wtorek, 8 grudnia 2020

Wypowiedź dedykowana

Mówić lub pisać o Edwardzie Dębickim godzinami, to nie powiedzieć i nie napisać o nim nic. Nie da się w jakimkolwiek ludzkim wymiarze przedstawić wszystkiego, co dotyczy tego wielkiego Roma.

Próbą opowiedzenia czegokolwiek o nim, a jednak przede wszystkim publikacją przygotowaną dla Niego, jest książka sygnowana 2019 rokiem – „Kustosz cygańskiej pamięci. Księga dedykowana Edwardowi Dębickiemu”, wydana oczywiście w Gorzowie Wielkopolskim przez Wojewódzką i Miejską Bibliotekę Publiczną.

W całości jest to dzieło pokaźnie, co nie jest tylko i wyłącznie zasługą grubości papieru, bo ponadto 500 stron tekstów zawsze będzie wypełniało objętość. Książka jest wydana smacznie, w grubej oprawie, a niewątpliwie cieszy niezamieszczanie na okładce ani kolorów pochodzących z romskiej flagi, ani jej samej. I to nie dlatego, że nie warto i nie należ, ale dlatego, że nie ma takiej potrzeby.

Potrzeba chwili, aby jeszcze skupić się na elementach podstawowych konstytuujących tę książkę. A przede wszystkim na tytule. Problem romskiej pamięci jest przedmiotem wielu badań i dyskusji naukowych. To przecież właśnie o Romach mówi się (błędnie), że są narodem bez historii, wiążąc ten wątek z brakiem ich wspólne historycznej pamięci. Nic bardziej mylnego. Oczywiście posługując się kryteriami większościowymi można tak mówić, aby poprawić sobie samopoczucie i chwalić paradygmat zachodniej cywilizacji. Jednak romska pamięć działa inaczej. Nie posiada archiwów, nie posiada instytucji państwowych. Ale jest i pamięta o wiele dalej i o wiele dokładniej, niż zbiorowa i jednostkowa pamięć nieromska. Opiera się na podtrzymywaniu wzorów kulturowych, na składnikach romskiego ducha, na przywiązaniu do tradycji i własnych zasad. Istotnym jej składnikiem są także – jakże ważne dla Edwarda Dębickiego – działania artystyczne.

To one pozwoliły hiszpańskim Romom przez lata zachować swoją tożsamość i odrębność, choć zakazano im używać języka Rromani, choć przecież oczywistym jest, że w wędrownej (to jedynie symbol bo chodzi o oderwanie od możliwości tworzenia zabytków architektury) kulturze aliterackiej, to właśnie język jest jedynym narzędziem zachowania tożsamości i odrębności. Jednak okazało się, że nie. W Hiszpanii romska pamięć znalazła inne formy podtrzymania jedności. Innym przykładem działania romskiej pamięci była historia opowiedziana w jednej z książek.

W ostatnich latach część Romów wywędrowała z Syrii do Turcji. Zatrzymali się w przyjaznej dolinie niedaleko granicy. Romska przewodniczka – jeszcze po drodze – tłumaczyła sprawozdawcy tej opowieści, że ta dolina tam jest i że do niej idą. A skąd wie? Bo jej przodkowie kiedyś dawno się tam zatrzymywali. Czy romska pamięć potrzebuje kustosza? Kiedyś nie potrzebowała. Dawno temu, gdy Romowie bywali niewidzialni dla innych, gdy jeszcze znaczna ich część wędrowała, każdy był jej strażnikiem, a codzienność potwierdzała i pamięć i tradycję i tożsamość. Ale świat się zmienia. Nie powala na wiele rzeczy i jednocześnie oferuje wiele nowych możliwości.

Zmieniają się także Romowie. Ta zmiana – o ile nie narzucona siłą – jest zawsze powolna, spokojna, dopasowująca. XX i XXI wiek pokazał, że Romowie w Europie zmieniają się nieco szybciej. Zmiana ta jest także inna. Jest po raz pierwszy w historii otwierająca. Po raz pierwszy Romowie godzą się na paradygmat świata zewnętrznego, przyjmują (i zawsze interpretują po swojemu) jego zasady, jego podstawy, jego spojrzenie na współpracę, stosunek do historii. Po raz pierwszy Romowie przestali być aliteraccy, nieposiadający archiwów, wyalienowani z systemu nauki, niewspółpracujący z nie-Romami. Dopasowująca zmiana ta dotyka także tożsamości i wzorów kulturowych. Młodzież dostrzega nowe możliwości i chce z nich korzystać. Nie docenia zatrzymanego w czasie romskiego świata wartości, ucieka przed nim, chce mieć./być/działać jak nieromscy inni. Ale powracają do swoich korzeni, do romskości, chcą wiedzieć, chcą być zatopieni w romskim sacrum i profanum. Tylko czasem nie ma wtedy już kogo zapytać o to jak było, jakie są te wartości. A jednostkowa pamięć bywa jednak czasem zawodna.

Tak, czy inaczej zmienia się u Romów wiele, zmienia się także romskość, choć jej podstawa pozostaje taka sama. Po prostu czasem – dla dobra wszystkich Romów i ich wyraźnej obecności we współczesnym świecie, co pozwala samostanowić o ich przyszłości – trzeba się dopasować do tego, co narzuca świat. Przy nawet poddanej naporowi pandemii światowej globalizacji jakiekolwiek inne zachowanie byłoby chowaniem głowy w piasek. Ponadto zmiany świata wiążą się ze zmianami trybu życia. I nie chodzi tu o już niemalże starożytne i wciąż sentymentalne wspominane porzucenie wędrowania, ale o zmiany w romskiej codzienności. To z kolei wpływa na podstawy ich tożsamości, samoidentyfikacji i traktowania nieromskiego świata. Potrzeba zatem nowych, modernistycznych  podstaw. I one są tworzone. W takich jednak sytuacjach potrzeba kogoś, kto będzie strażnikiem dawnych tradycji, kto wyjaśni, kto powie, kto wytłumaczy.

Samo słowo kustosz wywodzi się z łaciny i oznacza stróża. Było stosowane do nazywania jednej z grupy pracowników muzeów, czyli tych, którzy pilnują staroci i czasem je pokazują, dla zachowania pamięci zbiorowej. Jednak w tym przypadku Edward Dębicki jest raczej kustoszem koronnym. Takie stanowisko istniało od połowy XV wieku na polskim dworze królewskim. Był to owszem strażnik, ale strażnik tego co w państwie (jeszcze wówczas nie w narodzie) – najważniejsze, zatem insygnia władzy królewskiej, dokumenty królewskie. Obecnie byłaby to Konstytucja. Strzeże on zatem tego co dla Romów najważniejsze. Zatem nie papierków, kawałków złota, szlachetnych kamieni. Kustosz romskiej pamięci strzeże Romów i romskości. Bo ona przejawia się i ma się przejawiać w każdym elemencie i składniku ich życia. W każdym i drobiazgu i w każdej wielkiej rzeczy. A przede wszystkim – w człowieku i w osobie.

Czy autorzy tytułu mieli taką intencję wobec tytułu, jak opisana powyżej? Zapewne nie. Nie ma to jednak znaczenia (wybaczcie!), bo w końcu dzieło (i choćby jego tytuł) konstytuuje się ostatecznie przy odbiorze jak twierdził Umberto Ecco w „Dziele otwartym”, korzystając z bogactwa umysłu, skojarzeń, kontekstów czytelnika, widza, odbiorcy…


Biorąc pod uwagę, że w ostatnim czasie dość rzadko powstają dzieła zbiorowe zawierające teksty naukowe o Romach, tym lepiej że z okazji 85 rocznicy urodzin Edwarda Dębickiego i 65 rocznicy jego pracy twórczej i artystycznej powstał zbiór ofiarowany mu przez autorki i autorów pojedynczych tekstów. Ma ona znaczenie zarówno sentymentalne, jak i naukowe, dotyka jednocześnie i serca i rozumu. Obszar serca jest związany z osobą Edwarda Dębickiego, gdyż opis historii jego życia mógłby służyć jako kanwa bądź to wyciskającego łzy pełnometrażowego filmu, a pełniej – kilkusezonowego serialu. Jednak jednocześnie na podstawie jego życiorysu można by uczyć najnowszej (niemalże wiecznej) historii polskich Romów. Dotknął bowiem w swoim życiu każdego elementu, każdego składnika spośród tych, które kształtują współczesną tożsamość polskich Romów.

Trudno streścić lub nawet krótko zrecenzować wszystkie teksty jakie znalazły się w tym zbiorze. Tym bardziej, że nad wyraz sprawnie i udatnie uczyniła to trójka redaktorów naukowych we wstępie (Piotr J. Krzyżanowski, Beata A. Orłowska, Krzysztof Wasilewski). Tom zawiera w sumie 26 tekstów (+ wstęp). Są one różnorodne. Część rzeczywiście odnosi się bezpośrednio do osoby Edwarda Dębickiego, jego życia, twórczości, aktywności. Część – już na poziomie naukowym – odnosi się do współczesnych problemów Romów, ukazuje co ważne, co się zmienia, co zostaje bez modyfikacji. Kusiłoby przywołać choćby część nazwisk, jednak jaki klucz dobrać? Naukowości? Naukowego docenienia w świecie? A może jednak bliskości z Edwardem Dębickim? Ten tom w końcu jest i jemu poświęcony i jemu ofiarowany. Wybór trudny i właściwie należałoby sporządzić listę wszystkich autorek i autorów. Jednak po co, skoro i tak po prostu trzeba wziąć tę książkę do ręki i się z nią zapoznać. Nie ma sensu streszczać tego, co zostało w niej zawarte i na poziomie jej struktury opisane choćby we wstępie.

Warto jeszcze zwrócić uwagę na ilustracje w tej publikacji. Nie tylko jedna z jej części poświęcona jest prezentacji zgromadzonej dokumentacji fotograficznej (dokumenty papierowe i zdjęcia postaci), ale także w wielu tekstach pojawiają się elementy ilustracyjne Czasem pochodzą z prywatnych archiwów, czasem ze źródeł oficjalnych. Zawsze jednak wiążą się z Edwardem Dębickim i przez to – historią polskich Romów.

Na koniec takie wielkie rozczarowanie i mały apel, do każdego, kto mógłby coś z tym zrobić. Bo w ramach odruchu czasów pandemii i mediatyzacji naszej codzienności – trzeba sprawdzić, co jest o Edwardzie Dębickim na Wikipedii. I owszem. Jest. Ale jest mało. A właściwie bardzo mało.


Jak można zamknąć życie i twórczość takiej postaci w kilku linijkach tekstu? Jak? A dla młodych pokoleń to nie książka jest i będzie źródłem najszybszej informacji. I nie najlepsza strona internetowa opowiadająca o romskich postaciach, ale właśnie Wikipedia. Mo ze nie na pierwszym miejscu, bo wyprzedzi ją Instagram, Tik-tok, może Facebook. Ale ten wielki Polak – Edward Dębicki – zasługuje na to, aby na Wikipedii znalazło się o wiele więcej, niż to prawie nic.

 

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz