środa, 18 listopada 2020

...wobec kobiet


Przemoc domowa była i jest, ale to od nas (nas wszystkich) zależy, czy będzie. Dotyczy to nie tylko ogółu społeczeństwa, ale także grup mniejszościowych – w tym – Romów.

W Polsce według danych CBOS z 2019 roku, że 12 procent polskich kobiet doświadczyło fizycznej przemocy domowej. Natomiast jeśli sięgnie się do danych policji z tego samego roku, to zgłoszonych przypadków przemocy wobec kobiet było około 65 tysięcy, czyli obejmowało to ponad 0,4 procent Polek. Dane te oczywiście są ze sobą nieporównywalne, dotyczą w sumie jedynie przemocy fizycznej i nie uwzględniają przemocy wobec dzieci. Są jednak bolesne dla zdrowego, rozwiniętego, demokratycznego społeczeństwa dużego europejskiego państwa. W sumie większości polskich mężczyzn chyba jednak trudno zrozumieć jak można pobić kobietę. Bez względu na to, czy dzieje się to w domu, przed kościołem w Warszawie, czy na ulicy we Wrocławiu.

Interpolując te niepewne dane statystyczne na nie mniej niepewne dane dotyczące liczby Romów w Polsce, można proporcjonalnie wywnioskować, że w Polsce spośród wszystkich Romni przemoc domową zgłasza corocznie kilkanaście spośród nich, a doświadcza 360. Wyliczenia te są obarczone ogromnym błędem, jednak chodzi jedynie o uświadomienie sobie potencjalnej skali. Oczywiście można stwierdzić, że 360 osób to niewiele. Tak naprawdę jednak i 1 Romnia to byłoby zbyt dużo, a przykładowe 360 osób to 360 osobowości, 360 światów, 360 zestawów uczuć i 360 historii życiowych.

Świat cywilizacji białego człowieka (cywilizacji zachodniej), pomimo systemów ochrony jego praw, pomimo demokracji (nawet w jej skarlałej ochlokratycznej i populistycznej formie), pomimo walki z dyskryminacją, pomimo żywych od końca XVIII wieku haseł równości i pomimo dążenia do równości płci we wszystkich sferach życia, pozostaje światem patriarchalnym. Skrajnym wyrazem tego jest często powtarzane brutalne stwierdzenie, że gdyby ciążą dotyczyła ciała mężczyzn, to środki na aborcję byłyby dostępne na każdej stacji benzynowej. Mocne? Tak. Ale lepiej (i zapewne dość prawdziwie) opisuje nierówność płciowe niż najpełniejszy pakiet informacji i dane o nierównych dochodach kobiet i mężczyzn za tę samą pracę (według danych Eurostatu akurat z tym w Polsce nie jest aż tak źle).

Także świat romski jest światem patriarchalnym, choć jak to u Romów – uczciwszym w swych deklaracjach, choć nie zmniejsza to problemu z przemocą domową. Nie jest ona bowiem u Romów ani obowiązkowa, ani też nie jest wpisana w tradycję i kulturę romską. Jednak pozycja kobiet w społeczności romskiej jest jawnie o wiele gorsza, a właściwie trudniejsza niż w społeczeństwie większościowym, co sprawia że Romni są co najmniej podwójnie wykluczone.

Dodatkowym problemem jest także to, że ze względu na patriarchalne uwarunkowania kulturowe Romni częściej mogą akceptować elementy przemocowe w gospodarstwie domowym (jako coś tradycyjnie naturalnego), a rozstanie z mężem jest także znacznie trudniejsze. Ponadto o wiele większy problem niż w przypadku społeczeństwa większościowego (prawie połowa Polek nie informuje nikogo o przemocy domowej) dotyczy także zgłaszania takich przemocy jakimkolwiek organom i organizacjom, które mogłyby cokolwiek w tym zakresie zmienić. W końcu reprezentują one system nieromskiej rzeczywistości, mąż pozostaje Romem i jakiekolwiek włączanie w domowe i romskie problemy kogokolwiek (tym bardziej oficjalnych struktur reprezentujących państwowy aparat represyjny) spoza romskiego kręgu, byłoby poważnym naruszeniem Rromanipen. A Romni są – co prawda rewolucyjnymi i dążącymi do zmian, ale jednak – strażniczkami tradycji.

Biorąc to wszystko pod uwagę, trzeba przyznać, że sytuacja Romni jest nie do pozazdroszczenia. W rzeczywistości trudno jest dociec, jak wiele spośród nich doświadcza przemocy domowej. Nie ma w ogóle lub jawnie dostępnych informacji dotyczących przemocy wobec nich, tak w zakresie realnego jej występowania, jak i liczby zgłaszanych przypadków.

 

W północnej Anglii jedna z travellersko-romskich organizacji uruchomiła działania, które być może udałoby się skopiować do Polski i dzięki temu umożliwić Romni łatwiejsze korzystanie z prawa do wolności od przemocy domowej. Wzór nie jest doskonały, jednak jest.

„One Voice 4 Travellers” od 2005 roku działa na rzecz ograniczenia przemocy w lokalnym środowisku Romów i Travellersów. Nie jest to jej jedyny zakres działania, jednak stanowi bezwzględną podstawę. Jej misją jest praca z Romni i romskimi dziećmi i młodzieżą, a za ich pośrednictwem (sic!) także mężczyznami. Na poziomie celów szczegółowych koncentruje się ona na ograniczeniu/likwidacji przemocy wewnątrz społeczności romskich i w ich otoczeniu, wspiera przy tym edukację i włączenie społeczne, oferuje pomoc ofiarom jakichkolwiek form przemocy, promuje wyrównywanie szans  i budowanie zdrowych równościowych relacji pomiędzy Romni i Romami, a także społeczeństwem większościowym, będą  przy tym nastawiona na jak najpełniejszą i trwałą integrację (w ramach docenienia różnorodności i wzajemnego zrozumienia) z każdą inną społecznością.

Generalnie nastawienie „One Voice 4 Travellers” jest jak najbardziej równościowe i prospołeczne, a projekty, które dotychczas organizacja ta realizowała obejmują nie tylko bardzo różnorodne kwestie przemocowe (rozpoznawanie, przemoc seksualna, wsparcie doradcze), ale także dotyczące terapii uzależnień (alkohol, nikotyna, narkotyki), konfliktów wewnątrzrodzinnych (mediacje), ochrony najsłabszych (dzieci i dorośli) i rozwoju społecznego.

Aktualnie realizowane inicjatywy przeciwprzemocowe tej organizacji są kontynuacją cyklu działań pilotażowych podejmowanych z policją z Norfolk. Co prawda była to współpraca z nieromskim światem, jednak opierała się raczej (tak wynika z opisów) na pozyskiwaniu danych od policji, która posiadała je ze zgłoszeń osób trzecich. Ponadto w przypadku angielskich Romów i Travellersów – pomimo zbliżonego podejścia do aparatu państwowego – zasady Rromanipen są nieco odmienne i inaczej traktowane niż w przypadku polskich Romów. Zresztą nawet w ich przypadków podejście to jest różne.

Organizacja swoje działania w tym zakresie opiera do zachęcania Romni (także tych niepełnoletnich) do zgłaszania do niej wszelkich przejawów przemocy domowej i seksualnej. Wspomaga je także w rozumieniu jaki w rzeczywistości jest zakres przemocy i co nią jest. Celem bowiem jest dla niej wzbudzenie inicjatywy u Romni, świadome podejście do wyboru i do własnego bezpieczeństwa i prawa do niebycia ofiarą przemocy. W ramach tych działań „One Voice 4 Travellers” wyjaśnia różne formy przemocy (fizyczna, psychiczna/emocjonalna, finansowa/materialna, seksualna, przymus/kontrola), a także wyjaśnia szczegółowo konkretne zachowania związane z każdą z nich. Opisuje także skutki przemocy, co jest ważną informacją dla innych (nie tych cierpiących od przemocy), formułowaną po to, aby być może temat poruszyć, porozmawiać, a może zgłosić do „One Voice 4 Travellers”.

W całości działania są przemyślane i dobrze zaprojektowane. Romskie ofiary przemocy nie muszą się kontaktować z systemem państwowym i jego reprezentantami – jest od tego romsko-travellerska organizacja (w sumie doceniłaby to zapewne także w Polsce niejedna nieromska ofiara przemocy domowej lub seksualnej, bo opisy działań policji i sposoby zachowań funkcjonariuszy policji nie można uznać za zachęcające). Oferuje ona bardzo szeroki i różnorodny zakres możliwości kontaktu (to bardzo ważna kwestia), co niewątpliwie ułatwia podjęcie decyzji o zgłoszeniu przemocy. Nie jest to zatem wyłącznie policja lub biuro „One Voice 4 Travellers”, ale także telefon, SMS, formularz na stronie, e-mail lub grupy wsparcia.

Co do przenoszenia takiego wzoru działania do Polski… Temat jest bardzo wrażliwy. O wiele bardziej niż w przypadku nie-Romni. Względu kulturowe nakładają się na kwestie rodzinne, starach przed opuszczeniem, wstyd i wiele innych czynników, które sprawiają, że w Polsce zgłaszana jest jedynie niewielka część aktów przemocy domowej. Jednak i tak słusznym byłaby próba uruchomienia takiego typu działań.

 

A może tak naprawdę problem nie istnieje? Może interpolowanie statystyk społeczeństwa większościowego, które mówi o równych prawach kobiet, utrzymując powszechnie system patriarchalny i pełzającą (ukrytą) mizoginię nie jest słuszne? Może romski – jawnie patriarchalny system – zabezpiecza jednak wystarczająco prawa romskich kobiet, a Romowie mądrze podchodzą do zasada Rromanipen? Jest to możliwe. Byłoby wspaniale. Jednak Romowie to tak jak my – tylko i aż ludzie – i tak jak my – błądzą. Choć to żadne (absolutnie żadne!) usprawiedliwienie.

 

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz