A w naszej szkole…
5 listopada – w Międzynarodowy Dzień Języka Romskiego (Światowy Dzień Języka Romów) – do audycji „Dzień Dobry TVN” zaproszono dr Joannę Talewicz-Kwiatkowską, która mówiła o szkolnej edukacji romskich dzieci.
Dr Talewicz-Kwiatkowska starała się wyjaśnić stereotypy związane z niskim poziomem
wyedukowania większości Romów.
Swoistym pretekstem do dyskusji był materiał dotyczący szkoły podstawowej
nr 43 w Zabrzu – prawdziwa szkoła równych szans, w której uczy się prawdopodobnie
najwięcej Romów w Polsce. Co więcej – ich frekwencja jest na poziomie 85%, co
podkreśla dyrektor szkoły. Wynik ten jest imponujący, nie tylko w polskich
warunkach, ale w skali europejskiej. Oczywiście nie udało się tego dokonać w
ciągu jednego semestru, jednak dotychczasowe efekty są więcej niż zadawalające,
a cały materiał napawa optymizmem i daje nadzieję. Do tego jednak jest potrzebna
cierpliwość, otwartość i współpraca z Romami – tu należy przyznać istotna rolę
asystentom romskich.
Choć w ostatnim czasie wśród romologów i osób zaangażowanych
w aktywność skierowaną przeciw wykluczeniu Romów coraz częściej wskazuje się na
walkę z dyskryminacją jako pierwszy i główny punkt mogący uzdrowić sytuację tej grupy, to w dalszym ciągu większość aktywności
instytucjonalnej zmierzającej do tego samego celu koncentruje się na edukacji.
Przyjęcie zniesienia dyskryminacji jako głównej aktywności na
rzecz Romów nie jest powszechnie akceptowane z kilku powiązanych ze sobą powodów.
Przede wszystkim jest ono trudne (czyli wymaga większych nakładów finansowych) i
nie poddaje się szybko i łatwo jakimkolwiek pomiarom. W tym przypadku skutki są
najczęściej powolne, choć jest szansa na ich trwałość. Ponadto jest to
wymaganie zmiany/aktywności po stronie społeczeństwa większościowego, a nie po
stronie innej grupy etnicznej. Tym
samym – akceptując nieszkodliwą społecznie (i choćby terrorystycznie) – inność
zachowań tej grupy, zdejmuje z niej winę za wykluczenie, natomiast obarcza nią
większość społeczeństwa. Nie stawia zatem prawie żadnych wymagań tym, którzy są
osią problemu, co kłóci się z
demokratyczną potrzebą ich obywatelskiego zaangażowania. Trudno też oczekiwać,
że szeroka opinia społeczna zaakceptowałaby pozwolenie Romom na niewłożenie
wysiłku w to aby było im lepiej, natomiast obarczała tym gospodarzy poszczególnych państw.
Edukacja była od dawna wskazywana jako to miejsce, w którym przerwanie
cyklu wykluczenia (w przypadku Romów
ściśle związanego z cyklem ubóstwa)
jest stosunkowo najłatwiejsze.
Tak jest w rzeczywistości. Jednak zwiększenie stopnia edukacji Romów wiąże się z wieloma problemami. Pierwszym z nich jest zakres tego co należy uznać za poprawę sytuacji w tym zakresie. Na poziomie ogólnym w zakresie edukacji założenia unijnej strategii mówią przede wszystkim o tym, aby wszystkie romskie dzieci ukończyły co najmniej szkołę podstawową. Cel i ambitny i jakiś taki w sumie mały. Przykładem mogą być Romowie - polscy (nie tylko) naukowcy (jak choćby dr Joanna Talewicz-Kwiatkowska). Z drugiej strony jest on mało realny przez wzgląd na ograniczenia kulturowe. Już krajowy „Program integracji społeczności romskiej w Polsce na lata 2014-2020” ogólnie określa to o wiele bardziej realistycznie i mniej ograniczająco, poprzez: zwiększenie uczestnictwa w edukacji uczniów oraz studentów pochodzenia romskiego.
Znaczna część koniecznych do przełamania barier w takiej pełniejszej edukacji Romów ma u swych
podstaw wzory kulturowe i często niektóre elementy są trudne do zmiany, choćby
poprzez ich powiązanie z podstawowymi zasadami wynikającymi z Romaniepen.
Szkolnym problemem pozostaje jednak także dyskryminacja.
Przyjmuje ona różne formy i jej źródłem bywają zarówno dzieci (kształtujące
swoje postawy w pod wpływem wychowania przez rodziców), jak i nauczyciele (bądź
za sprawą ignorancji i niewiedzy, bądź ze względu na swój światopogląd). Ze
strony systemu dyskryminacja przejawia się przede wszystkim segregacją i tworzeniem
odrębnych klas romskich o bardzo niskim poziomie edukacji, a także kierowaniem
romskich uczniów do szkół specjalnych.
O ile w Polsce te konkretne działania zostały w znacznym
stopniu opanowane, to do tej pory mają z tym poważny problem systemy
szkolnictwa większości państw europejskich leżących na południe od Polski.
Biorąc to wszystko pod uwagę – i zakładając ogromną
cierpliwość tych, którzy pragną zmian, włączenia Romów, rozwiązania problemu, poprawy ich sytuacji –
najlepszym chyba rozwiązaniem jest walka z dyskryminacją na poziomie edukacji i
to podstawowej, a także w okresie opiekuńczo-wychowawczo-edukacyjnym, czyli w
przedszkolach. Wcześnie wyuczone wzorce tolerancji i akceptacji odmienności
wzorów kulturowych mogą w przyszłości skutkować analogiczną postawą dorosłych.
Wydaje się, że obecne dorosłe pokolenia są z punktu widzenia porzucenia
dyskryminacji wobec Romów stracone i
jedyna nadzieja jest właśnie w edukacji młodszych pokoleń.
Podobnie w przypadku samych Romów – „szkoła” traktująca ich po ludzku i ze zrozumieniem dla przyczyn
odmienności niektórych zachowań i wartości może przyczynić się do chętniejszego
uczestnictwa romskich dzieci w edukacji. W wielu miejscach w Europie się to
udaje.
Pozwala to jednocześnie wykształcić u młodych Romów
pozytywne podejście do nauki i do kontaktów z dziećmi społeczeństwa głównonurtowego,
a w przyszłości może zmniejszyć dystans społeczny i osłabić bariery pomiędzy
dorosłymi przedstawicielami mniejszości etnicznej i tymi, którzy przynależą do
większości społeczeństwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz