czwartek, 28 maja 2020

o Nowej to Hucie są słowa…


Bo są. Właśnie o Nowej Hucie, a właściwie o Romach, którzy do Nowej Huty kiedyś przybyli i o ich potomkach, którzy już w tym mieście/dzielnicy się urodzili. „O Romach w Nowej Hucie słów kilka” to książka (właściwie książeczka, bo ma zaledwie 84 strony) opracowana przez nowohuciankę – Monikę Szewczyk. Wydanie zostało zrealizowane przez Integracyjne Stowarzyszenie SAWORE w 2019 roku. Książka wyczekana (ech ta poczta) i z wielu powodów warta polecenia.


Obecnie trudno jest nie tylko zrozumieć albo przypomnieć sobie, jak wyglądała Polska na początku lat 90., po wyzwoleniu z bolesnego uścisku socjalizmu, ale także – i to jest zadania o wiele trudniejsze – pojąć jak wyglądał narodowy odbudowawczy i budujący zryw narodowy po II wojnie światowej.

Budowa Nowej Huty została rozpoczęta w 1949 roku i zgodnie z założeniami i planami miało to być idealne miasto socjalistyczne, towarzyszące kombinatowi metalurgicznemu im. Lenina.

https://wiadomosci.onet.pl/krakow/budowa-legendarnej-huty-im-lenina/bhs0dgv

Mając możliwość projektowania rzeczywistości, ówcześni władcy Polski przeprowadzali w oparach socjalizmu eksperyment inżynierii społecznej. Dotyczyło to nie tylko zabudowy i organizacji przestrzeni miejskiej, która w swoim monumentalizmie miała manifestować wielkość i potęgę trudu socjalistycznego (oraz państwa), ale i tego jaka ludność była zachęcana do przybycia do budującego się miasta. Zresztą cel nadrzędny wiązał się z połączeniem socjalistycznego ideału gospodarczego z ideałem społecznym i budową „nowego człowiek”. Podstawą była uniformizacja społeczna i spolegliwość wobec władzy. Siła robotnicza tkwiła nie tyle w umiejętnościach ile w zapale, kolektywizmie i ciężkiej pracy. Rodzina miała być jedynie najmniejszą, choć nie najważniejszą, komórką społeczną, a życie wszystkich mieszkańców miało być wtopione w działania kolektywne, współpracę w organizacjach, uczestnictwo w zebraniach, wyścig o produktywność, posiłki jedzone w stołówkach zakładowych i wolny czas spędzany w świetlicach i klubach osiedlowych. Jednocześnie w Nowej Hucie zapewniano mieszkania, które choć niewielkie, były stosunkowo jasne, miały centralne ogrzewanie, bieżącą wodę, gaz oraz prąd. Jak na tamte czasy i wcześniejsze doświadczenia tych, którzy do Nowej Huty przybywali, był to nieosiągalny w żadnej inne sytuacji luksus. Tym bardziej, że przybywali z całej Polski, ale szczególnie licznie z wsi Polski południowej.

W taką szczególną sytuację społeczną i organizacyjną trafili Romowie.

Na przełomie lat 40. i 50. XX wieku Romów w Polsce być może było około 18 tysięcy. Dla władzy ludowej stanowili problem, który wiele lat później skutkował zatrzymaniem wszystkich taborów. I choć wędrowny tryb życia nie dotyczył akurat tych Romów, którzy zamieszkali w Nowej Hucie, ponieważ byli to przede wszystkim (lub nawet wyłącznie) przedstawiciele osiadłych od dawna Romów Górskich, to jednak w przypadku wszystkich chodziło o produktywizację zgodną z ludowymi i socjalistycznymi wymogami. Czyli przede wszystkim – wszystko musiało być pod odgórną kontrolą i zorganizowane zgodnie z wytyczonymi odgórnie zasadami. Nie sposób w tym miejscu nie odwołać się do innego dzieła autorki książki – filmu dokumentalnego o romskich kowalach ze Spisza „Byli kowale, byli…”. Bo to właśnie stamtąd pochodziła znaczna część przyszłych mieszkańców i pracowników Nowej Huty. A że kowale w nowej rzeczywistości byli niepotrzebni, to musieli się przekwalifikowywać. Ich dodatkowe zajęcia związane z muzykowaniem także musiały ulec pewnej zmianie i być wpisane w sformalizowaną działalność zgodną z wytyczonym kierunkiem. Jednak ci spośród, Romów którzy mieli szansę na bycie wykwalifikowanymi robotnikami byli w mniejszości. Dlatego tez ważnymmiejscem zatrudnienie Romów w Nowej Hucie było Miejskie Przedsiębiorstwo Oczyszczania.

Produktywizacja w pewien sposób się powiodła. Jak pisze Monika Szewczyk, informacje o możliwościach oferowanych w Nowej Hucie rozchodziła się z ust do ust, na płotach wisiały plakaty i zachęcano do porzucenia dotychczasowych miejsc zamieszkania i przeprowadzki do tworzonego miasta. Z niektórych małopolskich wsi wyjechali wszyscy Romowie. Trudno im się dziwić. Na wsi w tamtych latach było biednie i wręcz nędznie. Perspektywa poprawy losu swojego i rodziny miała znaczenie. Była to jakaś szansa.

Wszystkie te kwestie Monika Szewczyk opisuje na początku swojej książki. Oczywiście jeszcze przed koncentracją na tematyce Romów w Nowej Hucie opisuje podstawowe i ogólne zagadnienia dotyczące Romów w Polsce, co w dalszym ciągu jest konieczne niemalże w każdej publikacji o Romach.
>
https://m.interia.pl/nowa-historia/news,nId,1570306

Książka jest gęsto przetykana wypowiedziami Romów pamiętających jeszcze dawne czasy, a dodatkową jej wartością są bardzo liczne (kilkadziesiąt) zdjęcia (pochodzące przede wszystkim ze zbiorów prywatnych) dokumentujące życie Romów w Nowej Hucie na przestrzeni lat. Autorka w swojej opowieści dociera do początku XXI wieku, ukazując w całej publikacji losy i dzieje konkretnych rodzin, a także całej nowohuckiej społeczności romskiej. Pomimo koncentracji na jednej miejscowości i losach jednej z grup romskich, to jednak książka ta pokazuje przemiany dotyczące wszystkich polskich Romów. Jest to historia zaczynająca się od socjalistycznej produktywizacji, a kończąca się (choć otwarta) na własnych pozarządowych inicjatywach romskich, w sumie też będących produktywizacją, ale na innych warunkach i dla siebie.

Omawiana książka wpisuje się w nurt polskich publikacji opisujących życie Romów od końca II wojny światowej do końca polskiego socjalizmu i gigantyczne przemiany jakie dotknęły tę mniejszość na przestrzeni kilkudziesięciu lat. Dla każdej z romskich grup były one inne, jednak to one ukształtowały w znacznym stopniu – na podstawie romskiej tradycji, kultury i zachowań – obecny kształt środowiska polskich Romów. Mocnym merytorycznie i wyczerpującym w ograniczonym zakresie czasowym przykładem takich publikacji jest książka dra Piotra J. Krzyżanowskiego  „Między wędrówką a osiedleniem. Cyganie w Polsce w latach 1946-1964” wydana w 2017 roku przez Wydawnictwo Naukowe Akademii im. Jakuba z Paradyża. Jednak takie publikacje jak książka Moniki Szewczyk sięgają do zagadnień, które nie mają szansy być tak dobrze opracowane pisząc o ogólnej sytuacji Romów. Koncentracja na społeczności, historii i wydarzeniach lokalnych koniczna jest z właśnie z lokalnego poziomu.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz