środa, 18 marca 2020

Romowie w służbie epidemiologii


Poszukiwanie winnych czegokolwiek co zdarza się w rzeczywistości, to nie tylko domena policji i służb specjalnych. Nasz konstrukcja psychologiczna sprawia, że bardzo chętnie i łatwo zawsze staramy się znaleźć coś lub kogoś winnego naszych życiowych i codziennych niepowodzeń oraz niekomfortowych sytuacji w jakich zdarza się nam znaleźć. W ten sposób odsuwamy od siebie winę, a znalezienie kogoś lub czegoś odpowiedzialnego sprawia, że czujemy się nieco lepiej.
Na poziomie społecznym mechanizm ten wygląda nieco inaczej i znajdywanie winnego, czyli kozła ofiarnego, poprawia co prawda społeczne samopoczucie, jednak nie chodzi o przeniesienie winy, a o znalezienie tego kto sprowadził nieszczęścia na społeczeństwo. To wspomaga przetrwanie społeczeństwa i tworzy nową rzeczywistość. Wyładowanie negatywnych emocji daje ujście agresji, prowadzi do oczyszczenia się społeczeństwa i sprawia że się ono zmienia. To bardzo pierwotny instynkt stadny i funkcjonował w większości społeczeństw pierwotnych, które zawsze znajdywały głębokie uzasadnienie dla wszelkiego rodzaju mordów rytualnych i związanej z kozłem ofiarnym przemocy. Oczywiście wszystko zmieniało się gdy przyszło chrześcijaństwo, które nie tylko jest religią miłości, ale w swojej dogmatyce inaczej traktuje baranka ofiarnego, niż miało to miejsce w prostszych i inaczej skonstruowanych systemach władzy, organizacji społecznej i religii.
W historii kozłem ofiarnym mógł być każdy. Oczywiście sprzyjało temu wiele warunków. Wystarczyło być innym, obcym, niezrozumiałym, wykształconym, mieć inny kolor skóry, zwyczaje, religię, ubiór, przyzwyczajenia lub zachowanie. Zbiór tych wspomagaczy jest bardzo szeroki i jednocześnie całkiem nieograniczony. Wystarczy czasem byle pretekst. Oczywiście w historii Europy najczęstszymi i najbardziej powszechnymi kozłami ofiarnymi były konkretne grupy przybyszów. Chrześcijaństwo co prawda ideologicznie zmieniło podejście do kozła ofiarnego, jednak praktyka społeczna nie nadążała za religijną podstawą. Dlatego też o sprowadzenie Czarnej śmierci w XIV-wiecznej Europie oskarżano nie tylko układ gwiazd i planet, ale także Żydów i Romów. Religijne zachowania Żydów były dla większości niezrozumiałe, a że przy okazji ich śmierci ginęły także księgi z zapisanymi długami sprawców, było tylko wartością dodaną. W przypadku Romów była to kwestia tego, że wyraźnie odróżniali się od reszty średniowiecznego społeczeństwa, a ponadto byli ludem tajemnym, który przecież parał się magią. To co pozwalało im zarabiać i przetrwać w społeczeństwie stawało się przyczyną ataków na nich. Można natomiast przypuszczać, że Romowie być może chorowali nieco rzadziej. To oczywiście jedynie poszlaka, jednak mająca swoje kulturowe uzasadnienie. Wyraźny podział romskiego świata na czyste i nieczyste (prawdopodobnie wyniesiony jeszcze z Indii) skutkował szczególnym podejściem do czystości fizycznej, czystości ubrań i drobnych codziennych zachowań, które z pewnością odbiegały od powszechnej mało higienicznej codzienności mieszkańców ówczesnej Europy. A to mogło zmniejszać szanse na zachorowanie. Niestety danych porównawczych dotyczących zachorowań Romów nie ma.
Zbiorowa zemsta na zbiorowych kozłach ofiarnych jest już historia. Cywilizacja i rozum zwyciężyły. Teraz aby wybijać całe narody potrzeba nie wskazania winy, ale jakiejś ideologii i nikt już poważnie nie bierze pod uwagę obarczania jakiejkolwiek konkretnej grupy winą za społeczne nieszczęścia i katastrofy. Jednak to, że wszyscy (albo prawie wszyscy) dostrzegą absurd takich prób, nie znaczy to, że nie są one podejmowane. W przypadku Romów czymś takim bywa powtarzające się lokalnie wskazywanie ich jako winnych temu, że Polacy dostają za mało pieniędzy z pomocy społecznej lub od rządu, bo za dużo jest przeznaczane dla tej mniejszości. Nie skutkuje to jednak na szczęście żadnymi zorganizowanymi działaniami, choć w internetach zachęty do takich działań bywają liczne.
W ostatnim czasie wystarczyło być Chińczykiem (lub Azjatą) na lotnisku, aby wszyscy biegli w drugi koniec hali odlotów. To co prawda raczej forma ostracyzmu, niż ukierunkowana rytualna przemoc, jednak obarczanie winą i odpowiedzialnością się z tym wiąże. Obecnie sytuacja się odwraca i to raczej Europejczyk w Chinach jest skazany na podobne traktowanie. Internetowa mowa nienawiści i wskazywanie kozła ofiarnego zdarzyło się także w ostatnim czasie w stolicy Podkarpacia. Tym razem winni byli wszyscy mieszkańcy Leżajska, co znalazło wyraz w internetowym zagrzewaniu się do przemocy: Przed chwilą widziałem samochód z rejestracją RLE w Rzeszowie! Chciałem mu rozwalić lusterko kopniakiem albo chociaż napluć na szybę ale odjechał; Należy odizolować miasto, obstawić wojskiem i policją a do chcących się dostać do miasta strzelać; Widzicie jakimi jesteście idiotami w tym Leżajsku?. Nie bez „winy” okazali się także potencjalni uchodźcy, którzy w rzeczywistości o ile już do Polski trafili, to raczej starali się z niej wyjechać: Kwestia czasu kiedy uchodźcy z Włoch i Niemiec sprowadzą do nas ten syf. Dobrze, że przynajmniej polski episkopat wyraźnie powiedział, że Pandemia nie jest karą zesłaną przez Boga.

https://www.sciencemag.org/news/2014/02/black-death-left-mark-human-genome

Jaki jednak wkład – poza fizycznymi przejawami czystości rytualnej – mają Romowie do badań nad epidemiami? Nie chodzi w tym przypadku o żadnego romskiego naukowca, ani o walkę z koronawirusem. Kilka lat temu przeprowadzono natomiast ważne dla rozwoju epidemiologii badania, które wiązały się ze wspomnianą już średniowieczną czarną śmiercią, zmianami w kodzie genetycznym i odpornością organizmu ludzkiego. A gdzie tu Romowie? Romowie w tym przypadku byli idealną grupą kontrolną. Średniowieczna dżuma dotknęła przede wszystkim Europę. W Azji praktycznie je nie było. Dlatego też badacze analizowali DNA trzech populacji: Rumunów, rumuńskich Romów i mieszkańców północno-zachodnich Indii, skąd po V wieku wyszli przodkowie współczesnych (w tym rumuńskich) Romów. Ważnym elementem badań było to, że Romowie w bardzo małym stopniu mieszali się z mieszkańcami terenów na które przybywali, żyjąc w izolacji od nich. Dzięki temu badania można było przeprowadzić na dwóch sąsiadujących ze sobą (fizyczni i geograficznie) grupach o różnym kodzie genetycznym, które ponadto nie wymieniały pomiędzy sobą genów. Sama struktura koncepcyjna badania była prosta – należało szukać tych samych cech kodu genetycznego, które występowały u obydwu europejskich grup, a nie występowały u kontrolnej grupy z Indii. Naukowe podstawy pozwalające na wyróżnienie konkretnych cech, które wskazały na zmiany kodu wynikające z przejścia przez populację średniowiecznej epidemii, pozostają poza zakresem rozumienia laików, jednak można się z nimi zapoznać w oryginalnym tekście artykułu naukowego opisującego badanie. W uproszczeniu ogólne wnioski wskazały na to, że rzeczywiście zmiany w kodzie genetycznym się pojawiły i że dotyczyły między innymi wzmocnienia specyficznych elementów odporności w europejskiej populacji. Taki wynik badań wpływa i ma znaczenie na badanie odporności w przypadku innych chorób (np. HIV/AIDS).

W średniowieczu Romowie podczas plagi nie pomogli ówczesnej Europie poprzez upowszechnienie swojego podejścia do czystości fizycznej. Zresztą sami wówczas snie wiedzieli, że ich rytualne zachowanie mogło działać zapobiegawczo. Dopiero XIX wiek przyniósł zrozumienie jakie czynniki są odpowiedzialne za epidemii jak się one przenoszą. Jednak specyficzna historia tego narodu i ich wędrowna przeszłość wspomogła genetyczne badania epidemiologiczne.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz