Cyfrowe wykluczenie z dyskursu
Od kilku lat w polskojęzycznym internecie pojawia się wiele
wypowiedzi, które obrażają zarówno pojedyncze osoby, jak też i różne grupy ludzi.
Można je często kategoryzować jako mowę nienawiści, jednak jest to
przyporządkowanie dość wątpliwe, ponieważ jednak trudno jednoznacznie w
polskich warunkach definiowalne.
Oczywiście nie tylko polskojęzyczny internet zawiera tego
typu wypowiedzi, jednak jak można było zaobserwować przy okazji jednostkowej analizy
komentarzy do wydarzeń z Lille we Francji podczas Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej w 2016 roku, wydaje się, że społecznościowa
strona polskiej sieci szczególnie zdecydowanie skręca w jakimś zadziwiającym
kierunku.
W jakimś stopniu odzwierciedliło się to w reakcji części polskich internautów na blokadę ich kont na Facebooku motywowaną przez tę prywatną firmę
niedotrzymywaniem przez użytkowników regulaminu portalu społecznościowego.
Jedną z grup ludzi, wobec której wyjątkowo często pojawiają
się obraźliwe komentarze lub też wypowiedzi zawierające groźby albo zachętę do
czynów karalnych są Romowie. I nie ma znaczenia, czy pojawiająca się w internecie
informacja dotyczy szkolnych sukcesów Romów, czy też (niestety) wydarzeń takich
jak w Maszkowicach.
Nie ma też znaczenia czy przekaz dotyczy obywateli polskich, czy też obywateli
innego państwa Unii Europejskiej. Temat „Romowie” uruchamia automatycznie negatywne
komentarze.
Jednocześnie same komentarze – zarówno te zamieszczane przez użytkowników internetu
pod artykułami prasowymi, jak i filmami, zdjęciami, śmiesznymi obrazkami i
jakimikolwiek innymi przekazami internetowymi – stają się coraz wyraźniejszymi
składnikami społecznościowej komunikacji rozwijanej w ramach web 2.0. W przypadku omawianych tu polskojęzycznych przekazów trudno jednak mówić – ze względu na ich zawartość – o współtworzeniu treści. Tworzą jednak określony wizerunek polskiego społeczeństwa, a przynajmniej tej jego części, która używa
internetu i komentuje. Jednocześnie komentarze zapewniają możliwość jak najbardziej
publicznego wypowiedzenia swoich opinii (najczęściej opierającej się na
niewiedzy, mniemaniach, stereotypach), zapewniającej najczęściej więcej potencjalnych
odbiorców niż wpis na Facebooku lub własnym blogu.
W przeciwieństwie do tego, jak było jeszcze kilka lat temu,
autorzy tego typu wypowiedzi mają świadomość braku anonimowości i podpisują się poprzez logowanie za
pośrednictwem kont powiązanych z portalami społecznościowymi. Wystarczającym zabezpieczeniem jest tu dystans.
Romowie stają się obiektem negatywnych komentarzy z wielu
przyczyn. Jednak z pewnością łatwo jest wyładować swoje codzienne frustracje (wynikające
oczywiście z winy wszystkich poza samymi piszącymi) na tych, którzy są słabi,
którzy nie odpowiedzą i nie będę bronić swoich racji.
W przypadku pojedynczych osób, które w tego typu
dyskusjach/komentarzach stają po stronie mniejszości najczęściej pojawiają się
odpowiedzi w stylu:
jak tak kochasz
Cyganów to weź ich do siebie do domu
Bardzo sensowne. Mieści się także w szeroko interpretowanej kategorii
ostatniego argumentu „Erystyki” Schopenhauera.
Niewątpliwie Romowie w ogólnym i uśredniającym podejściu do
tej grupy, są wykluczeni społecznie i gospodarczo. Najczęściej w wykluczeniem w
tym zakresie idzie także wykluczenie cyfrowe, rozumiane najczęściej jako ograniczony
dostęp do internetu, co wynika z konieczności ponoszenia kosztów samego
dostarczania internetu oraz posiadania urządzeń, które pozwalają na korzystanie
z niego.
Większość badań (przede wszystkim amerykańskich) pokazuje,
że mniejszości etniczne chętniej korzystają ze smartfonów i częściej je
posiadają (podobnie jak większość dachów slumsów jest pokryta olbrzymią ilością
anten satelitarnych). Nie zmniejsza to jednak ich realnego wykluczenia cyfrowego,
gdyż korzystać z internetu można na wiele sposobów.
W tym przypadku samo wykluczenie cyfrowe wiąże się raczej z
niewykorzystaniem możliwości udziału w dyskursie internetowym na własny temat
niż z nieposiadaniem dostępu do tej możliwości.
I kwestia ta nie jest łatwo mierzalna przez porównanie liczba
wpisów/komentarzy dokonywanych przez nie-Romów i Romów w stosunku do procenta
Romów w polskim społeczeństwie (od 0,04 do 0,07%). Przykładowo w wśród 105
komentarzy pod materiałem TVN dotyczącym Maszkowic,
pojawił się jeden komentarz, którego autorką prawdopodobnie była Romni, co daje
około 1% wypowiedzi. Te liczbowe wyliczenia modyfikuje nie tylko struktura
demograficzna tej społeczności, ale przede wszystkim siła oddziaływania i w
konsekwencji skutki społeczne.
Problemami
skutkującym wykluczeniem cyfrowym z dyskursu są w przypadku Romów aliterackość
ich kultury, niepełna znajomość języka polskiego, brak nawyku formułowania
wypowiedzi pisemnych, a także nieobecność – utrwalonego w romskim widzeniu
świata – nawyku dyskusji z nie-Romami. Są to bariery trudne do szerszego (nie
jednostkowego) przełamania, gdyż wiążą się w znacznej mierze z tradycyjnie
pojmowaną i zakorzenioną romskością.
Za
sprawą swojej natury internet jest szerokim forum, poprzez które różne grupy
mogą artykułować własne interesy i publikować teksty. Ograniczeniem tej możliwości
jest wielopiętrowe wykluczenie cyfrowe. Dotyczy ono Romów.
W
konsekwencji takiej sytuacji internet nie stał się dla Romów obszarem wolności wypowiedzi,
ale kolejną przestrzenią przekazu, w której dochodzi do dyskryminacji tej
grupy.
Redukcja
problemu do podstawowych jego składników prowadzi zatem do dwóch kwestii: braku
edukacji i dyskryminacji.
Czasem aż chce się powrócić do czasów, kiedy największym problemem
dyskusji w internecie był trolling. Głupawy i czasem rzeczywiście utrudniający rozmowę,
ale nie pełen nienawiści i chęci wyżycia się na tych, którzy nie mają szans się
bronić. Wtedy też zapomniana już chyba całkiem(?) netykieta stała na straży
jakiejkolwiek jakości dyskusji.
Ale to było dawno. Badzo dawno. Któż by o tym pamiętał…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz