Patradźi – wiosenne święto
Romowie są religijni. Jednak ich wpisane w tradycję
podejście do religii wiąże się z utrwalonymi w ich systemie kulturowym
podstawami porządkującymi świat. Dlatego też nie mają problemu z przyjmowaniem
dominującej religii państwa lub obszaru, na terenie którego żyją. Przy ich
widocznej odmienności, brak ścisłego przywiązania do jednego konkretnego
wyznania (i to jeszcze np. jak w przypadku Żydów religii charakterystycznej dla
tej jednej grupy) i umiejętność adaptacji do większościowych oczekiwań w tym
zakresie, okazały się na przestrzeni wieków kolejnym elementem tego, co można
określić jako strategia przetrwania w niesprzyjającym społecznym i systemowym
środowisku zewnętrznym. Zresztą najczęściej podejście Romów do religii jest
bardzo pragmatyczne.
Najważniejsze są dla nich rytuały związane z narodzinami (w
tym chrzest) i śmiercią. Eucharystia, podobnie jak koncepcja Ducha Świętego,
nie w pełni wpasowują się w podstawy romskiego systemu wierzeń, a natomiast
ofiara Jezusa na Krzyżu budzi w nich podejście dwojakie. Z jednej strony jest
to podziw i cześć, z drugiej natomiast często o wiele chętniej widzieliby go
jako wszechmocną postać zstępującą z Krzyża, aby dokonać zemsty na
niesprawiedliwych. I taka jest podstawa tradycyjnego podejście Romów do religii,
mająca swoje korzenie jeszcze w indyjskim systemie wierzeń, którego ślady
pozostały także w nazewnictwie religijnym (np. krzyż jest nazywany tak samo jak
trójząb boga Sziwy).
Romowie chętnie biorą udział w pielgrzymkach religijnych,
i obchodzą katolickie święta, uzupełniając polskie tradycje o drobne elementy
wynikające z romskiej kultury. Zawsze jest to także okazja do spotkań
rodzinnych w jak najszerszym gronie. Ten zwyczaj jest szczególnie kultywowany u
Polskiej Romy. Święta kościelne mają dla nich wymiar przede wszystkim
społeczny, a jego aspekt religijny jest raczej jedynie pretekstem. I to
Wielkanoc (patradźi, święto wiosenne)
jest okazją do większych spotkań rodzinnych umacniających wspólnotę. Boże
Narodzenie gromadzi zawsze mniejszą grupę rodziny Romów. Często zdarza się, że
na wielkanocne spotkania rodzinne wynajmowana jest sala. Nawet legendarne romskie pałace nie zawsze są w stanie pomieścić w jednym miejscu wszystkich członków rodziny.
Niektórzy autorzy wskazują na to, że Wielkanoc jest jedną z
okazji do tradycyjnego patywa –
uroczystego spotkania z połączone z
obfitością jedzenia i picia, w czasie których tańczy się i śpiewa na cześć
wyróżnionych gości. Nazwa pochodzi od patiw,
które oznacza szacunek, sławę i honor (przede wszystkim okazywane innym spośród
społeczności). Wiąże się z tym zwyczaj opisany przez Jerzego Ficowskiego. Jest
to czas świętowania swoich chrzcin, a właściwie okazja do uczczenia rodziców
chrzestnych. I to oczywiście podczas uroczystego rodzinnego spotkania.
Skoro Wielkanoc to spotkania z rodziną, to zgodnie ze
sposobem kulturowego myślenia Romów, trzeba także odwiedzić zmarłych. Dlatego
także w trakcie tego Święta, Romowie spotykają się na cmentarzach, gdzie na
grobach swoich bliskich dokonują rytuałów uwspólnienia dwóch rzeczywistości.
Zewnętrznym przejawem tego jest „biesiadowanie na grobach”, często negatywnie
odbierane przez nieprzyzwyczajonych do tego przedstawicieli nieromskiej części
polskiego społeczeństwa. Literalnie takie zachowanie Romów (połączone z
wypiciem wódki, której część jest rozlewana na grób) łamie przynajmniej kilka
przepisów prawa, jednak chyba trudno doszukać się w takim działaniu
jakiejkolwiek szkodliwości społecznej (także przy jego eskalacji), a czynnik
kulturowy wpisuje najczęściej te zachowania w akceptowalną umowę społeczną.
Romski stół wielkanocny nie różni się od takiego, jaki jest
przyjęty w kraju, w którym mieszkają. Może tylko jest neico bardziej bogaty i
z pewnością o wiele większy, skoro przyjeżdża cała rodzina.
W tradycji podhalańskiej był kiedyś zwyczaj, że w Poniedziałek
Wielkanocny Romowie w małych grupkach chodzili po domach i składali życzenia.
Śpiewali przy tym i grali, a nagrodą były przygotowany zawczasu specjalnie dla
nich ziemniaczany kołacz.
„Cygan” gości nie tylko w drzwiach domów, ale i na stole. Melchior
Wańkowicz opisują różne rodzaje ciast tradycyjnie podawanych podczas Wielkanocy
wspomina wśród nich także „cygana”. Według przepisów Siostry Anastazji, to
ciasto podobne w składzie do wuzetki, jednak przełożone dodatkowo biszkoptami i
galaretką. Może to także być mazurek. Natomiast w tradycji litewskiej takie „Velyku
Pyragas Cigonas” to odpowiednik naszego keksu, czasem jest zwinięty jak
makowiec. Najprawdopodobniej Wańkowicz miał raczej na myśli właśnie keks, niż
wuzetkowego przekładańca, czy nawet mazurka. Na Ukrainie także jest wielkanocny
wypiek o nazwie „Cygan”, jednak ma ono kształt babki.
W polskiej tradycji ludowej „Cyganie” w okresie Wielkanocy
pojawiają się w Lany Poniedziałek. Na południu Małopolski chłopcy przebrani za
Cyganów i Cyganki gonili dziewczęta, aby uderzyć je brzozowymi witkami. Na
Kaszubach młodzież przebierała się za Cygana i jego niedźwiedzia. W okolicach
Limanowej przebrane za rodziny cygańskie dzieci chodziły od domu do domu
żądając jajek i polewając gospodarzy wodą. W podkrakowskich wsiach można do tej
pory spotkać Siuda Babę. Wysmarowany na czarno, z różańcem z ziemniaków chłopak
przebrany za kobietę brudzi sadzą każdego kogo zdoła dopaść. Zawsze towarzyszy
mu Cygan, którego zdaniem jest strzelanie z bata i strasznie mieszkańców.
Z Poniedziałkiem Wielkanocnym wiąże się także romskie święto
„Zielony Jerzy”.
Ma charakter magiczny, mający zapewnić dłuższe życie osobom starszym. Może być
także obchodzony dopiero w dzień świętego Jerzego pod koniec kwietnia, a
związane nim rozbudowane rytuały wiążą
to święto z wiosną i budzeniem się przyrody do życia.
W innych państwach historyczni Cyganie również odcisnęli swoje
piętno na współczesnych wielkanocnych zwyczajach. Szczególne połączenie religii
z taką pamięcią występuje w Hiszpanii. W
Granadzie odbywa się religijna procesja miejscowych Romów z krzyżem i figurą
Cygańskiego Chrystusa, a w Sewilli cygańska procesja przechodzi przez miasto w
nocy w Wielkiego Czwartku na Wielki Piątek.
Wielkanoc ma dla Romów także szczególny wymiar związany z tradycją,
która już odeszła. Pomimo tego, że to Święto ruchome, to jednak wiąże się z
wiosennym początkiem życia po zimowej śmierci. I po tym Święcie, kiedyś gdy
Romowie jeszcze wędrowali, nadchodził czas aby ruszyć po zimowej przerwie w
drogę. To po Wielkanocy ruszały tabory, odwiedzając kolejne jarmarki, targi i
znane od lat dobre (na rozbicie obozowiska) miejsca. Pięknie i prosto o związanej
z tym okołowielkanocnej radości życia pisała Papusza we fragmencie swojej
pieśni:
Oj, jak pięknie
czarne jagody zbierać
czarne jagody zbierać
jak cygańskie łzy!
Oj, jak pięknie żyć,
na Wielkanoc słuchać
pieśni ptaków!
Oj, jak pięknie przy
namiocie,
śpiewa sobie
dziewczyna,
płonie wielkie
ognisko!
Oj, jak pięknie,
ludzie, z daleka
wielkanocnych pieśni
ptaków słuchać,
kwilenia dzieci, i
tańca, i śpiewania
chłopaków i dziewczyn.
A na koniec, cytując „Kwartalnik romski”, życzenia:
Da Patradźiasa kaj
naddział sarenge, kaj den apre so ćhynas but sastypen i bacht i ke jawen pe da
Świenty maśkir peskre semencendyr.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz