Niestety jednak lekko o Romach najczęściej można mówić i
pisać nie w kontekście Europy.
To co lekkie w europejskim spojrzeniu na Romów, to romantyzm
wiecznych nomadów i tajemniczego ludu znającego tajemną sztukę wróżenia. Zatem
festiwal, tańce, śpiew, barwne stroje furkoczące suknie i zabawa. Jednak takie
są tylko chwile, a prawda to codzienność.
I nie chodzi o codzienność tych 30% Romów żyjących w
skrajnym ubóstwie, żebrzących na ulicy, mieszkających w polskich slumsach lub w
parkach Oslo i Helsinek, czy na ulicach Paryża. To także codzienność średniej i
wyższej klasy Romów, tych którzy pracują, radzą sobie, dla których europejska
rzeczywistość społeczna i gospodarcza nie jest problemem.
Bo w ich codzienności zawsze może zdarzyć się restauracja, w
której nie zechcą ich obsługiwać, mogą spotkać nietrzeźwą grupę udającą
kibiców, obrażony na rzeczywistość prawdziwy Polak może krzyczeć „brudasy
wracać do siebie”, pobić w kilku kogoś z nieco ciemniejszą skórą jest łatwo, a media
bez jakichkolwiek ograniczeń przypiszą im każde wykroczenie lub przestępstwo.
Najlepiej chyba – spośród pozaeuropejskich Romów, którzy
wywędrowali (często przymusowo) z Europy – wiedzie się Romom w USA.
Wolność gospodarcza, specyficzna swoboda behawioralna, etos self-made mana, elementy filozofii obiektywizmu
Ayn Rand i ogólny kształt społeczny amerykańskiej cywilizacji sprawiają, że Stany
Zjednoczone Ameryki Północnej bodaj najlepiej odpowiadają romskiemu podejściu
do świata.
Ciekawy przykład tego jak Romowie czują się w USA jest
wypowiedź jednej z postaci powieści Neila Gaimana – tu jesteśmy niewidoczni dla systemu.
Jednym z niezbyt dobrych (niechlubnych) przykładów tego jak Romowie
żyją w USA jest My Big Fat Gypsy Wedding.
Choć pokazuje ważny wycinek romskiej rzeczywistości w tym państwie.
Jednak można znaleźć także tak interesujące rzeczy jak blog tworzony
przez Jessicę Reidy.
Podtytuł
bloga to the yoga of writing
Autorka jest przykładem tego, jak Romni może realizować swój
potencjał w Stanach Zjednoczonych.
Z wykształcenia pisarka, z zamiłowania – także. Wiele
publikuje, wydaje, redaguje, nie ucieka ani przed poezją, ani przed tematyką
kobiecą. Bardzo często – zarówno na blogu, jak i w swoich innych publikacjach odwołuje
się do romskości.
W części poświęconej sobie, prezentuje nawet zdjęcie swojej Great-great grandmother Mathilde.
Uzupełnieniem jej aktywności jest uczenie jogi. A co więcej –
uczenie połączone z warsztatami dla pisarzy.
Ogólnie ten prowadzony od dwóch lat blog i podejście autorki
zaskakuje swoistą lekkością i swobodą podejścia do poruszanych tematów. Czyta
się go dobrze i może stanowić dobrą chwilę przerwy od europejskiej
rzeczywistości Romów. Rzeczywistości, która nie daje im tyle ile może im dać miejsce,
jeszcze dalsze od miejsca ich pochodzenia.
Stąd wynika po części tak sceptyczne i często karcące
podejście amerykańskich naukowców do europejskich strategii pomocy Romom, stąd
aktywność Open Society Foundations dotycząca zmiany sytuacji Romów w Europie.
I na zakończenie jeden z zaangażowanych wierszy Jessici
Reidy. Nie aż tak lekki, nie radosny. No ale w końcu opisuje europejską
rzeczywistość Romów:
Murder and Tradition
Murder and Tradition
Violetta and Cristina, Gypsy girls
selling jewelry on the strand
were led into the sea, and screamed
until they drowned. Waves rolled the bodies in;
lifeguards laid them on bright towels
in the sand. 70 indifferent bathers ate sandwiches,
unwrapped their sweets, chatted, sipped
soft drinks beside the sopping corpses
on Torregaveta beach, near the “Gypsy camps”
in Naples, torched the previous week.
Those Gypsy girls would not have swum
where modesty forbade, but Italian authorities
waved off the darker plots, blamed the Gypsies
instead, the way they often do—
for centuries it’s been the light
by which gadjé strike their match,
soak handkerchiefs in kerosene, lob the bottles at grieving families
and thus disperse their need.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz