Początki, początki…
Bo to było tak, że na początku Romowie wyszli z Indii. Mniej
więcej i prawie na pewno wiadomo kiedy i dokładnie skąd. Jednak nawet uwzględniając
jednoznaczne pod wieloma względami badania genetyczne,
to trudno jest na ich podstawie odtworzyć szczegóły tej kulturotwórczej podróży.
Pomimo tego zasadnicza trasa jest uznana, przyjęta i
potwierdzona, choć wiele wątpliwości pozostaje. Znamy ogół, a konkrety
pozostają w sferze domysłów, poszlak, szczątkowych danych i wciąż czekają na
nowe fakty.
Wiemy jednak na pewno którędy ówcześni Cyganie weszli do
Europy – wprost z Bizancjum, wykorzystując do tego tereny obecnej Turcji, choć
początki ich obecności na Bałkanach pozostają wciąż tajemnicą i nie wiemy
ostatecznie, czy pojawili się tam w XI czy też XII wieku. Zasadniczo można by
uznać, że jest to bez większego znaczenia dla współczesnej ich sytuacji (poza
możliwością potencjalnych obchodów 1000-lecia Romów w Europie i możliwością
formułowania stwierdzeń, że są „tutaj” od 800 lub prawie 1000 lat). Jednak ponieważ
chodzi o budowanie gmachu wiedzy, a nauka nie cierpli dziur i braku, to pytanie
pozostaje otwarte i wciąż czekamy na nowe odkrycia.
Wiemy także jaką drogą Cyganie po raz pierwszy dotarli do
Polski. Generalnie od południa. Jednak szczegóły pozostają już – podobnie jak z
drogą do Europy, pewną tajemnicą.
Niewątpliwie najważniejszym dziełem, z którego można
zaczerpnąć wiedze na ten temat pozostaje dzieło prof. Lecha Mroza „Dzieje
Cyganów – Romów w Rzeczypospolitej XV-XVIII”.
Tu nie ma właściwie miejsca na dyskusję. Istnieją konkretne
dokumenty, w których pojawiają się konkretne osoby i to przypisane do
konkretnych dat. Są one wynikiem przeogromnej pracy badacza analizującego
zbiory archiwalne.
Jest zatem w Krakowie w 1401 roku (tę datę można przyjąć za
datę pierwszej zanotowanej obecności Cyganów w Polsce) Micolay Czigan, który wnosi opłatę za dzierżawę ziemi. Od 1405 do
1426 roku w dokumentach lwowskich pojawiają się regularne zapisy mówiące o
podatkach uiszczanych przez Piotra Cygana za tereny przy rynku (zatem drogie i
eksponowane). Z 1418 roku pochodzą zapisy mówiące o pokojowcu króla Władysława
II – także Cyganie. Kolejnych lat dotycząc inne dokumenty, potwierdzające
obecność w okolicach Sanok chłopa – Cygana, a Mikołaj Cygan był przez wiele lat
sanockim wojewodą. To tylko część zgormadzonej przez badacza dokumentacji.
Fakty te wskazują dość jednoznacznie na konkretny kierunek
przyjścia owych „Cyganów” z kierunku węgierskiego, szlakiem najpierw z
Siedmiogrodu do Budy, a następnie przez Nowy (i Stary) Sącz (dolinę Popradu) do
Krakowa, a następnie między innymi do Lwowa (a także i na północ od Warszawy). Aby
wdrożyć się w gospodarkę ówczesnej Polski, swoją wędrówkę musieliby rozpocząć
jeszcze w XIV wieku, o czym pośrednio świadczą dokumenty mówiące o nich nie
jako o nowoprzybyłych, ale jako rzetelnych partnerach w interesach, handlowcach,
a nawet szlachcie. W kolejnych latach ta grupa/rodzina/fala migracyjna
musiałaby się całkowicie roztopić w polskim społeczeństwie, dokonać pełnej
asymilacji, a pozostałością po jej obecności jest występujące najczęściej na
południu Polski nazwisko Cygan. Tym bardziej, że w późniejszych latach o
Cyganach mówi się w Polsce raczej jako o Filistynach, ewentualnie dodatkowo
przywołując pochodzącą z ówczesnych Węgier nazwę Cyganie.
Z takiej podstawy wynika, że pierwsi Romowie bardzo różnili
się od kolejnych fal cygańskich migracji, które dotarły do Polski od strony
Śląska, Niemiec, a także ponownie – od południa.
Generalnie brzmi to bardzo dobrze, mamy konkretną datę, dokumenty
są dostępne w archiwach, nazwiska/nazwania w tamtym czasie wiązały się ściśle z
pochodzeniem lub wykonywanym zawodem.
Co jednak jeśli nazwisko/nazwanie Cygan – wbrew średniowiecznej praktyce – jednak nie pochodzi od przynależności etnicznej? Co
jeśli Angus Fraser miał rację, identyfikując na początku czwartego rozdziału
polskiego wydania „Dziejów Cyganów”, zarówno nazwisko, jak i nazwy miejscowości
pojawiające się w północno-zachodnim Siedmiogrodzie nie z Cyganami, tylko z zamieszkującymi
te tereny od IX wieku szlacheckim rodem Zygan? Być może należałoby
przeanalizować jego XVI-wieczną genealogię i być może znalazłby się tam jakiś „Mikołaj
(albo i Piotr) co poszedł na północ”.
Pojawienie się w 1401 roku w Krakowie zorientowanego w
rzeczywistości Królestwa Polskiego Mikołaja Cygana, którego było stać na
wynajem terenu i płacenie podatków, a także na późniejsze uczestnictwo w życiu
miejskim musiałoby się wiązać z jego przybyciem z Węgier pod koniec XIV wieku,
czyli błyskawicznie po rozprzestrzenieniu się Cyganów poza północne Bałkany.
Ponadto musiałby po drodze (być może w Siedmiogrodzie) mocno wdrożyć się w
średniowieczną rzeczywistość ekonomiczną i społeczną, wykraczającą poza koczowniczą
wędrówkę ku północy.
Zatem jeśli owi mieszkańcy południowych miast Polski noszący
nazwisko Czigan, nie byli przodkami
Romów, czy znaczy to, że dotarli oni do Polski później? Czy to znaczy, że
pierwszą poważną falą migracyjną byli przodkowie Polskiej Romy, uciekający z
Niemiec do Polski przed serią kumulujących się antycygańskich edyktów (od XV do
końca XVI wieku)?
Nie. Przecież w jakiś sposób do Polski dotarli przodkowie
Romów Karpackich. I w tym miejscu pojawiają się koncepcje z XIX wieku,
powielone i omówione przez Jerzego Ficowskiego. W tym przypadku najlepiej sięgnąć
do jego najbardziej surowej, jednak przez to także najcenniejszej pierwszej
publikacji.
Być może Cyganie dotarli do Polski jeszcze w XIV wieku wraz
z osadnikami wołoskimi, wędrując po zewnętrznym łuku Karpat, wzdłuż szlaku
wołoskiego, który pokrywał się z ówczesnym ważnym szlakiem handlowym znad Morza
Czarnego do Skandynawii, poczynając do Naddunajskiej Wołoszczyzny, przez
Besarabię (w tym czasie zależną do Polski), między Prutem i Dniestrem. W takiej
sytuacji granice ówczesnego Królestwa Polskiego pierwszy Cyganie przekraczaliby
między Czerniowcami a Kołomyją, docierając w późniejszym czasie na południowe
tereny obecnej Polski. Wciąż wraz z Wołochami.
Czemu jednak mieliby tłumnie wywędrować z Wołoszczyzny, a
następnie z Mołdawii? Czemu akurat wtedy? Czemu tym szlakiem?
Przede wszystkim uciekając przed niewolnictwem, któremu byli
poddawani na terenach Rumunii. Początkowo w Hospodarstwie Wołoskim, a następnie
w Hospodarstwie Mołdawskim. Ponadto Turcy Osmańscy coraz głębiej wdzierali się
na północ Bałkanów, a nomadyzm romski był jedną ze strategii przetrwania i
wiązał się z ucieczką przed zawieruchą wojenną (tak jak to było z ich
przybyciem do Bizancjum i wyjściem z niego w Europę). Szlak wołoski – jako szlak
handlowy ku północy – był częściowo szlakiem znanym i przetartym. Ponadto
Cyganie mogli po prostu towarzyszyć Wołochom w ich wędrówce. Być może już
wówczas byli cennymi współpracownikami, znającymi się choćby na kowalstwie, czy leczeniu zwierzą. Z pewnością już wtedy zapewniali rozrywkę (muzyka i wróżbiarstwo). Ten
szlak cygańskiej wędrówki znajduje częściowe i wciąż poszlakowe potwierdzenie w
nazwach i rozmieszczeniu osad cygańskich oraz specyficznych wyrobów kowalskich właśnie
na szlaku wołoskim.
Jeden z argumentów przeciwko tej teorii mówi o tym, że
związki polskich Romów Karpackich z ich pobratymcami zza południowej strony
Karpat jest bardzo silny. Jednak czy nie mogło dojść do częściowego zasiedlenia
tych terenów zarówno od północy (tereny od przełęczy Łupkowskiej do szlaku
doliny Popradu nie są zbyt uciążliwe w przekroczeniu łuku Karpat), jak i
wtórnie od południa i wymieszania dwóch nieobcych sobie żywiołów cygańskich?
Do tego jeszcze dochodzi brak dokumentów (w przeciwieństwie
do tych z Krakowa i Lwowa). Jednak tak samo brakuje dokumentów potwierdzających
tworzenie się wydzielonych i charakterystycznych grup tego regionu – Bojków i
Łemków. A Romowie – o ile rzeczywiście dotarli w XIV/XV wieku większą (lub mniejszą)
falą migracyjną wraz z Wołochami – to właśnie na terenach zajętych przez te dwa
mieszane ludy rusińskie mieliby początkowo zamieszkiwać, stając się z czasem Cyganami
najdawniej osiadłymi w tej części Europy – Romami Górskimi (Bergitka Roma).
To oczywiście rozważania poszlakowe, pełne wątpliwości,
mające szczątkowe oparcie w dokumentach. Jednak dowodów innego rodzaju nie
będzie, choć być może jeszcze znajdzie się ich więcej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz