Polski program romski będzie oceniony
Zbliża się 2020 rok, w którym zgodnie z cyklem
organizacyjno-funduszowym Unii Europejskiej zakończy się pierwszy cykl unijnej
Strategii Romskiej. Zostanie ona – w oparciu o dotychczasowe doświadczenia i
realizację krajowych strategii państw członkowskich i zmieniającą się sytuację
społeczną, gospodarczą oraz w pewnym stopniu także polityczną – zmodyfikowana.
Kierunek zaplanowanych zmian zasadniczo wydaje się słuszny, uwzględnia
postulaty wyrażane w ciągu ostatnich lat w raportach pod postacią czasem
druzgocącej krytyki, choć pewnemu rozproszeniu i zadaniowemu ukierunkowaniu ulegną jej poszczególne punkty.
Jej ogólne cele pozostaną bez zmian, choć niektóre zostaną wzmocnione i zapewne
w nieco inny sposób (z naciskiem na inne elementy) sformułowane (tak będzie
choćby z kwestią odgłównonurtowej dyskryminacji). W dalszym ciągu (i nawet
mocniej) będzie starała się ona włączyć Romów do głównego nurtu życia
społeczeństwa europejskiego, jednak nie można – przy jakiejkolwiek próbie oceny
– zapominać, że jest to strategia ramowa, cele są długoterminowe i
ogólnoeuropejskie, realizując przy tym paradygmatyczne założenia funkcjonowania
całej Unii Europejskiej. Ponadto – i to ma znaczenia kluczowe – jej efektywność
zależy bodaj w największym stopniu od tego, jak zostaną sformułowane i jak będą
realizowane (także w wymiarze finansowym) krajowe programy, będące jej praktycznym
wyrazem w poszczególnych państwach członkowskich.
U początku funkcjonowania unijnej strategii po 2011 roku
poszczególne państwa członkowskie podążyły dwiema ścieżkami. Albo od początku
(często w oparciu o jednostkowe, lokalne i pilotażowe działania krajowe)
tworzyły strategie krajowe, albo też przeformułowywały lub reinterpretowały
zgrabnymi dodatkowymi opisami w dokumentach (tak było w przypadku Polski) swoje
dotychczasowe ogólnokrajowe programy romskie. W pierwszym przypadku wyznaczano
koniec tych działań na 2020 rok – ujednolicając datę z czasowymi założeniami
strategii unijnej. W drugim – przy okazji przedłużania (w Polsce) lub reformy
krajowej strategii także starano się aby data 2020 był datę końcową. Miało to
oczywiście na celu dopasowanie do założeń unijnych i w domyśle – możliwość
uruchomienia kolejnych edycji programów zgodnie z unijną intencją,
uwzględniając przy tym przyszłe nowe założenia strategiczne.
„Program integracji społeczności romskiej w Polsce na lata 2014-2020” u swego uruchamiającego początku wydawał się być przeklęty (przez jakąś wiedzącą mądrą starą
Cygankę) i w rzeczywistości (poza niewielkim i celowym wsparciem w roku jego
startu – małe granty w dziedzinie edukacji) został uruchomiony w pełnym wymiarze dopiero w 2015 roku.
Bardzo mu to nie zaszkodziło, choć 2014 rok nie był dobrym czasem dla wielu
romskich organizacji, dla których był podstawą funkcjonowania. Pozytywnym
zjawiskiem było to, że ówczesny rząd (nie wiedzieć czemu, bo Romowie się o to
nie starali) znacznie podwyższył alokację środków na realizację programu, co w
przeliczeniu na jednego Roma na jeden rok działania programu dało nieco ponad
400 zł. Jednostkowo kwota niewielka (rocznie to 15 razy mniej niż jest
przeznaczane w ramach „Rodzina 500+” na jedno romskie dziecko),
jednak kwota całkowita na 7 lat była znaczna. I to w późniejszym czasie zostało
wypunktowane przez „Gazetę Polską” w artykule „Cygański biznes Kopacz i Tuska”.
Był to oczywiście element walki politycznej, jednak tak naprawdę szkodził
przede wszystkim Romom. Jednak już wcześniej pojawiły się bolesne rysy na całym
programie i sposobach jego realizacji. Największym problemem było to, w jaki
sposób Limanowa chciała pomóc swoim Romom. A chciała efektywnie – wysiedlając ich do innych gmin, a nawet powiatów.
Niewątpliwie sprawa była huczna i wzbudziła reakcje mieszkańców, władz
samorządowych, Romów, a także Najwyższej
Izby Kontroli, która przeprowadziła badanie „Realizacji przez gminy z
województwa małopolskiego zadań w ramach Programu
integracji społeczności romskiej w Polsce na lata 2014–2020”. Negatywne
uwagi dotyczyły zarówno władz samorządowych, zaangażowania Romów, jak i samego kształtu programu. Na pewnym ogólnym poziomie nie różniły się
jednak od krytyki jaka od lat i nie tylko w polskim przypadku wiąże się z
rzetelną oceną jakichkolwiek działań skierowanych do Romów i próbą ich
włączenia do głównonurtowego społeczeństwa Europy.
To tyle jeśli
chodzi o zgrubną i niedokładną historię początków i realizacji polskiej
rządowej pomocy Romom. Jest rok 2019 i nadszedł czas na rozpoczęcie oceny
całego programu na lata 2014-2020. Dlatego też 26 czerwca tego roku pojawiło
się ogłoszenie o otwartym konkursie na realizację zadania publicznego
„Przeprowadzenie badania ewaluacyjnego Programu integracji społeczności romskiej
w Polsce na lata 2014 – 2020”.
Celem ewaluacji
jest zidentyfikowanie słabych i mocnych
stron działań podejmowanych w ramach Programu integracji oraz ocena wpływu podjętych działań na
podniesienie poziomu integracji obywatelskiej społeczności romskiej w Polsce.
Ewaluacja ma służyć modyfikacji założeń programu (dokumentów programowych) oraz
być wsparciem dla stworzenia przyszłej wersji programu.
Czas na
przygotowanie wniosku został wyznaczony na 30 dni, realizacja projektu – do
końca tego roku, kwota całości dotacji – 200 tysięcy złotych.
Ponadto w tekście
ogłoszenia pojawiły się dodatkowe warunki terminowe. W 10 dni od podpisania
umowy ma zostać przedstawiony wstępny raport metodologiczny, a po kolejnych 10
dniach – jego ostateczna wersja. Ponadto wstępna wersja raportu końcowego ma
być gotowa do końca października tego roku.
Patrząc na te
wymogi realizacji można zastanawiać się, czy jest to możliwe? Nigdy nie
zdarzyło się, aby rzetelne ewaluacje mogły być realizowane szybko. W tym
przypadku wydaje się być ona zaplanowana bardzo szybko. NIK we wspomnianej
kontroli z 2016 roku badał zaledwie 7 gmin, a raport końcowy został opublikowany
dopiero pod koniec czerwca 2017 roku. W przypadku tego zadania publicznego
mającego badać cały Program w całej Polsce, licząc że jakaś organizacja
rozpoczęła intensywne prace już w momencie ogłoszenia konkursu i że będzie to
realizowała do końca roku, na wszystkie prace zostało zaplanowane 6 miesięcy. A
jak wyglądają realia? W terminie 14-30 dni oferty zostaną ocenione
merytorycznie. Po 30 dniach do daty terminu składania ofert zostanie powołana
komisja konkursowa. Po 14 dniach komisja wybiera najkorzystniejszą ofertę.
Decyzję o przyjęciu/odrzuceniu oferty Minister podejmuje w kolejne 14 dni. Do
tego 3 dni proceduralne i dla publikacji w BiP. W sumie koniec procedur wypada
około 28 września. Do tego podpisanie umowy na realizację i już 1 października
można ruszać z działaniami. Tymi, które na koniec tego samego miesiąca mają
skutkować wstępnym raportem końcowym. I dla których realizacji trzeba
przedstawić do 20 października ostateczny raport metodologiczny, na podstawie
którego badania powinny być realizowane. Jakoś tak wychodzi 10 dni na – zgodną
z przyjętą i zatwierdzoną metodologią – realizację części przynajmniej badań,
skoro do końca października ma powstać wersja wstępna raportu końcowego.
Zapewne wystarczą jego „ramy” niewypełnione danymi, a to można zrobić na bazie
przyjętej metodologii. Można także wykorzystać jedyne dostępne (w sumie dlaczego
jest tylko jedno?) „Sprawozdanie z realizacji Programu integracji społeczności romskiej w Polsce na lata 2014-2020 w 2015 r.”, sprawozdania (i opracowania) z realizacji
„Programu na rzecz społeczności romskiej w Polsce na lata 2004-2013”, raport
NIK i sprawozdawcze komunikaty Komisji dotyczące unijnej strategii. To jednak w
całości daje jedynie podstawę ogólnego kształtu ewaluacji, ale nie dostarcza
konkretnych danych, mających ją wypełnić.
Czyli że się nie
da? Da się. Wszystko się da. Musi być wyznaczony cel i niejedne organizacja
podejmie się takiego zadania. Jest w końcu na to 200 tysięcy, a wiele
organizacji ma wysoki potencjał organizacyjny. I co w tym przypadku bardzo
ważne – znaczny potencjał badawczy i organizacyjny. To jednak w rzeczywistości nie
jest aż tak proste. Ma na to wpływ to, jak zostały (zresztą chyba słusznie i
nie ma się co tego czepiać) zostały sformułowane warunki dostępu do tego
konkursu. Aplikująca organizacja musi bowiem w swoim dorobku z ostatnich lat
mieć dwa ewaluacyjne badania społeczne. Do tego posiadać ekspertów z zakresu
badań społecznych, jakościowych i ilościowych oraz eksperta z romologiczno-cyganologicznego.
Da się? Tak. Mogłyby to zrealizować choćby któraś z dwóch największych
organizacji romskich, czterech uczelni lub jakaś całkowicie zewnętrzna ale
szybka i doświadczona organizacja konsultingowo-ewaluacyjna.
Co jednak trzeba
zbadać? Sporo, choć wyznaczony plan jest planem minimalnym. Trzeba
przeprowadzić wywiady pogłębione z wybranymi pracownikami centralnej i
terenowej administracji rządowej, jednostek samorządu terytorialnego,
organizacji pozarządowych, romskich organizacji pozarządowych, Romami biorącymi
udział w poszczególnych projektach. Do tego jeszcze dochodzi badanie ankietowe
realizatorów i beneficjentów ostatecznych. W sumie to wszystko jedynie z 5
województw (małopolskie, śląskie, dolnośląskie, lubelskie i zachodniopomorskie).
Można oczywiście więcej. Ale nie trzeba. I znowu. Da się? Tak. Choć może być to
jednak dużo trudniejsze niż wyglądało jeszcze akapit wcześniej. Bo choćby pod
uwagę taki jedne dość standardowy problem – czy Romowie (beneficjenci
ostateczni, a nie wyłącznie ci z organizacji romskich) odpowiedzą na pytania
ankietowe? Zapewne tak, o ile przyjdzie do nich ktoś kogo znają, ktoś polecony,
albo zaprzyjaźniony. Zatem ideałem byłoby gdyby zadanie publiczne realizowała
któraś z romskich organizacji. Jednak czy na pewno? Bo niby która ma szansę
dotrzeć do Romów w całej Polsce, a właściwie z tych konkretnych wymienionych
województw? Ta z małopolskiego czy ta z zachodniopomorskiego? Romowie nie są
jednolici w Polsce. Różnią się wieloma kwestiami, łącznie z sympatią i także
antypatią w stosunku do konkretnych organizacji. Żadna z nich nie reprezentuje
wszystkich Romów. Optymalnie chyba byłoby gdyby jednak zadania publiczne
realizowała nieromska organizacja, na poziomie cyganologicznego eksperta
reprezentowana (firmowana) przez kogoś, do kogo Romowie nie mają negatywnego
nastawienia, a kto jednocześnie współpracuje z jak największą ich liczbą. I
wtedy da się. Choć w dalszym stopniu nieco przerażająca pozostaje krótka
perspektywa czasowa wyznaczona na badania terenowe (wszędzie trzeba pojechać),
po których trzeba się zająć kodowaniem i opracowywaniem danych oraz ich analizą
i interpretacją.
Jest tak jak to
zazwyczaj bywa z zadaniami publicznymi. Czas i finansowanie przeznaczone na nie
są o wiele mniejsze niże te, których by potrzebowała jakakolwiek
instytucjonalna reprezentacja rządowa na realizację tego samego celu. NGO i
zadania publiczne stały się już dawno tańszym sposobem na wykonanie zadań
rządowych, na które jest za mało środków i czasu.
Jednak przecież
warunki zadania przygotowywali specjaliści znający sytuację i specyfikę
romskiej mniejszości z Wydziału
Mniejszości Narodowych i Etnicznych Departamentu Wyznań Religijnych oraz
Mniejszości Narodowych i Etnicznych MSWiA, zatem nie tworzyliby
przecież niemożliwego do realizacji zadania. Chyba nie. Kto ich tam wie, jakie
instytucjonalne, proceduralne i administracyjne uwarunkowania wpływają na ich
pracę. No najwyżej ewaluacja będzie niereprezentatywna, niepełna, nic nie
poprawi itd., itp. Ale jeśli będzie zgodna z warunkami realizacji zadania, to
będzie wszystko dobrze.
No nie wszystko. I skutki mogą być różne. Ocena tego
programu, a właściwie jego realizacji i znacznej dominacji samorządu jest
negatywnie oceniana przez większość Romów. Czy zostanie to potwierdzone w ocenie?
Nie wiadomo. A jeśli tak, to może skutkować nie tyle próbą przeformułowania i
usprawnienia programu (ech te rekomendacje poewaluacyjne), ile ograniczeniem
środków, które nie są efektywnie wydatkowane. Ograniczenie „zbędnego” wydawania
pieniędzy publicznych na mniejszość romską może być łatwo uzasadnialne.
Wystarczy przyjąć odpowiednią retorykę.
Szkoda, że to zadanie publiczne nie zostało ogłoszone w
grudniu. Tak aby na jego realizację był prawie rok budżetowy. Nawet z takimi
samymi środkami. Szkoda też, że nie zostały ogłoszone dwa zadania publiczne na
dwie niezależne oceny. Nie musiałyby nawet mieć w pełni takich samych założeń
merytorycznych. To z pewnością podniosłoby efektywność oceny.
Jakie będę wyniki konkursu, kto wygra, jak będzie wyglądał
raport końcowy i jego skutki dla polskich Romów i polskiego programu – czas
pokaże. Oby ocena była wiarygodna. Oby rekomendacje i ich skutek wzmocniły i
uzdrowiły wsparcie dla Romów. Oby.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz