poniedziałek, 28 września 2020

Papież dla Romów


To najpierw takie teologiczne amatorskie rozważania w okolicy polskiego (i nie tylko) katolicyzmu, choć zapewne odnosi się to również, choć nie wprost i w nieco inny sposób, do prawosławia i w jakimś stopniu do chrześcijańskich kościołów protestanckich.

Ewangelie mówią, że Jezus (i apostołowie) nawoływał do miłości bliźniego, jako najważniejszego przykazania (J 13, 34; Mk 12, 29-31), wskazując także na miłowanie nieprzyjaciół (Mt 5, 38-48). To przykazanie (nowe) miało być ważniejsze niż wszystkie inne i wprowadzać nowe prawo wobec prawa starotestamentowego („oko za oko…”). Oczywiście człowiek jest słaby, grzeszny, upada i stąd tez siła i moc sakramentu spowiedzi, który pozwala nam zrzucić  z siebie ciężar grzechów, żałować, naprawić i się poprawić. W Polsceponad 90% procent to katolicy, choć z danych Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego wynika, że czyny udział w Mszach Świętych i Komunii Świętej dotyczy zaledwie ponad 30 i prawie 20 procent wierzących. Czyli znowu dominuje poziom deklaratywności, a jak trzeba czegoś dopełnić – jest już gorzej.

I niestety tak samo jest z dopełnianiem tej miłości bliźniego i miłowania nieprzyjaciół. I dotyczy to nie tylko stosunku większości Polaków do Romów, ale wszystkich relacji społecznych jakie są widoczne w otaczającym nas świecie. Nie gloryfikując jakichkolwiek czasów wcześniejszych (paaaaanie, przed wojną, to nawet chleby były większe) i nie narzekając na współczesność, trzeba przyznać, że coś się z nami wszystkimi złego dzieje. A może jest to wina mediów społecznościowych i przeładowania nas informacjami i pewnością, że zawsze mamy rację? A może jako cała społeczność ludzka na Ziemi zmierzamy do jakiejś wielkiej zmiany?

Przyczyna, czy ukryty cel tych przemian jest bez znaczenia. Przynajmniej powinna być dla katolików. Bo nawet jeśli nie potrafimy dopełnić nowotestamentowego przykazania o miłości bliźniego, to po jego codziennym łamaniu (bo wolimy komuś zepsuć dzień, niż być miłym i sprawić, że komuś innemu będzie dobrze) powinniśmy po spowiedzi lub rachunku sumienia, żałować, naprawić i się poprawić. Ale to w praktyce tak nie działa. Najbardziej brakuje tego „się poprawić”. Bo o przeprosinach kogoś, to już całkiem możemy zapomnieć.


W 2019 roku Papież Franciszek odbył pielgrzymkę do Rumunii. Na jej zakończenie odwiedził miejsce (miejscowość Blaż (Blaj)), w którym działał bł. bp. Jan Suciu, który zginął z rąk komunistów. Wedle doniesień prasowych, biskup był także przyjacielem mieszkających tam (w dzielnicy Barbu Lăutaru) Romów. Dla papieża była to okazja do tego, aby spotkać się z tamtejszymi Romami.

I Papież Franciszek potrafił im powiedzieć takie rzeczy, które mieszczą się w kategorii miłości bliźniego. Bo każdy człowiek jest potrzebny i jak mawiał jeden z polskich wieszczy w każdym człowieku jest słońce (choć czasem bardzo ukryte). Mówił zatem o tym, że Romowie mają cechy, które mogą ubogacić innych. Za przykład dał docenianą przez nich wartość życia i szerokiej (bardzo) rodziny, a także związanej z tym solidarność i gościnność oraz szacunku do osób starszych. Wychodząc poza powyższe kwestie, które ewidentnie dotyczą wewnętrznego systemu praw romskich, wspomniał także o spontaniczności i radości życia, które co prawda wiążą się już bardziej z operetkową (+ koniecznie ore, ore…) wizją Romów, ale uczynił to po papiesku – wrażliwie.

Poza takim chwaleniem Romów, Papież Franciszek zachował się tak, jak można się było właśnie po TYM Papieżu spodziewać. Poprosił bowiem Romów o wybaczenie:

„Historia mówi nam, że także chrześcijanom, nawet katolikom, nie jest obce tak wielkie zło. Chciałbym prosić za to o przebaczenie.”

„Proszę w imieniu Kościoła o przebaczenie Pana i wasze przebaczenie za to, że na przestrzeni dziejów was dyskryminowaliśmy, znęcaliśmy się lub patrzyliśmy na was źle, oczami Kaina, a nie Abla, i nie potrafiliśmy was uznać, docenić i bronić w waszej wyjątkowości.”

Sumując te wypowiedzi, Papież Franciszek wykazał się ogromnym zrozumieniem romskiej sytuacji i powiedział to, co mogło trafić do romskich serc. Zarówno przywołanie wartości (w sumie rdzeniowych w ich kulturze) dla społeczności romskiej, które w różnym stopniu i w różny sposób są przez nich dochowywane, ale jednak zawsze istnieją, jak i to, co jest nam tak trudno najczęściej wyartykułować, czyli przeprosiny, były bardzo ważnymi składnikami tego spotkania, ale są także istotnymi elementami papieskiego pontyfikatu. Bo takich przeprosin nigdy nie było. Nawet za romski Holokaust (Samudaripen) w czasie drugiej wojny światowej. Prędzej można się spodziewać negowania tej tragedii. Może samo uznanie jego istnienia i coraz częstsze funkcjonowanie informacji o nim w świadomości społeczności większościowej powinno wystarczyć? No może i wystarcza. Ale gdzie przeprosiny za kilkaset lat prześladowań, polowań, niewolnictwa, zakazywania języka, wykorzeniania kultury? Może nie są potrzebne. Wystarczy sama wiadomość i wiedza o nich? Spowiedź ma właściwości oczyszczające. Chyba przeprosiny Papieża Franciszka mogą pełnić podobną funkcję? I jak po spowiedzi, po takich przeprosinach głowy Kościoła Katolickiego powinno być już lepiej, powinien być szczery żale i powinna być poprawa. Ale nie jest. Antycyganizm ma się w Europie dobrze.

Nie były to pierwsze bliższe i większe kontakty Romów z Papieżem. Przykładem na nie może być przyjęcie w 2011 roku przez Papieża Benedykta XVI pielgrzymki 2 tysięcy Romów. Podobnie jak Papież Franciszek, choć nie było wtedy wyraźnych przeprosin, Papież Benedykt XVI mówił rzeczy, które mogły trafić do romskich serc. Odwoływał się do złej historii i bardzo afirmacyjnie wyrażał się o nowej, lepszej współczesności (głownie europejskiej) i możliwościach, jakie oferuje Romom. I choć powiedział Romom „jesteście w Kościele! Jesteście umiłowaną częścią pielgrzymującego Ludu Bożego”, to jednak podszedł do Romów inaczej niż o wiele bardziej społeczny Papież Franciszek.

 

Słowa Papieża, głowy Kościoła Katolickiego powinny mieć ogromną moc dla każdego katolika. Jakoś od 2019 roku nie zmieniło się wyraźnie nic na lepsze w traktowaniu Romów w Polsce, kraju w którym ponad 90% mieszkańców to katolicy. Teoria teorią, a w praktyce jakoś to wszystko słabo wychodzi.

Na koniec jeszcze jeden cytat (skrócony) z Papieża Franciszka z wizyty u romskiej społeczności w Rumunii: „w historii ludzkości zawsze istnieją figury Kaina i Abla – jest wyciągnięta ręka i ręka, która bije. Istnieje cywilizacja miłości i cywilizacja nienawiści. Każdego dnia trzeba wybierać między Ablem a Kainem.”.

To zawsze jest nasz wybór.

 

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz