Grecka wściekłość
Romowie niewątpliwie dotarli do Europy przez Cieśninę
Dardanele, a ich europejska obecność rozpoczęła się od terenów obecnej Grecji (wówczas
Serbii i Bizancjum).
Sięgając do klasyka – Angusa Frasera, być może już w 1050
roku zanotowano aktywność przedstawicieli tego ludu (Adsincani, słynącego z zamawiania i czarów) w okolicach góry Athos.
Od XII wieku dokumenty bizantyjskie i kościelne mówią już z pewnością o
Cyganach, a do XIV wieku nie tylko zadomowili się już na dobre na Peloponezie i
greckich wyspach, ale także przebywali już na niemalże całym Półwyspie
Bałkańskim. Co ciekawe – język grecki miał największy wpływ spośród wszystkich języków
europejskich na język romani. Tak ważne dla wewnętrznego systemu
odpowiedzialności romskiej słowa jak marime
(kluczowe słowo w tabunicznym systemie nieczystości) oraz kris (sąd cygański) pochodzą właśnie z języka greckiego. Ponadto,
od wyjścia Romów z Grecji rozpoczęło się największe jego różnicowanie,
prowadzące do powstania tak licznych dialektów tego języka występujących
obecnie w Europie.
Według względnie aktualnych danych, w Grecji zamieszkuje
obecnie od 50 do 265 tysięcy Cyganów, a
oficjalnie przyznaje się, że stanowią oni około 2,47% greckiej populacji czyli (procentowo)
25 razy więcej niż w Polsce i 4 razy mniej niż na Słowacji. Dane te są
oczywiście szacunkowe, gdyż poza tradycyjnymi problemami związanymi z
policzalnością członków romskiej społeczności w każdym z państw, w Grecji
przebywają grupy Romów z Albanii i byłych państw Jugosławii. W sumie w Grecji
wyróżnia się 8 różnych grup Romów, począwszy od „rodzimych” osiadłych, poprzez tradycyjnie
nomadycznych, aż po przybyszów z innych konkretnych państw. Zamieszkują oni
przede wszystkim zachodnie i północne tereny Grecji, a także okolice Aten.
Romowie otrzymali greckie obywatelstwo dopiero pod koniec lat
70., a pierwsze skoordynowane działania mające zmienić ich złą sytuację w
zakresie mieszkania, zdrowia, edukacji, zatrudnienia i udziału w życiu społecznym
uruchomiono dopiero w 2001 roku tworząc „Integrated National Action Plan for the
social inclusion of Roma”.
Pomimo aktualizacji strategii po przyjęciu unijnych ram dotyczących
integracji Romów i włączenia się Grecji w realizację ogólnounijnej strategii, ich
sytuacja w Grecji nie uległa zmianie. W dalszym ciągu żyją w bardzo różnych warunkach,
część z nich ma pracę i radzą sobie nie wykraczając przeciwko prawu, jednak połowa
z nich w dalszym ciągu zamieszkuje koczowiska/slumsy.
Obecnie ogólna sytuacja Romów w Grecji jest być może nawet
gorsza niż była 20 lat temu. Dyskryminacja wydaje się intensywniejsza, a
większość z nich żyje w gorszych warunkach. Przyczyny leżą w nieefektywności
wewnętrznej polityki, w zwiększonej (od lat 90.) międzynarodowej mobilność
Romów pochodzących z państw byłego bloku socjalistycznego (także do Grecji), w napływ
bliskowschodnich i afrykańskich migrantów/uchodźców do Grecji (od 2015 roku), a
także w bardzo niepewnej sytuacji społeczno-ekonomicznej związanej z zaledwie zaleczonym
greckim kryzysem zapoczątkowanym w 2010 roku.
Sytuacja Romów nie pomogła sprawa Marii – córki bułgarskich
rodziców znalezionej w romskiej rodzinie w Grecji. Z pewnością utrwaliła ona i tak silne stereotypy dominujące w
Grecji wobec Romów.
Społeczeństwo greckie staje się bardziej nerwowe, a potrzeba
znalezienia winnych lub przynajmniej tych, na których można odreagować w
wymiarze ogólnospołecznym jest coraz bardziej intensywna. Mechanizm
poszukiwania kozła ofiarnego nie jest niczym nowym, a powód do tego aby w niego
„uderzyć” czasem bywa jedynie symboliczny lub całkiem błahy.
8 czerwca w jednej z dzielnic Aten, podczas uroczystości
zakończenia roku szkolnego jedenastoletni chłopiec przewrócił się i uderzył
głową po podłoże. Tego samego dnia zmarł w szpitalu. Następnego dnia lekarze stwierdzili,
że do zgonu nie doszło od uderzenia, ale że chłopiec został zastrzelony.
Policja rozpoczęła śledztwo prowadzone w okolicy –
zamieszkanej między innymi przez Romów. Zgodnie z informacjami świadków i
greckich mieszkańców osiedla, często słychać było dźwięk strzałów z broni
palnej i czasem zdarzających się tajemniczych postrzałach. Policja powiązała zastrzelenie
jedenastolatka z postrzeleniem (także zbłąkanymi kulami) dwóch kobiet w sobotę
3 czerwca w tej samej okolicy.
W sobotę 10 czerwca policja zatrzymała 30 Romów, w tym
posiadających narkotyki i nielegalną broń. Wśród nich był także Rom, który przyznał
się, że w dniu, w którym zginął jedenastolatek, wystrzelił w powietrze
niedaleko szkoły.
Początkowo mieszkańcy pokojowo domagali się od policji i władz, aby powstrzymać przestępczość
w regionie, handel narkotykami, i nielegalne posiadanie broni. W proteście
brało udział około 1500 osób.
Tego samego dnia zamaskowani sprawcy obrzucili domy
zamieszkane przez Romów koktajlami Mołotowa.
W kolejnych dniach doszło do zamieszek i starć z policją.
Mieszkańcy wyszli z protestem na ulicę, domagając się eksmisji Romów z dzielnicy.
Policja użyła gazu łzawiącego.
Rząd grecki nie stara się lekceważyć sprawy, jednak stara
się przesunąć winę na trudną sytuację Romów. Jednak w sytuacji do jakiej doszło
nie wystarczy obarczyć winą za całą sytuację słabości realizacji greckiej
polityki wobec Romów. Nie można także przesuwać odpowiedzialności na
zmniejszenie (o 80% na lata 2016-2018) funduszy na wsparcie edukacji Romów. W
sumie rząd sam to zrobił.
Dzielnica Menidi, w której doszło do nieszczęścia i
zamieszek od lat jest miejscem problemowym, ze znacznym poziomem
przestępczości. Winą władz i służb policyjnych jest nierozwiązanie tego problemu.
Trudno się dziwić, że Grecy zareagowali w tak impulsywny sposób, chcąc samemu
rozwiązać problem, z którym nie mogły sobie poradzić władze. Podczas pierwszej –
spokojnej – manifestacji ich hasłami były: „Wystarczy” i „Jutro kto?”. Jeden z
protestujących powiedział: „Nie jesteśmy rasistami, nie jesteśmy przeciwko
Romom, ale jesteśmy przeciwni przestępczości i łamaniu prawa”.
Niesprawność działania władz w jakimś obszarze prowadzi albo
do rozbudowania systemu organizacji pozarządowych działających w tym zakresie,
albo – jeśli sprawa jest emocjonalna i jest skutkiem jakiegoś konkretnego
zdarzenia – do prób ostatecznego i natychmiastowego rozwiązania problemu przez
samonapędzający się tłum. Zawsze cierpią
przy tym niewinni.
Być może należy krytykować reakcję Greków.
Na pewno należy bronić tych Romów, którzy nie byli winni, bo na odpowiedzialność
zbiorową lub wielopokoleniową nie ma miejsca w Europie. Jednak co mają zrobić
mieszkańcy dzielnicy Menidi, skoro władze nie potrafią zapewnić im
bezpieczeństwa, ani zapewnić Romom możliwości edukacji i życia na poziomie wystarczającym
do niewikłania się w przestępczość? Być może należałoby skierować protestujących
do miejsc zamieszkania przedstawicieli rządu, aby tam protestowali i rzucali koktajlami
Mołotowa. Byłoby to skuteczniejsze.
Grecja – kolebka demokracji i jedno ze źródeł europejskiej cywilizacji.
Ale to dawno było.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz