środa, 8 października 2014

Cyganie też chcą gdzieś mieszkać…


W ciągu ostatniego czasu powrócił, a właściwie ożywił się temat romskich osiedli w Polsce. I to zarówno z punktu widzenia uciążliwego sąsiedztwa – jak w przypadku Maszkowic, jaki i problemów miasta z nielegalnym koczowiskiem – jak we Wrocławiu, a także i wysiedlenia – do czego doszło w Gdańsku.
 

Wrocław                                                               Gdańsk
https://www.youtube.com/watch?v=Oh56g1RkPUM     https://www.youtube.com/watch?v=nUth8BcXljM

Pod koniec lipca w Starej Zagorze w Bułgarii zlikwidowano (w sposób, który można uznać za brutalny) romskie osiedle. Warto podkreślić, że nie były to baraki i ewidentne koczowisko, znane na polskim gruncie z Wrocławia i Gdańska, ale regularne osiedle domów.
Romowie stawili czynny opór, tworząc barykadę i żywy łańcuch, jednak to nie powstrzymało akcji zleconej przez włodarzy miasta.  Ostatecznie część Romów została aresztowana, a trzech policjantów (spośród tysiąca wysłanego do akcji pacyfikacyjnej) lekko rannych. W sumie zburzono 55 domów.

https://www.youtube.com/watch?v=DyD6nHETY04      https://www.youtube.com/watch?v=5oqZVqnSCw8

Wydaje się, że nowe (choć w przypadku Bułgarii jest to 7 lat, a w przypadku Polski – 10 lat) państwa Unii Europejskiej, zaczynają czerpać z negatywnych wzorców praktyk, które już wcześniej miały miejsce na jej obszarze.
Jak zawsze można przywołać starsze i nowsze przykłady eksmisji i działań realizowanych we Francji. 


https://www.youtube.com/watch?v=EtfkVqyClS4     https://www.youtube.com/watch?v=fFlFaf_JRKQ
 

Także niedawne wydarzenia z greckich Aten (dzielnica Halandri), gdzie pod koniec września tego roku blokada uratowała część romskiego osiedla przed rozbiórką, pokazują że prawo – a w szczególności prawo wobec Romów – nie zawsze działa w sposób równy. Jest to o tyle interesujące, że zgodnie z greckimi przepisami każdy, kto wykaże 20-letnie zamieszkanie w danym miejscu, nabywa do niego prawa własności. Alternatywą dla 75 romskich rodzin – mieszkających od lat w warunkach porównywalnych z prawdziwymi slumsami – było przeniesienie do miejscowości oddalonej od Aten o 15 km (lub 27 według innych źródeł).

http://www.romea.cz/cz/zpravodajstvi/zahranicni/romove-v-atenach-odvratili-vystehovani-zablokovali-pristup-ke-svym-pribytkum

Chyba nikt z obywateli Polski i innych państw Unii Europejskiej nie chciałby mieszkać w sąsiedztwie nielegalnego koczowiska, ani w sąsiedztwie osób łamiących normy sąsiedzkiego życia, jak miało to miejsce w polskim Chrzanowie.
Jednak każde działanie podejmowane w europejskich demokratycznych państwa – czy to przez władze centralne, czy samorządowe – powinno być zgodne nie tylko z prawem administracyjnym, ale także z zasadami europejskiego systemu demokratycznego i z poszanowaniem praw człowieka.

Jednak powyższe przykłady (no może ewentualnie poza szczególnym podejściem władz Francji do mniejszości i każdorazowo kompulsywnym zachowaniem) można uznać wręcz za niegroźne w porównaniu z sytuacją jaka powoli rozwija się na Węgrzech.
Nie można tego usprawiedliwiać ani rządami Fideszu pod przewodnictwem Viktora Orbána, ani ogólnym wzrostem znaczenia radykalnych i
skrajnych (w swym nacjonalizmie i konserwatyzmie) ugrupowań w Europie.
Jednak w przypadku Węgier, a konkretnie Miszkolca, znaczną odpowiedzialność ponosi nacjonalistyczna partia Jobbik Magyarországért Mozgalom (Jobbik - Ruch na rzecz Węgier).
 

Miszkolc – czwarte co do wielkości miasto Węgier - jest przykładem sięganie przez władze lokalne oraz polityków, do negatywnych wzorców wypracowanych przez europejskie systemy totalitarne lub co najmniej autorytarne. Upadające wielkie zakłady przemysłowe (bo mimo niewiary części Polaków wolnorynkowa restrukturyzacja gospodarki wielu państw nieudała się o wiele bardziej niż w Polsce) i inne zmiany związane z wolnorynkową gospodarką doprowadziły do znacznego bezrobocia w mieście i postępującej degradacji jego znaczenia. Znajduje to odzwierciedlenie w sferze społecznej, wywołując konflikty i sprawiając, że potrzebny jest „kozioł ofiarny”. Naturalnie najłatwiej sięgnąć do mniejszości. W końcu zawsze można się podeprzeć wypowiedzią szefa lokalnej policji, który w 2009 toku stwierdził, że sprawcami włamań i kradzieży w Miszkolcu są wyłącznie Romowie.
 

http://www.youtube.com/watch?v=dl3XGgV8tHs     http://www.youtube.com/watch?v=oIdG4QtI4_U

Ultranacjonalistyczny populizm podkręcający nienawiść etniczną (czy też wręcz rasową) jest tym, co ma pomóc Miszkolcowi z problemami, które wynikają z zupełnie innych przyczyn. To prowadzi do całkowitej społecznej akceptacji likwidacji getta romskiego – taki projekt obywatelski poparło 35000 osób. Zbudowane w XIX wieku osiedle Avas nie jest koczowiskiem. 
Początkowe przesiedlenie Romów wiązało się z rekompensatą finansową, choć wymagała ona także deklaracji, że przez 5 lat nie powrócą oni do tego miasta. Obecnie jednak pozostałe 600 rodzin ma opuścić miejsce swojego kilkudziesięcioletniego zamieszkania, bez gwarancji jakiejkolwiek pomocy. A inwestorzy i władze miasta mają już bardzo konkretne plany co do wykorzystania terenów osiedla Avas.
Jakże łatwo zapomnieć, że demokracja dotyczy nie tylko nas, ale także tych, którzy są od nas zależni. I nie możemy jej tylko brać, ale i udzielać.

Być może jest to samolubne podejście, ale pozostaje mieć nadzieję, że w Polsce nigdy nie dojdzie do takiego rozwiazywania romskiego dylematu i lokalnych problemów związanych z tą grupą, choć  sytuacja z gdańskiego Jelitkowa różniła się od tego co dzieje się w Miszkolcu chyba jedynie skalą.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz