Bo brudzą
Kraj nad Wisłą, miasto na Śląsku. Zabrze.
Powstaje mur. Równie dobrze mógłby powstać płot, parkan,
albo inna forma odgrodzenia. Odcina część podwórka, do którego jest dostęp z kilka
kamienic i adresów oraz dwóch bram. Odgradza część budynków zamieszkałych przez
Romów od tych gdzie żyją nie-Romowie. Można też spojrzeć na to inaczej.
Odgradza część kamienic wyremontowanych i teren, który ma zostać uporządkowany od
części, która nie jest wyremontowana i nie będzie uprzątnięta. Albo jeszcze
inaczej. Odgradza część prywatną od komunalnej. Odgradza tych, których stać na
remonty i uporządkowanie terenu, od tych, których na to nie stać. Czy to jest normalne?
No bardzo dziwne na pewno nie.
W przestrzeni miejskiej polskich miast ogrodzone osiedla, pozamykane
bramy, wydzielone tereny od dawna są czymś, do czego chyba już przywykliśmy. Odgradzamy
sobie ładne i nasze od nieładnego i wspólnego. Zresztą inni też tak robią. Rzesze
Polaków jeżdżących (może jednak ostatnio trochę mniej) do państw muzułmańskich
na letni wypoczynek chętnie nie ruszają się (w ogóle) z hotelu i terenu wokół,
który pozostaje odgrodzony od prawdziwego i jednak nie komfortowego i pięknego świata
urlopu.
Jakoś tak lubimy się odgradzać. Gdy budujemy dom to często
(naprawdę często) pierwsze powstaje ogrodzenie. I to takie od razu bogate i
mocne, a nie symboliczne jak ładne delikatne płotki, jakimi oddzielają się od
siebie mieszkańcy amerykańskich suburbiów. Potem dopiero się wykopie fundamenty
i postawi budynek.
Jak wygląda sytuacja na miejscu w Zabrzu? Mieszkańcy chcą wyodrębnić
teren, który do nich należy. Dotąd do podwórka mieli dostęp nie tylko
mieszkańcy (w tym Romowie), ale każdy kto chciałby przez bramy wejść. Romowie
mieszkają tam od wielu lat i w sumie chyba większych konfliktów nigdy w tym
konkretnym miejscu nie było. Pytani o swój stosunek do muru, stwierdzają, że to
dla niech nie problem, tylko Mogliby
chociaż jakieś furtki w tym murze zrobić, żeby przechodzić. Jednak przecież
nie po to stawia się ogrodzenie, aby ktoś mógł przez nie łatwo przechodzić. I żądnej
furtki nie będzie.
Do tego trzeba dołączyć zdanie ekspertów. Przede wszystkim prezesa
Stowarzyszenia Romów w Polsce – Romana Kwiatkowskiego. Nie jest on z pomysłu
zadowolony, podkreśla jak ten mur może być potraktowany – jako przyzwolenie dla
innych miast, że można tak odgrodzić się do Romów. I tu ma niewątpliwą rację.
Wszystko bowiem zależy od interpretacji i wykorzystania takich zdarzeń. A to
robimy dokładnie tak jak chcemy, zgodnie z naszymi potrzebami. Jednak prezes
Kwiatkowski chce aby Romów traktować jak innych Polaków. Upraszczając jest to w
znacznym stopniu zgodne z podejście Unii Europejskiej, która przynajmniej
częściowo stara się skupić na ludzkiej sytuacji ekonomiczno-lokalnej a nie na konkretnej
grupie etnicznej. I z tego punktu widzenia trzeba na to patrzeć jako na
odgrodzenie się (zgodnie z przepisami) tych, których na to stać, od tych których
na to nie stać. Przedstawiciel urzędu miasta odpowiedzialny za sprawy
mniejszości narodowych (jednak już nie etnicznych) – Marek Gregorczyk, planuje namawiać
mieszkańców drugiej odremontowanej kamienicy aby nie stawiali podobnego muru.
Zatem mur jest zły, bo odgradza Romów od nie-Romów i daje przykład
całej Polsce. A gdyby sytuacja na podwórku była analogiczna, ale komunalna kamienica
nie byłaby zamieszkana przez Romów? Czy wówczas ktokolwiek by protestował?
Najprawdopodobniej nie, choć polska rzeczywistość bywa nieprzewidywalna i może
mieszańcy wyremontowanych kamienic musieliby podzielić się uprzątniętym
podwórkiem z tymi, których na to nie stać. Miasta także nie stać, a budynki
komunalne właśnie do miasta należą.
Ekspercki zdrowy rozsądek wykazuje natomiast Andrzej
Grzymała-Kazłowski, którego właśnie za takie podejście i wielokrotnie wykazywane
zrozumienie i otwartość na naturalne procesy społeczne należy cenić. W swojej
wypowiedzi wskazuje na ubóstwo i odgradzania się od niego przez tych nieco bogatszych,
zdejmując przy tym z całej sytuacji stygmat dyskryminacji.
Powinniśmy wykazywać się dbałością i szczególną wrażliwością
na dyskryminację Romów w polskiej (i nie tylko) codzienności, jednak nie możemy
dosłownie każdemu zdarzeniu i sytuacji przypisywać cech rasizmu i
dyskryminacji. Choć granica bywa bardzo cienka. Jeśli jednak dotąd konfliktów
tam nie było… Każde takie zdarzenie należy traktować bardzo indywidualnie i ostrożnie.
Gdyby taki mur powstał w Puławach na ulicy Romów, to można by przypuszczać, że przyczyna
byłaby inna i raczej związana z prawdziwym konfliktem społecznym i jednak z
niechęcią do Romów.
Uogólniając nie można powiedzieć, że w całym Zabrzu nie
zdarzały się trudne sytuacje dotyczące Romów. Są to jednak problemu, które
wiążą się najczęściej z (pseudo)kibicami
lub działalnością ONR.
Także samego problemu murów odgradzających części miast
zamieszkałe przez Romów od pozostałych mieszkańców nie należy lekceważyć.
Jednak w tym zakresie niechlubnymi liderami są Czechy i Słowacja,
a mury tam stawiane w o wiele większym stopniu grożą gettyzacją, niż ma to
miejsce w Zabrzu.
Niejako na marginesie, a jednak w ścisłym związku z tą
sprawą, funkcjonują komentarze które czytelnicy zamieścili po artykułem Polacy z Zabrza odgradzają się murami od romskich sąsiadów - bo brudzą,
opisującym całą sytuację. Przede wszystkim trzeba zauważyć, że pomimo
najczęściej pojawiających się pod tego typu (dotyczącymi Romów) artykułami, komentarzy
bardzo negatywnych, tym razem wśród ponad 40 wypowiedzi zaledwie (zaledwie???) kilka
było ewidentnie antyromskich. Więcej natomiast było komentarzy ironicznych i
prześmiewczych, odnoszących się zarówno do (etnicznie, a nie narodowo rozumianych) Romów, Ślązaków, jak i Polaków. Być
może to kwestia prasy, w któej pojawił się tekst, a być może wynika to z koncentracji
w artykule nie na samych Romach, ile na samej sytuacji i jej opisie, a przy tym
Romowie nie są niczemu winni.
Autorzy niektórych komentarzy zwrócili uwagę na kilka
istotnych spraw, choć forma ich wypowiedzi bywała różna. Przede wszystkim poruszono
kwestię zadbania o komunalne kamienice i podwórka. A to pozostaje w gestii
urzędników miejskich. Jest co prawda uzależnione od budżetu miasta, jednak
można przypuszczać, że te budynki, w których mieszkają Romowie będą remontowane
na samym końcu. Czujni czytelnicy zwrócili także uwagę autorom artykułu na
wprowadzoną w jego treści opozycję Polacy – Romowie. W tym jednak konkretnym
przypadku chodzi o polskich Romów, a nie migrantów np. z Rumunii, zatem o osoby,
których rodziny mieszkają w Polsce od kilkuset lat. Jeden z czytelników wskazał
na ważny problem, który wiąże się ze skuteczną integracją społeczności romskiej
z resztą społeczeństwa (odnosząc to także do migrantów-uchodźców). Chodzi generalnie
o to aby nie osiedlać ich w małych miejscowościach (i przy okazji nie grupowo),
ale gdzieś gdzie będą mieli większą szanse na wsparcie i realną integrację.
Padły nawet konkretne propozycje Mokotowa i Ursynowa…
Co będzie z murem w Zabrzu? Pozostanie. Na podwórku
powstanie zapewne także kolejny mur, odgradzający kolejną odremontowana
kamienicę. Odgrozi tych co mają i chcą, od tych, którzy nie mają i którym raczej
się nie chce. Może być lokalnym drobnym utrudnieniem, ale raczej nie realnym
problemem dyskryminacyjnym tworzącym prawdziwe getto. Oby tylko inni,
motywowani swoim stosunkiem do Romów, a nie chęcią wydzielania przytulnej przestrzeni
własnej, nie stwierdzili że jak można, to można i nie zaczęli przenosić barier
jakie mają w swoich głowach do polskich przestrzeni miejskich.