sobota, 28 czerwca 2014

Wielokulturowość


Dominującym i promowanym od lat 80. w Unii Europejskiej modelem rozwiązania kwestii odmienności kulturowej części jej społeczeństwa był model wielokulturowości.
 

Był on bardzo przyjazny w swych założeniach wszelkim grupom odmiennym od większości mieszkańców Unii Europejskiej. Bez wdawania się w analizę którejkolwiek z definicji można stwierdzić, że pozwalał im na przebywanie na jej obszarze, przy pełnym zachowaniu wewnętrznych i zewnętrznych cech kulturowych mniejszości.
W ten sposób przekazywany był następujący komunikat: przyjedź do naszego kraju i żyj tak jak u siebie, wykorzystując wysoki standard życia państwa w którym jesteś.
Dla wielu była to pokusa nie do odrzucenia. Jednym ze skutków takiego podejście było tworzenie zamkniętych etnicznych enklaw i izolacji wielu mieszkańców Unii Europejskiej od życia społeczeństwa głównonurtowego.
 

Już w 2011 roku podejście wielokulturowe zostało skrytykowane przez Jamesa Camerona i Angelę Merkel.  W powiązaniu z teoretyczną refleksją jaka pojawił się w związku z tym zagadnieniem obwieszczono w praktyce koniec multi-kulti.
 

Tak jak wprowadzane są ograniczenia związane z zabezpieczeniem systemu socjalnego (w konsekwencji i finansowego) państw członkowskich UE, ograniczające przybywanie migrantów do UE (a także i ograniczenia mobilności wewnętrznej - jak w przypadku Romów), tak słusznym wydaje się wprowadzenie analogicznych ograniczeń wobec migracji międzykulturowej. Dotyczyłyby one migrantów, których przybywanie do UE niosłoby ze sobą niebezpieczeństwo upowszechniania wzorców kulturowych i zachowań, sprzecznych z cywilizacyjnym paradygmatem Europy i podstawą funkcjonowanie UE oraz groziłoby wykorzystania systemu UE do celów zbieżnych z kręgiem cywilizacyjnym z którego pochodzą a zupełnie nieodpowiadającego modelowi kultury europejskiej.
 

Byłoby to oczywiście rozwiązanie bardzo radykalne, które łatwo byłoby oskarżać o sprzyjanie koncepcji Festung Europa, jednak znalazłoby ono powszechną akceptację społeczną i pozwalałoby na łatwiejsze rozwiązanie problemów wynikających z licznej obecności ekspansywnych i odmiennych mniejszości.
 

Jakie jednak zasady postępowania należy przyjąć w stosunku do przedstawicieli mniejszości zamieszkujących już państwa UE, którzy funkcjonują w środowisku, które nie wymusza ani dostosowania, ani asymilacji czy choćby integracji?
 

System UE wypracował już odpowiednie podejście pod postacią strategii ukierunkowanej na integrację Romów. Nie akceptuje ono pozostawanie na marginesie życia społecznego, wiążę się z włączeniem społecznym i udziałem w życiu większości.
 

Być może należałoby ją rozszerzyć także i na inne grupy. Bo jeśli stworzono tego typu rygorystyczną kulturowo strategię UE wobec Romów - przebywających w Europie od 700 lat - tym bardziej część jej zasad włączeniowych powinna być stosowana wobec grup, które usiłują przenosić własne wzorce kulturowe na obszar państw członkowskich Unii Europejskiej.
 

Podejście takie może wydawać się skrajnie rygorystyczne, jednak jeśli z założenia (i z intencji Komisji Europejskiej) sprawdza się ono wobec Romów, ma także szansę - na poziomie osiągnięcia rezultatów - sprawdzić się także wobec innych (tym razem migracyjnych) mniejszości.

środa, 18 czerwca 2014

Rumuńscy Romowie we Wrocławiu


O tym, że we Wrocławiu na nielegalnym koczowisku przebywa grupa rumuńskich Romów, która sprawia władzom miasta i mieszkańcom różnorodne problemy związane z ich sposobem życia, ma szansę wiedzieć każdy odbiorca przekazu medialnego w Polsce.
Jednak pełna i prawdziwa wiedza na temat wrocławskiej sytuacji Romów pozostaje poza zainteresowaniem ogółu społeczeństwa. Tymczasem jest ona o wiele bardziej skomplikowana niż można dostrzec, nawet będąc mieszkańcem Wrocławia, czy nawet starając się śledzić doniesienia medialne.
 

Stosując pewne uproszczenia, a jednocześnie starając się skrótowo opisać sytuację należy wskazać, że:
- rumuńscy Romowie z Wrocławia są grupą niejednolitą pozbawioną jednego reprezentatywnego przywódcy;
- wszyscy mają statut obywateli Rumunii pomimo tego, że część z nich urodziła się w Polsce;
- nie znają w pełni języka polskiego na poziomie pozwalającym na radzenie sobie we wszystkich sytuacjach życiowych;
- żyją zgodnie ze swoją tradycją i kulturą;
- nie rozumieją polskiego systemu administracyjnego i obawiają się, że mogą zostać przezeń oszukani lub wykorzystani.
 

Szczegółowa historia prób zajęcia się tą grupą i pomocą im jest skomplikowana. Omawiając ją należy brać pod uwagę aktywność Stowarzyszenia Nomada (raport o aktywności), które jako jedyny przedstawiciel społeczeństwa głównonurtowego przez kilka lat starało się poznać tę grupę, zrozumieć kulturową specyfikę tej grupy, realnie pomóc w codzienności, nie ingerując w uwarunkowane tożsamością zachowania.
Nie można także nie wspomnieć o innych organizacjach, które w mniejszym czy większym stopniu starały się zrobić cokolwiek w sprawie tej grupy romskiej. Jednak popełniały one bolesny – dla beneficjentów tej pomocy – błąd internalizacji, wyłączając ze swoich działań próbę zrozumienia specyfiki romskiej kultury i uwarunkowań które decydują o ścisłym powiązaniu niektórych składników ich życia z tak ważną dla Romów samoidentyfikacją i tożsamością.
Koniecznie także trzeba także wspomnieć o zachowaniu władz miasta, które niepiśmiennym i ledwie rozumiejącym język polski Romom wytoczyły proces związany z ich zajmowaniem przez nich terenu na koczowisko.
 

W marcu 2014 roku Stowarzyszenie Nomada przedstawiło władzom Wrocławia i Województwa dolnośląskiego propozycję (współopracowaną przez autora tego bloga) powołanie zespołu roboczego mającego na celu naprawę sytuacji rumuńskich Romów (1 2 3)
 

Ostatecznie – w całkowitym oderwaniu od koncepcji zespołu roboczego i jego składu – 10 czerwca 2014 Wojewoda Dolnośląski Tomasz Smolarz powołał Zespół Doradczy, który ma się zająć sytuacją Romów rumuńskich mieszkających we Wrocławiu.
O ile pierwotna propozycja uwzględniała udział członków organizacji romskich, romologów, osoby z organizacji pozarządowych, aktywistów społeczności Romów polskich, oraz urzędników władz lokalnych i centralnych, to w skład powołanego zespołu wchodzą wyłącznie przedstawiciele instytucji publicznych (włączając w to reprezentację władz kościelnych, jedną osobę ze świata nauki oraz eksperta z Przedstawicielstwa Komisji Europejskiej w Polsce).
 

Sukcesem jest, że zespół powstał. Problemem jest, że jej skład jest tak silnie urzędniczy i tak jednostronnie reprezentuje wyłącznie struktury publiczne.
Ostatecznie perspektywa jest taka, że z pewnością w końcu zostaną podjęte zdecydowane działania.

Jednak bez udziału w zespole osób rozumiejących lub starających się zrozumieć kulturową specyfikę Romów, można spodziewać się nacisku na asymilację i porzucenie romskości.

niedziela, 8 czerwca 2014

Tego robić nie będę!


Aby być żyć zgodnie z własnymi zasadami Romowie nie wykonują niektórych zawodów.
Niejednokrotnie można przeczytać o romskich listach zawodów zakazanych. Pomimo jednak tego, że w praktyce tego typu listy funkcjonują, zgodnie z antropologicznymi podstawami zaczerpniętymi ze strukturalnego podejścia Claude Lévi-Straussa, należy wskazać konkretne ich źródło.

W europejskim (i polskim) społeczeństwie wciąż funkcjonuje niesprawiedliwy stereotyp Roma pozbawiony zasad i zarabiającego na życie kradzieżą i oszustwem. Tymczasem każdy przedstawiciel tej grupy, chcący zachować szacunek jej członków, bardzo rygorystycznie stara się przestrzegać wielu zasad świadczących o jego romskości (Romanipen) ujętych w niepisanym kodeksie Mageripen.

Nie pozostają one co prawda niezmienne, jednak jest to zmiana ewolucyjna i jest ściśle związana z rzeczywistością. Przykładowo jakie bowiem ma obecnie praktyczne znaczenie zakaz ostrzenia noża o próg domu?
Niezmienne jednak pozostają zasady honoru i czystości. Co prawda żaden Rom nie będzie powoływał się na to konkretne określenie i będzie mówił raczej o zachowaniu godnym, które pozwoli mu zachować wewnątrzgrupowy szacunek i co za tym idzie – będzie mógł być nazywany Romem i przynależeć do wspólnoty.

W zakresie aktywności zawodowej honorem zatem będzie wykonywać niektóre zawody – uznawane za tradycyjne, przypisane przez setki lat przedstawicielom społeczności romskiej. Należą do nich niedźwiedźnik, muzyk, kołodziej, kowal oraz inne - ściśle związane z tradycyjnym trybem życia Romów. Trudno jednak w połowie drugiego dziesięciolecia XXI wieku wykonywać je w Europie. Romowie zatem starają się podejmować inne prace.

Wybór innych zawodów będzie jednak ograniczony do tych form aktywności zawodowej, które nie będą wymuszały działań niezgodne z  zasadami. Romowie będą dbali aby zachować czystość fizyczną (wyraźny podział świata romskiego na to co wewnętrzne i zewnętrze i na to co dolne i górne wskazują jednocześnie na to co czyste i nieczyste) oraz wierności wobec romskiej wspólnoty. Rom chcący utrzymać szacunek swojej grupy nie będzie mógł zatem wykonywać zawodu lekarza, salowego, hydraulika czy sprzątacza. Ze względu na zasady związane z wiernością grupie ograniczą także jego aktywność w jakiejkolwiek sferze w której jego czyny mogłyby zmusić go na płaszczyźnie zawodowej do czynienia szkody innym Romom. Dlatego niedostępne są dla nich zawody prawnika, policjanta czy choćby tłumacza przysięgłego.

Warto zwrócić tu uwagę na wyraźną uczciwość zawodową i stosunek do pracy. Kuszące byłoby przecież być policjantem, czy prawnikiem i pomagać Romom łamiąc tym samym prawo. Tego jednak Romowie nie czynią, wskazując na zawody, których prawdziwy Rom po prostu nie będzie wykonywał.