dóbr, dostatniej stabilności, stania się produktywnym składnikiem systemu?
Nie. Nie dałoby się.
Tak. Każdy musi.


poniedziałek, 8 grudnia 2014

Pozarządowy Rom


Jeśli podejmiemy jakąkolwiek refleksję na temat uczestnictwa Romów w polskim, a także szerzej – w europejskim – społeczeństwo obywatelskim, to okazuje się, że jeden z jego wyrazów – organizacje pozarządowe – są niejako z założenia dostosowane do oczekiwań tej grupy.Po pierwsze będzie to dotyczyło organizacji nieromskich, zajmujących się sprawami Romów, a niejednokrotnie także innymi grupami tematami, sprawami – w ramach praw człowieka, praw kobiet, poszanowania wolności i godności człowieka, wielokulturowości i innych zagadnień mieszczących się w tak zarysowanej grupie kategorii. Przykładem takiej organizacji pozarządowej będzie choćby wrocławska Nomada, która bardzo intensywnie zaangażowała się w pomoc rumuńskim Romom z Wrocławia.
http://nomada.info.pl
Tego typu organizacje mogą – odmiennie niż sztywne struktury państwowe i administracyjne – o wiele efektywniej zajmować się wieloma problemami, które nie mieszczą się w sztywnych ramach aparatu biurokratycznego i standardowych metod postępowania reprezentantów władzy. Ich dynamik wiąże się z tym, że są one uzupełnieniem aktywności państwa, które porzuca kolejne sfery działania, a członkowie społeczeństwa dostrzegaj pustą przestrzeń, którą z przyczyn społecznych należy wypełnić.

Jednak o wiele bardziej interesujące jest to co „po drugie”, czyli organizacje pozarządowe założone i prowadzone przez Romów.
Możliwość ich swobodnego zakładania i prowadzenia pojawiła się w Polsce wraz z przemianami demokratycznymi (choć trzeba brać tu pod uwagę nie tylko ustawę z 1991 roku, ale i tę z 1984).
Okazały się one – bardzo kuszącym w swoich założeniach – sposobem na działanie dla Romów. Są bowiem jednocześnie sformalizowane i jednocześnie całkiem swobodne. Jak sama nazwa NGO wskazuje – są pozarządowe i dodatkowo niezależne od struktury władzy, a jakiekolwiek przepływy finansowe mają się wiązać z ich profilem działania. Czyli coś innego niż firma, obywatelskie, niezależne – wydają się być wręcz dedykowane dla Romów.
Jeśli jeszcze weźmiemy pod uwagę standardy (wybrane) określone przez Unię Europejską dla NGO w jednym z dokumentów z 2000 roku ("The Commission and non-governmental organisations: building a stronger partnership"), to naprawdę jest to niemalże romski ideał:
- posiadanie minimalnego koniecznego statusu formalnego;
- niezależność od struktur władzy, partii politycznych i organizacji komercyjnych;
- powiązanie członków specyficznymi, przynależnymi im wartościami;
- brak stałego, uzależniającego finansowania ze strony państwa.

W Polsce generalnie można (dość brutalnie) podzielić romskie organizacje pozarządowe na pomagające środowisku romskiemu i konsolidują społeczność, reprezentując jego interesy i wpisujące się w ramę społeczną oraz na te, które powstały bo można, które w swoich założeniach koncentrowały się na pomaganiu sobie i jedynie ograniczonej liczbie członków, niejednokrotnie wpisując się w ramę folklorystyczną i będąc jednocześnie pretekstem do promocji zespołu muzycznego, którego lider jest jednocześnie prezesem stowarzyszenia.
Nim jednak negatywnie ocenimy tę drugą grupę, pamiętajmy o tym, że jakąkolwiek aktywność Romów włączającą ich w działania społeczeństwa większościowego należy traktować jako pozytywny element rzeczywistości. Poza tym, nawet przy takich założeniach powstania NGO, w z biegiem lat albo uległy one likwidacji, albo głębiej zaangażowały się w działania na rzecz większych grup Romów i realizowały projekty włączeniowe finansowane ze środków Unii Europejskiej lub polskiego rządu.

Bardzo interesujące – choć niestety dane stanowiące podstawę tych wyliczeń pochodzą z końca pierwszej dekady XXI wieku – jest określenie jak wielu Romów oficjalnie przynależy (jest zaangażowanych w działanie) NGO. Dane pochodzące z witryny ngo.pl oraz kilku innych źródeł pozwalają wyliczyć, że jest to (przy całej serii problemów metodologicznych związanych z precyzyjnym wskazaniem ilu Romów zamieszkuje Polskę) 60% romskiej populacji w Polsce. Tymczasem dla społeczeństwa głównonurtowego wskaźnik ten to zaledwie 14%.
Pozostając w sferze danych liczbowych – w Polsce istnieje ponad 50 romskich organizacji pozarządowych, z czego około 75% prowadzi aktywną działalność. I ponownie porównując to do danych dla wszystkich polskich NGO – zaledwie połowa z nich realizuje jakiekolwiek działania.
Dane te wskazują wyraźnie na o wiele wyższe zaangażowanie Romów w pozarządową aktywność, niż ma to miejsce w przypadku reszty polskiego społeczeństwa.

Być może Romowie poważniej traktują pasującą im jako bardziej niezależną (nawet niż praca czy prowadzenie firmy) tę formę aktywności obywatelskiej, być może jest to kwestia większego stopnia poczucia odpowiedzialności za cała wspólnotę etniczną (bez względu na wewnętrzne linie podziałów).
Przyczyna generalnie jest bez znaczenia. Najważniejsze jest to, że tego typu organizacje istnieją i aktywnie działają.

A na koniec odesłanie do kilku – subiektywnie wybranych, ale w jakiś sposób najaktywniejszych – romskich organizacji pozarządowych. Warto się zapoznać z ich profilem działania.


Centrum Doradztwa i Informacji dla Romów w Polsce
http://www.cdirp.pl

Związek Romów Polskich
http://www.romowie.com

Fundacja BAHTAŁE ROMA
http://www.bahtaleroma.pl

Stowarzyszenie Kulturalno-Społeczne Romów 'Centrum Kultury Romów w Polsce'http://www.cazr.pl

Stowarzyszenie Romów w Polsce
http://www.stowarzyszenie.romowie.net


piątek, 28 listopada 2014

Nowa Konstytucja narodu cygańskiego


Lasio Władysław Iszkiewicz „Księga romska. Autobiografia. Prawo. Słownik”.

To jedna z najbardziej zaskakujących i zarazem chyba najważniejsza książka dotycząca Romów wydana w języku polskim.

http://www.bahtaleroma.pl/

Autor przez wiele lat był dyrektorem Cygańskiego Zespołu Pieśni i Tańca „Roma”, a w latach 70., za sprawą nacisków i prześladowań ze strony aparatu bezpieczeństwa i kontroli PRL, zdecydował się na pozostanie na emigracji w Szwecji, gdzie do dziś przebywa. Do tego państwa wyemigrowało także najwięcej członków jego (jak to sam określa) plemienia cygańskiego, zamieszkującego od XIX wieku Polskę, a mianowicie Lovarów.

https://www.youtube.com/watch?v=beIt654Qc6w    https://www.youtube.com/watch?v=FTCl9-iF9VU    https://www.youtube.com/watch?v=We-4WQ6qsFs

Wraz z Kalderaszami są oni bardzo szczególną i wyróżniającą się romską społeczność. Przywędrowali do Polski z Siedmiogrodu (Kalderasze z Rumunii i Mołdawii) i na długi czas wpisali się w polski pejzaż etniczności romskiej. To właśnie oni  byli najbogatsi wśród Romów, to oni budowali w Polsce słynne i zdobne wille, to z nich pochodzili „romscy królowie”, to wreszcie oni – poprzez rygoryzm moralny i swoją szczególna dumę – stanowili swoista elitę wśród cygańskich grup.

To co świadczy o wyjątkowości i bezprecedensowości tej książki, to fakt, że po raz pierwszy zostały w  niej spisane – w sposób uporządkowany i celowy – zasady przekazywanego wyłącznie ustnie, określone przez autora jako Nowa Konstytucja oraz Kodeks cywilno-karny administracyjny narodu cygańskiego. Co więcej dokonał tego Lovar i domyślnym odbiorcą tej książki są inni Romowie.
Zatem autor – zatroskany lekceważeniem przez młodzieży Lovarów przekazywanych werbalnie zasad – przygotował w formie książki przewodnik moralny, kodyfikując system romskiego prawa przypisany Lovarom, Kalderaszom i Romungrom, ale możliwy do zaakceptowania także i przez inne grupy.

Zadziwiająca i zarazem żywa i prawdziwa jest konstrukcja tej książki i to co zostało w niej zawarte.

Część biograficzna obejmuje zaledwie fragment  życia autora (choć opisuje całe jego dorosłe życie spędzone w Polsce) i może zadziwiać literackim językiem jakim posługują się w niej Romowie czasów PRLu. Także inne jej elementy bywają zaskakujące. Jak choćby wskazywanie na pochodzenie Lovarów od wyższych kast indyjskich, czy nieprzerwane – do zetknięcia ze służbami PRLu – pasmo sukcesów narratora.
Jednak autor – w oparciu o swoje prawdziwe dzieje – stworzył coś więcej niż pamiętnikarską autobiografię. Ma ona bowiem charakter traktatu moralnego , a sama opowieść ma cechy, które sprawiają że czytając ją odnosimy wrażenie że zaraz wkroczymy w świat realizmu magicznego, co jednak nie następuję i jedynie przez całą opowieść balansujemy na granicy takiego świata. Jednocześnie Lasio poprzez opis codzienności romskiej omawia i wyjaśnia w tej szczególnej formie wiele zwyczajowych zasad romskich, wskazanych w kolejnych częściach książki, przywołując często zdanie, że „tak jest u Romów”.

Rozdział „Historia i trop cygański” jest dość krótki i ma charakter bardzo rzetelnej analizy pochodzenia i drogi Cyganów z Indii do Europy. Rzetelnej, bo autor nie poddaje się nęcącym legendom i marzeniom i nie stara się wykazać elitarności kastowej wędrowców, odrzucając wszelkie niepotwierdzone teorie, które mogłyby sztucznie podnosić wartość tej grupy.

Kodyfikacja prawa Lovarów poprzedzona jest wyjaśnieniem przyczyny ich pisemnej kodyfikacji i szerszym uzasadnieniem jego wartości. Nie ma sensu przytaczać tu jej fragmentów, czy streszczać. Warto zapoznać się z tymi zasadami w całości i tak, jak zostały przedstawione. W ścisłym związku z honorem, romskością, wiernością grupie i wewnątrzgrupowym szacunkiem, a także i otwartością na poszerzanie tego kodeksu o nowe zasady wynikające z praktyki społecznej, jednak tworzone w romskim duchu.

Ostatnią – i to znaczną objętościowo – częścią jest słownik romsko-polski. Konkretnie słownik języka romani  Lolvarów z grupy Czokeszci. Tu ponownie bardzo widoczna jest prawdziwość tej książki. Widać wyraźnie, że zasób słów w słowniku nie był opracowywany przez specjalistę językoznawcę, ale przez osobę zanurzoną w tej rzeczywistości językowej. Jest on niepełen i widoczne jest, że został opracowany po prostu przez człowieka, który chciał się podzielić swoją wiedzą, chciał zaoferować to co mógł dać najlepszego aby pomóc w podtrzymaniu tradycji i zasad z nią związanych.

Jest to niewątpliwie publikacja wyjątkowa, bezprecedensowa i o olbrzymiej wartości. Oferuje przy tym rzadko dostępną wiedzę i co najważniejsze – ma cel.
Można jedynie życzyć autorowi, aby przyniosła skutki i została wykorzystana zgodnie z jego intencją. Aby wspomogła tradycję i wzmocniła respektowanie zasad romskich wśród młodych pokoleń Lovarów i innych cygańskich grup.

Na zakończeni e jeszcze tylko krótki wywiad z autorem, przeprowadzony w „Radio Sweden P6”.

http://sverigesradio.se/sida/artikel.aspx?programid=2122&artikel=5759336

Oczywiście w języku romani.

wtorek, 18 listopada 2014

(przed)Wczesne romskie małżeństwa


Statystyki są nieubłagane:  na obszarze UE najwięcej Romni bierze ślub przed ukończeniem 16 roku życia.
To straszne.


http://www.amalipe.com/files/publications/ranni brakove last.pdf              http://ec.europa.eu/social/BlobServlet?docId=4833&langId=en

W oczywisty sposób, za tak wczesnym zamążpójściem idzie także wczesne urodzenie dziecka. Warto zwrócić uwagę na to, że kolejność (odmiennie niż w „naszym” społeczeństwie w przypadku nieletnich), to najpierw ślub a potem dziecko.
 

Oczywiście dziecko na tyle wcześnie, że w tym roku usłyszałem od Romni:
Chciałam sobie zrobić tatuaż. Imię mojego syna. Ale mama się nie zgodziła, bo nie jestem pełnoletnia.
 

Zabierając się do szybkiej i druzgocącej oceny tego składnika kultury i życia Romów trzeba jednak pamiętać, że ponad 15% Polek przechodzi inicjację seksualną w wieku 15-16 lat i podobnie jest w przypadku dziewcząt z innych państw europejskich. W środowisku romskim byłoby to tożsame z zamążpójściem. I to o wiele bardziej trwałym niż „u nas”.
 

To jedna z metod zawierania tradycyjnego romskiego małżeństwa. „Spędzenie” wspólnej nocy chłopka z dziewczyną jest jednoznaczne z małżeństwem. Stąd między innymi porywanie dziewcząt. A przyczyna? To prosta metoda na zachowanie czci niewieściej i zabezpieczenia jej przyszłości. No bo przecież są małżeństwem. I każdy Rom liczy się z taką konsekwencją swoich czynów.

Patrząc z nieco innego punktu widzenia niże ten, do jakiego jesteśmy przyzwyczajeni, wczesne małżeństwa są silną metodą kontroli grupy i podtrzymania kultury i tradycji – najważniejszych elementów życia Romów. To tak jakby pozwolić nastolatkom współżyć i żyć razem, ale pod pełną kontrolą i pod presją odpowiedzialności. Młodzi po ślubie zamieszkują z rodzicami panny młodej i w dalszym ciągu traktowani są jak dzieci, którymi w końcu są. I nie zmieni a się to tak długo, aż się usamodzielnią, aż pokażą swoim postępowaniem, że są dorośli.
Urodzenie dziecka jest jednym z kroków do tej dorosłości. Jednak nie stanowi ono decydującego przełomu.

Ten składnik romskiej kultury wpływa znacząco na życie Romni, jednak wpływa zgodnie z oczekiwaniami tej społeczności. Dziewczęta pomagają zajmować się młodszym rodzeństwie, a wkrótce zaczynają zajmować się swoimi dziećmi. Z „naszego” punktu widzenia zamyka to drogę dalszej nauki, kariery… Z punktu widzenia Romów te elementy nie zawsze mają najwyższą wartość.  A właściwie najczęściej jej nie mają. Przez to 58% dziewcząt romskich porzuca edukację przed 16 rokiem życia.


http://fra.europa.eu/en/publication/2013/analysis-fra-roma-survey-results-gender

Ale takie są oczekiwania zarówno rodziców, jak i całej społeczności romskiej.

Badania przeprowadzone wśród Romów w Bułgarii, Rumunii i Grecja wskazały, że aż 35% spośród nich uważa, ze to rodzice powinni zdecydować o wyborze współmałżonka dziecka.


http://amalipe.com/files/publications/final_publication.pdf

Oczywiście nie chodzi tu o takie sytuacje do jakich dochodzi na Bliskim Wschodzie, choćby w Libanie, albo o wiele drastycznie – w Jemenie.
 

http://konflikty.wp.pl/kat,127354,title,Ciezki-los-uchodzcow-z-Syrii-14-latka-zmuszona-do-poslubienia-44-letniego-mezczyzny,wid,16330707,wiadomosc.html         http://www.rmf24.pl/fakty/swiat/news-8-latka-zmarla-po-nocy-poslubnej,nId,1024113#

To nie ta cywilizacja. Nie ta kultura.

Jednak nawet o wiele mniej drastyczne (np. osiemnastolatek z czternastolatką) romskie małżeństwa wyróżniają się mocno ona tle ogólnoeuropejskiego modelu i wywołują żywą i negatywną reakcję wobec wszystkich Romów. Jednak w wielu romskich grupach pozostają one trwałym elementem kultury.
Pamiętajmy jednak, że w historii Europy tak wczesny wiek małżeństwa nie był niczym szczególnym. O wiele bardziej zawsze szokowała różnica wieku pomiędzy małżonkami. Pamiętajmy także o tym, że Romowie o wiele wolniej zmieniają tradycyjne elementy swojej kultury.
Zaangażowani w walkę z wczesnymi małżeństwami wśród Romów twierdzą - naginając rzeczywistość do granic wytrzymałości - że jest to zewnętrzny element kultury patriarchalnej nabyty przez Romów od mieszkańców państw w których przebywali.
 

Sami Romowie dostrzegają jednak, że jest to składnik wielowiekowej walki o przetrwanie ich grupy:Przeciętny wiek życia dla Roma wynosił 30 lat. W związku z powyższym, aby biologicznie przetrwać, dziewczyna skoro osiągała wiek rozrodczy, zostawała matką. Dawało to szansę przetrwania narodu jako takiego.

  

Dostosowanie się Romów do innej rzeczywistości niż ich własna – zamknięta w świecie wartości, szacunku, tradycji, rodziny – wymaga dużo czasu. I nie jest łatwe, bo w ich postrzeganiu świat nie oferuje im niczego w zamian za porzucenie tego co mają.
Zmiany w tym zakresie wymagają ostrożnego podejścia i swoistej wrażliwości.
A trzeba przyznać, że nawet polskie sądy biorą pod uwagę etniczność i system wartości tej grupy.


Przykładem jest wyrok z 2007 roku z Kędzierzyna-Koźla. Dziewiętnastoletni Rom współżył (skutecznie) ze swoją czternastoletnią żoną. Za takie kontakty seksualne z nieletnią według polskiego prawa grozi do 12 lat więzienia.

 http://faktoring.wprost.pl/ar/103373/Rom-skazany-za-wspolzycie-z-nieletnia-zona/

To prokurator żądał wyroku w zawieszeniu.
I wyrok taki był: 8 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na 3 lata.

sobota, 8 listopada 2014

Historia małego Roma w Auschwitz-Birkenau czyli o tym co niearyjscy Aryjczycy zrobili aryjskiemu narodowi


Jest taka książeczka, którą trzeba nazwać komiksem, książeczka dla dzieci, która jest dla dorosłych. To „Mietek na wojnie” Natalii Gancarz z ilustracjami Diany Karpowicz.

http://www.muzeum.tarnow.pl/sklep.php?grupa=1&id=101

Rzecz wydana już chwilę temu. Rzecz niełatwa w odbiorze z przynajmniej jednego powodu. 
Jeśli przeczytać, obejrzeć, połączyć tekst z ilustracjami, zagłębić się w opowieść, dokonać odbiorczej identyfikacji ze światem przedstawionym, to tym co się niewątpliwie pojawi będą emocje. Nie udaje się pozostać obojętnym wobec historii i tego jak została przedstawiona. 
To sterowanie emocjami odbiorcy udało się zrealizować przede wszystkim przez wielopoziomową - choć prostą - strukturę narracyjną oraz idealne wykorzystanie możliwości jakie daje połączenie obrazu ze słowem pisanym.


Taka forma sprawia – w połączeniu z specyficznie konstruowaną warstwą ikoniczna i związanym z tym sposobem tworzenia znaczeń oraz szczególną rytmizacją poszczególnych elementów wizualnych – że łatwo można traktować tę opowieść jako komiks. Jednocześnie jednak – ze względu na inne elementy – jest tekstem dramatu, poezją, scenopisem, psychologiczną albo i historyczną pracą naukową…


Wbrew temu co sugeruje wydawca i opisy – a co być może i przyjęła sama autorka - można nie uznawać, że jest to książka dla dzieci.
Samo uczynienie narratorem i głównym bohaterem tej opowieści dziecka nie czyni bowiem z niej książki przeznaczonej dla takiego odbiorcy. Wydaje się nawet, że specyficzna formuła – świetnie opanowana przez autorkę – dziecięcej narracji może być w pełni zrozumiana dopiero przez dorosłego. To przed takim czytelnikiem będzie się ujawniała pełna interpretacja słów i zdań. Tak pełnych niewinności, nadziei, naiwności, niezrozumienia. To dorosły odczyta narastającą grozę, która nie wynika (przynajmniej początkowo) z nastawienia narratora, ale z tego co – po dziecięcemu opowiadane – stanowi elementy jego historii.
Niestety groza tego jaki jest świat otaczający głównego bohatera opowieści – tytułowego Mietka (Szczęściarza) - ostatecznie dociera i do niego i pojawia się tęsknota za snem jakim było szczęśliwe życie „przed”, sen bez drutów, obozu, głodu, pluskiew i śmierci.
I tu pojawia się iskra nadziei. Nadziei, którą najpełniej odczułoby dziecko, a dorosły od razu – znając fakty i to uzupełnione informacjami z aneksu do tego komiksu „Fakty dla rodziców” – ma świadomość, że niedopowiedziany finał tej opowieści nie jest szczęśliwym zakończeniem.


Nie jest to bowiem jedynie smutna i jednostkowa historia chłopca, który – nie zdając sobie z tego sprawy – jest na wojnie, uwikłany w niechciany świat dorosłych. Jest to opowieść o tym co przydarzyło się – w taki czy inny sposób, ale z tym samym skutkiem – połowie Romów podczas II wojny światowej.

http://baedekerlodz.blogspot.com/2013/11/litzmannstadt-getto-oboz-cyganski.html

I na koniec niewielki faktograficzny komentarz, zawarty po części w nieilustrowanym zakończeniu książki.

http://pl.auschwitz.org/h/index.php?option=com_content&task=view&id=16&Itemid=16

To co może zaskakiwać, to fakt, że Romowie – będąc mniejszością aliteracką – do niedawna nie mieli świadomości tego, co spotkało ich jako grupę etniczną, jako swoiście rozumiany naród. Dopiero od niedawna trwałym elementem ich tożsamości staje się Samudaripen.
W cygańskim obozie rodzinnym w Auschwitz-Birkenau w nocy z 2 na 3 sierpnia 1944 roku zginęło w komorach gazowych 2897 Romów. W sumie w tym obozie zabito 21 tysięcy Romów.

wtorek, 28 października 2014

Może to pomoże. Może zintegruje.


W październiku ostatecznie i w końcu uruchomiono „Program integracji społeczności romskiej w Polsce na lata 2014-2020”.

Polska w przeciwieństwie do większości (ale nie wszystkich) państw Unii Europejskiej, na terenie których zamieszkuje niewielka liczba Romów (około 0,1% populacji), już od początku XXI wieku utworzyła i realizowała rządowy program na rzecz wsparcia tej grupy. Początkowo był to „Pilotażowy programu rządowego na rzecz społeczności romskiej w województwie małopolskim na lata 2001-2003”, a następnie „Program na rzecz społeczności romskiej w Polsce na lata 2004-2013”.

Procedury wsparcia finansowego na każdy rok rozpoczynały się w połowie roku poprzedniego. Wówczas – za pośrednictwem Urzędów Wojewódzkich – można było składać wnioski na finansowanie aktywności związanej z wspieraniem Romów.
Nowy program miał zostać uruchomiony w 2013 roku, tak aby w 2014 zagwarantować finansowanie szerokiej (naprawdę szerokiej) gamie działań dotyczącej Romów. Sam program był bardzo szeroko konsultowany, na jego ostateczny kształt wpłynęło wiele czynników. Wydawał się precyzyjny, brał uwagę ocenę poprzednich działań, romską strategię Unii Europejskiej, strategię Europa 2020 oraz znaczą liczbę innych krajowych i unijnych dokumentów.
Pomimo tak starannego przygotowania, w 2013 – oficjalnie za sprawą wielu obiektywnych czynników, a realnie ze względu na tradycyjny już bałagan, zmiany kadrowe w Ministerstwie Administracji i Cyfryzacji oraz małą wagę przykładaną do sprawy Romów, skutkujące brakiem jednego podpisu  – nie została uruchomiona żadna procedura.
Podobnie sytuacja wyglądała przez pierwsze dziewięć miesięcy 2014 roku. Ostatecznie w październiku zainicjowano PROGRAM.

Nie wiadomo – i nie ma chyba większego sensu przeprowadzać w tym miejscu takiej analizy – czy był to wynik naturalnego administracyjnego biegu rzeczy, czy porządkowania przez nowy rząd zaległych spraw, czy szerszego zaistnienia tematyki romskiej w polskim dyskursie publicznym za sprawą Maszkowic, Gdańska, Wrocławia. Tak czy inaczej – program w końcu ruszył.

Program koncentruje się – zgodnie z realnym zapotrzebowaniem i oczekiwaniami Komisji Europejskiej – na edukacji i zatrudnieniu. Generalnie jego priorytetem jest włączenie społeczne, a mieszkalnictwo i pełen dostęp do służby zdrowia są dodatkowymi kluczowymi sektorami aktywności.
Zakłada on realizację działań w trzech grupach: Kompleksowe działania na rzecz zwiększenia integracji społeczności romskiej o zasięgu lokalnym, Małe granty oraz Ogólnopolskie projekty systemowe. Jednocześnie największą rolę przypisuje poziomowi lokalnemu i działaniom na poziomie jak najbliższym realnym potrzebom identyfikowanym i wspieranym przez samorząd.

Dobrze że program ruszył. Szkoda tylko, że przez brak finansowania wiele dobrych inicjatyw nie było kontynuowanych w 2014 roku.
Co prawda w trybie błyskawicznym, uruchomiono wraz z ogłoszeniem startu programu – jeszcze do realizacji w 2014 roku – składnik w obszarze wsparcia małych grantów z dziedziny edukacja, jednak jest to działanie niewystarczające jak na cały 2014 rok.

Warto też zwrócić uwagę na zmianę nazwy programu. Program na rzecz społeczności romskiej zmienił się w Program integracji społeczności romskiej i stało się to zgodnie z intencją Komisji Europejskiej i podejścia reprezentowanego przez Unię Europejską od około 2008 roku, czego wyrazem był ostateczny kształt ogólnounijnej strategii dotyczącej Romów. Polski program rządowy stanowi jej element, będąc krajowym programem zgodnym ze strategią przyjętą na poziomie całej Unii Europejskiej.

Jakby mało było opóźnień w przyjęciu programu, jego ogłoszenie wywołało małą burzę medialną. Jej wymiar najlepiej charakteryzuje (ani sprawiedliwy, ani w pełni prawdziwy) tytuł jednego z artykułów: „Rząd da 3 tys.zł na integrację każdego Roma. Posłowie zdziwieni, że tak dużo, a Romowie… nie chcą pieniędzy”. Ale to raczej osobna historia…

sobota, 18 października 2014

A gdyby tak Romowie…


A gdyby tak sprawić, że Romowie zaakceptowaliby, że europejski demokratyczny porządek, równe prawa, dążenie do rozwoju i wysokiego poziomu życia wszystkich mieszkańców Europy ma sens…
Prawda, że piękna idea?

Nie chodzi tu o znalezienie praktycznego sposobu na wtłoczeni takiej koncepcji w romskie umysły. Raczej o rozważenie, czy na poziomie choćby teoretycznym istnieją podstawy aby taką koncepcję upowszechnić.

Teoretycznie taka koncepcja istnieje.
W przypadku Romów i słusznych skądinąd postulatów zachowania ich niezależnych praw, a także własnej kultury i tradycji, można by stosować kryterium dobra wspólnego.
Co prawda wykorzystanie elementów tej koncepcji w znacznej mierze usprawiedliwia narzucanie paradygmatu rozwojowego i wymusza zmiany w środowisku romskim, jednak na poziomie istnienia UE nie da się przyjmować innego sposobu funkcjonowania niż podporządkowanie ogólnym zasadom stanowiącym podstawę jej istnienia.

Pomimo tego, że teoretycy dobra wspólnego (jak Elinor Ostrom w książce "Dysponowanie wspólnymi zasobami", czy David Bollier w "The Commons. Dobro wspólne dla każdego") koncentrują się przede wszystkim na dostępie do zasobów, to ostrożne wykorzystanie elementów tej koncepcji i ich przeformułowanie może przynieść pozytywne skutki dla uwspólnienia przyjęcia przez Romów rozwojowego celu UE.
W tym przypadku problem sprowadza się do przekazani pewnych wartości, a właściwie zmiany jednego z elementów romskiej kultury. Może być to bardzo trudne (jak zawsze w przypadku koncepcji obciążających sferę kultury potrzeba zmian), jednak mogłoby to doprowadzić do specyficznego, bo w pewnym stopniu sektorowego, włączenia Romów w nurt życia społecznego i w konstruowanie gospodarczego paradygmatu rozwoju. Otóż jedną z podstawowych wartości kulturowych społeczności romskich jest podział świata, określająca wartość jego składników w kategoriach czystości i nieczystości. Bez rozważania implikacji tego faktu na innych płaszczyznach należy zauważyć, że jena z kluczowych linii podziału przebiega pomiędzy tym co romskie i tym co należy do świata nieromskiego. Wewnątrz wspólnoty romskiej koncepcja dobra wspólnego i wspólnej odpowiedzialności jest jedną – choć nie formułowaną w takich słowach – z podstawowych zasad funkcjonowania (na poziomie koncepcji człowieka jako, że Człowiek jest przede wszystkim społeczna istotą kooperującą wg Boillera) i ten element należy wykorzystać i uwypuklić.

Pomimo tego, że podział na romskie/nieromskie wydaje się być jedną z wartości rdzeniowych, to być może próba uwspólnienia/przyjęcia przez Romów jako elementu dobra wspólnego kategorii rozwoju (w miejsce ryzykownie stwierdzając – kategorii niezmiennego trwania i wiecznego ale minimalnego dostosowania do zmiennych warunków) pozwoliłoby im na zachowanie wszystkich pozostałych elementów kultury, a co za tym idzie i tożsamości, a jednocześnie włączyłoby ich w stopniu zadawalającym tak UE w całości, jak i społeczeństwa jej państw.
Co ważne – nie burzyłoby to romskiej dychotomii świata, a jedynie włączało w zakres romskiego świata jedną z dodatkowych wartości, która traktowana celowo – jako poprawę warunków życia i zmniejszenie dyskryminacji, nie byłaby co najmniej sprzeczna z wartościami kulturowymi przynależnymi tej społeczności. Nie można by jednak mówić o pełnym uwspólnieniu wartości i uczestnictwie Romów w centralnym (dominującym) systemie wartości. Tym bardziej, że pozostając mniejszością – zgodnie z jedną z najprostszych i najodpowiedniejszych w tym miejscu do przywołania definicji – status mniejszościowy wiąże się z jakimś wykluczeniem z pełnego udziału w odpowiednio zdefiniowanym zakresie działania grupy dominującej.

I powracając do początku. Czy takie poszerzenie systemu wartości jest możliwe? Być może tak. Jednak otwartym pozostaje pytanie jak tak koncepcje upowszechnić wśród Romów? Jak sprawić aby ją zechcieli zaakceptować?
Tak długo jak nie znajdzie się odpowiedzi na to bardzo konkretne pytanie, każda idea pozostanie w cudownie doskonałym świecie platońskiej ułudy.


środa, 8 października 2014

Cyganie też chcą gdzieś mieszkać…


W ciągu ostatniego czasu powrócił, a właściwie ożywił się temat romskich osiedli w Polsce. I to zarówno z punktu widzenia uciążliwego sąsiedztwa – jak w przypadku Maszkowic, jaki i problemów miasta z nielegalnym koczowiskiem – jak we Wrocławiu, a także i wysiedlenia – do czego doszło w Gdańsku.
 

Wrocław                                                               Gdańsk
https://www.youtube.com/watch?v=Oh56g1RkPUM     https://www.youtube.com/watch?v=nUth8BcXljM

Pod koniec lipca w Starej Zagorze w Bułgarii zlikwidowano (w sposób, który można uznać za brutalny) romskie osiedle. Warto podkreślić, że nie były to baraki i ewidentne koczowisko, znane na polskim gruncie z Wrocławia i Gdańska, ale regularne osiedle domów.
Romowie stawili czynny opór, tworząc barykadę i żywy łańcuch, jednak to nie powstrzymało akcji zleconej przez włodarzy miasta.  Ostatecznie część Romów została aresztowana, a trzech policjantów (spośród tysiąca wysłanego do akcji pacyfikacyjnej) lekko rannych. W sumie zburzono 55 domów.

https://www.youtube.com/watch?v=DyD6nHETY04      https://www.youtube.com/watch?v=5oqZVqnSCw8

Wydaje się, że nowe (choć w przypadku Bułgarii jest to 7 lat, a w przypadku Polski – 10 lat) państwa Unii Europejskiej, zaczynają czerpać z negatywnych wzorców praktyk, które już wcześniej miały miejsce na jej obszarze.
Jak zawsze można przywołać starsze i nowsze przykłady eksmisji i działań realizowanych we Francji. 


https://www.youtube.com/watch?v=EtfkVqyClS4     https://www.youtube.com/watch?v=fFlFaf_JRKQ
 

Także niedawne wydarzenia z greckich Aten (dzielnica Halandri), gdzie pod koniec września tego roku blokada uratowała część romskiego osiedla przed rozbiórką, pokazują że prawo – a w szczególności prawo wobec Romów – nie zawsze działa w sposób równy. Jest to o tyle interesujące, że zgodnie z greckimi przepisami każdy, kto wykaże 20-letnie zamieszkanie w danym miejscu, nabywa do niego prawa własności. Alternatywą dla 75 romskich rodzin – mieszkających od lat w warunkach porównywalnych z prawdziwymi slumsami – było przeniesienie do miejscowości oddalonej od Aten o 15 km (lub 27 według innych źródeł).

http://www.romea.cz/cz/zpravodajstvi/zahranicni/romove-v-atenach-odvratili-vystehovani-zablokovali-pristup-ke-svym-pribytkum

Chyba nikt z obywateli Polski i innych państw Unii Europejskiej nie chciałby mieszkać w sąsiedztwie nielegalnego koczowiska, ani w sąsiedztwie osób łamiących normy sąsiedzkiego życia, jak miało to miejsce w polskim Chrzanowie.
Jednak każde działanie podejmowane w europejskich demokratycznych państwa – czy to przez władze centralne, czy samorządowe – powinno być zgodne nie tylko z prawem administracyjnym, ale także z zasadami europejskiego systemu demokratycznego i z poszanowaniem praw człowieka.

Jednak powyższe przykłady (no może ewentualnie poza szczególnym podejściem władz Francji do mniejszości i każdorazowo kompulsywnym zachowaniem) można uznać wręcz za niegroźne w porównaniu z sytuacją jaka powoli rozwija się na Węgrzech.
Nie można tego usprawiedliwiać ani rządami Fideszu pod przewodnictwem Viktora Orbána, ani ogólnym wzrostem znaczenia radykalnych i
skrajnych (w swym nacjonalizmie i konserwatyzmie) ugrupowań w Europie.
Jednak w przypadku Węgier, a konkretnie Miszkolca, znaczną odpowiedzialność ponosi nacjonalistyczna partia Jobbik Magyarországért Mozgalom (Jobbik - Ruch na rzecz Węgier).
 

Miszkolc – czwarte co do wielkości miasto Węgier - jest przykładem sięganie przez władze lokalne oraz polityków, do negatywnych wzorców wypracowanych przez europejskie systemy totalitarne lub co najmniej autorytarne. Upadające wielkie zakłady przemysłowe (bo mimo niewiary części Polaków wolnorynkowa restrukturyzacja gospodarki wielu państw nieudała się o wiele bardziej niż w Polsce) i inne zmiany związane z wolnorynkową gospodarką doprowadziły do znacznego bezrobocia w mieście i postępującej degradacji jego znaczenia. Znajduje to odzwierciedlenie w sferze społecznej, wywołując konflikty i sprawiając, że potrzebny jest „kozioł ofiarny”. Naturalnie najłatwiej sięgnąć do mniejszości. W końcu zawsze można się podeprzeć wypowiedzią szefa lokalnej policji, który w 2009 toku stwierdził, że sprawcami włamań i kradzieży w Miszkolcu są wyłącznie Romowie.
 

http://www.youtube.com/watch?v=dl3XGgV8tHs     http://www.youtube.com/watch?v=oIdG4QtI4_U

Ultranacjonalistyczny populizm podkręcający nienawiść etniczną (czy też wręcz rasową) jest tym, co ma pomóc Miszkolcowi z problemami, które wynikają z zupełnie innych przyczyn. To prowadzi do całkowitej społecznej akceptacji likwidacji getta romskiego – taki projekt obywatelski poparło 35000 osób. Zbudowane w XIX wieku osiedle Avas nie jest koczowiskiem. 
Początkowe przesiedlenie Romów wiązało się z rekompensatą finansową, choć wymagała ona także deklaracji, że przez 5 lat nie powrócą oni do tego miasta. Obecnie jednak pozostałe 600 rodzin ma opuścić miejsce swojego kilkudziesięcioletniego zamieszkania, bez gwarancji jakiejkolwiek pomocy. A inwestorzy i władze miasta mają już bardzo konkretne plany co do wykorzystania terenów osiedla Avas.
Jakże łatwo zapomnieć, że demokracja dotyczy nie tylko nas, ale także tych, którzy są od nas zależni. I nie możemy jej tylko brać, ale i udzielać.

Być może jest to samolubne podejście, ale pozostaje mieć nadzieję, że w Polsce nigdy nie dojdzie do takiego rozwiazywania romskiego dylematu i lokalnych problemów związanych z tą grupą, choć  sytuacja z gdańskiego Jelitkowa różniła się od tego co dzieje się w Miszkolcu chyba jedynie skalą.


niedziela, 28 września 2014

Naród czy nie?


W wypowiedziach medialnych tak urzędników, jak i przeciętnych obywateli pojawia się najczęściej bardzo wyraźna opozycja Polacy – Romowie. Dodatkowo niemalże w 100% przypadków mówi się o nich jako o narodzie, o w sumie jest uzupełnieniem tego opozycyjnego myślenia.
Dla większości osób niezrozumiałe jest to, że zdecydowana większość z nich to Polacy, tyle że „inni”, bo należący do mniejszości romskiej. Do takiej przynależności narodowe i etnicznej przypisuje się blisko 90% lubości romskiej zamieszkującej obszar Polski.


Zgodnie z polskim ustawodawstwem – znajdującym odzwierciedlenie także w Konstytucji – zasadnicza różnica pomiędzy mniejszością narodową a etniczną jest przypisanie do tej pierwszej jakiegoś konkretnego terytorium państwowego. Takie rozróżnienie ani nie jest precyzyjne, ani nie jest odpowiednie do stanu faktycznego. Choćby w przypadku Romów, co do których nie ma wątpliwości związanych z ich pochodzeniem z Indii, natomiast poziom ich identyfikacji z tym państwem jest wręcz znikomy, ponieważ ich tożsamość wiąże się najczęściej z europejskim państwem, którego zresztą są pełnoprawnymi obywatelami.
Za takim rozróżnieniem idzie także różnica na płaszczyźnie przysługujących praw. Mniejszości narodowe posiadają najczęściej większe prawa do reprezentacji (przykładowo, ordynacja wyborcza do Sejmu RP przyznaje przywileje jedynie reprezentantom właśnie takich mniejszości).

Przyjmowanie za podstawowy wyznacznik uzyskania statusu mniejszości narodowej czynnika terytorialnego – identyfikacji z konkretnym państwem – jest jednym z najbardziej krzywdzących błędów wobec Romów. Dopiero od rewolucji francuskiej utrwalił się upolityczniony pogląd dominujący w XX wieku, wiążący naród z organizmem państwowym. W większości współczesnych dokumentów międzynarodowych czynnik terytorialny nie decyduje o standardzie traktowania jakiejkolwiek grupy.
Ponadto niemalże każdy z krajów UE w odmienny sposób dookreśla mniejszość narodową, a ich status jest najczęściej uściślany za pośrednictwem umów bilateralnych. Niestety w przypadku Romów nie ma takiej możliwości. Romowie w Bułgarii, Francji, Grecji, Włoszech, Hiszpanii w ogóle nie są uznawani za mniejszość.
W dokumentach wielu organizacji międzynarodowych (ONZ, KBWE, Rady Europy) odniesienia do mniejszości narodowych pojawiają się o wiele częściej niż do mniejszości etnicznych, w szczególności w zakresie potwierdzania ich różnorodnych praw.

Romowie mają historycznie uwarunkowaną podstawę do tego aby walczyć o powszechne przypisanie im praw przynależnych mniejszości narodowej – tym bardziej, że często w świadomości społecznej są traktowani właśnie jako naród.
Tym bardziej nie powinno być to problemem, że pomimo pojawiania się zarówno w środowisku tej mniejszości – a także poza nim – głosów o możliwym dążeniu do stworzenia romskiego państwa, idea ta wydaje się być niezgodna z romskimi podstawami tożsamości. Przede wszystkim jednak taka koncepcja jest wśród Romów bardzo mało popularna i nie mieści się w kategorii ważnych idei zjednoczeniowych, ustępując przed wagą kulturowej i językowej jedności tej mniejszości.
Nie powinno być zatem przeszkód, aby traktować Romów – także na płaszczyźnie legislacyjnej – jako naród, z przynależnymi mu prawami.
Wydaje się, że Unia Europejska stoi na podobnym stanowisku. Parlament Europejski w rezolucji dotyczącej ochrony mniejszości podaje nieterytorialną definicję mniejszości narodowej i stwierdza wyraźnie, że mniejszość romska i Sinti należą do mniejszości narodowych. Dodatkowo Komitet Regionów w swojej opinii z 2012 roku stwierdził, że strategie państw członkowskich powinny opierać się między innymi na traktowaniu Romów jako mniejszości narodowej, korzystającej z pełni praw wskazanych w Konwencji ramowej o ochronie mniejszości narodowych.

Być może powszechne wprowadzenie takiego podejścia do Romów w państwach należących do Unii Europejskiej. Jednak biorąc pod uwagę – wynikającą z demokratycznych norm i uznawania wartości praw człowieka – konieczność poprawy sytuacji tej grupy, mogłoby to być ważnym elementem wspomagającym choćby zmniejszenie stopnia dyskryminacji Romów.

czwartek, 18 września 2014

Słowa to siła


Czy to trochę nie jest przedwyborczy temat samorządowy? W końcu wszystko dzieje się lokalnie.

A jawne i nieanonimowe - bo potwierdzone imieniem i nazwiskiem - poparcie większościowego społeczeństwa dla zdecydowanych rozwiązań dotyczących zachowań części Romów jest wyraźnie widoczne.
Choćby w komentarzach na profilu fb TVN Uwaga pod filmem nagranym podczas co najmniej skandalicznego zachowania Romów w Maszkowicach.
Żadnej anonimowości. Najczęściej pełna identyfikacja. Imię, nazwisko, profil na fb, miejsce zamieszkania... I słowa.

Ja się na tym nie znam, ale to chyba jest mowa nienawiści? Choć wydaje mi się że raczej mowa głupoty.
Popatrzmy...


 
To się chyba nazywa "brak moderacji dyskusji". Ale chyba przy każdym temacie może się pojawić taki głos.


 
To jedne z komentarzy, który pokazuje sedno problemu. Maszkowice i ta konkretna grupa Cyganów Górskich to bardzo szczególny przypadek. Zupełnie niereprezentatywny dla wszystkich polskich Romów. Taki sam "margines" jaki pojawia się w każdej społeczności. Polskiej także.


 
To chyba jest nawet zabawne, bo i żartem miało być. 
Ale Cyganie z Maszkowic maja poczucie bezkarności. Wynika z braku autorytetu w grupie. Z odebrania tradycyjnych wartości, bez zastąpienia ich zasadami ogólnymi.


Twardziele! I twardzielki! To grupa komentarzy, przy których pojawia się pytanie: "Oni tak na poważnie?" Bo jeśli tak, to jestem przerażony. A może to po prostu sieciowy hejt? Bo można? Bo bezkarność? Oby. Choć to nie zmienia faktu, że takie wypowiedzi się pojawiają.


Ale co tu ma do rzeczy dostosowanie się? Przecież to ewidentnie chuligańskie wybryki. To raczej kwestia przestrzegania prawa a nie dostosowania się. Jakoś nigdzie nie znalazłem informacji o tym, że zgodnie z zasadami kultury Romów mają oni moralny obowiązek napasania na orszak weselny.


 
Nie uczą się, bo najpierw dziecka trzeba by było nauczyć rozumieć i mówić w języku polskim. Potem pokazać, że ta nauka ma sens. Trudno oczekiwać od 7-12-latków aby rozumieli, że jak się nauczą czytać i pisać to za 10 lat będą mieli pracę.
A swoją drogą wypowiedź urzędniczki była całkowicie nietrafiona. Ci Romowie ukończyli wiele kursów zawodowych w ramach POKL. A nie są zatrudnianie, bo wszyscy boją się ich zatrudnić. Bo przecież na pewno coś ukradną.


 
Urzędują w Polsce od średniowiecza. Dlatego nie większość z nich się tu rodziła, ale wszyscy. I to nie w pierwszym pokoleniu. Oczywiście poza niewielką częścią, która wyemigrowała do Polski w ciągu ostatnich 25 lat.
"Osady swoje robią". To prawda. Prawie. Akurat tych z Maszkowic to władza ludowa tam osiedliła.


 
 
Do siebie... do siebie... Przyjechali...przyjechali.. Ale oni tu mieszkają od jakiś 700 lat. No dobrze. Może od 600. Kto z nas ma pewność, że wszyscy nasi przodkowie w tym czasie mieszkali w Polsce? Oni mają.
Warto też zwrócić uwagę na miejsce zamieszkania dwojga spośród komentujących. W jednym przypadku jest to Francja, w drugim - Holandia.


I podsumowujący głos (chyba) Cyganki. Jakaś racja się tu pojawia. Tym bardziej, że - w mało jasny sposób co prawda - ale podaje fakty i szczegóły całego zajścia, o których gdzie indziej się nie mówi.

Oczywiście to wybrane komentarze i zaledwie przykłady wypowiedzi.
Jednak tych, z których przebijało jakiekolwiek zrozumienie było zaledwie kilka.
Znaczna ilość wypowiedzi wynika głównie z niewiedzy. Każdy taki chuligański wybryk byłby napiętnowany. Ale tu - od razu jest to łączone z tym kim sprawcy są. Bo na pewno zachowali się tak dlatego, że są Cyganami. Przecież żaden nie-Cygan by się tak nie zachował.

Nie ma żadnego usprawiedliwienia dla takich chuligańskich zachowań w państwie prawa, jakim jest Polska.

Jednak patrząc na poziom nienawiści i zajadliwości w większości komentarzy... Czy na pewno wszystko da się usprawiedliwić oburzeniem na łamanie prawa, sieciowym hejtem (dla zasady) albo nierozumieniem?