Viki
Viki Gabor tu, Viki Gabor tam. O taka polska młoda gwiazda.
Gwiazda – tak, młoda – tak, polska… No właśnie. A przecież jej wygrana w
konkursie Eurowizja Junior 2019 to w sumie taka była miła i dobra dla
wszystkich Polaków wiadomość. Ale jednak nie. Bo przecież „nie jest Polką”.
To z zawiści? Z zazdrości? Polactwa? Bo rzeczywistość musi
skrzeczeć i trzeszczeć (Reality Bites)? Bo nie może być o tak po prostu? Bez
ciągłej walki, szukania problemów i wrogów?
Już o niej niedawno coś było,
ale jeszcze raz kilka słów przypomnienia. Viki Gabor jest Romni. Ale nie to
jest problemem. Mieszkała natomiast przez jakiś czas (7 lat) w Wielkie Brytanii.
I jeszcze na dodatek nie urodziła się w Polsce, tylko w Niemczech. To, że
mieszka w Nowej Hucie, że pięknie (naprawdę) mówi po polsku, że jej rodzice są
Polakami, którzy na jakiś czas z Polski wyemigrowali i wrócili do Polski – nie ma
znaczenia. Zgodnie z wpisami (powtarzanymi w wielu mediach)
polskich użytkowników internetu jest „szwabką”, „cyganką”, „Cyganką z Niemiec”,
objawem „multi-kulti” i generalnie czymś nie do zaakceptowania dla Prawdziwych
Polaków (w skrócie PePe, albo „Pe do kwadratu”). No i generalnie powinniśmy się
tego wstydzić.
Pięknie, soczyście i zarazem konkretnie zostało tu ujęte
(jak zawsze zresztą) przez Stowarzyszenie Romów w Polsce. Nie sposób nie zgodzić
się z tak sformułowaną analityczną opinią:
niezwłocznie odezwały
się demony zła, rasizmu i ksenofobii,
szczególnie w Internecie. Dla niektórych ludzi reprezentowanie Polski zarezerwowane winno być tylko dla etnicznych
Polaków. Nieważne czy chodzi o rywalizację na niwie kulturalnej, sportowej,
czy jakiejkolwiek innej. Inna sytuacja stanowi podważenie racji stanu naszego kraju. Polska ma być tylko dla obywateli narodowości polskiej,
obywatele reprezentujący mniejszości narodowe, czy etniczne mogą być co
najwyżej tolerowani
Zatem tylko etniczni Polacy. No to koniecznie trzeba
przypomnieć jeden drobny szczegół. Oczywiście w wielu polskich rodzinach
prowadzone są amatorskie i dokładne badania genealogiczne i wielu Polaków zna
dzieje swoich przodków choćby do początku XIX wieku. Czasem sięgają i dalej. Wiedzą
też, w jakim procencie są Polakami czyli np. który z pra lub prapradziadków Polakiem
nie był. Ale wielu, to nie znaczy wszyscy ani większość. To zaledwie kilak
procent polskich rodzin. Większość Polaków nie wie, jakie są ich etniczne
korzenie. I to choćby w czwartym pokoleniu. Bo na pytanie kim był twój
pradziadek potrafią odpowiedzieć „nie wiem, ale na pewno był Polakiem”. A był?
Bo? Bo tak chcemy? A jeśli nie był? Bo to wyjdzie z badań genetycznych (coraz
tańsze, coraz powszechniejsze). A jak wyjdzie to co? Ktokolwiek posypie głowę
popiołem jeśli okaże się że pod koniec XIX wieku całą jego rodzina przyjechała
do Polski na przykład z terenów Czech? I co jeśli tak będzie z rodziną któregoś
z krzykaczy wrzeszczących „szwabka, „cyganka”… Nic nie będzie. Dalej będzie
wrzask o multi-kulti i inne takie tam… A czy na pewno pamiętam (prawda, którą
do znudzenia warto powtórzyć po raz kolejny), że Romowie mają wyraźnie (w
ramach poszczególnych grup) udokumentowany rok (lub wiek) przyjazdu do Polski?
Niektórzy są tu od 700 lat, niektórzy 400, jakaś cześć 150. Kto z nas – głównonurtowej,
białej społeczności ma bezwzględną pewność, że także nasi przodkowie tak długo
byli w Polsce? Niewielu. Kto najgłośniej krzyczy „łapać złodzieja”? Czyżby inni
złodzieje?
A nawet jeśli Viki jest posiadającą polskie obywatelstwo i
taką tożsamość „cyganką” (w rzeczywistości przede wszystkim „Cyganką”, a
zasadniczo i poprawnie „Romni”)? To co z tego?
Czy przyszło nam żyć w jednolitym etnicznie państwie narodowym? Nie.
Prawie. Po drugiej wojnie światowej Polska stałą się o wiele bardziej jednolita
etnicznie (na poziomie 98%) niż było to przed wojną (78%). Tym samym Polska
stała się najbardziej jednolitym etnicznie państwem w Europie. Jednak te
przedwojenne 22% to byli Polacy innego pochodzenia. I tak samo obecnie ten
niewielki procent niepolskich mieszkańców Polski, to dalej są Polacy innego
pochodzenia (romskiego, czeskiego, karaimskiego…).
A jak to jest z tą historią Viki? Rodzice wyjechali z Polski
do Wielkie Brytanii z małą Viki. To naprawdę straszne. Jak mogli (nieważne czy
w latach 90. XX wieku, czy już w XXI wiek)? Zapewne tak samo jak może milion
lub więcej Polaków mieszkających w
Wielkie Brytanii. Czy ktoś odmawia im bycia Polakami? No jednak nie. Ale
oni nie są Romami. No a gdyby byli i wyjechaliby z Polski, to przestali być
Polakami? Tak? Nie.
I to urodzenie się Viki właśnie w Niemczech. No jak można?
Toż Niemcy to największy wróg Polski. I każdy kto tam mieszka na pewno staje
się też wrogiem Polski. Historia (nie ta o Wielkiej Lechii i niezłomności
starożytnych Lechitów walczących z dinozaurami) mówi o ciągłych walkach i
konfliktach Polski z Rosją. Natomiast po Grunwaldzie granica Polski i państewek
niemieckich była zasadniczo bardzo długo granicą spokojną. Oczywiście były i
zabory i ogromna tragedia narodów Europy podczas II wojny światowej. Wywołanej nie
przez nikogo innego, jak przez Niemców pod przywództwem austriackiego
niespełnionego malarza. Już były w Polsce czasy, rządy i retoryka, które nie z Rosji,
ale z Niemców czyniły największych wrogów Polski.
No właśnie kwestia urodzenia. Jeśli z tego powodu Viki jest
nazywana w ten sposób, czy to sugeruje że znaczenia ma nie krew i pochodzenia a
miejsce urodzenia? No to w takim razie należy uznać, że trzecie pokolenie rumuńskich
Romów mieszkających w Polsce, to Polacy. Jeśli tak, to świetnie, tylko trzeba to
usankcjonować. I będzie wtedy można dla Romów z Wrocławia, Poznania, Gdańska
zrobić więcej. Bo na razie są uznawania dalej za obywateli Rumunii, bo nie ma znaczenia
miejsce gdzie się urodzili, ale to z jakich rodziców. Zatem albo tak albo tak.
Albo Viki albo rumuńscy Romowie. Ktoś Polakiem będzie. Chyba że chodzi o to,
aby decydować indywidualnie i to tak jak się chce. A jeśli nie spełni to kryteriów
i norm międzynarodowych? A kto się będzie tym przejmował? Czy jakiś ONZ albo
Rada Europy wojsko nam przyśle?
Straszno już było.
Teraz jest smutno. Będzie jeszcze straszno i straszniej, bo już na pewno
nie zdziwnie i zdziwniej. A w tym
konkretnym przypadku gdyby Viki nie była Romni, to poziom ataku, hejterstwa i
negatywnych skojarzeń byłby mniejszy albo żaden. No na przykład gdyby była błękitnooką
blondyneczką. No na przykład z polskiej rodziny pochodzenia czeskiego. Czechów
lubimy. Byłoby dobrze.
Jednak nie zawsze jest tak jak się chce. Dlatego Viki Gabor
jest Romni. Romni zdolną, sądząc po wypowiedziach medialnych – myślącą i na
swój wiek mądrą. Ale Romowie bywali i jak widać dalej są łatwym celem ataków.
Łatwo uczynić z nich kozły ofiarne. Bo zawsze muszą być. Bo nigdy wina nie będzie
leżała po stronie Prawdziwych Polaków. A tak w sumie, to jaki był problem w
tym, aby to archetypiczna Prawdziwa nieletnia Polka wygrała Eurowizję Junior
2019? Przecież jest to możliwe. Trzeba jednak pracy, samozaparcia, zdolności,
talent, poświęceń… I sukces jest już w zasięgu ręki. Na przykład rok wcześniej
przecież tak było.
Jest w Polsce grupa ludzi, którzy by nie dali jej głównej
nagrody. Tak samo jak zapewne ta sama grupa nie dałaby nagrody Nobla Oldze
Tokarczuk. Nie dali-BY. Ale na szczęście to nie oni decydują. Nie oni dają, nie
oni przyznają, nie oni oceniają, nie oni doceniają.
Cały czas jest taka jedna nadziej, że te wszystkie wpisy w
internecie, to z głupoty, z niewiedzy, z nudów, że piszący to mają 11, może 14
lat i akurat mieli taki nastrój, że był to durny żart, że zrobili to dla beki,
bo mogą, bo tak wymyślili. To taka nadzieja. Jednak może się ona okazać całkiem
płonna. Może jednak ci, którzy to napisali są dorośli. Może nawet wierzą w to,
co napisali. I wtedy – bez względu na to jak wielu lub niewielu jest ich w Polsce
– naprawdę robi się strasznie i
straszniej. I to, że zarówno Rzecznik Praw Obywatelskich,
jak i prokuratura zainteresowali się tą sprawą, nic nie zmienia. Problem jest.
To jest fakt: w 2019 roku zwyciężczynią Eurowizji Junior
została 12-letnia Polka romskiego pochodzenia. Można z nim dyskutować, bo czemu
nie. Można z nim walczyć, pluć na niego, zaprzeczać, zamykać oczy, chować głowę
pod poduszkę, tupać i powtarzać tysiąc razy nie nie nie i wylać wiadra
werbalnych pomyj… Ale to nic nie zmieni. Polka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz