sobota, 18 lipca 2020

Radźasthańscy bandźarowie


Można wiele pisać o wewnętrznej potrzebie narodów, grup i jednostek poszukiwania i identyfikowania własnych przodków i uzasadniać ją naukowo, szczególnie jeśli rodowód jest mniej lub bardziej niejasny lub zbyt ogólny. Nie ma przy tym znaczenia, że przy takich poszukiwaniach trzeba niejednokrotnie sięgać ponad tysiąc lat wstecz. Taki wymiar czasu stanowi choćby podstawę do iliryjskiej autoidentyfikacji tożsamości albańskiej lub do wciąż istniejącej w jednak mało naukowej sferze koncepcji Wielkiej Lechii, pięknie podbudowująca polskie sny o (niestety minionej) potędze.
Nie zawsze jednak takie poszukiwania i badania mają wyłącznie poprawiać samopoczucie konkretnym etniom i legitymować także ich terytorialne (choć nierealne) zapędy. W badaniach naukowych brak precyzyjnej informacji, luka w badaniach, istniejący problem, są wystarczająca podstawą do tego, aby (stosując metody naukowe) poszukiwać odpowiedzi na stawiane pytania. To właśnie skutkuje różnodziedzinowymi poszukiwaniami miejsca (i czasu) wyodrębnienia się Słowian (ponoć na terenie obecnej Ukrainy w dorzeczu Dniestru) lub ludów indoeuropejskich (ponoć ma być to środkowo-wschodnia Anatolia). 
W podobny sposób i z analogicznych przyczyn naukowcy nieustają w próbach odpowiedzi na pytania dotyczące kolebki Romów. Oczywiście wiadomo już od dawna, że są to Indie. Potwierdzają to badania ogólnoetnograficzne, językowe i genetyczne. Jednak jeśli spojrzy się na mapę Indii (tylko nie w wykorzystywanym przez Google odwzorowaniu Merkatora, skutecznie pomniejszającym powierzchnię przy zbliżaniu się do równika) i porówna ją z mapą Polski, to nie sposób nie dostrzec różnicy w skali (Indie są 10x większe). Przy takim obszarze potrzeba doprecyzowania konkretnego miejsca wydaj się być czymś bezwzględnie naturalnym. I nawet samo stwierdzenie, że są to Indie północno-zachodnie nie tylko jest mało precyzyjne, ale i bywa podważane, usiłując przesunąć tę źródłową lokalizację na tereny Pakistanu lub nawet (na podstawie badań genetycznych) na południe Dekanu. Gdy dochodzi do prób tak szczegółowego poszukiwania miejsca pochodzenia romskich przodków, ważne stają się także pytania o nieco innym charakterze, jednak ściśle związane rozpoczętym tu wątkiem. Bo jeśli przodkowie Romów wyszli z określonego regionu, to czy są na jego terenie jakieś grupy, które mają z nimi wspólnych przodków? Czy uda się zidentyfikować najbliższych dawnym Romom indyjskich kuzynów?
Historycznym zagadnieniem tego prawie pradawnego (półtora tysiąca lat, to jednak nie prehistoria) wyjścia przodków Romów z Indii bardzo szczegółowo zajmuje się Marcel Courthiade (np. w nr 79 „Romano Atmo”).
 
http://archiwalna.romowie.com/romano_atmo/ra79.pdf

Jednak w badaniach polskich, na podstawie własnych badań terenowych niewątpliwym autorytetem w tym zakresie pozostaje Lech Mróz. W tym miejscu należy przywołać jego dwa – klasyczne już – opracowania, które ukazały się w „Etnografii Polskiej” w 1989 i 1987 roku: „Wędrowni kowale i handlarze bydła z Radżastanu. Hipotetyczni przodkowie Cyganów” oraz „Z rodu Kaina”.
 
http://cyfrowaetnografia.pl/Content/1243/Strony%20od%20EP_XXXIII_z1-5_Mr%C3%B3z.pdf

http://cyfrowaetnografia.pl/Content/1190/Strony%20od%20EP_XXXI_z2-10_Mr%C3%B3z.pdf

Istotnym wątkiem, pojawiającym się w opracowania prof. Mroza, jest demitologizacja powiązań opisywanych w światowym dyskursie nie tylko naukowym pomiędzy współczesnymi Romami (ich indyjskimi przodkami), a północnoindyjskimi bandźarami (oraz grupą kowali z Radżastanu). Nieco (lub nawet bardzo) upraszczając, to powiązanie ma podobny sens jak nazywanie nieetnicznych grup o podobnym sposobie życia jak Romowie – Romami. Łatwo jest umieścić cokolwiek w obiegu światowej naukowej i powszechnej informacji, ale trudniej z tym później walczyć i wyjaśniać. W tym przypadku prowadzi to do takich konsekwencji, że „niektórzy nawet uznają bandźarów za potomków Cyganów, którzy 2300 lat temu mieli wyemigrować z Europy i przez góry Afganistanu dotrzeć na pustynię Radźasthanu, aby tam się osiedlić”. Zasadniczo prowadzi to do absurdów i kształtowania powszechnego rozumienia rzeczywistości analogicznego do tęsknoty za Wielką Lechią lub nieco mniejszą Wielką Albanią.
Powyższy – sięgający w swej treści aż 2300 lat wstecz – cytat pochodzi z publikacji z 2013 roku, przywołującej (niestety już nieaktywną) stronę internetową i jest zbieżny z także podawanymi jako błędne ścieżki badawcze innymi koncepcjami omówionymi przez Lecha Mroza w pierwszym z powyżej przywołanych jego artykułów.
Natomiast publikacja z 2013 roku autorstwa Aleksandry Turek znalazła się w książce opracowanej pod redakcją Łukasza Smyrskiego i Katarzyny Waszczyńskiej „Etnograficzne wędrówki po obszarach antropologii. Tom w darze dla Profesora Lecha Mroza” i nosi tytuł „Bandźarowie – rzekomi przodkowie Cyganów”.

https://www.academia.edu/38334778/Band%C5%BAarowie._rzekomi_przodkowie_Cygan%C3%B3w.pdf

Autorka w pełni zgadza się z ustaleniami i konstatacjami prof. Mroza, a swój tekst określa jako „uzupełnienie tezy profesora, wspierające ją materiałami indyjskimi”. Jest to tym bardziej słuszne i podstawne, ponieważ w swoich innych badaniach koncentruje się przede wszystkim na tematyce Radźasthanu/Radżastanu i związanych z tym rejonem grupach (w tym – bandźarami, zwanymi mylnie i myląco indyjskimi Cyganami) oraz używanych przez nich językach.
Na co zatem warto w tym rozdziale/artykule zwrócić uwagę? Właściwie na całość wywodu, ponieważ rzeczywiście Aleksandra Turek przedstawia krótkie uzupełnienie treści opracowanych przez autora „Z rodu Kaina” i to z nieco innego źródłowego punktu widzenia, gdyż koncentruje się przede wszystkim na poszukiwaniu uzasadnień dla tez Lecha Mroza w tradycji, literaturze i nazewnictwie indyjskim. Autorka prezentuje dokładną analizę nazwy bandźarowie, która jak się okazuje w całych Indiach jest w rzeczywistości utożsamiana z wędrownymi kupcami. Interesującym jest także konkluzja, że w językach indyjskich nie istnieje prosty rodzimy odpowiednik nazwy Romowie (Cyganie). Najbliższe europejskiemu oryginałowi jest natomiast określenie „kasta wędrowna”. Przy czym oznacza ona wszystkich wędrowców, a nie wyłącznie etnicznych Romów. Jest zatem w jakimś – na podstawie jednej nomadycznej cechy – odpowiednikiem określenia „Romowie” przyjętego przez międzynarodowe instytucje, w którym jednostkowe cechy kulturowe i elementy trybu życia decydują o przynależności jakiejś grupy do tak ustalonego zakresu nazwy, nie zwracając uwagi na genetyczne/etniczne (realne) pochodzenie.
Bardzo interesującą konstatacją wynikając z badań źródłowych jest stwierdzenie autorki, że informacje o bandźarach pojawiają się dopiero po przyjściu muzułmanów do Indii. Tymczasem przodkowie Romów wywędrowali ze swojej kolebki przed ich się tam pojawieniem. Ponadto zapisy historyczne bardzo mocno wiążą bandźarów z handlem, choć nie wszyscy zajmowali się tą profesją. U końcu swojego wywodu autorka podkreśla, że praktycznie jedyną cechą wspólną przodków Romów i bandźarów jest ich wewnętrzna różnorodność (w przypadku przodków Romów to daleko idące przypuszczenie), a ci drudzy dopiero z biegiem czasu w jakimś stopniu ujednolicili się pod względem autoidentyfikacji i zaczęli być traktowani jako jedna grupa o charakterze plemiennym/etnicznym.

W publikacji „Etnograficzne wędrówki po obszarach antropologii. Tom w darze dla Profesora Lecha Mroza” znajdują się jeszcze dwa inne teksty dotyczące Romów. Szczególnie interesujący z punktu widzenia wciąż zbyt ograniczonych badań dotyczących grup prawdopodobnie pokrewnych europejskim Romom, które odłączyły się podczas wędrówki ich przodków z Indii do Europy, jest rozdział, którego autorem jest Maciej Ząbek – „Halabowie — Cyganie sudańscy. Pochodzenie czy metody zarobkowania jako wyróżnik grupy”, a który w jakimś stopniu nawiązuje do identyfikacji romskich korzeni poprzez relacje określone w jego tytule, stawiając w opozycji identyfikacyjną sferę behawioralną i genetyczną.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz