niedziela, 8 grudnia 2019

Opre Kultura!


Jeśli zastanowić się nad skutecznością działań związanych z integracją Romów i sprawieniem, że będą w praktyce bardziej włączeni w życie społeczeństwa państw europejskich (w tym przypadku przede wszystkim Unii Europejskiej), że łatwiej im będzie dostać pracę, że ich codzienna dyskryminacja będzie mniejsza, a także że będą mniej uciążliwi dla społeczeństwa większościowego, które nie będzie w końcu miało na co marudzić, to wnioski wcale nie są optymistyczne.
Zastanawiając się nad tym, co przeszkadza w Polsce większości społeczeństwa w Romach trzeba brać pod uwagę także spojrzenie na konkretne sytuacje i problemy od strony Romów. Symbolem takie podwójnego spojrzenia jest dyskryminacja. Ta codzienna, ta całkiem niechcący, czasem instytucjonalna, czasem systemowa, a czasem po prostu ludzka – najczęściej wynikająca z głupoty, przepisów, nieprzemyślenia, utrwalonych standardów językowych i behawioralnych lub drobnych choć bolesnych w praktyce stereotypów. Zatem może zdarzyć się wszędzie – w pracy (albo przed jej otrzymaniem, bo strach zatrudnić Roma – albo cos ukradnie, albo zapomni przyjść do pracy), w szkole (dzieci bywają bezlitosne, a nauczyciele spętani szkolnymi obowiązkami czasem tracą czujność), u lekarza (nie każdy traktuje zdrowie i życie „każdego” człowieka  jako najwyższą wartość, a równość wszystkich to pojęcie względne), na ulicy (bo przecież „wszyscy Cyganie kradną”). To oczywiście nie wszystkie przykłady, a i sama codzienna dyskryminacja nie jest jedynym problemem, ale wiele rzeczy z niej wynika. Nawet ta większa i świadoma dyskryminacja (w niektórych sytuacjach – wzajemna agresja), oburzenie społeczne na nierówne traktowanie (bo oni dostają więcej niż „Polacy”) i ogólna, potwierdzona w tegorocznych badaniach CBOS (57% Polaków) niechęć do Romów. Ale jest też i druga strona. Ciągle można przecież zobaczyć Romów żebrzących na ulicy (od lat 90. ubiegłego wieku i nie ma znaczenia, że nie są to polscy Romowie, tylko migranci z południa). Ciągle chodzą inaczej ubrani niż my. Ciągle można usłyszeć o problemie z realizacją przez Romów obowiązku szkolnego, albo o tym, że romskie nastolatki mają dzieci. Swoją drogą interesujące jest, czy na pewno w Polsce skala tego problemu jest aż tak gigantyczna – według GUS w 2018 nieletnie matki dominowały w województwie śląskim i warmińsko-mazurskim – a nie są to (według wyników Narodowego Spisu Powszechnego z 2002 roku) województwa o szczególnie wyróżniającej się liczebności Romów.
No i oczywiście Romowie ciągle mają nieco ciemniejszą karnację. Ale po zastanowieniu to chyba jednak za daleko idący przykład, bo to nie zależy od nich. A jednak bywa przyczyną zachowań dyskryminacyjnych wobec Romów.
Zatem nic się właściwie nie zmienia. A czasem nawet bywa gorzej. Wieloletnie polskie programy (Pilotażowy program rządowy na rzecz społeczności romskiej w województwie małopolskim na lata 2001-03, Program na rzecz społeczności romskiej w Polsce 2004-2013, Program integracji społeczności romskiej w Polsce na lata 2014-2020), unijna strategia (powołane w 2011 roku Unijne ramy dotyczące krajowychstrategii integracji Romów do 2020 r.), ostatecznie nie przynoszą (nawet po latach) jak i wiele innych (także strukturalnych) form wsparcia, pomocy i dofinansowania, żadnych trwałych, pewnych i ostatecznych zmian, ani po stronie Romów, ani  społeczeństw dominujących. Oczywiście zmiany zachodzą. Jednak powoli, czasem w niepożądanym kierunku i może się nawet wydawać, że zupełnie niezależnie do rządowego lub unijnego finansowania. Nie jest jednak także tak, że programy te zupełnie nie działają, bo udaje się z nich finansować wiele dobrej aktywności.
Oczywiście we wszystkich raportach cząstkowych zawsze będzie wykazany wkład, wysiłek, zaangażowanie, trud i wszelkie inne czynniki, które rozpraszają odpowiedzialność i pokazują, że twórca programów lub strategii podąża słuszną ścieżką. Jednocześnie jednak wszyscy przyznają, że rozumiana ogólnie sytuacja Romów w Europie jest wciąż zła i że niewiele albo nic się nie zmieniło. Przynajmniej w zakresie policzalnych i mierzalnych w perspektywie długoterminowej czynników.

Zawsze w sytuacji kiedy kolejne próby nie przynoszą rezultatów, trzeba zmienić metody, albo nawet sposób myślenia. Tak też można i zrobić w przypadku Romów. Bo co tak naprawdę i ostatecznie jest dla nie-Romów problemem w ich przypadku? Przede wszystkim ich wzory kulturowe. A zmienić je nie jest łatwo i chyba lepiej tego nawet nie próbować robić, bo stanowią podstawę ich tożsamości. Nie jest nią religia, nie jest miejsce pochodzenia, nie jest nawet ostatecznie język jak pokazuje historia Romów w Hiszapnii. Podstawą jest przynależność do wspólnoty (tradycyjnie kulturowa) i wzory kultury jakie należy w sobie mieć, aby codziennie potwierdzać przynależność do tej grupy. Do tego dodajmy pytanie co społeczeństwo lubi u Romów? Pytanie prawie prowokacyjne i niemalże absurdalne, jednak tak – są rzeczy, które cenimy. Bez wchodzenia w  szczegółowe analizy lubimy flamenco, Liszta, Chaplina, Picassa. Większość Polaków, podobnie jak przy disco-polo świetnie bawi się na romskich festiwalach i do wtóru prawiecygańskich zespołów oraz przy także prawiecygańśkiej muzyce.
Zatem sednem rozwiązania problemów może być kultura. Może. Niekoniecznie musi. Bo jak niby to zrobić? Da się. Choćby powołując sensowną instytucję.

W 2017 roku został powołany European Roma Institute for Artsand Culture (ERIAC). Jego siedzibą jest Berlin. Od razu trzeba bezwzględnie wspomnieć, że stanowisko zastępczyni dyrektorki pełni tam dr. Anna Mirga-Kruszelnicka.
 
https://www.coe.int/en/web/roma-genocide/eriac

Jest to wspólna inicjatywa Rady Europy, Open Society Foundations i Sojuszu na rzecz Europejskiego Instytutu Romów. Do jego głównych celów należy zwiększenie samooceny Romów oraz zmniejszenie negatywnego ich wizerunku oraz w konsekwencji walka z uprzedzeniami wobec nich. Narzędziami tych zmian i walki mają być elementy kultury i sztuki wraz z elementami historii i wykorzystaniem mediów. Ma to się dokonywać poprzez uwypuklanie i promowanie wkładu Romów w kulturę europejską, a także udokumentowanie historycznej obecności i doświadczeń Romów w Europie.

https://pl-pl.facebook.com/EuropeanRomaInstituteERIAC

Biorąc pod uwagę zawartość strony internetowej i profilu na facebooku Instytut jest bardzo aktywny i wciąż realizuje nowe działania związane mocno i bezpośrednio ze swoim celem, w zakresie ogólnie pojętej kultury Romów i tego, co można określić jako romska sztuka.
Podobnie jest zresztą na YouTube.

https://www.youtube.com/channel/UCHezmRtxs8Ekxpg7J2T9RwQ/videos

Jednak w tym medium społecznościowym, pomimo aktywności ERIAC, widoczne jest, że nie do końca znajduje ona odbiór wśród jakichkolwiek szerszych grup. Kanał działa od roku. 75 filmów. Zazwyczaj krótkich, albo bardzo krótkich. Jedynie dwa z nich powyżej 10 minut. A to jest czas wspomagający pozycjonowanie przekazu na YouTube. W odpowiedzi na to 51 subskrypcji i większość filmów z wyświetleniami pomiędzy 32 a 509, z przechyłem w stronę wartości poniżej 100. Jedynie trzy materiały osiągnęły od 1,7 do 4 tysięcy odbiorców.
W sumie to żaden szczególnie wysoki wynik. Nie chodzi tu o osiągnięcie poziomu celebrytów średniego sortu i kilkadziesiąt tysięcy odsłon, ale stabilny tysiąc stałych choć różnych odbiorców, byłby wynikiem bardziej adekwatnym do skali  działania ERIAC. Pozostaje mieć nadzieję na to, że ten nie do końca zadawalający wynik jest skutkiem niewątpliwego cyfrowego wykluczenia większości Romów, a nie-Romskie społeczeństwo woli w organizowanych przez Instytut wydarzeniach uczestniczyć, niż czytać o tym w internecie. Jednak skala odbiorcza i tak wydaj się być nieco zbyt mała.
Na stronie internetowej interesujące są wyłącznie dział Program/Event, Futuroma oraz Inside ERIAC, reszta – wciąż in statu nascendi. W dziale o zatrudnieniu pracownika naukowego znajduje się niedyskryminujący (choć i takim miałby prawo być w ramach dyskryminacji odwrotnej) dopisek: Applicants from Roma/Sinti/Traveller background are highly encouraged to apply. To naprawdę świetny tekst. Ciekawe czy kiedykolwiek w Polsce ukaże się tego typu ogłoszenie pozarządowej lub choćby rządowej instytucji. A może już tak bywa?

Podsumowując, w dwa lata po powołaniu Instytut działa dużo, jednak wciąż pozostaje w stanie wdrażania części podstaw swojej aktywności. Odbiorców jest mało i trudno ocenić, czy bardziej dociera do środowiska większościowego, czy też do samych Roma/Sinti/Travellers. W sumie można by obawiać się, że – zgodnie z zapowiedziami (i trudno nie było zgodzić się z ich oceną) licznych krytyków z okresu przed powstaniem Instytutu – inicjatywa nie do końca przynosi oczekiwane skutki. Jednak można chyba też liczyć na stopniowy wzrost oddziaływania na odbiorców i zwiększenie ich grona. Po prostu potrzeba na to czasu. Krytycy mówili także o kosztach działania takiej instytucji i  możliwości lepszego wydania tych środków na pomoc Romom. Jednak przecież ta inna pomoc Romom jest nieskuteczna. Jak zostało napisane wyżej – jest to potwierdzane w ocenach działań krajowych i unijnych. Zatem może właśnie trzeba spróbować czegoś innego. I poczekać kilka lat, bo to powoli działa i powoli się zmienia. Ta Kultura!



2 komentarze: