czwartek, 28 sierpnia 2014

Podwójnie wykluczone i dyskryminowane


Z puntu widzenia społeczeństwa głównonurtowego Europy wykluczającym nieszczęściem jest bycie Romem. A bycie romską kobietą to już wykluczenie i tragedia podwójna.

Rzeczywiście romskie kobiety są podwójnie wykluczone. Po pierwsze – ponieważ należą do nielubianej grupy etnicznej odróżniającej się wyglądem i zachowanie od reszty społeczeństwa. Po drugie – ponieważ są kobietami. Jednak ten drugi aspekt wykluczenia (i zarazem dyskryminacji) można rozdzielić na dwie kwestie.
 

Pierwszą jest zatem pozycja kobiety wśród Romów. Nie może ona robić wielu rzeczy, na które może pozwolić sobie Rom. Nie może się choćby samorealizować, rozwijać, zostać prawdziwą kobietą biznesu. Ale czy na pewno romskie kobiety tego chcą? Oczywiście można zawsze stwierdzić, że żyją nieświadome poprzez stłamszenie patriarchalnym systemem, w którym zostały wychowane. Można. Tylko czy na pewno jest to pełna prawda? W końcu należą do społeczności romskiej. Aby w niej pozostać – a tak dla kobiet, tak jak dla mężczyzn z tej grupy przynależność do niej jest najważniejsza – muszą przestrzegać pewnych zasad.
 

Dlaczego zawsze przyjęcie i akceptacja (nawet świadoma) zasad bardziej rygorystycznych niże te, jakie przyjmuje doskonałe w swoim samouwielbieniu społeczeństwo okcydentalne musi skutkować walką o przymusowe uświadamianie i uwalnianie tych, których świat Zachodu uzna za ciemiężonych i nieświadomych? To oczywiście pytanie retoryczne.
 

Kobiety romskie nie są zamykane w domach, mają dostęp do mediów (przynajmniej do telewizji), widzą i same – zgodnie z własnym systemem wartości – oceniają nieromski świat. Czy nie należałoby zaufać ich wyborowi? Tym bardziej, że nie znamy i nigdy nie poznamy w pełni głębi wewnętrznego doświadczenia kulturowego romskiej wspólnoty i tego co oferuje.
 

Pamiętajmy także, że kobiety romskie mają w swoich rękach narzędzia, które pozwalają im na kontrolę mężczyzn. System skalań, który dla Romów jest stałym elementem ich świata w znacznej mierze wiąże się z płciowością. Wystarczy aby na przykład romska kobieta dotknęła publicznie swojego męża dolną częścią spodniej spódnicy lub butem i… Najgorsze co może spotkać członka takiej wspólnoty jakie tworzą Romowie – czasowe wykluczenie.
 

Karol Parno Gierliński stawia bardzo odważne – przynajmniej dla nieRomów – pytanie: Czy na pewno równość oznacza szacunek? A z naszego punktu widzenia co jest ważniejsze? Dla Romów szacunek jest jedną z głównych kategorii wartościujących. Równość? Co ona może dać? Czy jest w ogóle możliwa? Przecież różnica między mężczyzną i kobietą są wyraźnie widoczne i nie wynikają z kwestii wychowania. Biologii nie da się oszukać. I każdy ma swoją rolę uwarunkowaną wieloma czynnikami, z których jednym z najważniejszych jest płeć. A kto wypełnia swoją rolę w społeczeństwie ten z pewnością na szacunek zasługuje.
 

Pozostaje jeszcze druga kwestia wykluczenia romskich kobiet. Ich pozycja w społeczeństwie głównonurtowym. Tym razem nie wynika ona z żadnych uwarunkowań kulturowych mniejszości. To przedstawiciele społeczeństwa głównonurtowego, chwalącego się odejściem od systemu patriarchalnego, ideami równości płci i pełnego równouprawnienia zapewniają im dyskryminację. I nie chodzi tu jedynie o bardzo krótko ogolonych panów z białym orłem na czerwonych koszulkach. Romskie kobiety spotykają się z dyskryminacją ze strony aparatu państwowego, urzędów i urzędników, czy choćby – i to chyba najboleśniejsze – ze strony systemu zdrowotnego i służby zdrowia.
 



Mamy zatem dwa spojrzenia na romskie kobiety.
Dyskryminujące wewnętrzne – nie dające im równości, ale oferujące przynajmniej szacunek i wewnątrzgrupową więź. 
Dyskryminujące zewnętrzne – pozbawione tak samo równości, jak i szacunku, ale za to pełne werbalnie wyrażanych ideałów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz