Cygańskie zioła
Jednym z problemów dotyczących Romów we wszystkich państwach
Europy jest ich stan zdrowia.
Wiąże się on z wieloma czynnikami. Wśród nich bardzo istotnym jest utrudniony
dostęp do usług medycznych, wynikający zarówno z ograniczeń
formalno-finansowych (ubezpieczenie zdrowotne), jak i względów kulturowych. Te
ostatnie wpływają na kształt kontaktów pomiędzy Romami a ze służbą medyczną,
która niejednokrotnie nie jest w stanie zaakceptować i zrozumieć romskiej
specyfiki kulturowej i wynikających z tego ograniczeń. Jednak sfera ta wiąże
się także ze stosunkiem Romów do chorób, zdrowia i leczenia. Nawyk kulturowy
sprawia, że często nawet chroniczne choroby są lekceważone, a przedstawiciele
tej mniejszości chętniej korzystają z własnych – tradycyjnych – sposobów
uzdrawiania, niż z najczęściej o wiele bardziej skutecznych form pomocy jakie
może zaoferować współczesna medycyna.
Pomimo wyższej skuteczności nowoczesnego lecznictwa nad
tradycyjnymi (i często opierającymi się wyłącznie na działaniach rytualnych)
metodami, nie można całkowicie odrzucić niektórych elementów romskiego
lecznictwa. W szczególności dotyczy to wiedzy o ziołach i ich skutecznym,
leczniczym działaniu.
Wśród polskich nazw roślin pojawia się cygańskie ziele, czyli Bieluń
dziędzierzawa (po romsku: macłako).
Trudno jest obecnie z całą pewnością dociec skąd przypisanie tej roślinie
identyfikacji z Cyganami, a przypuszczenia, że nazwa wiąże się z tym, że to oni
przynieśli ją z Azji do Europy jest
mało prawdopodobne.
Być może ze względu na jej odurzające, halucynogenne oraz
wpływające na sny i postrzeganie rzeczywistości działanie wiązano ją niemalże
automatycznie nie tylko z czarownicami, ale także z najbardziej tajemniczym
ludem jaki wędrował po średniowiecznej Europie. Hieronim Bosch umieszczał owocniki
i kwiaty tej rośliny na swoich obrazach, a być może część jego onirycznych
wizji była wywoływana jej wpływem. Jednak bieluń jest także rośliną o
właściwościach pozwalających na wykorzystanie jej w medycynie, co zresztą jest
do dziś stosowane, choć z mniejszą intensywnością niż kilkadziesiąt lat temu,
kiedy można było w aptekach kupić zrobione z jej liści papierosy dla
astmatyków.
To, co może w jakiś sposób łączyć Cyganów (i ich pochodzenie)
z bieluniem, to fakt, że jest on wykorzystywany w medycynie ajurwedyjskiej,
ukształtowanej w Indiach co najmniej półtora tysiąca lat przed opuszczeniem
przez Cyganów miejsca ich pochodzenia. Być może zatem nie chodziło tylko i
wyłącznie o zabobonne przypisanie temu tajemniczemu ludowi związków z dziwną rośliną,
ale to przodkowie współczesnych Romów upowszechnili jej lecznicze właściwości w
Europie.
W anglojęzycznym internecie można znaleźć wiele przepisów na
cygańskie herbatki na przeziębienie, na lekarstwa oryginalne i wyłącznie od
prawdziwych Cyganów pochodzące, na przepisy które mądra stara (i pewnie
brzydka) Cyganka w tajemnicy przekazała czyjejś babce. Są nawet wiele lat
prowadzone blogi, które o temat ziołolecznictwa cygańskiego zahaczają. Jednak większość
spośród tych niewątpliwie cennych źródeł informacji wiąże się z takimi słowami
jak „magaic”, „spells”, a poziom ich wiarygodności bywa jednak odwrotnie proporcjonalny
do marketingowego efektu związanego z powołaniem się na ten tajemniczy lud,
który na pewno miał rację i doświadczenie w skutecznym leczeniu ziołami i magią
wielu chorób. Nawet w przypadku książki „Romany Remedies And Recipes” Gypsy
Petulengro trudno bez dokładnej jej analizy powiedzieć coś o poziomie jej
wiarygodności.
Dość szczęśliwie jednak istnieje wiarygodne – choć nie
znaczne objętościowo – polskojęzyczne opracowanie z 1970 roku dr nauk
medycznych, wieloletni kierownik Ogrodu Roślin Leczniczych Akademii Medycznej
we Wrocławiu – Czesława Bańkowskiego. Ukazało się ono w czterech częściach (nr
2, 3, 5, 10) w „Wiadomościach zielarskich”.
Powoływał się na nie (choć dopiero w trzecim wydaniu) w „Cyganach
na polskich drogach” Jerzy Ficowski, a w „Kwartalniku romskim”
z 2015 roku (nr 17) w oparciu o to opracowanie przygotowano krótki artykuł „Cygańskie
ziołolecznictwo”. Zresztą oddając sprawiedliwość „Kwartalnikowi”, także w 2013
roku (nr 9) pojawił się tekst o cygańskim
ziołolecznictwie – „Drap te deł – ziele dawać”, oparty między innymi na „Cyganach
polskich” Jerzego Ficowskiego. Szkoda, że po ustaniu finansowania na wydawanie „Kwartalnika
romskiego” przestała ukazywać się choćby wyłącznie jego internetowa wersja, a
tym bardziej szkoda, że poszczególne numery tego wydawnictwa nie są już nawet dostępne
w internecie.
Powracając jednak do tekstu dr. Bańkowskiego, to co
szczególnie trzeba docenić, to nawet nie sam – choć profesjonalnie i
medyczno-zielarsko – opracowany spis leczniczych roślin cygańskich, ale
wprowadzenie i własnoręcznie wykonane przez autora zdjęcia zamieszczone w „Wiadomościach
zielarskich”. Powołuje się on na swoją znajomość z Jerzym Ficowskim, co
z pewnością wpłynęło na zakres jego zainteresowań i niewątpliwą wiedzę na temat
Romów.
Wprowadzenie (zajmujące cała jedną część opracowania) w skondensowanej
i przystępnej formie wyjaśnia historię i podstawową specyfikę kultury romskiej,
przedstawia podział Romów w Polsce, a co więcej – wprowadza minimalistyczny,
choć wyczerpujący na podstawowym poziomie słowniczek botaniczno-zielarski w
dialekcie Kalderaszy i Lowarów.
To bowiem z tymi dwiema grupami miał kontakt autor w
okolicach Wrocławia i na podstawie rozmów z nimi przygotował swoje opracowanie.
Co więcej podkreśla, że niełatwo jest zdobyć ich zaufanie, co jednak jest konieczne do tego aby szczerze rozmawiali.
Szczęśliwie jednak udało się to autorowi osiągnąć. Zdjęcia jakie dr Bińkowski miał
okazję zrobić (aż chciałoby się dotrzeć do ich pełnego zbioru, który zapewne
gdzieś przepadł), potwierdzają niewątpliwie to, że zdobył zaufanie Romów i
stanowią w niewielkiej liczbie zaledwie kilku wydrukowanych w „Wiadomościach
zielarskich” świadectwo romskiego życia lat 70.
Ponieważ nie chodzi tu o pełne przedstawianie zakres romskiego
ziołolecznictwa, zatem przywołując jedynie opisywane powyżej cygańskie ziele, autor zaznacza, że
Romowie używali go przy astmie paląc zmieszane z tytoniem, jednak o wiele
częściej wykorzystywali do ukrycia objawów astmy u koni, aby łatwiej takie
zwierzę było sprzedać. Warto także sięgnąć ponownie do ajurwedyjskich korzeni cygańskiego
ziołolecznictwa. Opis charakterystyki i wykorzystania pieprzu czarnego jest zgodny
z zasadami i opisem występującym w lecznictwie ajurwedyjskim – odmiennym od
przyjętego w Europie.
Niewątpliwie naturalna medycyna (ziołolecznicza) cygańska
miała swoje sukcesy (w większości współczesna farmaceutyka potwierdza
skuteczność stosowanych przez Romów ziół), jednak nie znajdywała ona remedium
na wszystkie choroby, uciekając się w takich przypadkach do magii. Jednak racjonalny
świat nie poddaje się wpływom nawet największej wiary w tego typu formy
leczenia. To w połączeniu ze zmianą trybu życia Romów i porzuceniem w sumie nielicznych,
ale skutecznych działań zielarskich doprowadziło do ogólnie złego stanu zdrowia
tej grupy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz