Całkiem bez miejsca
Romowie są dumni z NIEposiadania własnego państwa i pomimo
kilku historycznych prób w XX wieku, a właściwie pomysłów na jego stworzenie, udało
im się przed tą straszną perspektywą uciec. Jako naród (etniczny, a
niepaństwowy i nieterytorialny), posiadają jednak wspólne symbole,
własną etniczną flagę
i hymn.
Takie niepaństwowe podejście Romów zostało wyrażone w najważniejszym
(i zarazem chyba jednym o takim znaczeniu i formie) romskim dokumencie - Declaration
of a Roma Nation z 2001 roku.
Nieterytorialność tej grupy (narodu) wiąże się jednocześnie
z silnym poczuciem przynależności do wspólnoty, a także z bardzo mocną
identyfikacją ze swoim miejscem i państwem, w którym żyją. Dlatego też polscy
Romowie z pełną odpowiedzialnością za te słowa mówią:
Jestem Romem. Jestem Polakiem.
lub
Jestem Polakiem. Jestem Romem.
Romowie w znakomitej większości i wbrew temu co chciałyby
stereotypy i mityczno-fantastyczno-folklorystyczno-romantyczne wizje, od dawna
nie są już wspólnotą wędrującą, choć w dalszym ciągu mają wyższy poziom łatwości
decyzji o wyruszeniu gdzieś daleko (za chlebem, dla bezpieczeństwa, lepszego
życia lub po prostu aby odwiedzić rodzinę), niż większość z nas – nieromskich większościowych
członków społeczeństwa. Oczywiście wielu spośród nas współuczestniczy w nowoczesnym
nomadyzmie, jednak jest on inny niż romskie podejście do przestrzeni (i czasu).
Zatem Romowie nie mają państwa, łatwiej podejmują decyzję o
wyruszeniu gdzie daleko, jednak podobnie jak my wszyscy potrzebują swojego
miejsca. Miejsca z którym mogą się identyfikować, w którym mogą żyć, pracować
(tak, tak – o ile zdołają dostać pracę) i o którym będą myśleli że jest ich
domem. Nawet jeśli będzie to jedynie i aż hajmat, a nie faterland.
Jak jednak wygląd sytuacja tych Romów (a w rzeczywistości
nie tylko Romów, jak pokazała polityka Trumpa i do czego dąży „Europa”), którzy
przez kilka lat mieli możliwość życia w innym państwie, niż to z którego
przybyli (i zapewne w którym się urodzili), a następnie „się zawracają”. Łatwo
jest bowiem powiedzieć „idź sobie do siebie”, odstawić kogoś do granicy i… I
najlepiej nie myśleć co dalej.
Nie zawsze taki powrót musi być bolesny, jednak bardzo
zależy to od stabilności politycznej państwa i od wielu innych warunków i
okoliczności. Przykładowo Romowie wyjeżdżający z Polski po 2004 roku najczęściej
mieliby do czego wracać, część rodziny (licznej) w dalszym ciągu mieszka tam
gdzie mieszkała, znajomi pozostali, wiadomo jak szukać pracy i jak radzić sobie
w polskiej rzeczywistości. Polska nie jest państwem biednym (pomimo dystansu
pkb do innych państw europejskich) i jak dotąd nie przetaczają się przez nasz
kraj fale zbrojnych wewnętrznych lub zewnętrznych konfliktów.
Romowie uciekali z Bałkanów Zachodnich (przede wszystkim z
Serbii) do państw Europy Zachodniej i Skandynawii w latach 90. XX wieku (ze
względu na wojnę) i w późniejszym czasie. Właściwie zróżnicowany co prawda, ale
strumień uciekinierów nie wygasł. Zintensyfikował się nieco w 2009 roku, kiedy
to zniesiono obowiązek wizowy. Jednak już wcześniej – w 2007 roku, Serbia
podpisała umowę o readmisji. Skutkowało to ostatecznie w 2011 roku masowymi
wymuszonymi powrotami Romów do Serbii.
Państwo to było sukcesywnie okrawane z kolejnych jego
części, nie jest przy tym bogate, i może się wydawać, że jego głównym źródłem dochodu
narodowego jest autostrada do Grecji. Dzięki amerykańskim filmom fabularnym (nie
udało się znaleźć wiarygodnych materiałów na filmy dokumentalne) pokazującym jak
to źli Serbowie masowo mordowali biednych Albańczyków, także wizerunek na
arenie międzynarodowej tego państwa nie wypada najlepiej. Wewnętrzna polityka
Serbii także odbiega od standardów do jakich jesteśmy przyzwyczajeni żyjąc w
państwie demokratycznym, będącym członkiem Unii Europejskiej, a ponadto po
prostu nie posiadała i nie posiada zdolności ekonomiczno-finansowej do
przyjęcia z powrotem tak licznej grupy Romów.
Po powrocie do Serbii znacznej części Romów odmawiano
wydania dokumentów. W konsekwencji tego oraz wielu lat życia w państwach Europy
Zachodniej powracający Romowie zetknęli się z problemami w zakresie opieki
zdrowotnej, edukacji, mieszkania i rynku pracy. Nie dotykało to wyłącznie Romów,
ale wszystkich powracających, jednak w ich przypadku dochodziło do skumulowania
i wzmocnienia problemów, które i tak zarówno w Serbii,
jak i w całej Europie są przypadłością tej grupy etnicznej. Sytuacja w wielu
regionach Serbii stała się naprawdę trudna i właściwie nie było dla Romów
miejsca. Przykładowo do Suboticy nieprzygotowanej na tak liczny powrót, przyjechało 12 tysięcy Romów.
W gorszej sytuacji są Romowie (z trzech różnych grup
południowobałkańskich), którzy zostali zmuszeni do powrotu do Kosowa, które w
2009 roku podpisało analogiczne dokumenty o readmisji jak Serbia. W przypadków większości Romów, państwo to jeszcze nie istniało, gdy
wyjeżdżali z terenów które dziś obejmuje. Bez związku z tworzonym przesłodzonym
międzynarodowym wizerunkiem tego młodego państwa, nie jest to dobre miejsce dla
mieszkania jeśli nie jest się etnicznym Albańczykiem. Aktywna dyskryminacja i
akty przemocy z jakimi spotykają się w nim Romowie są codziennością, co w połączeniu
z biedą i podobnymi problemami z jakimi powracający zetknęli się w Serbii
sprawia, że sytuacja Romów w Albanii jest bardzo zła.
Wszystko to dotyczy wydarzeń sprzed kilku lat, jednak w
dalszym ciągu obywatel Serbii i Kosowa – w tym wielu Romów (nawet do 80% - dane
z 2015 roku), stara się o uzyskanie możliwości stałego pobytu i azylu w państwach
Europy Zachodniej (głównie w Niemczech). Nie można im go udzielić i są oni
odsyłani do państw z których przybyli.
Serbia od 2009 roku przyjmuje kolejne plany reintegracji powracających,
jednak nie są one na tyle skuteczne, aby problemy dotykające powracających
Romów zostały rozwiązane. Brakuje nie tylko środków finansowych, ale i
opracowanych metod działania, czy realnie skutecznych działań wykraczających poza
deklaracje składane na piśmie przez władze.
Nic zatem dziwnego, że działania mające poprawić sytuację
powracających Romów podejmowały i w dalszym ciągu podejmują miedzy innymi serbskie organizacje pozarządowe, ONZ (UNDP),
rząd niemiecki,
rząd szwedzki.
Międzynarodowych działań w tym zakresie jest więcej.
Część z nich obejmuje nie tylko pomoc finansową, ale także badania i próby
stworzenia strategii, mogących nie tylko poprawić losy powracających, ale i
bardziej ogólnie – zmienić sytuację Romów w państwach bałkańskich. Nie można
bowiem zapominać o tym, że sytuacja Romów powracających do Serbii, Kosowa i
innych państw tego regionu, odzwierciedla problemy niemalże wszystkich
tamtejszych Romów.
Temu właśnie ma służyć grupa trzech programów ogłoszona 29
marca 2017 roku przez Unię Europejską, Program Narodów Zjednoczonych ds.
Rozwoju (UNDP), Bak Światowy i Radę Europy, wspierających integrację Romów na
Bałkanach Zachodnich i w Turcji.
Oby w końcu
skutecznie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz