czwartek, 18 grudnia 2014

Produktywizacja Romów


Produktywizacja zakłada uczynienie z czegoś/kogoś efektywnego (ze względu na zewnętrzny cel) składnika jakiegoś systemu. Pojęcie to wiąże się przede wszystkim z wydajnością pracy i tak należy rozumieć definicję wskazaną przez słownik PWN. Zgodnie z nią produktywny, to dający dobre efekty lub wytwarzający duże ilości czegoś.

Określenie to zrobiło całkiem niezłą karierę w latach 50. XX wieku w polskiej rzeczywistości czasów socjalizmu, propagandy sukcesu i pracy na rzecz ludowej ojczyzny.

W Polsce u końca lat 40. (podobnie jak miało to miejsce w średniowiecznej Europie) powoli ustał powojenny (niemalże nomadyczny) ruch polskiej ludności poszukującej nowego miejsca do zamieszkania, zaginionych członków rodzin, nowej stabilności. Romowie, którzy w większości jakoś nie kwapili się do porzucenia wędrownego trybu życia, nagle stali się o wiele bardziej widoczni, zaczęli kłuć w oczy swoją wizualną odrębnością i powoli przestawali (po raz kolejny w  swojej historii) pasować do uporządkowanej rzeczywistości.
Ostatecznie początek lat 50 to przyjęcie założenia, że Romowie mają stać się produktywnym składnikiem społeczeństwa. Pierwszym krokiem do tego miała być ich rejestracja (od 1950 roku), kolejnym osiedlanie – poprzez pomoc przy osiedlaniu (od 1952 roku), a dalej już tylko czekało przywiązanie do jednego miejsca, do jednej pracy i włączenie się w budowanie socjalistycznej Polski.
Władze zwracały szczególną uwagę na to, aby Romowie się osiedlali, drugim elementem było znalezienie im pracy (co w rzeczywistości odgórnie sterowanej lat 50 nie było problemem), trzecim egzekwowany przymus uczęszczania do szkoły (co niemalże zlikwidowało w ramach języka polskiego analfabetyzm wśród Cyganów) oraz propagowane wśród wszystkich mieszkańców Polski korzystanie z systemu opieki zdrowotnej i podniesienie codziennej higieny życia…
I tyle historii XX wieku. Państwowe działania z tego okresu wobec Romów opisane są w wielu źródłach, popartych dokumentami Milicji Obywatelskiej oraz innych służb państwowych.


 http://www.romowie.com/instytut/io2007_babicki.pdf

U końca pierwszego dziesięciolecia XXI wieku Unia Europejska postanawia w zintegrowany sposób pomóc Romom. Zapewnić im miejsce w społeczeństwie, sprawić aby stali się świadomymi i aktywnymi członkami społeczeństwa. Aby budowali wspólną Europę i wraz z innymi jej mieszkańcami dążyli do szczęścia i dobrobytu poprzez osiągniecie (albo choćby rozwijanie) spójności gospodarczej, społecznej i terytorialnej.
Jednocześnie Wspólnota koncentruje się w tej pomocy na czterech podstawowych sferach: mieszkalnictwo, zatrudnienie, szkolnictwo i zdrowie. To bardzo oryginalny pomysł. Jeśli do tego dołożymy jeszcze akceptowany – ale w wielu źródłach uznawany za wymuszony a nie stanowiący jedne z elementów rdzeniowych kultury – nomadyzm, to zaczyna wyglądać to zadziwiająco podobnie, do tego co działo się 60 lat wcześniej.
Oczywiście to nie te same metody. Nie ta sama mentalność władzy. Ale także i w tym przypadku Unia Europejska – podobnie jak PRL – nie może patrzeć (pozwolić) na to, aby tak liczna grupa obywateli pozostawała poza systemem pracy na rzecz… i budowania nowej lepszej rzeczywistości.
Zatem ponownie – produktywizacja Romów. Nazywana włączeniem w główny nurt życia społecznego, ale jednak sprowadzająca się do tego aby aktywność zawodowa (a także istnienie w społeczeństwie) członków tej społeczności przynosiła dobre (pożądane) efekty.

http://ec.europa.eu/justice/discrimination/roma/index_pl.htm

Nie sposób w tym miejscu nie sięgnąć także do przywoływanej często w tym kontekście przez Adama Bartosza – cesarzowej rzymsko-niemieckiej Marii Teresy i jej dekretów. Także przyjmujących za cel produktywizację Romów.
Przede wszystkim nakazała ona osiedlanie Cyganów. Drugim krokiem był nakaz porzucenia nazywania ich Cyganami, na rzecz nazwy „Nowy Węgier” (Unia Europejska konsekwentnie wyrzuca ze słownika nazwę „Cygan” na rzecz „Rom”). Młodzież otrzymała nakaz uczenia się (rzemiosła co prawda, ale co nauka to jednak nauka). Jej trzeci dekret zrównywał ich w sądzeniu (nie że od razu w prawach) z innymi obywatelami, odbierając te uprawnienia cygańskim wójtom. Czwarty dekret nakazywał małżeństwa mieszane, mające całkowicie rozproszyć czynnik etniczny w ogóle społeczeństwa.
Tu pojawia się jakieś niejasne skojarzenie z najnowszym trendem Unii Europejskiej marginalizacji odrębności etnicznej Romów i koncentracji na grupach zdefiniowanych ogólnymi wzorami zachowań i poziomem ekonomicznym życia.
Dekrety Marii Teresy to tylko – po części zbliżony w swoim zakresie do późniejszych prób władz PRL – przykład tego, co w tym czasie działo się w Europie i jak próbowano poradzić sobie z bezproduktywną częścią społeczeństwa.


http://rombase.uni-graz.at/cgi-bin/art.cgi?src=data/hist/modern/maria.en.xml

To historia ocenia i zarówno w działaniach cesarzowej, jak i państwa socjalistycznego wszyscy dostrzegają już od dawna prawdziwe – mało humanitarne cele, ale na pewno praktyczne i pragmatyczne – cele. Czy tak samo zostanie oceniona działalności Unia Europejskiej w ramach „romskiego dylematu”? Na to pytanie będzie można odpowiedzieć za jakiś czas.

Czy na pewno – bez względu na to czy będą to autorytarne rządy cesarskie, czy równie autorytarna ale socrealistyczna władza PRLu, czy tez biurokratyczno-demokratyczne skoordynowane sterowanie Unii Europejskiej – nie dałoby się zostawić jakiejś grupy (o choćby Romów) w spokoju? Czy naprawdę każdy musi dążyć do rozwoju, tworzenia i zdobywania dóbr, dostatniej stabilności, stania się produktywnym składnikiem systemu?
Nie. Nie dałoby się.
Tak. Każdy musi.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz