niedziela, 18 września 2016

Indyjska(?) mniejszość narodowa


W polskim dyskursie dotyczącym Romów – najczęściej w związku z jakimś medialnie nagłośnionym problemem związanym z tą społecznością i wynikającym z ich niedostosowania do norm społecznych i polskiej rzeczywistości – często pojawia się opinia, która (przy uśrednieniu i pominięciu słów wulgarnych) sprowadza się do zdania:

niech wracają do siebie

Trudno oczekiwać od większości autorów tego tekstu, aby choćby w domyśle określali gdzie znajduje się to swoje, choć pewne jest, że jest to gdzieś nie u nas. I zawsze będzie tu chodziło o wypchnięcie Romów poza nasze państwo i naszą rzeczywistość społeczną. Część nadawców tego komunikatu ma świadomość migracyjności Romów, jednak najczęściej obejmuje ona ich wszystkich (a przynajmniej tych z doniesień prasowych), jednak najczęściej traktuje ową migrację w perspektywie krótkookresowej i wskazuje na Rumunię, jako kraj pochodzenia Romów i miejsce ich docelowego odesłania/powrotu.
Jest także grupa, która ma bądź bardziej powierzchowną bądź głębszą wiedzę na temat indyjskiego pochodzenia Romów.

http://kopachi.com/articles/a-new-look-at-our-romani-origins-and-diaspora-by-ronald-lee/

Jednak często traktowane jest to raczej jako swoisty żart, lub jako naukowe bzdury (jak powszechnie wiadomo naukowcy zajmują się nikomu niepotrzebnymi rzeczami i ciągle wymyślają coś, co tylko komplikuje prostą przecież rzeczywistość) bez znaczenia dla otaczającego nas świata. Być może za sprawą tego Indie uniknęły utrwalonego w polskim powszechnym dyskursie losu Rumunii, która po stosunkowo licznej migracji Romów z tego państwa (lub przynajmniej deklaracji Romów o takim pochodzeniu) do Polski na początku lat 90. stał się synonimem ubóstwa, żebractwa i społecznego rozkładu, a określenie ty Rumunie na długi czas weszło do języka polskiego jako określenie obraźliwe.

W rzeczywistości trudno byłoby wrócić Romom z Europy naprawdę do siebie, gdyż perspektywa historyczna jest tak odległa (Romowie dotarli do Europy pomiędzy XI a XIV wiekiem), że niemalże (!) zrównuje ten pomysł z życzeniem powrotu Serbów (VI-VII wiek osiedlenia na Bałkanach) na niemieckie tereny Serbów łużyckich nad Sprewą, Nysą Łużycką, Łabą i Soławą, Bułgarów (osiedlenie na obecnych terenach to VII-VIII wiek) na tereny na północ od Morza Czarnego (lub dalej), czy opuszczenia przez Węgrów Kotliny Panońskiej (zamieszkanej przez nich od IX wieku). Nie oznacza to, że w europejskiej rzeczywistości tego typu pomysły się nie pojawiają. Wyrazem tego jest choćby marzenie o Wielkiej Albanii, obejmującej historyczne tereny zamieszkane przez plemiona Iliryjskie, podbite w II i I wieku p. n. e. przez Rzymian, z którymi wieź ideologiczną (bo już nie historyczną i nie etniczną) odczuwają Albańczycy. Elementem urzeczywistniania tego mitu było uznanie niepodległości Kosowa.

Na początku 2016 roku podczas International Roma Conference and Cultural Festival organizowanego w Nowym Delhi, przewodniczący serbskiej organizacji World Roma Organization Rromanipen - Jovan Damjanović stwierdził, że Romowie powinni zostać uznani przez Indie za swoją rozproszoną mniejszość narodową, co będzie służyło wzrostowi (wzmacnianiu/rozwojowi) ich kraju pochodzenia (Indii).

http://www.worldromaorganization.org

Pod wieloma względami pomysł (a w szczególności uzasadnienie) wydaje się kuriozalne. Choćby ze względu na brak jakiejkolwiek ciągłości państwowej od czasu opuszczenia przez przodków Romów Indii i choćby różny system wartości kulturowych reprezentowany przez Romów i obecnych mieszkańców tego państwa, a także braku indyjskiej tożsamości społeczności romskich. Nie bez znaczenia są także prawdziwe konsekwencje, jakie z takiego aktu (o charakterze politycznym), wyniknęłyby dla tego Indii.
W jakimś stopniu do koncepcji tej odnosiły się słowa indyjskiego ministra spraw zagranicznych – Sushma Swaraja, który podczas otwarcia konferencji stwierdził, że:

Romowie to rozproszone po całym świecie dzieci Indii

Nie była to jednak deklaracja uznania Romów za obywateli tego państwa. Słowa te należy potraktować raczej jako element wzmacniania indyjskiej soft power, element dyplomacji kulturalnej lub tradycyjnie rozumianej dyplomacji publicznej.

https://www.facebook.com/roma.virtual.network/posts/1303447629681752

Czy tak jak chce tego Jovan Damjanović – tego typu ruch poprawiłby wizerunek Romów w świecie? Czy może Indie dzięki temu rozwijałyby się bardziej dynamicznie? Na obydwa pytania trzeba odpowiedzieć przecząco. W świadomości mieszkańców państw Europy tego typu indyjska deklaracja nie zrównywałaby Romów z mieszkańcami Indii, a raczej – przy przewrotności kształtowania dyskursu – mogłaby raczej skutkować uznaniem wszystkich Indyjczyków za Romów, co byłoby podobne do wyżej przywołanego przypadku Rumunii. Natomiast jeśli chodzi o korzyści wynikające dla samych Indii, to trzeba przyznać, że w żadnym z państw, w którym Romowie stanowią jakąkolwiek znaczą ilościowo mniejszość, nie przyczynią się do rozwoju na żadnej płaszczyźnie (ani społecznej ani gospodarczej), a Unia Europejska uznaje ich wręcz (przy zachowaniu ich tradycyjnego sposobu życia) za czynnik, który utrudnia osiągnięcie spójności społecznej i gospodarczej.

Przyznając (około) 20 milionom Romom obywatelstwo indyjskie, państwo to musiałoby przyjąć także za nich odpowiedzialność konsularną, a także być potencjalnie gotowym na przyjmowanie odsyłanych (z różnych przyczyn i w różnych okolicznościach) Romów. Raczej nie należałoby oczekiwać szczególnie wielkich migracji europejskich Romów pragnących powrócić do kraju swojego pochodzenia, jednak w przypadku ludów uznawanych za Cyganów (lub też za związanych z nimi) i zamieszkujących państwa pomiędzy Indiami a Europą (Domari (Domowie), Nawar (Nuar), Lumi, Zott,Churi-wali i inne grupy), mogłoby być nieco inaczej.
Oczywiście takie uznanie Romów za indyjską mniejszość  narodową niosłoby ze sobą skutki w wielu państwach, które rozróżniają mniejszość narodową od etnicznej (jak ma to w przypadku Polski). Nie zawsze jednak byłyby to skutki znaczące dla sytuacji mniejszości (w Polsce w znacznym stopniu zależałoby to od poziomu samoorganizacji grupy – jak choćby w zakresie obecności przedstawicieli tej grupy w Sejmie), nie zawsze musiałyby być skutkami pozytywnymi.

Poza oczywistymi i potwierdzonymi naukowo historycznymi związkami Cyganów z Indiami, w jakiś przewrotny sposób zarówno z Indiami, jak i Romami wiąże się zamieszanie dotyczące nazewnictwa. Mieszkańcami Indii nie są bowiem Indianie. Natomiast Romowie nie pochodzą z Rumunii. Problem ten staje się o wiele poważniejszy w przypadku języka angielskiego.

Słuszne jest aby zarówno sami Romowie (rozproszone dzieci Indii, dla których ich indyjskie pochodzenie stanowi powód do dumy), jak i dominujące społeczeństwa państw w których zamieszkują mieli świadomość pochodzenia tej grupy. Słusznym byłoby nawet powszechnie uznać (zgodnie zresztą z wolą samych Romów i organizacji międzynarodowych) Romów za mniejszość narodową (jednak romską), jednak przyznanie im indyjskiego obywatelstwa przyniosłoby raczej więcej szkody niż pożytku.
Przynajmniej Indiom.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz