czwartek, 18 lipca 2019

Cyganie w kosmosie


A właściwie to tylko jeden węgierski Rom. I nie do końca naprawdę, albo zupełnie nie naprawdę, tylko w filmie węgierskiego reżysera Balázsa Lengyela „Lajkó. Cygan w kosmosie”, dla którego był to pierwszy film pełnometrażowy. I to udany. Z jedną międzynarodową nagrodą filmową.
Ponieważ ważniejszy jest nie finał filmu, ale to jak to wszystko się toczyło i jak zostało opowiedziane, dalej pojawią się spojlery. A sam historyjka została pokazana całkiem ładnie.

https://vimeo.com/256780704

Węgierski podbój kosmosu był realizowany w ramach programu Interkosmos, w którym zapewniony był udział krajów socjalistycznych w programie kosmicznym ZSRR. Węgierski kosmonauta – Bertalan Farkas – poleciał w kosmos w maju 1980 roku


Jednak program ten zaczął się w latach 60, a wydarzenia z filmu opowiadają o locie węgierskiego Roma jeszcze przed Gagarinem (którego zresztą poznaje na Bajkonurze), w 1957 roku. Jest to zresztą jeden z elementów odrealnienia tej sentymentalno-groteskowo-ironicznej komedii. Ponoć, gdyby do ówczesnych rakiet kosmicznych stosować nawet bardzo zaniżone współczesne normy bezpieczeństwa, to nikt by w kosmos nie poleciał w tych blaszankach. Nie wiadomo czy i ile osób zginęło wystrzelonych z Bajkonuru w kosmos u początków lotów kosmicznych. Oczywiście jeszcze przed Gagarinem. A by może i Łajką.
Film ten stylistycznie i w pewnym stopniu także treściowo lokuje się gdzieś pomiędzy Piszczykiem, „Romingiem”, a czeskim „Kosmo”. W rzeczywistości głównym bohaterem i zarazem ofiarą (albo i kozłem ofiarnym), nie musiał być Rom. Wystarczyłoby aby był to zwykły obywatel wplątany przez swoją nieuwagę i przypadek w polityczno-administracyjną machinę. Jednak wtedy nie byłoby tak baśniowo. I groteskowo. I zabawnie chyba też nie. Ale to w sumie smutna historia.


Poetycko-baśniowe podejście pojawia się z różną częstotliwością i pod różną postacią. Wśród nich jest choćby wizja wróżby matce o jej przyszłości, a także zwizualizowana opowieść o siostrach i rodzinie konkurentki Lajkó (Lajosa)do lotu w kosmos. Narrator – chyba nie wszechwiedzący, ale także konstruujący baśniowość , niezbyt często się wtrąca, ale od początku  opowiada o marzeniu Lajkó. Potem są ukazane Dziecięce (choć przemyślane i kluczowe dla narracji) próby wysłania sławojki (przypadkowo i nieszczęśliwie z matką) w kosmos. W dorosłym życiu, dalej był zagrzewany przez (nieromskiego) wuja (kierownika kołchozu) do realizacji własnych idei. Lajkó został pilotem. Samolotów do oprysków w kołchozie Czerwone Błoto. A także balonu (docelowo z lotem aż do stratosfery), co sprawiło że niechcąco wikła się w wydarzenia węgierska rewolucja 1956 roku. Co kończy się jego aresztowaniem. Nawet przesłuchanie jest odrealnione, groteskowe, ironiczne, a całe uwikłanie w rewolucję ostatecznie skutkuje (dzięki interwencji wujka) skierowaniem bohatera na Bajkonur, choć ich przybycie tam jest „po romsku” – pod lufami karabinów.
Główny bohater jest mądry, mądrością rozumienia sytuacji i mądrością Roma godzącego się na to co jest i co daje życie. Choć marzenia ma i je realizuje. Poddając się wydarzeniom, pry okazji i od niechcenia podąża ku swojemu celowi. W podobny zresztą sposób zdobywa serce kobiety.
Cygańskość filmu gwarantuje – poza postacią samego Lajkó – także jego ojciec towarzyszący mu przez całe okołokosmiczne przygody (poza samym lotem w kosmos) film. Można go uznać za skrajnie stereotypowo prawdziwego Roma. Zabawne. No właśnie i tak i nie, ale to jest komedia, Komedie wykorzystują stereotypy. Bo są wyraźne. A to już połowa drogi do śmiechu. Warto tu podkreślić, jak reżyser zagrał z widzem, wprowadzając sytuację, w której dosłownie zaraz (jak to w komedii o Romach) miał paść żarto o Cyganach i pięknie wyprowadził sytuację pozostawiając odbiorcę w niewiedzy.


Z filmu i kalendarium lotów kosmicznych – zamiast Łajki (nie sposób nie dostrzec zbliżonej wymowy tego imienia do „lajko”). Bolesna dla Romów symbolika – Rom zamiast psa. Zresztą w Bajkonurze jest pies – Kudjawka – której Jurij Gagarin nie pozwala wysłać w kosmos. Zresztą motyw „treningów” psa przed wystrzeleniem w kosmos stanowi stały moty, przewijający się w czarno-białych przerywnikach przez cały film.
Konkurentami Lajkó  do lotu w kosmos była twarda i postawa Helga - była faszystka z rodziny Mengele („nie rywalizuję z Cyganami”), estoński (a jakże) kontrrewolucjonista i medytujący Mongoł (buddysta?). Zatem wszyscy to niebezpieczny element. Ich selekcja była po części naturalna – Estończyk próbował wysadzić Breżniewa, który przybył na „eliminacje”, ale i całkiem zbliżona do prawdziwej. Jednak zamiast komory deprywacji sensorycznej przyszli kosmonauci zostali zamknięci na 3 dni w stalowych trumnach, na których towarzysze urządzili sobie tyle samo trwającą imprezę.
Nie ma sensu streszczać całego filmu i opowiadać wszystkich gagów. Nawet tych związanych z cygańskością (także stereotypową), czy z homoseksualizmem całuśnego Breżniewa. Pomimo tego, że Pomimo tego, że Lajkó  dowiaduje się, że lot w kosmos jest kolejnym eksperymentem, z kolejnymi pilotami (było ich wcześniej 5), którzy mają już nie wrócić, decyduje się lecieć. Bo ma tam sprawę do załatwienia – chce przeprosić matkę. I naprawdę spotyka się z nią na orbicie i podczas rozmowy, o przeprosinach zapomina. Sławojka zresztą też tam jest. Jednak Lajkó  wraca na ziemię. I nawet miejscowi Kazachowie na jego słowa „jestem radzieckim kosmonautą” rozpoznają, że jest Cyganem. A eksperyment się udał. Jednak pierwszy musi być w kosmosie Rosjanin. Lajkó trafia do gułagu, gdzie dalej może patrzeć w gwiazdy. A ZSRR chwali się, że 3 listopada 1956 roku wysłała w kosmos pierwsze żywe stworzenia – psa Łajkę.

Film jest bardzo dobrze (z pełną i skupioną na filmie uwagą reżyserską) i zapewne nie aż tak drogo (choć efekty specjalne kosztują) zrealizowany. W ogólnej, nieco baśniowej chwilami, a groteskowo-komediowej właściwie przez cały czas, stylistyce tego filmu przypomina „Roming”. Być może na jakiś czas tego typu podejście do przekazu treści związanych z Romami jest rzeczywiście najodpowiedniejsze? „Pośmiejcie się, a my przy okazji opowiemy wam coś o sobie i tak czy inaczej coś pozytywnego zapamiętacie”. Choć przez baśniowość i nierealność pokazywanych marzeń, albo innych części treści, znowu można utrwalać wizerunek Roma zanurzonego na co dzień w świecie magii i tajemniczości. Tak czy inaczej komedię tę ogląda się z prawdziwą przyjemnością, a Romsko.. jest pokazane pozytywnie.

Podróże w kosmos, to ogromny wysiłek finansowy i organizacyjny. Wiąże się z prestiżem i jednak także i wyścigiem. Obecnie wyścigiem na inne podejście do Księżyca i pierwszą ziemską kolonię na Marsie. To wielkie zadania dla państwa narodowego.
A Romowie w kosmosie? Może kiedyś, ale raczej przy okazji niż w ramach Romskiego Programu Kosmicznego (do tego przydałaby się wersja główna nazwy w języku rromani). Na razie jednak jedyne co można na ten temat powiedzieć, to tyle ile jest w tym węgierskim filmie (komedii s-f), w pomysłach na powieści i opowiadania (kolorowe, taborowe statki kosmiczne wędrujące bez określonego celu p pasie asteroidów albo zakamarkach pierścieni Saturna) oraz wśród superbohaterów romskiego pochodzenia z amerykańskich komiksowych uniwersów. Bo cytując ojca głównego bohatera „Cyganie nie latają”.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz