piątek, 18 listopada 2016

Cyfrowe wykluczenie z dyskursu


Od kilku lat w polskojęzycznym internecie pojawia się wiele wypowiedzi, które obrażają zarówno pojedyncze osoby, jak też i różne grupy ludzi. Można je często kategoryzować jako mowę nienawiści, jednak jest to przyporządkowanie dość wątpliwe, ponieważ jednak trudno jednoznacznie w polskich warunkach definiowalne.
Oczywiście nie tylko polskojęzyczny internet zawiera tego typu wypowiedzi, jednak jak można było zaobserwować przy okazji jednostkowej analizy komentarzy do wydarzeń z Lille we Francji podczas Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej w 2016 roku, wydaje się, że społecznościowa strona polskiej sieci szczególnie zdecydowanie skręca w jakimś zadziwiającym kierunku.
W jakimś stopniu odzwierciedliło się to w reakcji części polskich internautów na blokadę ich kont na Facebooku motywowaną przez tę prywatną firmę niedotrzymywaniem przez użytkowników regulaminu portalu społecznościowego.
Jedną z grup ludzi, wobec której wyjątkowo często pojawiają się obraźliwe komentarze lub też wypowiedzi zawierające groźby albo zachętę do czynów karalnych są Romowie. I nie ma znaczenia, czy pojawiająca się w internecie informacja dotyczy szkolnych sukcesów Romów, czy też (niestety) wydarzeń takich jak w Maszkowicach. Nie ma też znaczenia czy przekaz dotyczy obywateli polskich, czy też obywateli innego państwa Unii Europejskiej. Temat „Romowie” uruchamia automatycznie negatywne komentarze.
Jednocześnie same komentarze – zarówno te zamieszczane przez użytkowników internetu pod artykułami prasowymi, jak i filmami, zdjęciami, śmiesznymi obrazkami i jakimikolwiek innymi przekazami internetowymi – stają się coraz wyraźniejszymi składnikami społecznościowej komunikacji rozwijanej w ramach web 2.0. W przypadku omawianych tu polskojęzycznych przekazów trudno jednak mówić – ze względu na ich zawartość – o współtworzeniu treści. Tworzą jednak określony wizerunek polskiego społeczeństwa, a  przynajmniej tej jego części, która używa internetu i komentuje. Jednocześnie komentarze zapewniają możliwość jak najbardziej publicznego wypowiedzenia swoich opinii (najczęściej opierającej się na niewiedzy, mniemaniach, stereotypach), zapewniającej najczęściej więcej potencjalnych odbiorców niż wpis na Facebooku lub własnym blogu.
W przeciwieństwie do tego, jak było jeszcze kilka lat temu, autorzy tego typu wypowiedzi mają świadomość braku anonimowości i podpisują się poprzez logowanie za pośrednictwem kont powiązanych z portalami społecznościowymi. Wystarczającym zabezpieczeniem jest tu dystans.


Romowie stają się obiektem negatywnych komentarzy z wielu przyczyn. Jednak z pewnością łatwo jest wyładować swoje codzienne frustracje (wynikające oczywiście z winy wszystkich poza samymi piszącymi) na tych, którzy są słabi, którzy nie odpowiedzą i nie będę bronić swoich racji.
W przypadku pojedynczych osób, które w tego typu dyskusjach/komentarzach stają po stronie mniejszości najczęściej pojawiają się odpowiedzi w stylu:
jak tak kochasz Cyganów to weź ich do siebie do domu
Bardzo sensowne. Mieści się także w szeroko interpretowanej kategorii ostatniego argumentu „Erystyki” Schopenhauera.

Niewątpliwie Romowie w ogólnym i uśredniającym podejściu do tej grupy, są wykluczeni społecznie i gospodarczo. Najczęściej w wykluczeniem w tym zakresie idzie także wykluczenie cyfrowe, rozumiane najczęściej jako ograniczony dostęp do internetu, co wynika z konieczności ponoszenia kosztów samego dostarczania internetu oraz posiadania urządzeń, które pozwalają na korzystanie z niego.
Większość badań (przede wszystkim amerykańskich) pokazuje, że mniejszości etniczne chętniej korzystają ze smartfonów i częściej je posiadają (podobnie jak większość dachów slumsów jest pokryta olbrzymią ilością anten satelitarnych). Nie zmniejsza to jednak ich realnego wykluczenia cyfrowego, gdyż korzystać z internetu można na wiele sposobów.
W tym przypadku samo wykluczenie cyfrowe wiąże się raczej z niewykorzystaniem możliwości udziału w dyskursie internetowym na własny temat niż z nieposiadaniem dostępu do tej możliwości.
I kwestia ta nie jest łatwo mierzalna przez porównanie liczba wpisów/komentarzy dokonywanych przez nie-Romów i Romów w stosunku do procenta Romów w polskim społeczeństwie (od 0,04 do 0,07%). Przykładowo w wśród 105 komentarzy pod materiałem TVN dotyczącym Maszkowic, pojawił się jeden komentarz, którego autorką prawdopodobnie była Romni, co daje około 1% wypowiedzi. Te liczbowe wyliczenia modyfikuje nie tylko struktura demograficzna tej społeczności, ale przede wszystkim siła oddziaływania i w konsekwencji skutki społeczne.
Problemami skutkującym wykluczeniem cyfrowym z dyskursu są w przypadku Romów aliterackość ich kultury, niepełna znajomość języka polskiego, brak nawyku formułowania wypowiedzi pisemnych, a także nieobecność – utrwalonego w romskim widzeniu świata – nawyku dyskusji z nie-Romami. Są to bariery trudne do szerszego (nie jednostkowego) przełamania, gdyż wiążą się w znacznej mierze z tradycyjnie pojmowaną i zakorzenioną romskością.


Za sprawą swojej natury internet jest szerokim forum, poprzez które różne grupy mogą artykułować własne interesy i publikować teksty. Ograniczeniem tej możliwości jest wielopiętrowe wykluczenie cyfrowe. Dotyczy ono Romów.
W konsekwencji takiej sytuacji internet nie stał się dla Romów obszarem wolności wypowiedzi, ale kolejną przestrzenią przekazu, w której dochodzi do dyskryminacji tej grupy.
Redukcja problemu do podstawowych jego składników prowadzi zatem do dwóch kwestii: braku edukacji i dyskryminacji.

Czasem aż chce się powrócić do czasów, kiedy największym problemem dyskusji w internecie był trolling. Głupawy i czasem rzeczywiście utrudniający rozmowę, ale nie pełen nienawiści i chęci wyżycia się na tych, którzy nie mają szans się bronić. Wtedy też zapomniana już chyba całkiem(?) netykieta stała na straży jakiejkolwiek jakości dyskusji.
Ale to było dawno. Badzo dawno. Któż by o tym pamiętał…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz