A jak już się uspokoi…
Co będzie z naszymi Romami jak to wszystko się uspokoi?
Trudno co prawda stwierdzić kiedy zostaną powstrzymane (bo
raczej same nie ustaną) ruchy migracyjne (i uchodźcze) docierające do Europy z
Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej. Przyjmując jednak optymistyczną wizję
rzeczywistości, można założyć, że w Europie pozostanie przynajmniej część,
spośród tych, którzy już do niej dotarli, a ruchy uchodźcze zostaną sprowadzone
do „bezpiecznego poziomu”.
Powstała w ten sposób grupa nowych mieszkańców Europy,
wzmocni społeczność powstałą w wyniku międzykulturowych migracji, od wielu lat zaznacza
wyraźnie swoją obecność w państwach Unii Europejskiej. Przede wszystkim jest to
dostrzegane w zakresie braku integracji i włączenia, i także terytorialnego
separowania się od społeczeństwa głównonurtowego.
Bez dokładnych badań prasy europejskiej, nie można
stwierdzić, czy w ostatnim czasie zmniejszyła się intensywność społecznego
(medialnego i publicznego) lamentu nad nieinkluzywnością społeczności romskiej.
Biorąc pod uwagę pojawienie się w ostatnim czasie w polskim
dyskursie medialnym dwóch wątków tematycznych dotyczących Romów, nie wydaje
się, aby – pomimo przerażającej perspektywy napływu „nowych” obcych – aby uwaga
odwróciła się od mniejszości romskiej. Można przypuszczać, że polskiej
nienawiści (przejawiającej się choćby w pretensjach o faworyzowanie Romów) wystarczy
dla wszystkich.
Wspomniane dwa tematy medialne, to: bezradności fiskusa
wobec romskich kobiety zarabiających na naiwności turystów na rynku Kazimierza
Dolnego oraz histeria (być może słuszna) do jakiej dochodzi w Puławach w związku
z niepokorną mniejszością romską żyjącą w tym mieści na co najmniej dwóch osiedlach
mieszkaniowych.
Pomimo tego, że w kwestia Puław rozwija się poszerzonym i
intensywnym trybem w związku z zamiarem złożenia przez Stowarzyszenie Romów w
Polsce zawiadomienia do Prokuratury, to jednak obydwie sprawy nie doczekały się
szerszego oddźwięku w innych mediach. Ponadto możliwa (i pojawiając się
najczęściej w takich sytuacjach) liczba i moc komentarzy czytelników prasy
internetowej była bardzo ograniczona.
Można to zrzucać na karb koncentracji dyskursu publicznego
na nadchodzących polskich wyborach, jednak także powodem może być zwiększona
koncentracja w tym zakresie na przybywających do Europy migrantach. Co zresztą
w polskiej sytuacji także stało się tematem wyborczym.
Opierając się na tych wątłych podstawach można jednak
przewidzieć jedną z dwóch głównych ścieżek zmiany stanowiska (być może także na
poziomie codzienności społecznej, a nie jedynie dyskursu „powszechnego”)
społeczeństwa. Być może zmiany te będą na krótko. A być może się utrwalą.
Pierwsze z nich można określić jako zaniechanie przez znajomość i porównanie.
Temat Romów był w ciągu ostatnich lat jednym z często
pojawiających się w przestrzeni publicznej. W tym przypadku nie ma różnicy, czy
były to doniesienie o koczowiskach rumuńskich Romów we Francji, czy o
problemach mieszkańców Andrychowa, Limanowej, Puław z naszymi rodzimymi Romami.
Ważne że temat był. Komentarz pojawiające się (głównie w internecie)
najczęściej były nieprzychylne, a z pewnością było ich wiele. Niemalże każdy
news medialny był przechwytywany prze kolejne media i temat szybko nie umierał.
Jednak czym są polscy Romowie, a nawet rumuńscy Romowie w
Polsce wobec fali migrantów z państw muzułmańskich?
Co prawda jakiś czas temu pojawiały się zadziwiające informacje
o nieradzeniu sobie choćby państw skandynawskich z napływem romskich migrantów z
Rumunii, czy specyficznym radzeniu sobie z podobną kwestią przez Francję czy
Włochy. Jednak patrząc z perspektywy tego jak wygląda obecna sytuacja i panika
z nią związana, to było to po prostu „nic”. Jak się okazało fala Romów, to był
taki mały trening przed obecnymi migrantami.
Zatem być może – a przynajmniej tak trochę to teraz wygląda,
choć jeszcze nie zostało sformułowane i zapewne jeszcze długo nie będzie –
dojdzie to tego, że Romowie w porównaniu z migrantami okażą się „do akceptacji”,
bo przecież są „swoi” i „znani”. A przede wszystkim, są tymi złymi, bo są cwani a nie dlatego że chcą zmieniać europejską kulturę i
wprowadzać jakieś szariaty.
Nie zapominajmy, że wśród nich prawdopodobnie zaledwie 20%
to biedni ludzie uciekający z rodzinami z kraju aby przeżyć.
Drugą możliwość można nazwać inny to inny.
Od dawna w powszechnym podejściu społecznym przejawia się
stanowisko wyrażane przez hasła skierowane do polskich Romów w rodzaju: won do kraju, a po kilkuset larach
pobytu w Europie Romowie często traktowani są jak migranci. Zresztą sami na to zapracowali
nieinkluzywnością, wizualną odmiennością kulturową i swoistym stylem życia. A
także i niezapracowali (choć negatywny efekt występuje) odmiennym wyglądem
fizycznym, wynikającym z reprodukcyjnej hermetyczności tej grupy.
I w takiej sytuacji, dla większości Europejczyków (choć
właściwie ten opis jednak koncentruje się na polskiej sytuacji i Polakach), nie
będzie miało znaczenia, czy jest to Rom, Syryjczyk, czy może nawet
Pakistańczyk. Tak jak nie ma znaczenia, czy ten Syryjczyk właśnie do Europy
przybył, czy od lat tu mieszka, pracuje i prowadzi firmę, odprowadzając
podatki. Obcy to obcy, inny to inny.
W takiej sytuacji utrwaliłby się wizerunek Romów jako
migrantów i zrównywałoby to ich z przybyszami z Bliskiego Wschodu i Afryki
Północnej, w sumie pogarszając ich sytuację.
Jest także trzecia – dodatkowa – możliwość, choć wydaje się
ona wątpliwa. Że nic się nie zmieni. Poszerzymy jedynie nasze lęki, niechęci,
obawy o kolejną grupę, a stosunek do Romów pozostanie bez zmian. Dalej będziemy
ich traktować odrębnie. Dalej będziemy ich traktować jak dotąd.
Nie wiadomo jak i kiedy Europa poradzi sobie z wielką
migracja ku północy. Jednak niewątpliwie w końcu w jakiś sposób do tego dojdzie.
Nie wiadomo też który z tych "dwóch plus jeden" scenariuszy (niewyczerpujących
zapewne wszystkich możliwości) okaże się najbliższy realiom i najlepiej opisze
przyszłą rzeczywistość.
Wydaje się jednak, że jest szansa na jakąś zmianę. Choćby przez porównanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz