Tajemnicza Azja Centralna
Potomkowie Cyganów/Romów – chwilowo kwestię nazwy można pozostawić na marginesie, choć w tym przypadku jest szczególnie intersującym czynnikiem i będzie się dalej intensywnie przewijać – podczas ich wędrówki z północy Indii do Europy (bo ją właśnie należy uznać za główny choć niezamierzony intencjonalnie cel ich wędrówki) rozeszli się po całym obszarze po bokach linii prostej łączącej miejsce ich wyruszenia z subkontynentem europejskim. Trafili zatem do Afryki Północnej, i do Azji Centralnej, a także pozostawali po drodze. W każdym z tych miejsc przyjmowali lub były im nadawane różne nazwy i pomimo supremacji cywilizacji zachodniej białego człowieka w świecie, w wielu miejscach nazwa Romowie zupełnie nie jest – także przez samych potomków ludów cygańskich – uznawana, ani z nimi identyfikowana. Są zatem Domi, Luri, Lom, Dom, Luli, Bosza, Qarabtu, Hanager, Halebii i wiele innych grup i nazw pokrywających się w przypadku większości z nich.
Wśród tych ludów i grup pojawiają się dwa bardzo interesujące wątki związane z Azją Centralną, choć należy ją w tym przypadku rozumieć szeroko, uwzględniając jej rozciągłość od terenów na wschód od Morza Kaspijskiego, aż po daleką Syberię, czyli sięgając w rzeczywistości Azji Północno-Wschodniej. Dla nas – mieszkańców środkowej Europy – poczucie jej granic na wschodzie jest dość mgliste, podobnie jak terenów na wschód od Uralu. Przykładem tego jest to, że najczęściej o tym, co jest pomiędzy Bugiem a Uralem, potrafimy powiedzieć bardzo niewiele, poza tym, że jest tam Mińsk i Moskwa, choć obszar ten jest większy niż cała Europa Zachodnia.
Pierwszy interesujący wątek obejmuje właśnie Syberię. Te kwestię opisuje profesor Lech Mróz i dotyczy ona tego skąd na Syberii wzięli się Romowie?
Nie chodzi przy tym koniecznie o Romów współczesnych zamieszkujących te tereny, choć mogą być (i są) ich ich potomkami. Otóż wydawałoby się, że – zgodnie ze wspomnianym kluczem wędrówki Cyganów w kierunku Europy i pobocznego rozsiewania części wędrującej grupy po szerokiej okolicy – powinni dotrzeć tam oderwawszy się od reszty i wędrując na północ pomiędzy masywem Pamiru i Tien Shan a Morzem Kaspijskim. Jednak jak się okazało na podstawie źródeł, do których dotarł profesor Mróz – już na początku XVIII wieku opisywano w Tobolsku Cyganów wędrujących… z Polski do Chin. Pozostawiając (niestety) na odległym marginesie rozważania dotyczące Cyganów w Chinach i tego czy i jak przetrwali Wielką Proletariacką Rewolucję Kulturalną Mao Zedonga, jest to i tak zaskakujący wątek. Profesor Mróz powołuje się na liczną (wręcz masową) wędrówkę post-średniowiecznych Romów z państw zachodnich w XVI wieku ku wschodowi, wynikającą z coraz gorszego ich traktowania i wzmacniania prześladowań w większości państw Europy. To z tej grupy wyłoniła się obecnie najliczniejsza w Polsce – Polska Roma – a ci którzy poszli dalej, na tereny obecnej Ukrainy i Rosji, stali się jej bliską wschodnią odrębną grupą – Xaladytka Roma (Ruska Roma). Któż jednak mógł się spodziewać (z perspektywy europejskiej), że ówcześni Cyganie, nie zatrzymali się przed Uralem, ale ruszyli dalej. Widocznie Chiny w jakiś sposób dotarły do ich zbiorowej świadomości i w XVII i XVIII wieku, stały się ich celem. Ostatecznie w XX wieku na terenie Syberii zamieszkiwali potomkowie Cyganów, którzy z własnej woli wędrowali ku Chinom i jakoś się zatrzymali na jakiś czas, a także potomkowie zesłańców cygańskich, zarówno wysłani tam jeszcze za Caratu, jak i zapewne przez władzę radziecką. Świadczy o tym różnorodność romskich grup identyfikowanych przez samych Cyganów jako swoich przodków i to przodków przybyłych z kierunku zachodniego. Według Mroza na podstawie innych źródeł byli to: Lowarzy, Kelderasze, Moldowaja, Grekuria, Sinti, Krymscy Cyganie i Sibirska Roma. Szczególnie ta ostatnia nazwa jest interesująca, bo pozwala myśleć o jej członkach, jako tych, którzy właśnie zatrzymali się wędrując w stronę Chin, a jakoś Syberia urzekła ich na tyle (lub zostali tam zatrzymani i powstrzymani w swej wędrówce), że aż przyjęli lokalną nazwę identyfikującą ich z tym miejscem.
Drugi interesujący wątek dotyczy zupełnie innej grupy potomków wędrowców z Indii (choć to nie jest aż tak jasne i oczywiste), przybyłych na obszar Azji Centralnej (i Rosji) z innego kierunku, posługującej się inną nazwą i zupełnie inaczej osadzającej się w rzeczywistości tak azjatyckiej, jak i radzieckiej i rosyjskiej. Tym razem źródłem opisu tej grupy jest dwójka nie mniej wybitnych romologów jak profesor Mróz: Elena Marushiakova i Veselin Popov.
Oczywiście warto dotrzeć do o wiele szerszego opracowania na ten temat, przygotowanego przez tę samą dwójkę naukowców, jednak nie zawsze łatwo jest zdobyć każdą książkę.
Powyższe publikacje – podobnie jak w przypadku tekstu profesora Mroza – nie dotyczą jedynie przywołanych tu zagadnień, jednak ten jeden aspekt i jedna grupa są szczególnie interesujące. Chodzi tu bowiem o potomków (prawdopodobnie) cygańskich wędrowców z Indii, którzy osiedlili się po drodze na terenach pomiędzy Uralem a Himalajami.
Przede wszystkim to w ich przypadku pojawia się problem z nazwą. Bez względu na życzeniowość ponadnarodowych organizacji (romskich i nie), nazwa Romowie nie dotyczy ich, ponieważ ani nie jest lokalnie używana, ani akceptowana. Jedynie z zachodniego punktu widzenia można tak o nich mówić, jako o centralnoazjatyckich Romach. Natomiast na miejscu zbiorowo są oni określani jako Lyuli (przy różnych formach zapisu tego terminu). Nie zawsze jednak każda z tych grup ma rzeczywiste genetyczne i językowe korzenie wspólne z europejskimi Romami, zatem nawet zbiorowa nazwa Cyganie, nie jest w ich ogólnym przypadku sensowna. Autorzy – nie rozstrzygając ostatecznie i z całkowitą pewnością, które z tych grup są potomkami wędrowców z Indii (tu jak zawsze, choć w różnym stopniu, mogłyby pomóc badania genetyczne) – wyróżniają aż trzy grupy specyficznych (okołocygańskich) mieszkańców tego obszaru, z których pierwszą nazywają „Central Asian ‘Gypsies’”, wyróżniając wśród nich: Lyuli, Jughi, Multoni, Ghurbat, Ghorbat. Aby nie komplikować, nie ma sensu wspominać o pozostałych, którzy z pewnością nie mają nic (poza czasem trybem życia i sytuacją ekonomiczną w jakiej funkcjonują) z europejskimi Romami.
Bardzo interesująca jest nazwa jaką Lyuli nadają sami sobie. Używają bowiem pochodzącego z języka arabskiego terminu Mugat, który oznacza czcicieli ognia, a który arabscy najeźdźcy w VII i VIII wieku nadawali zaratusztrianom podczas podboju Persji. To bardzo interesujący wątek, tym bardziej, że Lyuli od wieków są muzułmanami. Od dawna zamieszkują przede wszystkim (choć nie wyłącznie) Tadżykistan i Uzbekistan, a ich rodzimym jeżykiem jest tadżycki, ale porozumiewają się także w innych lokalnych językach oraz rosyjskim. Ponadto najchętniej deklarują się jako Tadżykowie, choć czasem łącznie dodają do tego wspomnianą formę Mugat. W większości natomiast niechętnie mówią o sobie jako o Cyganach, która to nazwa funkcjonowała porządkująco i instytucjonalnie podczas panowania ZSRR na tych terenach. W tym czasie w stosunku do nich prowadzono swoistą politykę włączeniową, jednak u końca XX wieku ich sytuacja ekonomiczna była bardzo zła, pozostawali wykluczeni z lokalnej społeczności, a ich poziom wykształcenia był bardzo niski. Po upadku ZSRR w 1991 roku uchylony (zmieniony) został przepis kryminalizujący żebractwo (społeczne pasożytnictwo), co wpłynęło na zmianę sytuacji Lyuli. Przede wszystkim zaczęli masowo migrować do dużych rosyjskich miast na zachodzie Federacji Rosyjskiej, przez co zaczęli się często pojawiać choćby w Moskwie i Petersburgu, ale także i Archangielsku, Murmańsku i Władywostoku oraz w Kijowie na Ukrainie.
Pomimo zdarzających się deportacji, udało im się wtopić w krajobraz społeczny Rosji, a z czasem nawet pewna ich część rozpoczęła regularną pracę i włączyła się w oficjalny system ekonomiczny. Pomimo tego w większości żyją w opuszczonych domach albo koczowiskach, znanych także z europejskich (w tym polskich) miast. W dalszym ciągu są słabo wykształceni, a ich dostęp do usług medycznych jest wręcz znikomy. Ponadto nie identyfikują się z nimi (z wzajemnością) starzy rosyjscy Romowie, pozostają więc na marginesie zarówno głównego nurtu, jak i innych wykluczonych.
Zadziwiająco ich obecna sytuacja i historii najnowsza przypomina sytuację rumuńskich Romów w Polsce i Europie Zachodniej. Podobniej jak oni zaczęli przybywać do dużych miast na początku lat 90. XX wieku, zajmowali się od początku żebractwem, niezintegrowali się z potencjalnie pokrewnymi im lokalnymi grupami cygańskimi i mówiąc o sobie wskazywali nie swoją cygańskość, ale kraj pochodzenia i taką autoidentyfikację. To przez to w Polsce na długi czas określenie Rumun stało się synonimem żebraka, a nasz wizerunek całej Rumunii nie odpowiada rzeczywistości, ale kojarzy się raczej z powszechną biedą, ubóstwem, złymi warunkami życia i brakiem cywilizacji.
Azja Centralna, Azja Północno-Wschodnia. Tereny ogromne, różnorodne, kiedyś nazywane kolebką dusz i narodów, bo stamtąd przychodziły do Europy kolejne ludy. Dla nas tereny odległe i mało znane (nawet jeśli poleci się samolotem na wycieczkę do Duszanbe). Jednak nie różnią się one społecznie aż tak bardzo od Europy, choć oczywiście Europa jest bogatsza, a różnice kulturowe są ogromne. Natomiast ścieżki potomków pra-Cyganów, którzy wywędrowali z Indii, nie są ani proste, ani oczywiste. Gdyby nanieść na mapę Azji i Europy kierunki i linie wędrówek każdego z cygańskich ludów, powstałaby prawdziwa plątanina węzłów, kierunków i ścieżek, a ponowne spotkanie tych grup po tysiącach lat, wcale nie skutkuje wzajemnym rozpoznaniem i solidarnością.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz