Genetyka czy zwyczaj
Choć powyższy tytuł nie do końca odzwierciedla to o co chodzi w artykule, który jest obiektem tego wpisu, to jednak w jakimś stopniu pokazuje problem, który w nim się pojawia i który dotyczy oczywiście Romów. Kwestia jest bardzo interesująca, nie pojawia się zupełnie w polskojęzycznym dyskursie naukowym i choć jest związana z naukami medycznymi, to sięga do zagadnień kulturowych, społecznych i przede wszystkim dyskryminacyjnych i dotyczących stereotypów.
Artykuł ‘‘Do my Roma and non-Roma patients need different care?’’ A brief step-by-step guideline for clinical practitioners autorstwa Andrej Belak, Andrea Madarasova Geckova, Jitse P. van Dijk, Sijmen A. Reijneveld, opublikowany w „International Journal of Public Health” w 2019 roku jest pisany na odstawie doświadczeń słowacki i z takiej perspektywy, jednak przejawia się ona przede wszystkim, a właściwie jedynie w źródle spostrzeżeń, pochodzących z państwa, o wysokim udziale Romów w społeczeństwie. Nie pojawiają się w nim typowo słowackie przykłady i raczej rzeczywiście i jedynie chodzi o szerokie spektrum leczonych pacjentów i wiele przypadków Romów, z jakimi autorzy lub inni medycy mieli do czynienia w praktyce.
Pytanie zawarte w tytule artykułu może sugerować, że dotyczy
on zagadnień związanych z tym jak należy traktować Romów, jako przedstawicieli
grupy etniczne o szczególnych potrzebach kultowych (w tym specyficznego, choć
niekoniecznie wymagającego zachowania), aby nie wprowadzać im dysonansu
poznawczo-kontaktowego z pozaromskim światem i aby całkiem przy okazji wyrabiać
wśród pracowników służb medycznych swoistą wrażliwość etniczną. Taka potrzeba
istnieje i była już omawiana przy okazji opisywania tego typu przewodników
publikowanych zarówno przez różne organizacje, jak i placówki medyczne.
Niektóre dotyczyły wyłącznie Romów, inne dotyczą różnych mniejszości, ale w
znakomitej większości (lub nawet wszystkie) przygotowane są w obszarze kultury
anglosaskiej i ściślej i węziej w większości przypadków – amerykańskiej.
Powtarzając się warto by było gdyby w końcu także i w Polsce powstało tego typu
proste opracowanie, które przy całym szacunku i braku społecznego szacunku dla
zawodów medycznych, pomogło tym służbom traktować Romów tak, aby nie czuli się
zbrukani, zagubieni, lekceważeni, obrażani i dyskryminowani podczas koniecznych
kontaktów z polskim systemem opieki zdrowotnej. Całkiem przy okazji, mogłoby to
w dłuższej perspektywie czasu skutkować zwiększoną świadomością zdrowotną Romów
i ostatecznie – podnieść ich bardzo niski poziom korzystania z usług
medycznych, podnosząc ich ogólny stan zdrowia.
Jednak powyższe nawiązanie jest jedynie przypominającą
dygresją, ponieważ artykuł dotyczy zupełnie innej, bardzo niszowej, choć
jednocześnie interesującej, kwestii.
Podstawą do rozważań autorów jest to, że wielu medyków zgłasza
problem polegający na zróżnicowaniu (przy tych samych chorobach) objawów u
Romów i nie-Romów. Pierwszym tropem pojawiającym się w myśleniu leczniczym jest
to, że różnice te wynikają z różnic genetycznych. Zróżnicowania genetycznego w
ramach grup i podgrup haploidalnych nikt nie podważa, stanowią one obecnie
podstawę wielu badań historycznych i ułatwiają odtwarzanie najdawniejszej
historii ludzkości i wędrówek ludów, które nie miały okazji pozostawić po sobie
śladów architektonicznych lub historycznych ksiąg opisujących ich wędrówki,
najdawniejsze losy i czasem wręcz ich powstanie. Badania genetyczne Romów
prowadzone są przy każdej okazji, kiedy jest to możliwe i pozwala to wyciągać
wnioski zarówno dotyczące czasu i szczegółowych kierunków ich wędrówki, jak też
i losów najdawniejszych, ze względu na strukturę ich DNA przypisując ich do
jednej z najstarszych grup ludzkości (grupa drawidyjska z haplogrupą H)
jaka wyszła z Afryki i najwcześniej poza nią tworzących zręby cywilizacji,
z których dokonań do dziś korzystamy. Do tego należy uwzględnić stosunkowo
niski poziom genetycznego mieszania się ludności romskiej z innymi społecznościami,
co sprawia, że na poziomie DNA Romowie utrzymują swoją (jednak zmienioną)
specyfikę.
Jednak pomimo tego autorzy artykułu twierdzą, że najczęstszą
podstawą różnic w objawach nie jest podstawa genetyczna, ale uwarunkowana
historycznie sytuacja społeczna Romów. Brak do tego konkretnych badań, ale w
sumie nie one bywają najważniejsze.
Autorzy tworzą do tego interesujący schemat, który pozwala
na identyfikację przyczyn odmiennych objawów chorób u Romów.
Czy to rzeczywiście jest realna odpowiedź na takie
zróżnicowanie objawów? Czy rzeczywiście chodzi głównie o czynniki kulturowe i
społeczne? Czy naprawdę genetyka tak bardzie na nas nie wpływa? Pytanie są
problemowe i w rzeczywistości będą umieli na nie odpowiedzieć wyłącznie
pracownicy służby zdrowia i to po przetestowaniu tego schematu. I to
wielokrotnym. Oby tylko nie okazało się, ze w ramach specyficznego podejścia do
Rzyczyn i podstaw chorób, nie ucierpieli przy tym pacjenci.
Sposób rozumowani i zarazem rozwiązania problemu przez
autorów artykułu jest jak najbardziej równościowy, odrzuca różnice genetyczne
(podążając chyba także nieco tropem amerykańskiego nieróżnicowania ludzkości
pod względem antropologicznie rozumianych ras i koloru skóry) i koncentruje się
na obarczeniu społeczeństwa większościowego odpowiedzialnością za sytuację
społeczną Romów. Nie do końca należy się chyba jednak z tym zgadzać. Z jednej
strony bowiem rzeczywiście obecna sytuacja społeczna Romów w Europie przy
wysokim cywilizacyjnie rozwoju państw i społeczeństw tego subkontynentu jest bardzo
uzależniona od sposobu ich traktowania przez społeczeństwa większościowe. I w
tym zakresie istnieje prawdziwy deficyt człowieczeństwa i zrozumienia drugiego
człowieka („nawet jeśli jest Romem). Z drugiej strony nie można obarczać winą
za to czasów przeszłych. W historii rozwijającej się wciąż Europy jest wiele
ciemnych i mrocznych momentów, nie dotyczących wyłącznie Romów, jednak sytuacja
historyczna i takież wspólne doświadczenia kulturowe prowadziły do różnych
działań, uzależnionych od kontekstu, wiedzy, świadomości i innych elementów
konstruujących sytuację społeczną w danym momencie rozwoju naszej cywilizacji.
Z drugiej strony nie można jednak – to znaczy można, bo
można wszystko, jednak jest to fałszywe tak jak choćby niedostrzeganie koloru skóry
– całkowicie lekceważyć różnic genetycznych i typowo związanych z biologią, pomiędzy
narodami i grupami. Różnice w wielu kwestiach (nawet medycznych i zdrowotnych)
mogą one mieć podstawę kulturową, ale mogą także wynikać z genetycznej
(potwierdzonego przez populacyjne badania DNA) spuścizny. To z tego mogą
wynikać różnice dotyczące objawów chorób i choćby tego jak lekko lub jak ciężko
się przez takie choroby przechodzi. Banalnym i pobocznym, jednak działającym przykładem
może być brak odporności pierwszych narodów amerykańskich na oswojone dawno w
Europie choroby zakaźne, które ułatwiły Europejczykom opanowanie Ameryki Północnej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz