środa, 18 kwietnia 2018

Cygański awans społeczno-zawodowy w Nowej Hucie


Dla romologa pewną radością jest zetknąć się z opracowaniami naukowymi dotyczącymi Romów pochodzącymi np. sprzed pół wieku. To, co w nich interesujące, to przede wszystkim odmienne niż aktualne podejście do tej grupy etnicznej, zupełnie nie ponowoczesne jej traktowania i osadzenie badań, analiz, opracowań w rzeczywistości PRL. Z tym wszystkim wiąże się także sam język publikacji. Natomiast zagłębiwszy się we wnioski  wypływające z tych opracowań dotyczące samych Romów i tego jacy byli/jacy są, można dojść do wniosku, że tak naprawdę niewiele się u nich – oczywiście nie w każdej dziedzinie życia – zmieniło.


Tak też jest i w przypadku analizy Jadwigi Depczyńskiej (Katedra Socjologii Wydziału Ekonomicznego UMCS), opublikowanej w 1970 roku w „Annales Universitatis Mariae Curie-Skłodowska Lublin—Polonia” pod tytułem Cyganie w środowisku pracy (na przykładzie zbiorowości Cyganów w Nowej Hucie).
Autorka w większości wiedzy ogólnej o Cyganach czerpie z dwóch wczesnych wydań książek Ficowskiego, czyli zasadniczo – niemalże jedynych źródeł dotyczących Romów, jakie w latach w których powstawał artykuł, w ogóle istniały. Wykazuje się jednak przy tym dokładną wiedzą dotyczącą aktualnego rozmieszczenia i sytuacji zawodowej oraz życiowej Romów z różnych części Polski. W tym zakresie korzysta z dokumentów Ministerstwa Spraw Wewnętrznych.
Koniec lat 60. XX wieku dla większości wędrujących wciąż w Polsce Cyganów, to  realne dopełnienie akcji zatrzymania taborów, wówczas bowiem zaostrzono działania przeciwko ich półnomadycznemu trybowi życia. Choć akcja rozpoczęła się w latach 50. (uchwała Prezydium Rządu z dn. 24 V 1953 r., dotyczącej pomocy ludności cygańskiej przy przechodzeniu na osiadły tryb życia), to jeszcze w latach 60. tabory wędrowały (według autorki – w latach 1967-1968 – 200 rodzin). W późniejszym czasie niemalże wcale już ich nie było.
Z całego tekstu przebija słuszność „pomocy” jaką ludowa władza okazuje Cyganom w osiedleniu. Autorka nienachalnie choć konkretnie piętnuje Polską Romę i inne wędrujące „szczepy” (Lovarzy i Kalderasze) za występowanie przeciw prawu (kradzieże, oszustwa, urodzenie dziecka przez 15 rokiem życia, udział w  grupach przestępczych), podkreślając nadzieję, jaka jest w przypadku niesprawiających aż takich problemów Cyganów Górskich, którzy nie wędrują i nie nalezą do grup przestępczych. I właśnie tej grupie, a właściwie jej przedstawicielom z Podhala, którzy przeprowadzili się do Nowej Huty w latach 50., poświęcone jest to opracowanie. Generalnie autorka koncentruje się na opisie sytuacji (zachowanie Cyganów w pracy i ich stosunek do pracy) i poszukiwaniu przyczyn powolności adaptacji do życia miejskiego nowohuckich Cyganów. Podstawą do jej opracowania były dokumenty:
„Wydziału Spraw Wewnętrznych i Wydziału Zatrudnienia MRN w Nowej Hucie, sprawozdania z ostatnich 4 lat dotyczące zagadnienia produktywizacji ludności cygańskiej na terenie tego miasta, dane z analizy teczek personalnych Cyganów zatrudnionych w zakładach pracy i informacje o Cyganach uzyskane w czasie wywiadów przeprowadzonych w tych zakładach pracy z nie-Cyganami.”
 Z punktu widzenia badacza XXI-wiecznego można trochę żałować, że obecnie nie można uzyskać dostępu do wszystkich analogicznych aktualnych dokumentów.

Podstawowym problemem ludności romskiej przeprowadzonej do Nowej Huty był brak zapotrzebowania na posiadane przez nich indywidualne umiejętności zawodowe, w związku z czym profesjonalni kowale pracowali jako niewykwalifikowanie robotnicy budowlani (przy budowie Huty im. Lenina). Autorka podkreśla wybitne wrodzone zdolności Cyganów do muzykowania i chwali jakąkolwiek aktywność w tym zakresie (nauka w szkole muzycznej, oficjalne zespoły, zachowanie folkloru), jednak dostrzega problem w niekolektywnych, prywatnych i rodzinnych wykonywaniu profesji muzyka przez Romów.
„Prywatne formy muzykowania hamują proces przystosowawczy, gdyż dają możność łatwego zarobku i muzykujący Cyganie lekceważą często pracę w zakładach pracy.”
A jedyna prawdziwa i sensowna – z punktu widzenia władzy ludowej – praca, to ta, która jest wykonywana w zakładach pracy. I taką pracę oferowały Romom różne okręgowe zakłady państwowe z Nowej Huty. W sumie pracowało w nich kilkadziesiąt osób. Jednym z miejsc zatrudnienia było Miejskie Przedsiębiorstwo Oczyszczania, gdzie Cyganie zajmowali się między innymi „wywozem nieczystości stałych”. Jak takie zajęcie ma się do zasad rytualnej romskiej czystości? Chyba nie do końca dobrze, jednak wykonawcami tych prac byli przedstawiciele grupy Cyganów Górskich, którzy zasad tych najczęściej nie przestrzegają.
Problemy, z którymi stykali się wszyscy pracodawcy zatrudniający Romów dotyczyły nieusprawiedliwionych nieobecności, rezygnacja z pracy ze względu na zbyt niskie zarobki oraz nadmiarowego zdobywania zwolnień lekarskich.
W jakimś stopniu sympatycznie zabawnym (z półwiecznej perspektywy) problemem było przerywanie pracy sprzątania ulic przez romskie kobiety, po to aby grupowo (i długo) porozmawiać, lub zostawianie powierzonych kubłów na śmieci i mioteł, po to aby pójść na zakupy i do domu. Są w końcu rzeczy ważne i ważniejsze, a najważniejsze w życiu to odpowiednio ustawione priorytety. Niestety w krótkiej części artykułu poświęconej niepracującym (w państwowych zakładach pracy) znalazł się – wśród innych kwestii – także opis sytuacji dwóch Cyganek trudniących się wróżbiarstwem i prostytucją. Obecnie temat ten jest mało opisany i niemalże niemożliwy do zbadania, jednak ostatnie zjawisko nie zniknęło i choć wydaje się być w świadomości badaczy i samych Romów mocno stłumione i ukryte, to jednak w dalszym ciągu stanowi problem.

Odrębna część tekstu jest poświęcona grupom Cyganów w zakładach pracy. Autorka wskazuje jednocześnie na wady i zalety takich rozwiązań. Często Romowie zatrudniali się razem i także grupowo rezygnowali z pracy. Mając swoje środowisko separowali się od nie-Cyganów. Jednak często zdarzało się, że dzięki wspólnej pracy we własnym gronie pracę wykonywali szybko i sprawnie. Warto przy tym podkreślić, że w artykule jest wyraźnie zaznaczone, że tam gdzie pracowali Romowie nie było kradzieży. Biorąc pod uwagę realia PRL, należy to rozumieć w taki sposób, że nie było tych kradzieży więcej niż w innych zakładach pracy. Pomimo kulturowego i grupowego odseparowania Cyganie w pracy potrafili dojść do porozumienia z innymi pracownikami, częstym łącznikiem poza pracą był alkohol.  Do konfliktów dochodziło najczęściej w związku z różnymi formami lekceważenia pracy przez Romów, kłótniami (także z przełożonymi) oraz niskimi zarobkami. Zaledwie wspomnianą przyczyną – trudno jest zatem ocenić znaczenia i skalę tego zjawiska – były konflikty wynikające z uprzedzeń wobec Romów. Można jednak przypuszczać, że temat ten został stosunkowo skromnie opisany z powodu czasów w jakich powstał tekst i że jednak była to częsta przyczyna problemów, tym bardziej, że autorka przywołuje symptomatyczne zdanie:
,,po co nam w zakładzie potrzebni Cyganie”.
Aż sam się nasuwa inny cytat, z dokumentu „Statuta Seymu Warszawskiego, Roku pańskiego 1557”:
Cygani, albo ludzie niepotrzebni…”.

Bardzo interesujący jest język publikacji, ściśle związany z ówczesnym dyskursem publicznym, bardzo odmiennym od nam współczesnego. Autorka pisze o pasożytnictwie Romów, wśród romskich profesji wymienia kradzież, używa takich określeń jak Cyganiątka, szczepy, akcja produktywizacji Cyganów, awans społeczno-zawodowy. Na koniec mówi o różnicy między „tą mniejszością a społeczeństwem polskim”. Na to warto zwrócić uwagę, gdyż błąd ten jest powtarzany i obecnie. W Polsce przebywa bardzo mała grupa Romów, która nie jest Polakami. Przybyli oni do Polski przede wszystkim z Rumunii i przede wszystkim w latach 90. Pozostali Romowie, zamieszkują w Polsce (w zależności od grupy) 150-500 lat i zarówno są Polakami, jak i należą do polskiego społeczeństwa.

W tekście – poza wskazaniem na muzykowanie podtrzymujące folklor – właściwie nie ma żadnych odniesień do specyfiki romskiej kultury, do ich wewnętrznych zasad, wyjaśnień ich zachowań poza tymi, które dotyczą chęci do pracy i wzajemnych stosunków pomiędzy sobą i z nie-Romami. Nie chodzi bowiem w tym opracowaniu o zrozumienie Romów i pomoc w ich życiu, ale o znalezienie sposobów na zwiększenie ich produktywizacji i poszukiwanie rozwiązania problemów zakładów państwowych i całego aparaty administracyjnego zaangażowanego w ten proces.
Niewątpliwie warto zapoznać się z całym artykułem, gdyż ten opis jest jedynie ogólnym wyciągiem z kilku najbardziej interesujących zjawisk, szczegółowo i z przykładami przeanalizowanych rzez autorkę. Bezcenne są także przytoczone przez nią dane liczbowe dotyczące struktur (np. zawodowych, rodzinnych) badanych grup.
Podobnie jak obecnie podkreśla wielu autorów, Jadwiga Depczyńska mówi o powolności zmian w środowisku romskim i o najlepszej poprawie zachodzącej w zakresie edukacji. Także jeśli spojrzy się na problemy, jakie w zakładach pracy wiązały się z cygańskimi pracownikami, to w większości nie odbiegają one od tych, które łatwo można zidentyfikować także teraz. Nawet jeśli nie wyglądają one dokładnie tak samo, to mają to samo źródło – odmienną kulturę i odmienną wizję świata.

Jednak czy aby na pewno to jest tak, że Romowie się nie zmienili, czy też jednak po prostu bez względu na to jacy są, to każda władza – powiedzmy począwszy od uśredniając sytuację europejską XV wieku – ma te same oczekiwania wobec ludzi wolnych/innych i usiłuje ich zaprząc do walki o awans społeczno-zawodowy, zwiększenie produktywizacji, czy też chce ich włączenia do głównego nurtu życia społecznego i gospodarczego. I zupełnie bez znaczenia dla władzy jest to, że ktoś wcale nie musi czuć potrzeby walki o lepsze jutro, bo dobre dziś mu wystarcza. Państwo (z tego co można przeczytać w różnych źródłach) służące w demokracji obywatelowi, ma w stosunku do niego także konkretne wymagania. Jak choćby to, aby był jego obywatelem.

A tak całkiem na marginesie, to poza tym, że Romowie bardzo (choć rzeczywiście powoli) się zmienili i to adekwatnie do otaczającej ich rzeczywistości, to u Cyganów jest jak zawsze było…



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz