Historia małego Roma w Auschwitz-Birkenau czyli o tym co niearyjscy Aryjczycy zrobili aryjskiemu narodowi
Jest taka książeczka, którą trzeba nazwać komiksem,
książeczka dla dzieci, która jest dla dorosłych. To „Mietek na wojnie” Natalii
Gancarz z ilustracjami Diany Karpowicz.
Rzecz wydana już chwilę temu. Rzecz niełatwa w odbiorze z przynajmniej jednego
powodu.
Jeśli przeczytać, obejrzeć, połączyć tekst z ilustracjami, zagłębić się
w opowieść, dokonać odbiorczej identyfikacji ze światem przedstawionym, to tym
co się niewątpliwie pojawi będą emocje. Nie udaje się pozostać obojętnym wobec
historii i tego jak została przedstawiona.
To sterowanie emocjami odbiorcy udało
się zrealizować przede wszystkim przez wielopoziomową - choć prostą - strukturę
narracyjną oraz idealne wykorzystanie możliwości jakie daje połączenie obrazu
ze słowem pisanym.
Taka forma sprawia – w połączeniu z specyficznie konstruowaną
warstwą ikoniczna i związanym z tym sposobem tworzenia znaczeń oraz szczególną
rytmizacją poszczególnych elementów wizualnych – że łatwo można traktować tę
opowieść jako komiks. Jednocześnie jednak – ze względu na inne elementy – jest tekstem
dramatu, poezją, scenopisem, psychologiczną albo i historyczną pracą naukową…
Wbrew temu co sugeruje wydawca i opisy – a co być może i
przyjęła sama autorka - można nie uznawać, że jest to książka dla dzieci.
Samo uczynienie narratorem i głównym bohaterem tej opowieści
dziecka nie czyni bowiem z niej książki przeznaczonej dla takiego odbiorcy.
Wydaje się nawet, że specyficzna formuła – świetnie opanowana przez autorkę –
dziecięcej narracji może być w pełni zrozumiana dopiero przez dorosłego. To przed
takim czytelnikiem będzie się ujawniała pełna interpretacja słów i zdań. Tak pełnych
niewinności, nadziei, naiwności, niezrozumienia. To dorosły odczyta narastającą
grozę, która nie wynika (przynajmniej początkowo) z nastawienia narratora, ale
z tego co – po dziecięcemu opowiadane – stanowi elementy jego historii.
Niestety groza tego jaki jest świat otaczający głównego
bohatera opowieści – tytułowego Mietka (Szczęściarza) - ostatecznie dociera i do
niego i pojawia się tęsknota za snem jakim było szczęśliwe życie „przed”, sen
bez drutów, obozu, głodu, pluskiew i
śmierci.
I tu pojawia się iskra nadziei. Nadziei, którą najpełniej
odczułoby dziecko, a dorosły od razu – znając fakty i to uzupełnione informacjami
z aneksu do tego komiksu „Fakty dla rodziców” – ma świadomość, że
niedopowiedziany finał tej opowieści nie jest szczęśliwym zakończeniem.
Nie jest to bowiem jedynie smutna i jednostkowa historia chłopca,
który – nie zdając sobie z tego sprawy – jest na wojnie, uwikłany w niechciany
świat dorosłych. Jest to opowieść o tym co przydarzyło się – w taki czy inny
sposób, ale z tym samym skutkiem – połowie Romów podczas II wojny światowej.
I na koniec niewielki faktograficzny komentarz, zawarty po
części w nieilustrowanym zakończeniu książki.
To co może zaskakiwać, to fakt, że Romowie – będąc mniejszością
aliteracką – do niedawna nie mieli świadomości tego, co spotkało ich jako grupę
etniczną, jako swoiście rozumiany naród. Dopiero od niedawna trwałym elementem
ich tożsamości staje się Samudaripen.
W cygańskim obozie rodzinnym w Auschwitz-Birkenau w nocy z 2
na 3 sierpnia 1944 roku zginęło w komorach gazowych 2897 Romów. W sumie w tym
obozie zabito 21 tysięcy Romów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz