Romskie lex sed lex
Europa drugiej dekady dwudziestego pierwszego wieku
powróciła do przeżywania swoich leków, przed którymi w VIII wieku naszej ery
zabezpieczył ją na ponad 1000 lat Karol Młot.
W tym kontekście pytaniem bez odpowiedzi pozostaje to, czy lęki
te urzeczywistnią się i futurystyczne rozważania mówiące o muzułmańskiej
przyszłości Europy (meczet Notre Dame)
spełnią się, czy też nie. Nie ma jednak wątpliwości, że część spośród migrantów
przybywających do Europy nie tylko pozostaje przy swoim tradycyjnym systemie
wartości trudnym do pogodzenia z europejskimi normami, ale także w niektórych
przypadkach oczekuje możliwości formalnego, usankcjonowanego systemem administracyjnym
podlegania zasadom własnego prawa. Przy okazji tych rozważań można by
zastanowić się, w jaki sposób należałoby traktować podejście tej części przedstawicieli
społeczeństw tytularnych państw europejskich, którzy przywiązani są do
tradycyjnego podejścia pozwalającego na bicie leniwej baby, bez jakichkolwiek sankcji karnych. W rzeczywistości wielu
rdzennych mieszkańców Europy traktuje
prawo na swój sposób, wybierając à la
carte, to co słuszne (tradycyjnie) a co nie.
Choć trudno (przynajmniej teoretycznie) po kilkuset latach obecności
Romów w Europie uznać ich za nowych migrantów, to jednak – ze względu na
zachowanie odrębności kulturowej i behawioralnej, najczęściej są w ten sposób
traktowani.
Romowie – podobnie jak nie dążą do stworzenia własnego państwa – nie oczekują jak część spośród muzułmańskich mieszkańców Europy Zachodniej (jeśli
wierzyć doniesieniom prasowym) sformalizowanego wprowadzenia własnego prawa i
uznawania wyroków własnych sądów (jak
miało to miejsce w ich przypadku na ziemiach Radziwiłłów w XVII wieku). Romowie
chcą jedynie, aby nie byli traktowani jak przestępcy dotrzymując swoich norm
kulturowych.
Jest to oczywiście problem, ponieważ część spośród zachowań
wynikających z tradycyjnego romskiego podejścia wiąże się z naruszeniem
polskiego prawa. Tak jest choćby w przypadku tradycyjnego odwiedzania romskich grobów,
połączonego z wcale nie smutną i nie cichą biesiadą. Podobny konflikt z prawem
może wystąpić w związku z tradycyjnymi metodami leczenia/zapobiegania śmierci, ponieważ
wymagają one zabicia dzikiego zwierzęcia (łasica, nietoperz) i obdarcia go ze
skóry. Sprzeczna z polskim prawem (naruszająca zasady kodeksu karnego) jest widoczna
stygmatyzacji wymagana przez romskie zasady w przypadku zdrady. Czymś akceptowalnym
wśród Romów jest wyznaczania osoby, która zastępczo (za winnego) ma odbyć karę
przewidzianą systemem prawa krajowego. Z tym wiąże się także kwestia
wewnątrzgrupowej solidarności i ochrony swoich,
z czego wynika uwarunkowana byciem Romów potrzeba składania fałszywych zeznań i
wprowadzaniem w błąd organów ścigania. Jest to dla Romów oczywiste i
niekontrowersyjne. System państwa w którym żyją jest dla nich obcy i nieufność wobec
jakichkolwiek jego działań jest na podstawie kilkuset lat prześladowań wpisana
w tradycję jako jedna ze strategii przetrwania.
Szczegółowy opis poszczególnych wynikających z romskiej
tradycji zachowań przedstawicieli tej grupy uzupełniony o odniesienia do konkretnych,
łamanych przy takich okazjach przepisów polskiego prawa został opracowany w artykule:
Joanna Narodowska i Maciej Duda, Polskie
prawo karne a zwyczaje romskie.
Romskie porwanie przyszłej żony i małżeństwa nieletnich są jednym z najtrudniejszych tematów dotyczących rozdźwięku pomiędzy tradycją a
obowiązującym w Polsce (i nie tylko) prawem. Dla systemu prawnego nie jednak ma
znaczenia, że porwanie i spędzenie razem nocy jako odpowiednik małżeństwa wywodzi
się z systemu zabezpieczenia przed porzucaniem dziewczyny po zaistnieniu takiej
sytuacji. Podobnie jak nie ma znaczenia to, że obecnie w Polsce (i w Europie) przedwczesne
małżeństwa Romów są najczęściej małżeństwami dwojga nieletnich, a nie wzięciem
sobie przez starego zboczeńca czternastolatki na oficjalną małżonkę.
Pomimo tych zastrzeżeń dotyczących systemu prawnego nie
mogącego godzić się na funkcjonowanie Romów w pełni i wyłącznie zgodnie z własną
tradycją i brakiem poszanowania dla krajowego systemu prawnego istnieje zasada,
która może w takich przypadkach pomagać Romom. Nie jest ona przez wszystkich i nie zawsze uznawana.
Pozaustawowy kontratyp zwyczajowy jest okolicznością wyłączającą bezprawność ze
względu na uwarunkowanie kulturowe (obrona przez kulturę - cultural defence). Może on przyjmować różną formę (nawet
zaniechania wszczęcia postępowania). Został on najprawdopodobniej zastosowana w przypadku małżeństwa Romów z Kędzierzyna-Koźla (wyrok ogłoszono w 2007 roku).
Pokutujący (i krzywdzący) od lat stereotyp przypisuje Romom
skłonność do przestępstw (w minionych wiekach określaną nawet jako cecha wrodzoną)
w pewnym stopniu wynika ze wskazanego powyżej podejścia do zewnętrznego systemu
prawnego. Jeśli do tego weźmie się pod uwagę mnogość przyjmowanych od średniowiecza
praw skierowanych przeciwko Cyganom, których nie mieli oni najczęściej zamiaru
przestrzegać, to nie można się dziwić powstaniu takiego stereotypu. Jednak równie
łatwo powinno go być zrozumieć i wyrugować z oświeconej rzeczywistości europejskiej.
Nie jest to jednak możliwe. Społeczeństwa europejskie potrzebują często kozła ofiarnego, którego można będzie
obarczyć winą za własne niepowodzenia i problemy. Dlaczego zatem miałyby rezygnować
z takiego negatywnego i przestępczego postrzegania
Romów, skoro daje to możliwość obarczania ich w razie potrzeby zbiorową odpowiedzialnością.
Romowie żyjąc jednocześnie w dwóch światach (a właściwie w
jednym i na pograniczu drugiego) przyjmują za ważniejszy ten system sankcji,
który wynika z bliższego im środowiska i jest im wpajany od dziecka, stając się
ich codziennością. Nic zatem dziwnego, że zasady wynikające z romanipen i mageripen są czymś oczywistym i bliskim. Tymczasem prawo krajowe (w
tym karne) jest tworzone przez niemających znaczenia dla romskiej wspólnoty obcych
nie-Romów. Mało kto poznaje wszystkie zasady prawa w inny sposób niż poprzez
uczestnictwo w większościowym życiu społecznym, praktykę codzienności i
wchodzenie w relacje z innymi ludźmi. Romowie pozostając najczęściej poza większościowym
nurtem życia Europy nie mają żadnej okazji i możliwości przyswoić sobie tych
zasad w takim stopniu jak większość spośród nieromskich członków polskich obywateli.
Jak można ocenić z punktu widzenia społecznego taką a nie
inną odmienność romskiego sposobu funkcjonowania w naszej rzeczywistości i
traktowania zasad prawa? Jego nieznajomość nie zwalnia obowiązku jego przestrzegania,
jednak w przypadku Romów, którzy dość często nie w pełni płynnie czytają po
polsku i pozostając we własnej wspólnocie, która jest dla nich osią życia wymagającą
przestrzegania systemu romskiego tradycyjnego prawa, warto jednak brać pod
uwagę i stosować zasadę okoliczności wyłączającej bezprawność ze względu na
uwarunkowanie kulturowe. Tym bardziej, że część Romów nie wie gdzie przebiega
granica tego, co legalne i dodatkowo słuszne społecznie (z punktu widzenia społeczeństwa
większościowego), a co nie jest akceptowalne, czy to ze względu na przepisy,
czy dominującą tradycję. Dlatego – poza wysiłkami zmierzającymi do integracji
Romów, czego pierwszym krokiem powinno być zmniejszenie dyskryminacji i
akceptacja ze strony społeczeństwa większościowego – należałoby chyba przede
wszystkim zapytać o stopień szkodliwości społecznej „czynów” i nieobarczone większościowymi
nawykami kulturowymi podejście do takich spraw.
Można przypuszczać, że wielu nieromskich Polaków wolałoby
aby w przyszłości rodzina odwiedzająca ich groby raz do roku nie stała znudzona
i marznąca, ale spełniła choć jeden toast. W niektórych środowiskach wprowadzanie w błąd policji w
celu ochrony znajomych lub osób z własnej (nieistotne jak zdefiniowanej) grupy
nie jest czymś niespotykanym. Stosując romskie zasady, odmiennie - niż jest to powszechnie
i najczęściej przyjęte - mogłyby kończyć się historie czternastolatek, które
zaszły w ciążę z równie nieletnim narzeczonym.