Lokalnie bo to efektywne?
Zaledwie zdążył (lub nie) opaść kurz po bezpardonowym
rzuceniu się z opierającym się wyłącznie na stereotypach oraz dowodach
anegdotycznych atakiem czytelników internetowego wydania portalu gazeta.pl,
a – zapewne zachęcona licznymi i żywymi komentarzami – redakcja portalu weekend.gazeta.pl
ponownie go opublikowała,
dając tym samym pole do kolejnych ataków na każdy składnik tego artykułu i
każdą rzecz/sprawę/kwestię, która się z nim wiąże.
Niewątpliwie pandemiczna sytuacja na świecie wyraźnie wpływa
na to w jaki sposób polskie społeczeństwo podchodzi do kwestii mniejszości
romskiej, a radykalizacja tych zachowań (wyrażanych w komentarzach pod artkułem
w obydwa odrębnych jego wydaniach) nie przynosi chluby ani Polakom, ani
moderatorom portalu, obniżając poziom dyskusji do poziomu zarezerwowanego dotąd
dla (wypełnionych głównie komentarzami nastolatków) dyskusji pod niektórymi
krótkimi filmami na YouTube. Jednocześnie trzeba przyznać, że oczywiście nie
dotyczy to wyłącznie Polski i na całym świecie wzmacniają się negatywne
zachowania wobec wizualnie obcych. Przykładem
tego może być choćby chińska niechęć do nieazjatyckich (i przez to
rozpoznawalnych) turystów (szczególnie z Włoch). Jest to po części skutek
strachu, a po części wpływ oficjalnych polityk informacyjnych państw, wpływającej na obywateli.
Wiele zarzutów przedstawianych w komentarzach ma jakikolwiek
sens i zbliża się do jakiejkolwiek prawdy. Jednak przykładowo zarzuty, że
Romowie nie pracują jest poparty argumentem, że dlatego że nie chcą, a nie
dlatego, że nikt nie chce ich zatrudniać. Bez problemu jednak można z nich
wyłuskać realne problemy Romów, włączając w to nawet te, które wynikają nie z
nich samych, czy ich sytuacji, ale wprost ze sposobu jak są traktowani przez
społeczeństwo większościowe.
Stąd wprost pojawia się (ciągłe) pytanie o to jak rozwiązać
te problemy. Jak sprawić, aby Romowie byli w stanie jak najpełniej uczestniczyć
w życiu społecznym i gospodarczym społeczeństwa i co zrobić, aby społeczeństwo
im na to pozwoliło. Do tego najbardziej efektywny wydaje się przywołany w
tytule poziom lokalny. Na centralny nie ma co za bardzo liczyć, zarówno pod względem
finansowym (i to nie tylko podczas pandemii), jak i organizacyjnym, gdyż
odgórne wytyczne i proponowane działania systemowe nie są ani szybkie, ani
uważne w szczególe, ani – w zakresie kwestii społeczno-kulturowych – efektywne.
Działania lokalne w ramach polityki państwa lub wspólnych
polityk unijnych w stosunku do Romów (i szerzej – innych mniejszości
etnicznych, ale i także – choć w nieco mniejszym stopniu – narodowych) wyraźnie
uwypuklają charakter polityki etnicznej jako polityki publicznej.
Wskazywanie na polityki wspólnotowe, a nie na jedną konkretną politykę
(zwerbalizowaną esencjonalnie w strategii Unijnych Ram dotyczących krajowychstrategii integracji Romów do 2020 r.),
nie jest jakimkolwiek nadużyciem, gdyż Romowie pozostają w zasięgu
zainteresowania także innych obszarów działania Unii Europejskiej.
Najwyraźniejszym tego przykładem jest polityka spójności i to nie tylko w jej
aspekcie gospodarczym i społecznym, ale także – choć w nieco inny sposób –
także terytorialny. Poziom aktywności lokalnej i efektywności tych działań
wiąże się bezpośrednio z traktatową zasadą subsydiarności (pomocniczości) i
zdrowym rozsądkiem. Pomimo absurdalnej tęsknoty części Polaków do wyidealizowanego
obrazu czasów PRL (bolesnym przejawem tego był choćby zachwyt niektórych Polaków
nad powrotem do wprowadzonego ongiś przez I sekretarza KC PZPR Władysława
Gomułkę systemu edukacji z ośmioklasową szkołą podstawową), w której decyzje
dotyczące poziomu lokalnego zawsze były podejmowane centralnie w każdym
sektorze życia społecznego i gospodarczego Polski, to właśnie przekazanie
części uprawnień i zadań do realizacji na płaszczyznę jak najbliższą
obywatelowi (także terytorialnie), ma sens związany przede wszystkim z ich
efektywnością. Czymś oczywistym jest to, że z bliska widać więcej i dokładniej,
a szersza perspektywa nie jest w tym przypadku konieczna, a jeśli bywa – można
się z nią zapoznać dzięki cudom komunikacji elektronicznej nieograniczonym dostępie przez internet do
opracowań naukowych, statystycznych i strategicznych. W drugą stronę mechanizm
ten nie działa – zejście na poziom indywidualizmu przy działaniach planowanych
i realizowanych od-centralnie zawsze będzie utrudniony i zgrubny (poprzez bezduszne
statystyczne i krzywdzące uogólnienia).
Poziom lokalny i działania podejmowane a tej płaszczyźnie
bezwzględnie kojarzy się przede wszystkim z władzami samorządowymi, które
realizują zadania wytyczone w polityce państwa w określonych sektorach i obszarach.
Nie jest to zatem ideał organów mających realizować uwrażliwioną politykę
etniczną, która wymaga nieparametrycznej oceny i takiego też zrozumienia
specyfiki grup etnicznych, podejście jak najbardziej indywidualnego, giętkości
wobec stosowania przepisów administracyjnych i pro-etnicznego rozwiązywania
problemów. Nie zawsze jednak samorządy traktują działania w ramach lokalnej
etnicznej polityki publicznej (oficjalnie nie ma takiej kategorii polityki w
Polsce) jako administracyjne zło konieczne i sposób na rozwiązywanie własnych
problemów. Jako ten ostatni można by potraktować szerokie działania związane z
Limanową i próbami wysiedlania Romów poza granice gminy.
Wśród pozytywnych przykładów można natomiast przywołać Kostrzyn nad Odrą.
Jednak w tym przypadku miastu z pomocą przyszłą lokalna Wyższa Szkoła Zawodowa
i środowiska romskie. I to wskazuje na pozostałe (choć dalej nie wszystkie
składniki poziomu lokalnego. Literalnie będą zatem do nich należały:
społeczność lokalna (w tym przypadku reprezentowana przez WSZ) oraz sami
zainteresowani. Spośród nich trzeba podkreślić niebagatelną rolę romskich
liderów i osobowości. W Kostrzyniu nad Odrą był to ś.p. Karol Parno Gierliński. Nie zawsz
jednak takie zwiększenie aktywności samorządu albo po prostu realizacja
efektywnych działań na rzecz Romów lokalnych poza samorządem musi wiązać się z
aż tak wielkimi postaciami. Nie umniejszając ich roli, wystarczające jest
sprawne działanie romskich organizacji pozarządowych. Najczęściej to one tworzą
romskie świetlice i one wspierają działania edukacyjnych asystentów romskich. W
tym zakresie aktywności lokalnej nie mniej ważne są także nieromskie NGO, które
w zakresie swoich działań uwzględniają między innymi wsparcie mniejszości
romskiej. Sztandarowym przykładem tego typu organizacji jest wrocławskie
Stowarzyszenie na rzecz integracji społeczeństwa wielokulturowego – Nomada.
Jak widać zakres działań lokalnych w zakresie etnicznej
polityki publicznej i przypisanych jej zadań wykracza poza obszar samorządów i
włącza w swój zasięg wszystkich, dla których istotna jest sytuacja lokalna,
takaż jakość życia i dobro wspólne.
Teraz pozostaje odwołać się do dobrych wzorów. Takich, które
pokazują jak najlepiej coś zrobić na poziomie lokalnym, na dodatek nie pod
postacią jednostkowych i pojedynczych działań, ale na bazie powszechnych i
efektywnych w każdej sytuacji rozwiązań systemowych. Tyle, że czego takiego nie
ma. Można lubić co prawda dobre praktyki
zachwycać się ich skutecznością, jednak zawsze będą one wypełnione skutecznością
tu i teraz w ramach określonych warunków i kontekstu sytuacyjnego. Nie da się
ich przenieść na jakąkolwiek inną sytuację, a każda z nich będzie właśnie inna.
Japończycy ponoć to wiedzą i ponoć – w ramach swojego oddalenia kulturowego i
myślowego – nie opracowują nieprzekładalnych na inne sytuacje przykładów tego
co jest dobre (i tak to każdy zauważy), ale tworzą spisy/księgi przestróg,
czarne księgi, tego co się nie udało. Jednak bez zbędnego popadania w te daleko-daleko
wschodnie depresyjno-negujące klimaty można sięgnąć do opracowania
przygotowanego na 2018 rok przez FRA i dotyczącego (na podstawie badań
statystycznych i jakościowych) właśnie współdziałania na płaszczyźnie lokalnej.
Ten raport koncentruje się właśnie na kwestiach lokalnego
zaangażowania na rzecz wsparcia Romów i ich jak najbardziej lokalnego interesu.
Najistotniejsze w nim jest to jak zaangażować Romów, ale też próbuje wskazać
jak włączyć władze lokalne i taką też lokalną społeczność.
Tekst raportu jest stosunkowo niedługi i przywołuje
obszernie skrytykowane dobre praktyki. Nie daje też ostatecznie skutecznej i
pewnej recepty na to jak dobrze działać na rzecz Romów na poziomie lokalnym,
bezwzględnie koniecznie angażując właśnie przedstawicieli te grupy w projektowanie
i realizację aktywności na rzecz ich samych.
Pomimo tego, i faktu że powstał w 2018 roku (to brzmi
obecnie jak odległa historia), w znacznej mierze jest aktualny, a jego lektur powinna
być lekturą obowiązkową (nawet w polskojęzycznej i o wiele krótszej wersji summary) każdego nie tylko samorządowca,
ale także każdego, komu na rozwoju i dobrobycie oraz dobrostanie lokalnej wspólnoty
(nie zawsze czującej tę wspólność), zależy.
No chyba, że jednak nikomu nie zależy i generalnie homo homini lupus, albo jeszcze jakieś inne gorsze bydle. Ale wtedy wypada tylko umywać ręce i umykać każdemu byle dalej.
No chyba, że jednak nikomu nie zależy i generalnie homo homini lupus, albo jeszcze jakieś inne gorsze bydle. Ale wtedy wypada tylko umywać ręce i umykać każdemu byle dalej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz