sobota, 28 października 2017

Cygańskie zioła


Jednym z problemów dotyczących Romów we wszystkich państwach Europy jest ich stan zdrowia. Wiąże się on z wieloma czynnikami. Wśród nich bardzo istotnym jest utrudniony dostęp do usług medycznych, wynikający zarówno z ograniczeń formalno-finansowych (ubezpieczenie zdrowotne), jak i względów kulturowych. Te ostatnie wpływają na kształt kontaktów pomiędzy Romami a ze służbą medyczną, która niejednokrotnie nie jest w stanie zaakceptować i zrozumieć romskiej specyfiki kulturowej i wynikających z tego ograniczeń. Jednak sfera ta wiąże się także ze stosunkiem Romów do chorób, zdrowia i leczenia. Nawyk kulturowy sprawia, że często nawet chroniczne choroby są lekceważone, a przedstawiciele tej mniejszości chętniej korzystają z własnych – tradycyjnych – sposobów uzdrawiania, niż z najczęściej o wiele bardziej skutecznych form pomocy jakie może zaoferować współczesna medycyna.

Pomimo wyższej skuteczności nowoczesnego lecznictwa nad tradycyjnymi (i często opierającymi się wyłącznie na działaniach rytualnych) metodami, nie można całkowicie odrzucić niektórych elementów romskiego lecznictwa. W szczególności dotyczy to wiedzy o ziołach i ich skutecznym, leczniczym działaniu.
Wśród polskich nazw roślin pojawia się cygańskie ziele, czyli Bieluń dziędzierzawa (po romsku: macłako). Trudno jest obecnie z całą pewnością dociec skąd przypisanie tej roślinie identyfikacji z Cyganami, a przypuszczenia, że nazwa wiąże się z tym, że to oni przynieśli ją z Azji do Europy jest mało prawdopodobne.

https://zyciewmiescie.wordpress.com/tag/cyganskie-ziele/

Być może ze względu na jej odurzające, halucynogenne oraz wpływające na sny i postrzeganie rzeczywistości działanie wiązano ją niemalże automatycznie nie tylko z czarownicami, ale także z najbardziej tajemniczym ludem jaki wędrował po średniowiecznej Europie. Hieronim Bosch umieszczał owocniki i kwiaty tej rośliny na swoich obrazach, a być może część jego onirycznych wizji była wywoływana jej wpływem. Jednak bieluń jest także rośliną o właściwościach pozwalających na wykorzystanie jej w medycynie, co zresztą jest do dziś stosowane, choć z mniejszą intensywnością niż kilkadziesiąt lat temu, kiedy można było w aptekach kupić zrobione z jej liści papierosy dla astmatyków.
To, co może w jakiś sposób łączyć Cyganów (i ich pochodzenie) z bieluniem, to fakt, że jest on wykorzystywany w medycynie ajurwedyjskiej, ukształtowanej w Indiach co najmniej półtora tysiąca lat przed opuszczeniem przez Cyganów miejsca ich pochodzenia. Być może zatem nie chodziło tylko i wyłącznie o zabobonne przypisanie temu tajemniczemu ludowi związków z dziwną rośliną, ale to przodkowie współczesnych Romów upowszechnili jej lecznicze właściwości w Europie.

W anglojęzycznym internecie można znaleźć wiele przepisów na cygańskie herbatki na przeziębienie, na lekarstwa oryginalne i wyłącznie od prawdziwych Cyganów pochodzące, na przepisy które mądra stara (i pewnie brzydka) Cyganka w tajemnicy przekazała czyjejś babce. Są nawet wiele lat prowadzone blogi, które o temat ziołolecznictwa cygańskiego zahaczają. Jednak większość spośród tych niewątpliwie cennych źródeł informacji wiąże się z takimi słowami jak „magaic”, „spells”, a poziom ich wiarygodności bywa jednak odwrotnie proporcjonalny do marketingowego efektu związanego z powołaniem się na ten tajemniczy lud, który na pewno miał rację i doświadczenie w skutecznym leczeniu ziołami i magią wielu chorób. Nawet w przypadku książki „Romany Remedies And Recipes” Gypsy Petulengro trudno bez dokładnej jej analizy powiedzieć coś o poziomie jej wiarygodności.

https://www.amazon.com/Romany-Remedies-Recipes-Gypsy-Petulengro/dp/1846644216

Dość szczęśliwie jednak istnieje wiarygodne – choć nie znaczne objętościowo – polskojęzyczne opracowanie z 1970 roku dr nauk medycznych, wieloletni kierownik Ogrodu Roślin Leczniczych Akademii Medycznej we Wrocławiu – Czesława Bańkowskiego. Ukazało się ono w czterech częściach (nr 2, 3, 5, 10) w „Wiadomościach zielarskich”.
Powoływał się na nie (choć dopiero w trzecim wydaniu) w „Cyganach na polskich drogach” Jerzy Ficowski, a w „Kwartalniku romskim” z 2015 roku (nr 17) w oparciu o to opracowanie przygotowano krótki artykuł „Cygańskie ziołolecznictwo”. Zresztą oddając sprawiedliwość „Kwartalnikowi”, także w 2013 roku (nr  9) pojawił się tekst o cygańskim ziołolecznictwie – „Drap te deł – ziele dawać”, oparty między innymi na „Cyganach polskich” Jerzego Ficowskiego. Szkoda, że po ustaniu finansowania na wydawanie „Kwartalnika romskiego” przestała ukazywać się choćby wyłącznie jego internetowa wersja, a tym bardziej szkoda, że poszczególne numery tego wydawnictwa nie są już nawet dostępne w internecie.
Powracając jednak do tekstu dr. Bańkowskiego, to co szczególnie trzeba docenić, to nawet nie sam – choć profesjonalnie i medyczno-zielarsko – opracowany spis leczniczych roślin cygańskich, ale wprowadzenie i własnoręcznie wykonane przez autora zdjęcia zamieszczone w „Wiadomościach zielarskich”. Powołuje się on na swoją znajomość z Jerzym Ficowskim, co z pewnością wpłynęło na zakres jego zainteresowań i niewątpliwą wiedzę na temat Romów.
Wprowadzenie (zajmujące cała jedną część opracowania) w skondensowanej i przystępnej formie wyjaśnia historię i podstawową specyfikę kultury romskiej, przedstawia podział Romów w Polsce, a co więcej – wprowadza minimalistyczny, choć wyczerpujący na podstawowym poziomie słowniczek botaniczno-zielarski w dialekcie Kalderaszy i Lowarów.


To bowiem z tymi dwiema grupami miał kontakt autor w okolicach Wrocławia i na podstawie rozmów z nimi przygotował swoje opracowanie. Co więcej podkreśla, że niełatwo jest zdobyć ich zaufanie, co jednak jest  konieczne do tego aby szczerze rozmawiali. Szczęśliwie jednak udało się to autorowi osiągnąć. Zdjęcia jakie dr Bińkowski miał okazję zrobić (aż chciałoby się dotrzeć do ich pełnego zbioru, który zapewne gdzieś przepadł), potwierdzają niewątpliwie to, że zdobył zaufanie Romów i stanowią w niewielkiej liczbie zaledwie kilku wydrukowanych w „Wiadomościach zielarskich” świadectwo romskiego życia lat 70.



Ponieważ nie chodzi tu o pełne przedstawianie zakres romskiego ziołolecznictwa, zatem przywołując jedynie opisywane powyżej cygańskie ziele, autor zaznacza, że Romowie używali go przy astmie paląc zmieszane z tytoniem, jednak o wiele częściej wykorzystywali do ukrycia objawów astmy u koni, aby łatwiej takie zwierzę było sprzedać. Warto także sięgnąć ponownie do ajurwedyjskich korzeni cygańskiego ziołolecznictwa. Opis charakterystyki i wykorzystania pieprzu czarnego jest zgodny z zasadami i opisem występującym w lecznictwie ajurwedyjskim – odmiennym od przyjętego w Europie.

Niewątpliwie naturalna medycyna (ziołolecznicza) cygańska miała swoje sukcesy (w większości współczesna farmaceutyka potwierdza skuteczność stosowanych przez Romów ziół), jednak nie znajdywała ona remedium na wszystkie choroby, uciekając się w takich przypadkach do magii. Jednak racjonalny świat nie poddaje się wpływom nawet największej wiary w tego typu formy leczenia. To w połączeniu ze zmianą trybu życia Romów i porzuceniem w sumie nielicznych, ale skutecznych działań zielarskich doprowadziło do ogólnie złego stanu zdrowia tej grupy.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz