niedziela, 28 grudnia 2014

Te dziesięć…


W połowie grudnia wrocławskie stowarzyszenie Nomada opublikowało i udostępniło w języku polskim „10 Common Basic Principles for Roma Inclusion”.


http://www.roma.nomada.info.pl/images/Vademecum_rozszerzone_02.pdf

Zasady te zostały przyjęte na spotkaniu Europejskiej Platformy na Rzecz Integracji Romów w 2009 roku. Dwa miesiące później zostały zaakceptowane przez Radę Unii Europejskiej i stały się podstawą, zgodnie z którą zarówno państwa członkowskie UE, jak i jej instytucje powinny kształtować swoją politykę w stosunku do tej grupy etnicznej.
 

http://www.coe.int/t/dg4/youth/Source/Resources/Documents/2011_10_Common_Basic_Principles_Roma_Inclusion.pdf

Dobrze się stało, że zasady te zostały opublikowane w języku polskim w atrakcyjnej formie i że zostały udostępnione przez organizację, która intensywnie działa na rzecz Romów, przez co z pewnością zostaną one upowszechniane. 
Wydanie to jest tłumaczeniem broszury wydanej przez Biuro Publikacji Unii Europejskiej z 2011 roku.
Źle się stało, że tłumaczenie samego tytułu i zasad okazało się tłumaczeniem kreatywnym, oderwanym od dotychczas istniejącej rzeczywistości.
A skoro – w ramach zmiany rzeczywistości - staramy się mówić Rom a nie Cygan, to słowo ma znaczenia i siłę. Więc chyba należy zwracać uwagę na to, jak słowami się posługujemy.


Przede wszystkim sam tytuł: „10 Common Basic Principles for Roma Inclusion”. Dotychczas w polskiej praktyce pojawiały się nieco inne tłumaczenia. Nie były ostatecznie ujednolicone, ale proponowały je instytucje rządowe, zatem przy odrobinie dobrej woli można było uznać, że są odpowiednie:
„10 wspólnych podstawowych zasad dotyczących integracji Romow” – Ministerstwo Spraw Zagranicznych
„10 podstawowych wspólnych zasad włączenia Romów”– Ministerstwo Spraw Wewnętrznych
„10 zasad włączenia Romów” – Sejm RP (Biuro Analiz Sejmowych).
W niektórych źródłach pojawiał się także tytuł „10 wspólnych podstawowych zasad inkluzji Romów”.
Jednak oczywiście nasza naszość jest bardziejsza. Dlatego tym razem dostaliśmy:
„10 elementarnych zasad integracji Romów”.
Biorąc pod uwagę zasady postępowania przy tego typu tłumaczeniach, to w tym przypadku MSZ ma pierwszeństwo decyzji, choć nie w pełni można się zgodzić z tłumaczeniem inclusion jako integracji. Jednak podkreślenie wspólnych i podstawowych jest kluczowe dla tych zasad. W tłumaczeniu wydanym przez Nomadę zastosowano określenie elementarnych jako wzmocniony ekwiwalent podstawowości i uwspólnienia. Określenie to ma większą moc semantyczną niż podstawowe. Nawet nie trzeba już dodawać, że wspólne. Bo skoro elementarne, to zapewne powszechne. Na pewno. Tak powszechne jak powszechny jest europejski system ochrony praw człowieka. Choćby w państwach muzułmańskich. No ale nasza naszość jest w końcu bardziejsza.



http://orka.sejm.gov.pl/WydBAS.nsf/0/BFB5EAB911CE9A07C12579C20029307A/$file/Analiza_%20BAS_2012_70.pdf

Pozostawiając niemalże bez komentarza pisanie państwa członkowskie w błędnej – z punktu widzenia polskiej ortografii – wersji Państwa Członkowskie, co jest częstą praktyką w tłumaczeniach opracowań UE (bo przecież Member States), warto spojrzeć na tłumaczenie brzmienia nazw poszczególnych zasad. Tym bardziej, że – podobnie jak tytuł – w literaturze tematu (w tym sejmowej) pojawiało się już ich odmienne tłumaczenie.

Nie wszystkie punkty budzą wątpliwości, jednak w kilku przypadkach tłumaczenie jest specyficzne.
Zasada 1. Constructive, pragmatic and non-discriminatory policies
Konstruktywne, pragmatyczne i antydyskryminacyjne zasady postępowania
Bogactwo języka polskiego pozwala na rozróżnienie semantyczne pomiędzy przedrostkiem nie i przedrostkiem anty. I ma to znaczenie. Jedno oznacza wyłączenie zaprzeczenia, a drugie… No cóż. Zagrzewa do walki. Jest także różnica pomiędzy strategiami/politykami a zasadami postępowania, ale uznajmy, ze poziom zwracania uwagi na szczegół ma pewne granice.
Zasada 5. Awareness of the gender dimension
Świadomość wymiaru genderowego 

Aż piasek zgrzyta w zębach. Zatem chodzi o gender. Czyli nie ma szansy aby zasady te zaakceptował Kościół katolicki i ci spośród polskich katolików, którzy w pełni akceptują jego stanowisko. Jednak jakoś w opisie tej zasady nie pojawiają się kwestie poruszane przez ruchy genderowe. Natomiast jest wskazanie na bardzo trudną sytuację romskich kobiet ze względu na podwójne wykluczenie i ich szczególną rolę w społeczności romskiej. No ale skoro po angielsku piszą gender, to kalkujemy i w polskich realiach łączymy Romów z gender. To z pewnością zapewni sukces i akceptacje zasad przez społeczeństwo.
Zasada 6. Transfer of evidence-based policies
Wdrażanie sprawdzonych zasad działania
I ponownie – tłumaczenie nie dostrzega różnicy pomiędzy udokumentowanymi strategiami politycznymi a sprawdzonymi zasadami działania. Poszerzony opis tej zasady odwołuje się wyłącznie do udokumentowanych strategii. Nie mówiąc nic o ich „sprawdzalności”, a raczej budując sieć współpracy i wzajemnego uczenia się na błędach. Jakoś trudno wyobrazić sobie sprawdzone zasady działania wobec Romów, które jeszcze można by wdrażać. Bo jednak transfer to nie w pełni wykorzystywanie w praktyce.
Także w przypadku zasady 2 oraz 4 pojawiają się wątpliwości co do poziomu odzwierciedlania sensu zawartości opisu zasad, a w przypadku zasady 7 tłumaczenie wydawnictwa Nomady nie widzi różnicy pomiędzy Unią Europejską a Wspólnotą, jednak nie mają one aż takiego znaczenia jak wskazane powyżej punkty.

Całkiem odrębną kwestią jest to, w jakim stopniu zasady te naprawdę pomogą Romom. Generalnie na pewno stanowią podstawę zarówno kształtowania polityki UE wobec nich, jak i powinny pełnić taką samą funkcję na poziomie krajowym (również lokalnym).
W tym zakresie największe kontrowersje budzi Zasada 2 - Jednoznaczne, ale niewyłączne ukierunkowanie, która co prawda ma racjonalne uzasadnienie, jednak jest elementem deetnicyzacji europejskiego dylematu romskiego – wskazywanej jeszcze w 2008 roku przez Komisję Europejską jako działanie niepożądane, a obecnie stanowiącej już utrwalony składnik polityki wobec Romów.

Oceniając zatem wydawnictwo, ważną kwestią było precyzyjne i odzwierciedlające zawartość zasad tłumaczenie, bo mało kto sięgnie do pełnej treści a większość osób będzie się opierała przede wszystkim na tytułach zasad i własnym ich rozumieniu.
Takie czasy. Takie społeczeństwo. Szybkie i powierzchowne. Takie też tłumaczenie.
Ale dobrze, że jest – oby (choćby przez gender) nie popsuło więcej niż może naprawić.

czwartek, 18 grudnia 2014

Produktywizacja Romów


Produktywizacja zakłada uczynienie z czegoś/kogoś efektywnego (ze względu na zewnętrzny cel) składnika jakiegoś systemu. Pojęcie to wiąże się przede wszystkim z wydajnością pracy i tak należy rozumieć definicję wskazaną przez słownik PWN. Zgodnie z nią produktywny, to dający dobre efekty lub wytwarzający duże ilości czegoś.

Określenie to zrobiło całkiem niezłą karierę w latach 50. XX wieku w polskiej rzeczywistości czasów socjalizmu, propagandy sukcesu i pracy na rzecz ludowej ojczyzny.

W Polsce u końca lat 40. (podobnie jak miało to miejsce w średniowiecznej Europie) powoli ustał powojenny (niemalże nomadyczny) ruch polskiej ludności poszukującej nowego miejsca do zamieszkania, zaginionych członków rodzin, nowej stabilności. Romowie, którzy w większości jakoś nie kwapili się do porzucenia wędrownego trybu życia, nagle stali się o wiele bardziej widoczni, zaczęli kłuć w oczy swoją wizualną odrębnością i powoli przestawali (po raz kolejny w  swojej historii) pasować do uporządkowanej rzeczywistości.
Ostatecznie początek lat 50 to przyjęcie założenia, że Romowie mają stać się produktywnym składnikiem społeczeństwa. Pierwszym krokiem do tego miała być ich rejestracja (od 1950 roku), kolejnym osiedlanie – poprzez pomoc przy osiedlaniu (od 1952 roku), a dalej już tylko czekało przywiązanie do jednego miejsca, do jednej pracy i włączenie się w budowanie socjalistycznej Polski.
Władze zwracały szczególną uwagę na to, aby Romowie się osiedlali, drugim elementem było znalezienie im pracy (co w rzeczywistości odgórnie sterowanej lat 50 nie było problemem), trzecim egzekwowany przymus uczęszczania do szkoły (co niemalże zlikwidowało w ramach języka polskiego analfabetyzm wśród Cyganów) oraz propagowane wśród wszystkich mieszkańców Polski korzystanie z systemu opieki zdrowotnej i podniesienie codziennej higieny życia…
I tyle historii XX wieku. Państwowe działania z tego okresu wobec Romów opisane są w wielu źródłach, popartych dokumentami Milicji Obywatelskiej oraz innych służb państwowych.


 http://www.romowie.com/instytut/io2007_babicki.pdf

U końca pierwszego dziesięciolecia XXI wieku Unia Europejska postanawia w zintegrowany sposób pomóc Romom. Zapewnić im miejsce w społeczeństwie, sprawić aby stali się świadomymi i aktywnymi członkami społeczeństwa. Aby budowali wspólną Europę i wraz z innymi jej mieszkańcami dążyli do szczęścia i dobrobytu poprzez osiągniecie (albo choćby rozwijanie) spójności gospodarczej, społecznej i terytorialnej.
Jednocześnie Wspólnota koncentruje się w tej pomocy na czterech podstawowych sferach: mieszkalnictwo, zatrudnienie, szkolnictwo i zdrowie. To bardzo oryginalny pomysł. Jeśli do tego dołożymy jeszcze akceptowany – ale w wielu źródłach uznawany za wymuszony a nie stanowiący jedne z elementów rdzeniowych kultury – nomadyzm, to zaczyna wyglądać to zadziwiająco podobnie, do tego co działo się 60 lat wcześniej.
Oczywiście to nie te same metody. Nie ta sama mentalność władzy. Ale także i w tym przypadku Unia Europejska – podobnie jak PRL – nie może patrzeć (pozwolić) na to, aby tak liczna grupa obywateli pozostawała poza systemem pracy na rzecz… i budowania nowej lepszej rzeczywistości.
Zatem ponownie – produktywizacja Romów. Nazywana włączeniem w główny nurt życia społecznego, ale jednak sprowadzająca się do tego aby aktywność zawodowa (a także istnienie w społeczeństwie) członków tej społeczności przynosiła dobre (pożądane) efekty.

http://ec.europa.eu/justice/discrimination/roma/index_pl.htm

Nie sposób w tym miejscu nie sięgnąć także do przywoływanej często w tym kontekście przez Adama Bartosza – cesarzowej rzymsko-niemieckiej Marii Teresy i jej dekretów. Także przyjmujących za cel produktywizację Romów.
Przede wszystkim nakazała ona osiedlanie Cyganów. Drugim krokiem był nakaz porzucenia nazywania ich Cyganami, na rzecz nazwy „Nowy Węgier” (Unia Europejska konsekwentnie wyrzuca ze słownika nazwę „Cygan” na rzecz „Rom”). Młodzież otrzymała nakaz uczenia się (rzemiosła co prawda, ale co nauka to jednak nauka). Jej trzeci dekret zrównywał ich w sądzeniu (nie że od razu w prawach) z innymi obywatelami, odbierając te uprawnienia cygańskim wójtom. Czwarty dekret nakazywał małżeństwa mieszane, mające całkowicie rozproszyć czynnik etniczny w ogóle społeczeństwa.
Tu pojawia się jakieś niejasne skojarzenie z najnowszym trendem Unii Europejskiej marginalizacji odrębności etnicznej Romów i koncentracji na grupach zdefiniowanych ogólnymi wzorami zachowań i poziomem ekonomicznym życia.
Dekrety Marii Teresy to tylko – po części zbliżony w swoim zakresie do późniejszych prób władz PRL – przykład tego, co w tym czasie działo się w Europie i jak próbowano poradzić sobie z bezproduktywną częścią społeczeństwa.


http://rombase.uni-graz.at/cgi-bin/art.cgi?src=data/hist/modern/maria.en.xml

To historia ocenia i zarówno w działaniach cesarzowej, jak i państwa socjalistycznego wszyscy dostrzegają już od dawna prawdziwe – mało humanitarne cele, ale na pewno praktyczne i pragmatyczne – cele. Czy tak samo zostanie oceniona działalności Unia Europejskiej w ramach „romskiego dylematu”? Na to pytanie będzie można odpowiedzieć za jakiś czas.

Czy na pewno – bez względu na to czy będą to autorytarne rządy cesarskie, czy równie autorytarna ale socrealistyczna władza PRLu, czy tez biurokratyczno-demokratyczne skoordynowane sterowanie Unii Europejskiej – nie dałoby się zostawić jakiejś grupy (o choćby Romów) w spokoju? Czy naprawdę każdy musi dążyć do rozwoju, tworzenia i zdobywania dóbr, dostatniej stabilności, stania się produktywnym składnikiem systemu?
Nie. Nie dałoby się.
Tak. Każdy musi.


poniedziałek, 8 grudnia 2014

Pozarządowy Rom


Jeśli podejmiemy jakąkolwiek refleksję na temat uczestnictwa Romów w polskim, a także szerzej – w europejskim – społeczeństwo obywatelskim, to okazuje się, że jeden z jego wyrazów – organizacje pozarządowe – są niejako z założenia dostosowane do oczekiwań tej grupy.Po pierwsze będzie to dotyczyło organizacji nieromskich, zajmujących się sprawami Romów, a niejednokrotnie także innymi grupami tematami, sprawami – w ramach praw człowieka, praw kobiet, poszanowania wolności i godności człowieka, wielokulturowości i innych zagadnień mieszczących się w tak zarysowanej grupie kategorii. Przykładem takiej organizacji pozarządowej będzie choćby wrocławska Nomada, która bardzo intensywnie zaangażowała się w pomoc rumuńskim Romom z Wrocławia.
http://nomada.info.pl
Tego typu organizacje mogą – odmiennie niż sztywne struktury państwowe i administracyjne – o wiele efektywniej zajmować się wieloma problemami, które nie mieszczą się w sztywnych ramach aparatu biurokratycznego i standardowych metod postępowania reprezentantów władzy. Ich dynamik wiąże się z tym, że są one uzupełnieniem aktywności państwa, które porzuca kolejne sfery działania, a członkowie społeczeństwa dostrzegaj pustą przestrzeń, którą z przyczyn społecznych należy wypełnić.

Jednak o wiele bardziej interesujące jest to co „po drugie”, czyli organizacje pozarządowe założone i prowadzone przez Romów.
Możliwość ich swobodnego zakładania i prowadzenia pojawiła się w Polsce wraz z przemianami demokratycznymi (choć trzeba brać tu pod uwagę nie tylko ustawę z 1991 roku, ale i tę z 1984).
Okazały się one – bardzo kuszącym w swoich założeniach – sposobem na działanie dla Romów. Są bowiem jednocześnie sformalizowane i jednocześnie całkiem swobodne. Jak sama nazwa NGO wskazuje – są pozarządowe i dodatkowo niezależne od struktury władzy, a jakiekolwiek przepływy finansowe mają się wiązać z ich profilem działania. Czyli coś innego niż firma, obywatelskie, niezależne – wydają się być wręcz dedykowane dla Romów.
Jeśli jeszcze weźmiemy pod uwagę standardy (wybrane) określone przez Unię Europejską dla NGO w jednym z dokumentów z 2000 roku ("The Commission and non-governmental organisations: building a stronger partnership"), to naprawdę jest to niemalże romski ideał:
- posiadanie minimalnego koniecznego statusu formalnego;
- niezależność od struktur władzy, partii politycznych i organizacji komercyjnych;
- powiązanie członków specyficznymi, przynależnymi im wartościami;
- brak stałego, uzależniającego finansowania ze strony państwa.

W Polsce generalnie można (dość brutalnie) podzielić romskie organizacje pozarządowe na pomagające środowisku romskiemu i konsolidują społeczność, reprezentując jego interesy i wpisujące się w ramę społeczną oraz na te, które powstały bo można, które w swoich założeniach koncentrowały się na pomaganiu sobie i jedynie ograniczonej liczbie członków, niejednokrotnie wpisując się w ramę folklorystyczną i będąc jednocześnie pretekstem do promocji zespołu muzycznego, którego lider jest jednocześnie prezesem stowarzyszenia.
Nim jednak negatywnie ocenimy tę drugą grupę, pamiętajmy o tym, że jakąkolwiek aktywność Romów włączającą ich w działania społeczeństwa większościowego należy traktować jako pozytywny element rzeczywistości. Poza tym, nawet przy takich założeniach powstania NGO, w z biegiem lat albo uległy one likwidacji, albo głębiej zaangażowały się w działania na rzecz większych grup Romów i realizowały projekty włączeniowe finansowane ze środków Unii Europejskiej lub polskiego rządu.

Bardzo interesujące – choć niestety dane stanowiące podstawę tych wyliczeń pochodzą z końca pierwszej dekady XXI wieku – jest określenie jak wielu Romów oficjalnie przynależy (jest zaangażowanych w działanie) NGO. Dane pochodzące z witryny ngo.pl oraz kilku innych źródeł pozwalają wyliczyć, że jest to (przy całej serii problemów metodologicznych związanych z precyzyjnym wskazaniem ilu Romów zamieszkuje Polskę) 60% romskiej populacji w Polsce. Tymczasem dla społeczeństwa głównonurtowego wskaźnik ten to zaledwie 14%.
Pozostając w sferze danych liczbowych – w Polsce istnieje ponad 50 romskich organizacji pozarządowych, z czego około 75% prowadzi aktywną działalność. I ponownie porównując to do danych dla wszystkich polskich NGO – zaledwie połowa z nich realizuje jakiekolwiek działania.
Dane te wskazują wyraźnie na o wiele wyższe zaangażowanie Romów w pozarządową aktywność, niż ma to miejsce w przypadku reszty polskiego społeczeństwa.

Być może Romowie poważniej traktują pasującą im jako bardziej niezależną (nawet niż praca czy prowadzenie firmy) tę formę aktywności obywatelskiej, być może jest to kwestia większego stopnia poczucia odpowiedzialności za cała wspólnotę etniczną (bez względu na wewnętrzne linie podziałów).
Przyczyna generalnie jest bez znaczenia. Najważniejsze jest to, że tego typu organizacje istnieją i aktywnie działają.

A na koniec odesłanie do kilku – subiektywnie wybranych, ale w jakiś sposób najaktywniejszych – romskich organizacji pozarządowych. Warto się zapoznać z ich profilem działania.


Centrum Doradztwa i Informacji dla Romów w Polsce
http://www.cdirp.pl

Związek Romów Polskich
http://www.romowie.com

Fundacja BAHTAŁE ROMA
http://www.bahtaleroma.pl

Stowarzyszenie Kulturalno-Społeczne Romów 'Centrum Kultury Romów w Polsce'http://www.cazr.pl

Stowarzyszenie Romów w Polsce
http://www.stowarzyszenie.romowie.net